Druga Irlandia atakuje (i co z tego wynikło)

Obrazek użytkownika triarius
Blog

Będzie bieżączka. (Łał!) Będzie bieżączka, a nawet coś więcej. (Łał, łał!) Z samego sedna własnego doświadczenia będzie. (Łał, łał, łał! Cicho!)

Otóż okazuje się, że ta Druga Irlandia, która nad nami od dawna wisi, dotarła w końcu. Konkretnie moje dochody, które od paru miesięcy się wyraźnie zmniejszały, osiągnęły 10% tego co poprzednio. Z tego nie da się już nijak wyżyć, nawet bez wielkich konsumpcyjnych ambicji. To przemiłe zjawisko dotyczy mnie mnie osobiście, ale, choć moje dochody w ostatnich latach pochodziły z dość nietypowego źródła, to jednak wyschnięcie tego źródła jednoznacznie mówi o kondycji polskiej gospodarki i panujących wśród Polaków nastrojach. Więc to nie jest tylko to, że ja tu skamlę, bo to także diagnoza społeczna. (Łał!)

Gadam o sobie, a nawet marudzę na problemy, które na mnie... Nie mogę powiedzieć "nieoczekiwanie", bo się od dawna spodziewam najgorszego, ale faktycznie się dość długo odwlekało i człek nabrał pewnej nadziei, że jego to nie walnie... Naiwniak jeden! Więc, jak mówię, gadam o sobie, a nawet marudzę na swój los, więc chyba wypada powiedzieć, czego właściwie żyję. A właściwie to z czego żyć przestałem, bo już się po prostu nie da.

Otóż w życiu robiłem różne rzeczy: w czasach PRL byłem przez 6 lat inżynierem konstruktorem od telekomunikacji. Całkiem mnie to nie podniecało, ale w tamtych czasach ludzie tacy jak ja masowo zostawali inżynierami. By potem, przeważnie, wylądować w jakimś kabarecie. Ja jednak zajmowałem się wtedy głównie obalaniem ustroju i w końcu wylądowałem w Szwecji.

Przeskakujemy kilkanaście lat, bo tamte sprawy wymagałyby paru tomów, by je zrozumiale opowiedzieć, i lądujemy w PRL... Chciałem powiedzieć - III RP. Gdzie robiłem masę dziwnych rzeczy, a przez pierwszych parę lat przeważnie nic - bo "byłby pan wspaniałym nabytkiem dla każdego przedsiębiorstwa, tylko musi pan sfałszować datę urodzenia"... Albo po prostu przedsiębiorca - niedawny ubek, bez entuzjazmu słuchał mojego zawikłanego CV i w końcu mnie spławiał.

W końcu jednak odbiłem się od dna, przede wszystkim na internetowym marketingu (głównie na angielskojęzyczne rynki) i tłumaczeniach. Opłaciło mi się uczenie się w młodości języków, a także to, że mnie żona (ówczesna) przymusiła do zrobienia kursu i zdania Cambridge Proficiency Exam, jeszcze w Szwecji to było. Robiłem coraz więcej tych tłumaczeń, w końcu nad większością typowych tłumaczy mam przewagę, bo np. nieźle rozumiem sprawy techniczne (choć niespecjalnie mnie dzisiaj podniecają).

Z czasem nawiązałem bliższą współpracę z największym i odnoszącym naprawdę duże sukcesy (przynajmniej dotąd, zanim w pełnej krasie nadeszła Druga Irlandia) wydawnictwem zajmującym się ebookami. (Które z czasem zaczęło także wypuszczać audiobooki i książki drukowane.)

Przetłumaczyłem dla nich własnoręcznie sporo tekstów, które sam zresztą wyszukałem. Do niektórych napisałem też stosowny copywriting. Czyli taką marketingową zajawkę, bo psychologia dla mnie nie ma tajemnic, hipnotyczne pisanie przychodzi mi łatwiej, niż oddychanie. Potem coraz bardziej skoncentrowałem się na wyszukiwaniu tekstów, które by było warto wydać.

Te teksty pochodziły z domeny publicznej, albo też układałem się z autorami w sprawie podziału zysków ze sprzedaży. Coraz częściej tych tekstów już sam potem nie tłumaczyłem, a miałem podwykonawców - przeważnie studentów, którzy chcieli się sprawdzić w roli tłumaczy, a przy okazji nieco zarobić. A, byłbym zapomniał, ale sam napisałem też dwie głupotki, które zostały wydane i całkiem nieźle się jakiś czas sprzedawały.

Żadnego ustalonego w góry zysku z tego nie było, ale procent od sprzedaży był całkiem przyjemną rzeczą, kiedy co miesiąc uskładało się... Nie była to jakaś ogromna suma, bogaty wciąż, mówiąc łagodnie, nie jestem, ale swoją tam średnią krajową człowiek miał, a palcem nie musiał praktycznie kiwnąć. To znaczy kiwał, bo nawet i paskudne tłumaczenia na zlecenie wciąż przez długi czas robiłem, a tych studentów trzeba było nadzorować i pędzić do roboty, ale gdybym nie ruszył, i tak miałbym swój stały, niewielki, dochodzik.

Z czasem stwierdziłem, że robienie zleconych tłumaczeń - przeważnie na wariacko krótki termin, na upiornie nudne (np. unijne) tematy, przy braku odpowiednich słowników, oraz przy moich psychicznych uwarunkowaniach (jestem twórczy, ale trudno mi np. znieść upiornie nudną robotę) - mogę już sobie darować, więc zrezygnowałem z nich, ograniczając nieco potrzeby (a co ja? amerykański rynkowy liberał?) i zajmując się tylko tym, co mi pasowało. To znaczy nie wszystkim, co by mi pasowało, bo na to mnie stać nie było, ale w każdym razie nie musiałem rano wstawać na budzik i robić rzeczy, które mi całkiem nie pasują.

Tak to sobie trwało chyba z rok, aż tu nagle widzę, że Druga Irlandia jednak jest faktem i moje automatyczne comiesięczne przychody topnieją w oczach. A teraz, od początku miesiąca, widzę, że jest tego naprawdę kilka procent tego, co być powinno.

Jaki z tego morał? Po pierwsze taki, że naprawdę nie jest dobrze. W pewnym sensie jestem awangardą, bo ebooki o tym, jak sobie pomóc w życiu, o tym ile to mamy różnych cudnych szans, żeby się wzbogacić - to jednak, mimo że pojedynczo niedrogie, produkt luksusowy i zależny od tego, w jakim stopniu lud wierzy w swoje możliwości bogacenia się i pomagania sobie w życiu. A jeśli wierzyć przestanie, w kość dostaną kolejno i inne gałęzie gospodarki... Aż dojdzie do tych zajmujących się całkiem przyziemnymi, prozaicznymi rzeczami, całkiem nie-luksusowymi. Nie oszukujmy się, tak będzie!

A więc zabezpieczać się ile wlezie! Odchudzać biznesy, nie podpadać personalnej, gromadzić trudno-się-psującą żywność i wodę!

Co powiedziawszy, sam sobie zaraz zaprzeczę... Otóż, ludzie słuchacie! Uwierzcie, że nie jest mi łatwo, ale w końcu coś ponad tę wirtualną znajomość powinniśmy chcieć stworzyć, prawda? No więc mówię: jeśli macie dla Pana Tygrysa jakąś sensowną robotę - albo w postaci zatrudnienia na posadce, albo w postaci zleceń... Pisanie, ocenianie, recenzowanie, zapładnianie np.w sensie duchowym, murzynowanie, tłumaczenia (angielski, szwedzki, bo francuski i hiszpański teraz już gorzej)... Lub też np. nadzorowanie jakichś leniwych ludzi, pędzenie ich do roboty, inspirowanie ich i nasycanie entuzjazmem... Sami chyba wiecie do czego mogę się nadawać.

Gdybyście mieli coś takiego dla mnie, to proszę ozwijcie się! W końcu ktoś kogoś wciąż, z tego co wiem, zatrudnia, dlaczego nie miałby to być akurat Pan Tygrys? Że stary? Jeszcze całkiem na chodzie! Wiem, że mam wady, ale mam także sporo całkiem nietypowych zalet, a jeśli ktoś odwiedza mojego blogasa, to chyba o tym wie.

Naprawdę, bez żartów! Od paru dni pilnie próbuję znaleźć jakieś tłumaczenia do roboty, ale to nie wygląda przesadnie różowo. Pomagajmy sobie w realu, jeśli to możliwe. Ja też spróbuję komuś pomóc, kiedy będzie okazja. Sursum corda i na pohybel wrogom!

triarius
---------------------------------------------------
Caeterum lewactwo delendum esse censeo.

Brak głosów

Komentarze

triarius! taka robota zdałaby się! Karbowy dla ekipy Tuska!
Ale mam wątpliwość, czy po ponad dwóch latach rozpierduchy i lenistwa dałoby się to śmierdzące nieróbstwem towarzycho chwycić za mordę i do roboty lub na bruk!?
Taki Gras n/t przykład!? Spasł się u tego Mniemca jak biłgorojską....! I jak go do roboty! a taka Hall'ówa?
czy inna Kopacz! A Klich, przecież do niego bez dwóch osiłków z kitlem bez rękawów to nie ma co pod=chodzić!
Tak więc czarno to widzę! chwilowo musisz dalej klikać za frico na naszym towarzystwie!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#58731

... pachołek katowski.

Przypomina mi się Luter, któren uczył, że królowie i książęta to są Boga kaci, a urzędnicy ich pachołki. ;-)

Pzdrwm

triarius
- - - - - - - - - - - - - - - -
http://bez-owijania.blogspot.com - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#58743

Podpytam się tu u ówdzie może coś wypali. Jak coś będzie odezwę się prywatną pocztą.
-----------------------------------------------------------
"Jeżeli państwo jest zbudowane na występku i rządzone przez ludzi depczących sprawiedliwość, niema dlań ocalenia" PLATON "Państwo"

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin

#58739

Pzdrwm

triarius
- - - - - - - - - - - - - - - -
http://bez-owijania.blogspot.com - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#58741

Krzysztof J. Wojtas
Na co Ci przyszło?
Ja tam jakieś 15 lat temu zrezygnowałem z marzeń o zawodzie ( też na początku miałem w programie "klapki" - wiesz o co chodzi).
Ciężko było się przestawić, ale teraz mam fach w garści - w razie czego przynajmniej wiem jak jakieś zielska wychodować do zjedzenia. Nawet ćwiczenia w zbożu przeszedłem - jakieś 0,01 ha żyta zasiałem, skosiłem i wymłócilem własnoręcznie zrobionym cepem (to niezwykle inteligentny produkt ludzkiego geniuszu - wbrew opiniom debili).

Proponuję pomyśleć w kategoriach przygotowania do przetrwania.
Bo to, co było "to se ne vraci".

PS. Nawet wiem trochę o ziolac h, bo to i na służbę zdrowia nie ma co liczyć - oczywiście zacząłem od nalewek.

I nie narzekam mimo, że średnia krajowa to się minęła ze mną już jakieś 7 lat temu.

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#58747

... ja chętnie bym pomieszkał na wsi - ze względu na przestrzeń i parę takich rzeczy... Albo w jakiejś Golinie (miasto!), jakby mi Jareccy oddali swoją chałupę z ogrodem - bardzo mi się tam podobało. W końcu niemal wszystko, co w ostatnich latach zarabiałem, było i tak przez internet, więc lokalizacja małe ma znaczenie, a o podstawowym przetrwaniu też myślę od b. dawna i pisałem o tym wielokrotnie.

Ale nie miałem środków na zakup jakiejś ziemi czy chałupy, a w swoje rolnicze talenty i niezbędną cierpliwość jakoś zawsze wątpiłem. Rolnikiem chyba trzeba się urodzić, a ja to zostawiłem za sobą wiele pokoleń temu, niestety.

Więc razem z milionami lemingów w końcu zjem kiedyś swojego kota, potem spędzę parę dni na walkach na noże pod śmietnikiem, by w końcu paść z głodu, jak wszyscy tutaj.

Na razie jednak nie chodzi jeszcze nawet o to, tylko o elementarną forsę na życie. Jakbyś więc potrzebował parobasa, tłumacza, pisarczyka, Murzyna... Kogoś tam, to pomyśl o mnie, OK?

Obawiam się zresztą, że niedługo w podobnych tarapatach będzie masa ludzi tutaj, po prostu ja jestem forpocztą, bo zarabiałem na czymś, co nie jest do życia całkiem niezbędne, i jako takie zależne jest cholernie od koniunktury. Ale to dotknie wielu, choć może akurat takich jak Ty nie. Czego Ci życzę.

Pzdrwm

triarius
- - - - - - - - - - - - - - - -
http://bez-owijania.blogspot.com - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#58748

Krowa żywicielka, łózko i coś na grzbiet! kiedyś tyle musiał komornik zostawić.
A teraz taki ...
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#58773

Sama od jakiegoś czasu zmagam się z podobnym problemem, więc mogę jedynie życzyć powodzenia, co niniejszym czynię. Ufam, że Tygrys sobie poradzi. :))

Vote up!
0
Vote down!
0
#58776