Referendum TAK? NIE?
Bronisław Komorowski w panice, w jaką wpadł w okresie między pierwszą a drugą turą wyborów zafundował nam narodowe referendum. Ponieważ podobno połowa Polaków słyszała co prawda o referendum, ale nie zna pytań, przypomnę jak mają brzmieć:
Już 6 września mamy odpowiedzieć na pytania:
- czy jesteś za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu RP?;
- czy jesteś za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?;
- czy jesteś za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika.
Oczywiście, prezydentowi chodziło o pierwsze pytanie, a właściwie o podlizanie się wyborcom Pawła Kukiza, który swój ruch zbudował wokół JOW-ów. Dwa pozostałe pytania wydają się dodane jako kwiatek do kożucha. Drugie, wyjątkowo populistyczne, wydawać by się mogło stosunkowo niegroźne. No, chyba, że ma się zamiar stworzyć szybko swoją partię, a w kieszeni pusto. Trzecie powinno być przez wszystkich nie dość, że przyjęte przez aklamację, a jedyne co powinno budzić wątpliwości, po co w ogóle o coś takiego pytać.
Niestety, wszystkie pytania są niezwykle groźne. Każde z nich według mnie kryje dobrze ukrytą pułapkę, a odpowiadając na nie twierdząco, co najmniej ryzykujemy powiększeniem strefy afer i bezprawia.
Zacznijmy od pytania o JOW-y. Obecny system od dawna mnie drażnił. Już kilkakrotnie miałem na liście wyborczej kandydata, którego bym zaakceptował mimo jego przynależności do wrażej partii. Ale sama świadomość, że popierając go jednocześnie wcisnę do parlamentu kilka gnid, zaznaczałem losowo nieznanego kandydata na liście partii, której jako całości bardziej ufałem.
A więc czy rozwiązaniem będą JOW-y? Niekoniecznie. Gdyby w kraju nie istniały partie a mój kandydat nie byłby uzależniony od swojego kierownictwa, może reprezentowałby i mnie. Obecnie po wejściu do Sejmu reprezentuje jedynie swoją partię. A co, jeśli wprowadzimy JOW-y? Groźne jest to, że groziło by nam „zabetonowanie” sceny politycznej, polegające na możliwości wyeliminowania wszelkiej opozycji. Wyobraźmy sobie, że w okręgu jeden kandydat dostaje 49,5% a drugi 50,5% głosów. W skrajnym przypadku w Sejmie mogło by być np. 90% posłów z jednej partii i 10% resztek z innych. Ale te 90% większości ma jedynie 45% poparcia i ty tylko tych, którzy pofatygowali się głosować! To oczywiście pozwala rządzić samodzielnie i skutecznie. Fakt, ale też demoralizuje. A przy bardzo słabej opozycji stwarza zapędy do dyktatury. Jestem za zwycięstwem i większością konstytucyjną PiS-u w najbliższych wyborach, ale jednocześnie dla wspólnego dobra powinni mieć opozycję, która podobnie jak niewolnik stojący za plecami w rydwanie zwycięskich wodzów rzymskich podczas ich triumfalnych wjazdów do Rzymu mówiłby do ucha: „jesteś tylko człowiekiem”.
Nie trzeba dodawać, że pytanie o JOW-y w formie zaproponowanej przez Komorowskiego jest niekonstytucyjne i jego przyjęcie w ramach referendum może stworzyć pułapkę prawną, jak twierdzą konstytucjonaliści uniemożliwiającą w pewnych przypadkach wprowadzenie tychże JOW-ów! Ale umówmy się, nie o JOW-y i nie o konstytucję chodziło Komorowskiemu pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów.
Drugie pytanie dotyczy finansowania partii politycznych. I znowu zastanawiam się, czy w skali naszego kraju są to naprawdę sumy tak ogromne? Oczywiście dla szarego człowieka ogromne, ale czy w skali 37 milionowego kraju?
Przypomnijmy zasadę: „płacę i wymagam”. Jeśli je przekształcimy, wychodzi: „Kto płaci, ten wymaga”. Jeśli ja mam płacić za utrzymanie partii, to mogę wymagać od polityków, żeby działali w moim interesie. Czy naiwność? Oczywiście, że tak. Jako obywatel mam możliwość decyzji raz na 4 lata. Ale uwaga, dotacja zależy od poparcia. A więc partii zależy na moim głosie. Więc może jednak mam możliwość wymagania?
A co, jeśli to nie ja (wraz z resztą obywateli) będę płacił? To zapłacą sponsorzy. Pieniądze mogą być dla niektórych znacznie większe, niż określone prawem dotacje ze Skarbu Państwa. A sponsorzy tym bardziej będą wymagać. Wymagać prawa korzystnego dla wielkich korporacji, dla oligarchii, dla banków i finansiery. Po co korzystne dla nich prawo? Żeby mieli satysfakcję, że coś czynią dla dobra wspólnego? Nie, po to, żeby mogli zarobić. W sumie czemu nie mogliby zarobić? Moment, a na kim mają zarobić? Aaaa ... na mnie... Czyli zapłacą z tego, co ja im wcześniej zapłacę. A więc pośrednio i tak i tak ja płacę. A, że przez pośrednika, to pewnie więcej zapłacę... No, to może opłaca się jednak nie zmieniać zasad utrzymywania partii? Chyba, że nie chcemy demokracji, a bankokrację czy oligarchokrację.
Pytanie to bez podania konkretnych rozwiązań, które miały by zastąpić obecnie obowiązujące zasady to propozycja skoku ze skały na główkę w ciemną przepaść, bez świadomości, czy na dole czeka głębokie jezioro, sadzawka, siatka ochronna czy naga skała. A mniej obrazowo, czy stryjek zamieni siekierkę na kijek, czy na stryczek?
I ostatnie pytanie, wydawało by się najbardziej oczywiste. Pytanie, po co pytać się o coś, co jest oczywiste. Niejasne przepisy powinny być rozpatrywane na korzyść podatnika. Pytanie raczej, dlaczego nie są? I znowu zapala mi się lampka ostrzegawcza. A jakie niejasne przepisy mnie dotykają? Dostaję PIT od pracodawcy, przepisuję na PIT 37, odliczam ulgę na dziecko, kiedyś odliczałem na Internet. Wysyłam PIT-a i jeszcze nigdy urząd mnie nie wzywał do kontroli. I chyba nie wezwie... I tak wszystko pisze w instrukcji do PIT-a, a program komputerowy podpowiada co i gdzie wpisać.
No, tak, nie jestem przecież przedsiębiorcą. Drobni przedsiębiorcy mają zwroty VAT, płacą podatki za pracowników, toną w gąszczu ciągle zmieniających się przepisów. Fakt. Nie zazdroszczę im, a taki - oczywisty zresztą przepis - znacznie ułatwiłby im życie. Ale pojawia się pytanie, czy o to chodziło PO i byłemu już prezydentowi? A może, czując na plechach oddech PiS-u mieli inne motywacje? Przecież oni w swoich aferach nie szli w detal a w hurt. Czy zasada rozstrzygania wątpliwości na rzecz podatnika w połączeniu z gąszczem sprzecznych i niejasnych przepisów (w końcu przez kogoś uchwalonych - ciekawe przez kogo?) nie pozwoli zamieść liczne afery pod dywan? Nie chodzi zapewne o 20 tyś zł. jakiegoś szaraczka z małej hurtowni czy warsztatu, ale kilkadziesiąt milionów z dużej firmy, czy wręcz koncernu. A tam dyrektorem jest kolega partyjny, może sponsor partii, jeśli przejdzie drugi punkt referendum. Poza tym, kto ma ustalać, czy przepisy są obarczone wątpliwościami? Urząd, czy przedsiębiorca? Powinien sąd. Ale zaraz, skoro są wątpliwości, to zgodnie z ustawą zamiast iść z nimi do sądu trzeba rozstrzygnąć na korzyść podatnika. Czyli kółko się zamyka...
Wiele trudnych pytań i niebezpieczeństwo, że zamiast uszczelnić system podatkowy otworzymy go na oścież. Dodatkowo pytanie wobec ostatnio uchwalonych ustaw stało się nieaktualne. Zasadę wprowadzono już do przepisów. I, co mnie zdziwiło, wobec sprzeciwu PO. A może sprzeciw był formalny, bo oni przecież nadal mają w Sejmie arytmetyczną przewagę.
Osobiście to pytanie sformułował bym inaczej: „czy jesteś za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika i natychmiastowego usunięcia i poprzez doprecyzowanie przepisów zauważonych wątpliwości”.
Ja obecnie zastanawiam się nad celowością udziału w samym referendum. Może najlepiej, żeby nie było wiążące ze względu na niską frekwencję?
Po pierwsze, czy warto swoją obecnością legitymować pytanie sprzeczne z Konstytucją RP?
Po drugie, czy warto odpowiadać na pytanie, które nic nie wnosi, bo jego sedno zostało już zapisane w prawie między ogłoszeniem referendum, a jego przeprowadzeniem?
No i wreszcie, czy pozwolić na zatrzaśnięcie się pułapki na przyszły rząd PiS, którym niewątpliwie było by wiążące referendum dotyczące 1 i 2 pytania? Przecież przy tak sformułowanych pytaniach co najmniej 70-90% na tak to pewnik.
Długie lata narzekaliśmy, że nikt się Polaków o ważne sprawy w referendum nie pyta. I teraz naraz ktoś się pyta. Ale nie tylko ważne jest, czy ktoś pyta, ale jaki i o co pyta. Pytania powinny być mądre i uczciwe. Pamiętajmy, że w referendum nie dyskutujemy, ale odpowiadamy TAK lub NIE.
Na zakończenie przypomina mi się pewien stary kawał:
Pytają Kowalskiego: „Czy nadal bije pan żonę?” – „tylko proszę jasno odpowiadać, bez kręcenia: TAK czy NIE?”.
PS.
Do wzięcia udziału w referendum skłoniły by mnie uczciwe pytania o ważne dla Polski sprawy. Takie pytania chcieli by do referendum dołączyć w imieniu PiS Beata Szydło i zapewne Prezydent Andrzej Duda. Ale dzięki obstrukcji PO raczej nie uda się ich do referendum dodać. Niestety, po pierwsze biegną proceduralne terminy, a po drugie Senat opanowany przez PO nie będzie tak usłużny wobec Prezydenta Dudy, jak był wobec jego poprzednika i pytania ważne dla Polaków uzna za nieistotne. Ale te typy już tak mają...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2788 odsłon
Komentarze
Potężną minę podłożył Bronisław Maria na odchodne !
10 Sierpnia, 2015 - 14:46
Nie widać w niej śladów jego głupoty, niekompetencji, a premedytację.
Nie można już nic zmienić w tym "referendum", za późno nawet na jego skasowanie więc jedyne wyjście by obywatele je unieważnili - albo poprzez brak frekwencji albo poprzez oddanie nieważnego głosu, ale tak nieważnego żeby żadna "złota rączka" od fałszowania głosów nie miała szans na wstawienie znaczków potrzebnych Platformie. A płaczki III RP ? A niech sobie płaczą że dobry prezydęt Komorowski dał Polakom szansę, a oni niewdzięczni ją zmarnowali.
Zresztą one i tak płaczą czy jest powód, czy go nie ma, więc ganz egal.
Pozdrawiam.
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
Witaj Contesso
10 Sierpnia, 2015 - 15:03
Gdy Warszawie miało odbyć się referendum, w sprawie wywalenia Hajki bufetowej z urzędu.
To towarzysze red bul i ryży ch.j, przekonywali by nie iść, na te referendum.
To ja ich posłucham, pierwszy i ostatni raz, i nie będę brał udziału w tym referendum, przygotowanym przez Bredzisława ex rezydenta na Polskę, i kacapskiego wasala i pachołka.
Pozdrawiam.
Beata Szydło premierem.
Jestem jakim jestem
-------------------------
"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------
Jestem przeciw ustawie JUST 447
@Contessa
10 Sierpnia, 2015 - 21:08
oceniam frekwencje na ok 38-40% co i tak uwazam za spora, a wiec spoko skonczy sie strata ok.100 mln zl.
Warto by choc w czesci obciazyc ta kwota PO.
Najlepiej obciążyć fundusz wyborczy Bronisława Komorowskiego....
10 Sierpnia, 2015 - 22:34
W końcu to jego kiełbasa wyborcza. Nie ma znaczenia, że konsumowana po wyborach i do tego zalatuje jadem kiełbasianym...
M-)
Byk Komoruski
11 Sierpnia, 2015 - 03:23
wracając z pastwiska do obory zostawił za sobą minę poślizgową.
Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain
referendum
10 Sierpnia, 2015 - 16:18
W dotychczasowej historii referendalnej w III RP tylko to "europejskie" okazało się wiążące dzięki frekwencji ale, przypominam, trwało dwa dni. Pozostałe przepadły...teraz tez tak będzie. Pierwsza niedziela września to niedobry czas na wybieranie. Doradce Komorowskiego to wiedzieli i dlatego ten populizm w pytaniach. to była tylko "wyborcza" kiełbasa' przed drug turą...tylko droga bardzo- ze 100 mln zł....
Yagon 12
referendum Bronka
10 Sierpnia, 2015 - 19:25
Zdecydowanie NIE dla referendum Bronka. A co do pewnego zdziwienia , ze nie widać śladow jego głupoty i niekompetencji a jedynie premedytacje, to przecież jasne - nie on wymyślił te pytania, on je tylko zafirmował.
Nie kompikować...
11 Sierpnia, 2015 - 09:47
Skoro to REFERENDUM budzi tyle wątpliwości nie bierzmy w nim udziału. Dajmy sobie więcej czasu na rozwiązanie tak ważnych problemów. Wystarczy aby jakiś "autorytet" powiedział odkładamy ten problem na przyszły rok... Może zamiast JOWów zmienić w Polsce cały system sprawowania władzy, zmienić tak Konstytucję, aby zlikwidować wszystkie obecne patologie. Jedno 'komorowskie referendum" - nic nie zmieni i nic nie wnosi przy obecnym składzie Sejmu.
RAK
Mnie się wydaje, że utrącenie
11 Sierpnia, 2015 - 09:49
Mnie się wydaje, że utrącenie tego referendum będzie korzystne dla kraju. Może warto tę mysl propagować wsród sympatyków PiS. Zwolennicy PO i innych partyjek w żadnym wypadku nie nazbieraja 50% uczestników referendum, ich wyborcy nie są zbyt aktywni.