Dał nam przykład Lech Wałęsa jak zwyciężać mamy – sprawa pułkownika Jerzego Stachowicza
Przedstawiam – w wycinkach prasowych, bez komentarza – przykładowe owoce „zwycięstwa nad komuną”; nie obyło się bez „strat własnych” (a najdzielniej biją króle), ale kto to był?: „połowę ludzi w donosach znam, nic nie znaczyli w tamtym czasie i dziś nie znaczą” - Nikt. Co innego „My, Naród”: dał nam przykład Lech Wałesa, jak zwyciężać mamy…
Ze stenogramu posiedzenia sejmowej komisji śledczej ds. nacisków w dn.5 maja 2008r.:
Poseł Jan Widacki* (DKP):
Pan Stachowicz rzeczywiście przed 1989 r. służył w Służbie Bezpieczeństwa. Wtedy o tym nie wiedziałem. Jednak nie ma to dla mnie znaczenia. Pan Stachowicz przeszedł weryfikację w 1990 r. Weryfikacja była prowadzona przez komisje społeczne. W składzie komisji, która zweryfikowała pana Stachowicza był m.in. poseł Wassermann. Weryfikacja nie była fikcją, co dzisiaj próbują wykazać niektórzy publicyści. Z ponad 26 tys. funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa do Urzędu Ochrony Państwa zakwalifikowano ok. 4 tys. osób. Weryfikacja dokonywała była przy pomocy sił społecznych. W komisjach weryfikacyjnych byli przede wszystkim reprezentanci opozycji. Wtedy nikt nie zgłaszał żadnych wątpliwości pod adresem pana Stachowicza. Został zweryfikowany i podjął służbę w służbach specjalnych III Rzeczypospolitej. Był funkcjonariuszem Urzędu Ochrony Państwa, a później Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Przez pewien czas pełnił obowiązki szefa Delegatury Krakowskiej Urzędu Ochrony Państwa. Było to nie za czasów rządów SLD, lecz za rządów AWS. Nikt nie miał żadnych zastrzeżeń do jego pracy. W tym okresie awansował i był odznaczany. Cieszył się bardzo dobrą opinią przełożonych. Mam na myśli przełożonych z nowego nadania. W 1990 r. byłem członkiem ówczesnego kierownictwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Nikt z kierownictwa, ani minister Kozłowski, ani minister Milczanowski, który weryfikował kadry dla Urzędu Ochrony Państwa, ani ja, nie oszukiwał tych ludzi. Mówiliśmy, że jeśli ktoś przejdzie weryfikację, będzie mógł spokojnie pełnić służbę. Będzie mógł realizować się w służbach III Rzeczypospolitej. Nie ma żadnych podstaw do tego, żeby odwołać pana Stachowicza, który cieszył się zaufaniem szefów służb specjalnych w III Rzeczypospolitej. Na pewno z tego powodu, że przed weryfikacją był w Służbie Bezpieczeństwa nie można wyeliminować go z zespołu doradców Komisji.
Poseł Jacek Kurski (PiS):
Czy nie widzą panowie czegoś symbolicznego w tym, że w Komisji Śledczej do spraw nacisków, którą uznajemy za szczególny sąd nad projektem politycznym IV Rzeczypospolitej, ekspertem Komisji ma być były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa? Czy nie widzą panowie w tym niczego symbolicznego? Czy naprawdę komfortowo się panowie z tym czują? Proces weryfikacji byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa budził i nadal budzi wiele kontrowersji. Istnieją wątpliwości, co do jego prawidłowości. Na ten temat pojawiało się wiele wątpliwości w dyskusji publicznej. Chciałbym zadać pytanie. Czy poseł Jan Widacki miał jakikolwiek związek z pozytywną weryfikacją pana Stachowicza? Czy uczestniczył pan w tej weryfikacji?
Poseł Jan Widacki (DKP):
Z weryfikacją pana Stachowicza nie miałem nic wspólnego. Mówiłem już wcześniej, że nie znałem go w tym czasie. Poznałem go dopiero wtedy, gdy został zaproponowany na doradcę Komisji. Był rekomendowany przez osoby, które orientują się w personaliach funkcjonariuszy służb specjalnych.
Przewodniczący poseł Andrzej Czuma (PO):
Zwróciłem się do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w tej sprawie. Od szefa Agencji otrzymałem opinię o służbie pana Jerzego Stachowicza syna Edmunda. Na tę opinię składały się opinie poszczególnych szefów służb. Chcę zauważyć, że byli to szefowie, którzy nie pochodzili z jego formacji politycznej, czyli z SLD lub jakichkolwiek ugrupowań postkomunistycznych. Byli to ludzie wywodzący się z szeregu ludzi walczących o wolność. Pan Stachowicz ma bardzo dobrą opinię. Przez cały okres służby był opiniowany pozytywnie. W ostatniej opinii służbowej o panu Jerzym Stachowiczu, która została sporządzona w czerwcu 2005 r. stwierdzono, że jest on funkcjonariuszem o bogatym doświadczeniu zawodowym, z wysokim poczuciem odpowiedzialności, bezwzględnie przestrzegającym zasad pracy we właściwych służbach specjalnych. Był wyróżniany nagrodami. Nigdy nie był karany dyscyplinarnie. Działo się to w okresie wolnej i niepodległej Rzeczypospolitej Przystępujemy do głosowania. Wszyscy zabierali już głos w tej sprawie. Myślę, że już dość tego gadania. Poddaję pod głosowaniem wniosek posła Arkadiusza Mularczyka o wyłączenie ze składu stałych doradców Komisji pana Jerzego Stachowicza. Kto z państwa jest za przyjęciem tego wniosku? Stwierdzam, że Komisja odrzuciła wniosek posła Arkadiusza Mularczyka o wyłączenie ze składu stałych doradców Komisji pana Jerzego Stachowicza przy 2 głosach za wnioskiem, 4 głosach przeciwnych i 1 głosie wstrzymującym się. http://www.glos.com.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=426&Ite...
Jerzy Stachowicz w czasie PRL-u był funkcjonariuszem SB. Aresztował, przeprowadzał rewizje, groził śmiercią opozycjonistom, był gorliwym funkcjonariuszem komunistycznego reżimu. Ten były już ekspert sejmowej komisji śledczej ds. nacisków jako funkcjonariusz SB w latach 80. stosował bezprawne metody wobec działaczy podziemia. Podczas przesłuchań dwóch pracowników krakowskiego MPK, którzy z okazji rocznicy stanu wojennego przecięli paski klinowe w autobusach, wymuszał zeznania. W efekcie obaj trafili do więzienia. Dla jednego z nich było to tak traumatyczne przeżycie, że popełnił samobójstwo. Stachowicz jednak po 1990 roku pracował najpierw w UOP, potem w ABW. Gdy powstała komisja śledcza ds. nacisków, Jan Widacki zgłosił go na eksperta. Dopiero gdy najpierw "Rzeczpospolita", a potem "Tygodnik Powszechny" opisały przeszłość Stachowicza, zrezygnował z tej funkcji. http://polska.newsweek.pl/prawo-kontra-sprawiedliwosc,3778,1,1.html
* W staroświeckiej kancelarii mecenasa Jana Widackiego na oficerskim Krakowie na ścianie wisi mnóstwo zdjęć. Gospodarz z papieżem, z Wałęsą, z Michnikiem, nawet z Macierewiczem. Nie ma fotografii znanego adwokata z Jerzym Stachowiczem, ekspertem komisji śledczej, który okazał się nie tylko dawnym esbekiem, ale człowiekiem, który zaszczuwał ludzi na śmierć. Widacki twierdzi, że zgłaszając go na eksperta komisji, nie znał Stachowicza. Możliwe. Ale wokół biografii samego mecenasa sporo jest tajemnic. W roku 2005, kiedy w świetle jupiterów został adwokatem milionera Jana Kulczyka przed inną orlenowską komisją śledczą, „Rzeczpospolita” opublikowała jego sylwetkę pióra Jerzego Morawskiego. Znany reportażysta twierdził, że Widacki był już po wprowadzeniu stanu wojennego wykładowcą w szkole komunistycznej Służby Bezpieczeństwa w Legionowie. Bohater tekstu gorąco zaprzeczał. Ba, zapowiedział, że poda Morawskiego do sądu. "Ale nigdy tego nie zrobił, a ja mam w ręku dowody: broszurkę z okazji 30-lecia tej szkoły" - mówi dziś Morawski. Cały jego życiorys pełen był sprzeczności i niedopowiedzeń. Karierę naukowca zrobił w czasach PRL jako ekspert od kryminalistyki na Uniwersytecie Śląskim. Stąd jego ścisłe związki z milicją. Po wprowadzeniu stanu wojennego złożył legitymację PZPR. Potem wykładał na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ale sądząc z publikacji Morawskiego, równocześnie w szkole SB. Na KUL poznał śmietankę opozycyjnej inteligencji. Gdy w 1990 r. wicenaczelny "Tygodnika Powszechnego” Krzysztof Kozłowski został szefem MSW, Widacki dostał posadę jego zastępcy. Był wtedy postrzegany jako polityk związany z solidarnościowym "krakówkiem”, czyli elitą tworzącą w przyszłości Unię Demokratyczną. Potem wyjechał do Wilna jako ambasador. Dawni solidarnościowi koledzy są trochę speszeni, kiedy o nim mówią: "Był zawsze dobrym prawniczym ekspertem, ale nie jestem entuzjastą jego stylu uprawiania polityki" - mówi jego partyjny kolega, poseł Jan Lityński. http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/76191,sekrety-mecenasa-k...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3773 odsłony
Komentarze
Kim jest Widacki
25 Lutego, 2016 - 08:02
Pierwszy ambasador polski na Litwie (1992-1995) - bardzo "zasłużony" przy skłócaniu miejscowych Polaków z Litwinami.
Fragment tekstu o Widackim z Salonu 24:
Śmierć Stanisława Pyjasa:
Bronisław Wildstein: „Ekspertyza, według której śmierć Pyjasa uznano za wypadek, została zaś podpisana przez profesora Zdzisława Marka. Za nieposzlakowaną reputację Marka ręczył - o dziwo - profesor Widacki. Tymczasem profesor Marek to był taki etatowy ubecki ekspert, który we wszystkich sprawach, w które zamieszani byli "nieznani sprawcy", ogłaszał niezbicie, że był to "nieszczęśliwy wypadek". Na podstawie tych samych danych, które Marek uznał za świadectwo wypadku, niezależna komisja - zwołana w 1991 roku - orzekła, że śmierć nastąpiła na skutek pobicia, a zwłoki zostały podrzucone.”
http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=43229
TW "Monika"
Reprezentował Henryka Karkoszę („TW Monika”) przed sądem lustracyjnym
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,wid,8100953,wiadomosc.html?ticaid=13b3e
Afera Orlenu i Jan Kulczyk
Reprezentował Jana Kulczyka przed komisją śledczą w sprawie tzw. "Afery Orlenu".
Fundacja „Bezpieczna Służba”
„Zbigniew Wassermann (PiS) zażądał, by został wykluczony z prac komisji ze względu na działalność na początku lat 90. Widacki był wtedy wiceszefem MSW i pomagał założyć fundację Bezpieczna Służba, która miała pomagać policjantom. Problem w tym, że fundację - która miała czerpać zyski m.in. z gier losowych - założyły osoby związane ze środowiskiem gangsterów.
Z aktami sprawy, którą nagłośnił Wassermann, zapoznali się już pozostali posłowie i są równie wstrząśnięci. - Ta sprawa nie dotyczy bezpośrednio PKN Orlen, ale jest wystarczająco ważna, by Jan Widacki stanął przed komisją jako świadek - mówi Andrzej Aumiller (UP). Konstanty Miodowicz (PO) idzie dalej: - Jan Widacki ponosi odpowiedzialność za brak ostrożności i z tego powodu powinien znaleźć się w polu bezpośredniego zainteresowania prokuratury.
Leopold
Leopold
25 Lutego, 2016 - 12:07
dzięki za obszerne relacje - całe tomy moglibyśmy zapisać o sukcesorach "naszej demokracji"...
Tak sie zastanawiam - dlaczego te unijne mendy tak nam szkodzą: jeśli z niewiedzy, co sie u nas działo, to trzeba o tych beneficjach i beneficjentach trąbić gdzie się da, ALE TEŻ zacząć wsadzać - może i to się zacznie? Nadzieja jest i spełnić się może szybko: 3. marca wchodzi Ustawa o prokuraturze...
Pozdrawiam