Gazeta Gdańska - 4 kwietnia 1908 r. - 41

Obrazek użytkownika Gazeta Gdańska
Historia

Tym razem przeskakujemy o dwa dni, bezpośrednio do numeru kolejnego, z 4-go kwietnia 1908 r. W tym wydaniu znajdujemy między innemi ciąg dalszy przestróg dotyczących pozbywania się ziemi polskiej oraz opis zaostrzającej się sytuacji politycznej w Europie. Mamy także ciekawy artykuł o znaleziskach archeologicznych na terenach ówczesnych Prus.

W skrócie:

  1. Najważniejsze wiadomośći.
    — Kanclerz Bülow jedzie do Rzymu. Gazety niemieckie piszą, że Ojciec św zamierza go przyjąć na osobnem posłuchaniu. Czyby zależało mu może na wytargowaniu niemieckiego arcybiskupa dla stolicy arcybiskupiej w Poznaniu?

    W sprawie wywłaszczenia otrzymaliśmy z różnych stron zapytania. w jaki sposób regulowanem będzie wynagrodzenie w razie wywłaszczenia. (...) Jeżeli kogo wywłaszczą, to komisya kolonizacyjna będzie zmuszoną płacić sowicie, jak płacą kasy rządowe przy innych wywłaszczeniach.
  2. W zeszłym numerze pisma naszego przedstawialiśmy Wam kochani czytelnicy wielkie niebezpieczeństwo, na jakie narażają ziemię polską wszyscy ci, którzy ją dobrowolnie obcoplemieńcowi sprzedadzą, lub którzy ulegną postrachowi, i takowej się pozbędą. Ponownie oświadczamy, że daleko większą odpowiedzialność wobec Kościoła św. i wobec przyszłości naszej bierze na siebie sprzedawczyk teraźniejszy, niż za dawniejszych czasów. Kto przed prawem wywłaszczenia sprzedał kawał gruntu niemcowi lub kolonizacyi, mógł przynajmniej powiedzieć, że nie narażał tem samym jeszcze posiadłości sąsiadów swoich. Teraz będzie jednakowoż inaczej. Kto sprzeda kawał gruntu w obce ręce, ten przyczynia się do tego że przyjdzie komisya kolonizacyjna i powie: "precz z wami resztą, bo koloniści, których wsadzimy na zakupionym kawałku gruntu, są przez nas narażeni na utratę swojej mowy i narodowości, oraz w końcu i wiary luterskiej". Jeden nieszczęśnik może w ten sposób przyczynić się do wywłaszczenia drugich. A więc baczność, Bracia kochani! Pilnujcie się nawzajem, ażeby nikt obcemu gruntu swego dobrowolnie nie sprzedał. Czyńcie, co możecie, ażeby zapobiegać frymarce ziemi, a gdy po dobroci nie wskóracie, wówczas piszcie do gazety, a my takich odmieńców publicznie piętnować będziemy. (...)

    W zeszłym tygodniu spotkał się cesarz Wilhelm z królem włoskim. Świat miał się znowu dowiedzieć, że pomiędzy obydwoma monarchiami panuje jak najlepsza zgoda i serdeczność, a gdy serdeczność panuje pomiędzy monarchiami, wówczas jest i jedność pomiędzy obydwoma narodami. Równocześnie rozeszła się wiadomość, że kanclerz Bülow pojedzie do Wiednia z wizytą do austryackiego kanclerza barona Aerenthala. Urzędowe gazety pisały, że tak przy wizycie z królem włoskim, jaki z austryackim ministrem spraw zagranicznych nie chodziło o politykę, jeno o odświeżenie przyjaźni, jak to się dzieje wśród dobrych znajomych, którzy od dawna nie widzieli się ze sobą i zatęsknili do siebie. Co jednak urzędowe gazety piszą, to zwykle ma inną intencyę, a tę intencyę podają inne gazety, które, jako od rządu niezależne, mogą otwarcie gadać. Niezależne gazety piszą zaś, że Niemcom zależy na tem, ażeby się upewnić co do trójprzymierza, bo wydaje się, jakoby się na wielką wojnę pomiędzy Niemcami a Anglią zanosiło. (...)

    Co z tego wyniknie, niewiedzieć. Ale skoro cesarz niemiecki pojechał do Włoch, a kanclerz Bülow do Wiednia, to jedno i drugie jest najlepszym dowodem, że Niemcy chcą wypróbować, czy są dosyć mocne, a żeby podjąć walkę z Anglią i Rosyą oraz Francyą, gdyby takowa z powodu Macedonii rzeczywiście miała nastąpić. (...)

    Bądź jak bądź zaczyna rząd niemiecki prowadzić energiczną politykę w wobec Anglii, a to może jeno wojnę przyspieszyć. Coraz pochmurniej wygląda polityczne niebo w Europie.
  3. Gazeta Polska
    winna się znajdować w ręku każdego rodaka.
    (...)
    Ostatnie prawa antypolskie powinny i najprostszego człowieka obudzić z narodowego letargu i wcisnąć mu gazetę polską do ręki, ażeby za jej pośrednictwem powiększył szeregi żywych członków społeczeństwa.(...)
    Bylibyśmy narodem ciurów i niedołęgów, gdybyśmy na te nowe prawa nie odpowiedzieli co najmniej potrojeniem liczby abonentów i czytelników gazet polskich. W warunkach w których żyjemy, jest każdy nowy abonent gazety polskiej nowym szermierzem sprawy naszej narodowej, gdyż krzewić będzie przez nią oświatę nie tylko w swoim własnym domu, ale wśród bliższych i dalszych rodaków.
  4. Przegląd polityczny
    — Niemcy. Cesarz niemiecki jest na pełnem morzu i podąży na kilkomiesięczny wypoczynek na wyspę Korfu na wybrzeżu greckim, której część nabył za 1 milion marek. Sułtan kazał na powitanie cesarza wysłać dwa szwadrony jazdy tureckiej z Adryanopola i swego ministra Turkhana baszę, który na wybrzeżu morza adryatyckiego ma cesarza powitać w imieniu sułtana.(...)
    — Król Pruski ma otrzymać większą pensyę. Obecnie otrzymuje około 16 milionów marek rocznie. Jako cesarz Niemiec nie pobiera żadnych dochodów. (...)
  5. Do rólników
    kilka uwag na czasie.

    Zastępca kasyera Towarzystwa Naukowego w Toruniu ks. K. Chmielecki nadesłał nam pełen ciekawych szczegółów artykuł o starożytnościach przedhistorycznych pod tytułem "Do rólników, kilka uwag na czasie." W dzisiejszym numerze rozpoczynamy go drukować i polecamy go szczególnej uwadze czytelników naszych. Niejeden z nas niewie, ile wartości ma wykopalisko starożytne. Nie może tego zrozumieć, bo nikt go o znaczeniu takiego zabytku nie pouczył. Nie nauczył się tych zabytków kochać, bo nie miał okazyi rozczytywać się w pismach i książkach o tem, że one są historyą kultury naszych przodków, którzy tę ziemię zamieszkiwali. Jeżeli więc ktoś nas w tym kawałku ziemi znajdzie jaką starożytność, niechaj jej nie niszczy, albo nie oddaje do rąk niepowołanych, lecz niech ją odda jednemu z naszych kapłanów, lekarzy, adwokatów itd., ażeby ją odesłali do muzeum w Toruniu.(...)

    W owym toruńskiem muzeum pełno jest owych starożytności, a miło im się przyglądać i zastanawiać nad tem, jakich to narzędzi używali nasi przodkowie w różnych potrzebach życia, i w jaki sposób chowali prochy zmarłych do wiecznego spoczynku. Tylko na podstawie takich starożytności można poznać historyę starych narodów, bo wówczas nie znano jeszcze pisma i papieru, z których pomocą można by było ówczesny rodzaj ludzkości uwiecznić na papierze. Redakcya.

    W niektórych powiatach rozpoczęła się uprawa roli pod zasiewy wiosenne na dobre — już też gazety donoszą, że znaleziono przy tej okazyi rozmaite, nieraz cenne rzeczy z bardzo dawnych, przedhistorycznych czasów (...). Tam gdzie ziemia już długie lata jest pod pługiem, rzadko znajduje się jeszcze większe rzeczy a mianowicie nienaruszone groby z pogańskich czasów, ale za to mianowicie na Kaszubach, gdzie do niedawna wiele pola leżało odłogiem i jako nieużytki chyba na pastwisko służyło, rokrocznie pług lub brona napotyka na wiosnę i jesień na wartościowe pamiątki minionych wieków. Często niestety zdarza się, że rólnik słabe i zaśniedziałe zupełnie wyroby metaliczne z ciekawością łamie i porzuca, albo, że wyorawszy urny, te kruche w pierwszej chwili naczynia, garnki gliniane, nie znając ich znaczenia i wartości naukowej burzy i tłucze. W najlepszym razie oddaje jej osobom, chociaż nieznanym, które w nich znajdują upodobanie. Wszak przed trzema laty zdarzyło się jeszcze w powiecie Kartuzkim, że włościanin wykopawszy urnę twarzową, któraby mogła być ozdobą każdych i najbogatszych zbiorów, w gaju postawił, gdzie przez całą zimę stała, na mrozy i słotę narażona, i dopiero na wiosnę oddał ją amatorowi, który ją przypadkiem zoczył. Wiele w ten sposób ginie każdego roku albo dostaje się do rąk niesumiennych handlarzy i nam żadnego pożytku nie przynosi albo przechodzi wręcz do rąk nam wrogich.

    I to daje mi powód do skreślenia następujących kilku uwag.

    Tę gałęź nauki, która ma za cel badanie rozwoju ludzkości od samych jej początków, aż do czasów, na które rzucają światło dokumenty pisane, nazywamy archeologią przeddziejową czyli prahistoryą. Granice jej badania są bardzo rozległe: z jednej strony jest to pierwsze pojawienie się człowieka na ziemi, o którem mało wiemy, a z drugiej strony początek czasów historycznych, który dla różnych okolic jest rozmaity. I tak n. p. u starych narodów jak rzymian i greków a więcej jeszcze babilończyków, egipcyan i chińczyków pisane świadectwa sięgają wstecz aż na kilka tysięcy lat przed przyjściem Chrystusa Pana. Natomiast historya Zachodnich Niemiec rozpoczyna się wiadomościami, które o nich zostawili dziejopisarze rzymscy z pierwszego wieku po narodzeniu Chrystusa. Historya naszej prowincyi bierze swój początek z końcem wieku 10-go, a dla niektórych ludów środkowej Afryki, Australii i Północnej Ameryki zaledwie dopiero zaczęło świtać zaranie historyczne.

    Archeologia przeddziejowa opiera swoje badania kultury człowieka pierwotnego głównie na pomnikach niepisanych, spoczywających w ziemi, bądź to przypadkiem przez człowieka starożytnego zatraconych, bądź to umyślnie w niej ukrytych.

    Pomniki te są stosownie do rozwoju kultury, o której świadectwo dają, rozmaitego rodzaju.

    Z czasów, w których człowiek nie znał zgoła żadnego użytku kruszczów, a więc miedzi ani bronzu, ani żelaza, pozostały wyroby z kamienia, rogu, lub kości. Do nich należą mianowicie tak gęsto rozsiane w naszej prowincyi siekierki, kliny, młotki i motylki z kamienia z otworem do osadzenia trzonka albo i bez niego. Później dopiero, po długich wiekach nauczył się człowiek wydobywać z ziemi najprzód miedź a przez dodawanie cyny do miedzi wynalazł bronz i odtąd z tego metalu wyrabiał sobie przedmioty służące do ozdoby jak: bransolety, pierścienie, naramienniki, szpile, najszyjniki inne, dalej broń (miecze, noże, sztylety i ostrza do strzał I dzid) i narzędzia do domowego użytku (wiadra, rondle itd.)

    Stosunkowo późno zapoznał się człowiek z żelazem, ponieważ wydobywanie tego kruszca z rudy rodzimej wymaga więcej wprawy i umiejętności. To też zabytki żelazne wykazują większe urozmaicenie i nie mały postęp w technice wyrobu. Niestety ucierpiały one właśnie najwięcej z biegiem czasu od rdzy, leżąc setki lat w wilgotnej ziemi. Niekiedy z mniejszych zostały tylko ślady, a większe tak dalece są uszkodzone, że tylko za pomocą utrwalenia i zabezpieczenia od dalszego działania rdzy mogą być uratowane i przechowane.

    Zabytki przedhistoryczne naszej dzielnicy dostały się w rozmaitych warunkach do ziemi, która je nam przechowała.

    Wiele zostało przez właściciela uronionych albo jako niezdatne do dalszego użytku porzuconych. Takim sposobem można sobie jedynie tę okoliczność wytłómaczyć, że siekierki i młotki kamienne zachodzą nieomal stale pojedyńczo i tam nawet, gdzie dotąd ani grobów ani osad tak dawnych czasów nie odkryto.

    Miejscami znaleziono większą liczbę spokrewnionych lub zgoła do siebie podobnych przedmiotów na jednem miejscu. Roku 1901 właściciel Zakrzewski wykopał odrazu 1 metr głęboko w piasku w Barchnowach. w pow. starogardzkim, 4 miecze, 4 pierścienie różnej wielkości, 1 naszyjnik i rozmaite drobne rzeczy, jak noże (12) i ozdoby.

    Wszystko było z bronzu i leżało koło urny, która się natychmiast rozpadła. W r. 1899 aż trzy takie "skarby" znaleziono a z nich dwa w powiecie kościerskim w Chwarznie i w Bukowcu i dziwnym sposobem ukryto jest swego czasu w bagnach i leżały teraz w głębokości półtora metra w torfie pod starymi dębami. Były to pewnie drzewa naonczas wielkie, widoczne i miały służyć jako znak. Niekiedy spoczywają starożytności tuż pod powierzchnią ziemi. W Rytlu i w Czersku (pow. chojnicki) odkryto przy uprawie roli zapinki, pierścienie i miecze. Są to po prostu skarby, które majętni ludzie z jakiej bądź przyczyny ukryli w ziemi.

    Na innych miejscach podpada, że zabytki razem złożone są jednego i tego samego rodzaju i chyba wielkością albo sposobem zdobienia się różnią. Tak w wspomnianym powyżej Rytlu znaleziono 6 równych naramienników, w Lebczu (pow. pucki) aż 12 naszyjników, w Trąbkach 8 wielkich pierścieni, które miały 8—10 m.średnicy, a które koło górnej części ręki noszono. W podobnych przypadkach przypuszczać trzeba, że kupiec podróżujący w kraju w czasie niebezpieczeństwa swój towar skrył i potem albo sam zaginął albo miejsca odnaleść nie mógł. Byli to niezawodnie kupcy zagraniczni, z południowych krajów, a juź zupełnie napewno to powiedzieć można o wykopalisku, które 1878 znaleziono w Radostowie pod Subkowami (pow. tczewski), gdzie 22 złotych monet cesarzy bizantyńskich i rzymskich razem z prętem złotym złożono w ziemi w woreczku. Ten ostatni zbutwiał zupełnie i została tylko srebrna blaszka z dziurkami, służąca pewnie jako zamek.

    Własnością kupca był też skarb znaleziony w Mieruszynie (pow. pucki), który się składał z samych rzeczy uszkodzonych i części narzędzi połamanych. Handlarz je po drodze poskupywał, żeby je później w domu przetopić i na nowe przerobić a tu właśnie jakimś sposobem zostawił w ziemi ("Giesserfund.")

    Niewyjaśnionem jest też dotąd, z jakich przyczyn niekiedy bardzo piękne rzeczy układano pod wielkimi kamieniami albo wprost do wody rzucano. W jeziorze pod Żarnowcem wyłowiono dwa wielkie pierścienie na ręce i napierśnik, z płytą bronzową, którą dla ozdoby noszono na piersiach. Przypuszczać można, że to dary bogom w ten sposób ofiarowane. ("Votivfund").

    Najwięcej atoli starożytności przechowywał o się w grobach. (C. d. n.)
  6. Wiadomości kościelne — wiadomości z dyecezyi chełmińskiej, z Rzymu i Jerozolimy.
    ---

Zapraszam do lektury:
  

Brak głosów