Po czorta mnie ten kapitalizm, komuno wróć.

Obrazek użytkownika Colas Bregnon
Blog

Podróżując po ziemskim globie, już za „czasów nieboszczki” demokracji ludowej, z niejakim zażenowaniem wdawałem się w dyskusje na temat różnicy między kapitalizmem a komunizmem, albowiem w wyższość tego ostatniego mógłby uwierzyć jedynie Rusek, Chińczyk a w Polsce ś.p. towarzysz Władysław Gomułka.
Panowało w Świecie powszechne przekonanie że PRL jest krajem gospodarczo zacofanym a byli i tacy którzy wierzyli że po Warszawie wraz z bolszewikami, każdy z nożem w zębach, latają po ulicach i białe niedźwiedzie.

Zawsze starałem się, jako warszawski rodak, przeciwstawić tym inwektywom i podkreślić walory naszych produktów, eksportowych nawet.
I owszem, coś niecoś tam eksportowaliśmy.
Sławna była wśród kapitalistów zachodu polska szynka, w niektórych krajach cenione były polskie samoloty jednosilnikowe „Wilga”, kombajny zbożowe „Wistula”, obrabiarki „Strzelczyki” a w Japonii niezwykłym poważaniem cieszył się polski węgiel który to był tak koronnym przykładem kretynizmu polskich decydentów, że muszę o tym szerzej opowiedzieć.
Otóż kontrakt na dostawy „czarnego złota” do kraju kwitnącej wiśni podpisał ówczesny minister Górnictwa i Energetyki nijaki, nomen omen, Mitręga.
Osobnik ten zdecydowanie zmitrężył czas w szkole, jeżeli taką miał i cieszył się że przez następne 20 lat japońskie huty będą opalane polskim węglem.
Zapomniał jedynie że aby tak się stało należy go tam zawieźć a cena ustalona przez sprytnych handlowców z Nipponu była „loco” Yokohama.
Węgiel do Japonii zaś zawieźć można było tylko i wyłącznie statkiem i to nie jednym.
I tu los pokazał że może być figlarny i figlarna acz mądra ekonomia pokazała że to co wymyślił min. Mitręga nie było tak zupełnie, do imentu, głupie.
A to dlatego że transportowanie węgla do Japonii było powodem niezwykłego rozkwitu Polskiej Żeglugi Morskiej - szczecińskiego armatora specjalizującego się w przewozach ładunków masowych.
Dla nich to polskie stocznie musiały pobudować flotyllę statków – masowców.
Więc, zarobiły polskie stocznie, i zarobili stoczniowcy.
Stracił jedynie w początkowym rozrachunku podatnik polski bo jakby skalkulować wszystkie elementy składające się na cenę „loco” Yokohama, to wyjdzie że tona węgla kosztowała nas tyle co tona .... no, czegoś bardzo drogiego.
Ale natomiast tak na dłuższą metę.... twierdzenie to jest znacznie uproszczone.
A to dlatego że w ogólnym rozrachunku należy doliczyć fakty że dzięki japońskimu węglu rozwinął się prężny do dziś szczeciński armator, rozwinął się region, zarabiały stocznie i stoczniowcy, cieszyły się żony stoczniowców, ich dzieci i kochanki, rozbudował się Gdańsk, Gdynia i Szczecin z przyległościami.
Oznacza to coś bardzo istotnego; wiadomo że podróżująca pół Świata tona polskiego „czarnego złota” obarczona była „narzutem manipulacyjnym”, który powodował że wydawała się ona wręcz astronomiczna i bezsensowna.
Tyle tylko że ten narzut manipulacyjny zostawał w Polsce, w naszych stoczniach, firmach spedycyjnych, w kieszeniach polskich armatorów i oczywiście górników.
Słowem w kieszeniach polskiego społeczeństwa.
I ten pieniądz, w taki czy inny sposób, wracał do Ministerstwa Finansów a tym samym do Narodowego Banku Polskiego.
Czyli POZOSTAWAŁ W POLSCE.
I to było najważniejsze.
Teraz to wszystko znikło.
Pieniądze wędrują na konta zagranicznych właścicieli tego co kiedyś było nasze a experci od ekonomii w stylu Mazowieckiego czy „Drogiego Bronisława” mimo dyplomów wyższych uczelni i tytułów profesorskich, jakoś na to co piszę nie wpadli, lub z premedytacją oddali naszą gospodarkę w obce ręce.
I co najciekawsze Naród nasz jakoś nie zrozumiał co oni wyprawiają.
Albo, udawali że nic nie widzą.
Czemuż to tak się działo?
Ano można sobie pomyśleć że Polacy nie dorośli jeszcze do demokracji.
Bo nie wiedzieli czym to się je.
Im powiedziano że demokracja to wolność, swoboda, że wolno oszukiwać, kraść a jak złapią to cwany adwokat za odpowiednim wynagrodzeniem wybroni od „miejsca odosobnienia”. Zapomnieli o najważniejszym, o tym że w systemie tym to naród jest odpowiedzialny za swój kraj, że to on w nim rządzi, to on decyduje, że to, naród właśnie, stawia pewnych ludzi na piedestale aby mu służyli i że stąd termin „służba publiczna”.
Wniosek wypływa tylko jeden; do prawdziwej demokracji, a tym samym do praw wolnego rynku trzeba dorosnąć i uprzednio się ich nauczyć.
Na obronę naszej ślepoty można jedynie rzec że rodzimi dyletantci, po ekonomii politycznej uczonej w uczelniach PRLu, nie przywiązywali zbytniej uwagi do kolokwiów z ekonomii „gnijącego kapitalizmu”.
Może i nawet takich zaliczeń nie było.
Nolens Volens, miałem mówić o dumie narodowej i mam zamiar ten temat kontynuować.
Otóż muszę wyznać że najczęściej dumny z faktu że jestem Polakiem, no może przesadzam bo tak naprawdę czułem się dumny aż cztery razy;
raz pierwszy - jak Wojtyła zasiadł na papieskim stolcu,
drugi - jak Dar Młodzieży wygrał Błękitną Wstęgę Atlantyku w regatach Operation Sail 1982, Widziałem końcówkę tych regat, widziałem jak nasza „Biała Fregata” w całym swym majestacie wchodziła wraz z innymi żaglowcami do Nowego Jorku. Na „pertach” stali wyprężeni jak struny kadeci szkół morskich a ona płynęła otoczona stateczkami strażackimi puszczającymi w powietrze strumienie wody. Na nadbrzeżu jakiś starszy facet złapał mnie za klapy i ryczał jak zarzynany PAAANIE TO POLOKI JADOM, POLOOOKI.
Wtedy dusza śpiewała mi po raz drugi.
Raz trzeci był jak powstała Solidarność, nigdy nie wierzyłem że to możliwe i zawsze sceptycznie nie podzielałem euforii jaka ogarnęła cały kraj.
Jeśli chodzi o związek Solidarność to jak mi nawet cosik tam w środku zadrgało, to nie koniecznie ze wzruszenia ale dlatego że dostałem pałą, a łzy które ronić mi przyszło, niezupełnie były łzami radości. Skutkiem gazów łzawiących, którymi władza ludowa i rząd robotniczo-chłopski nas tak hojnie częstowali.

Twierdziłem też że jest to bardzo podejrzane jak ojciec sześciorga dzieci i jedyny żywiciel rodziny angażuje się w działalność polityczna i walkę z reżymem, która może pozbawić jego i całą rodzinę chleba powszedniego.
Coś mi tu zdecydowanie nie pasowało. Ojciec tak nie robi, najgorszy nawet.
A po raz czwarty i ostatni dumny byłem po latach gdy skonstatowałem że miałem rację i że ten ojciec-bojownik to „Bolek” i jego rodzinie głód nigdy nie zagrażał.
Tyle że była to smutna duma.

Paradoksem jest niewymownym że te pierwsze trzy powody do dumy miały miejsce za sprawą komunistycznego PRL-u.
Za III RP, zaś, karmiony byłem żółcią jedynie, a po raz piewszy za sprawą byłego prezydenta Lecha Wałęsy.
I było to tak: Wdałem się w dyskusję intelektualną z jednym mieszkańcem Albionu, na temat wyższości monarchii nad demokracją.
On był za monarchią, ja osobiście miałem na temat koronowanych głów pogląd zrodzony w czasach Rewolucji Francuskiej.
Angol argumentował: „Zobacz my sobie głowę państwa wychowujemy od małego, do szkół go posyłamy, uczymy szczeniaka języków obcych, zachowania przy stole, a niektóre takie kraje to mają prezydenta bez matury nawet”.
Wiedziałem do czego łachudra pije, alem się zebrał w sobie i nic.
Rację miał, skubany.
A on jeszcze poklepał mnie protekcjonalnie po plecach zaznaczając, „Ale nie martw się, „Old Chap”, jeden taki kraj w Afryce też miał głowę państwa po powszechniaku, a mimo to ten tam to nawet cesarzem został. Bokassa mu było”.
Myślałem że mnie szlag trafi, alem się zmógł i mówię: „Może i bez matury, ale doktoratów to ten nasz ma prawie setkę i to nawet z Ameryki”.
A ten odparował: „E... doktorat w Ameryce i to „honoris causa” to pestka, u nas taki jeden Ron Jeremy, też dostał doktorat i kupę medali i to nie za politykę, tylko za zasługi w badaniach anatomii kobiecej”.
Nie kapłem się o co chodzi, a w jakiś czas później dowiedziałem się że Ron Jeremy to był gwiazdor filmowy, tyle że pornograficzny i zasłynął tym że robił to co Monika Levinsky prezydentowi Klintonowi, tyle że samemu sobie.
Taki wygimnastykowany był, psiajucha.
Ale i tak kudy mu do naszego prezydenta.
Tyle żem się tak w głębi duszy nieco wstydził.

I co miałem prawo do wstydu za Polskę?
Pewnie że miałem.

A potem wstydziłem się nawet częsciej, za Tuska premiera jak latał w skarpetkach po amerykańskim lotnisku, i drugi raz jak mu powiedzieli że po dziadku jest hitlerowiec i do tego starozakonny.
Wstydziłem się i za prezydenta Kaczyńskiego jakem go na fotografii w jarmułce zobaczył co znaczyło że naszej wiary katolickiej się wyparł, wiary w którą zbrojni przez dwa tysiąclecia, budowaliśmy zręby naszej Rzeczypospolitej, Polską zwanej.
Wstydziłem się za nas wszystkich Polaków że w głupocie i zaciemnieniu wybraliśmy ludzi, którzy kraj nasz zrujnowali i do nowego rozbioru doprowadzić zamierzają.
Wstydziłem się też za samego siebie że zamiast walczyć o Polskę tam gdzie ona leży, robię to piórem, siedząc w fotelu na drugiej stronie Świata.

Napisał: Colas Bregnon

Brak głosów

Komentarze

Przecież to właśnie ten herszt Donkey powinien się wstydzić, to p. Prezydent RP Lech Kaczyński powinien się wstydzić. Powinni się wstydzić ci co głosowali na Tuska, bowiem jaki koń był, każdy widział od przynajmniej 15 lat.

Osobiście wstydzę się, że głosowałem na Kaczyńskiego, ale bardziej jestem wściekły. Drugi raz nie dam się nabrać.

Natomiast wcale się nie wstydzę, tego, że siedzę w fotelu na drugiej stronie świata. Przynajmniej nie zdycham z głodu z głodowej emeryturki, jak wielu moich kolegów, którzy narażali się na wyroki, wiezienie, dotkliwe pobicie, rozbicie rodzin i wiele innych drobnych nieprzyjemności, tylko dlatego, że uwierzyli Mazowieckim, Gieremkom, Michnikom i całej reszcie tej korowskiej bandy.

Dycha ode mnie. Pozdrowienia.
_______________________________________
"Strzeżcie się Wilki, strzeżcie się przynęty..."

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#45693

Colas Bregnon
Każdy jest kowalem swego losu a o Polskę można też walczyć i piórem i z drugiego końca Świata.
Ale ja Sarmata jestem, syn wojennego Narodu i też syn ludzi z których każdy jakiś mundur nosił.
No to natura ciągnie wilka do lasu, pewnikiem wojaczkę przekazali mi w genach.
A wojak, to wojak, taka nasza Polska natura.
A poza tym przyznam się po cichu; Ta ostatnia sentencja ładnie brzmi. No nie?

Vote up!
0
Vote down!
0

Colas Bregnon

#45705

Ależ ten wojenny naród skończył się definitywnie w 1989 roku!

Teraz som wszyscy miłujący. Nikt wprawdzie nie wie co miłuje, ale miłuje i koniec. Wszak tak ponecek premier pedzioł.
___________________________________
"Strzeżcie się Wilki, strzeżcie się przynęty..."

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#45779

Dobrze, że emigracja nie zapomina o starym kraju, że piórem próbuje oświecić umysły w kraju rodzimym. Pióro to potężna broń. Słowo także. Podobno są słowa - które działają jak sztylet. Zabijają lepiej niż broń. Są słowa - które wypuszczone - jak strzała - już nie wracają. Są słowa - przypominające sieczkę miarowo rzezaną przez sieczkarnię. Są słowa wytrychy - które otwierają drzwi domu sprawiedliwych i dopiero rano, w świetle dnia, domownik widzi kto go odwiedzał. I dobrze , że słowa emigrantów w większości nie są sieczką, nie zabijają, ani nie włamują się do naszych sumień – jak większość podszeptów na wirtualnej, onecie, TVN, a pół na pół – na Prawicy.net. Czy to portal prawicy (PN) – mam wątpliwości. Ale jest tam sporo wypowiedzi mądrych ludzi i dlatego tam zaglądam. Więc piszcie drodzy Rodacy – podpowiadajcie nam mądre rozwiązania z krajów , które nie marnują swojego potencjału i swoich obywateli. Nie piszcie nam ,że jesteśmy durniami, głupcami, naiwniakami – to wiemy sami – tylko trudno nam się do tego przyznać. ( Jak każdemu). Nie marnujcie swoich piór na portalach – gdzie Was nie chcą. Chrystus mówił – nie wchodźcie tam – gdzie was nie chcą. A prawdę głoście na dachach i placach. Będą Was próbować trzebić jak zwierzynę. Przy pomocy broni przeznaczonej „dla niepoprawnych” . Dlatego dbajcie by Wasze słowa były jak skała. By Wasze pochodnie nie były słomiane – a porządnie nasmołowane.
Ten, kto życzliwie wskazuje drogę błądzącemu, jest jak człowiek, który drugiemu pozwala zapalić pochodnię od swojej: wszak jego własna pochodnia nie będzie przez to świecić mniej jasno.// Quintus Eniusz//

Vote up!
0
Vote down!
0

Mozets

#45708

Colas Bregnon
Dzieki Rodaku za ten komentarz.
Ale wiesz?
Wy tu w Starym Kraju macie taki sam procent głupich, niezdecydowanych, zastrachanych, lub takich, którym wszystko wisi jak i my w Diasporze żyjący.
Tak już jest, ale wielu... (i tu przytoczę swe własne słowa):
"... w marazm popadłszy, głowy w walce o chleb powszedni, znad pługa, czy warsztatu pracy, podnieść i na Świat go otaczający, zła i obłudy pełen, spojrzeć siły już nie maja. I tacy to mierzwą są podatną na hochsztaplerskie wyczyny tych co prywatę, interes swój własny, lub cudzy, nad interes Ojczyzny swej przedkładają"
Robię co mogę, próbowałem i tak i tak. Najprostszą rzeczą jaką usiłowałem przeforsować to wspólne całej Emigracji żądanie aby głosy w czasie wyborów można było oddawać za pomocą internetu, bo wielu Polonusów nie idzie do urn. Powody tego są różne, na ogół sama procedura jest tak skonstruowana aby większość nie miała chęci udawć się do polskiej jednostki konsularnej, wypełniać kupę papierków, tracić czas, a czas przecie to pieniądz. Tak widzi mi się że ktoś może mieć w tym interes żeby Polonusi głosowali jak najrzadziej, bo wiadomo jest powszechnie że w większości tradycyjnych są pogłądów". I co z moich starań wynikło?
Ano nic, zostałem zignorowany i poczułem się jak Don Kochote z wiatrakami walczący, tyle że mą Dulcyneą Polska była a to ma zupełnie inny wymiar. Nieprawdaż?

Vote up!
0
Vote down!
0

Colas Bregnon

#45714

Na komentarz powyższy odpowiadam - "prawdaż!"
A co do sumienia polskich polityków, uważam że mają zupełnie czyste - BO NIE UŻYWANE.

Vote up!
0
Vote down!
0

Mozets

#45767