List otwarty do Igora Janke, szefa salonu24

Niech Ci nie będzie przykro :)

Nie wiem co powinieneś zrobić i wątpię, by ktokolwiek potrafił udzielić Ci takiej rady, jakiej oczekujesz. Napisałam, że rozumiem Twoje rozżalenie i to wszystko, co mogę zrobić.
Otwarty list do IJ nie ma żadnego sensu, bo nawet go nie przeczyta, co próbowałam Ci uzmysłowić. Notka informacyjna niewątpliwie byłaby bardziej zasadna, choć i ona też niewiele by Ci pomogła. W sprawie odzyskania tekstów możesz się zwrócić wyłącznie do redakcji S24, a z jakim skutkiem to już osobna sprawa. Kiedyś deklarowali oddanie tekstów za opłatą bodaj 100 PLN. Jak jest dzisiaj, nie mam pojęcia.

Chciałam Ci natomiast zwrócić uwagę, że podobnych notek, z reklamacjami dotyczącymi funkcjonowania S24, pojawiło się tu na NP już całkiem sporo i za każdym razem zwracano uwagę ich autorom, że nie jest to najlepsze miejsce na wylewanie tego typu żali. Nie jesteś tu od wczoraj, więc chyba powinieneś był to wiedzieć? Nie odkrywasz przed nami niczego nowego, bo wielu z nas miało styczność z S24 i spotkała ich "przygoda" podobna do Twojej lub sami zdecydowali się odejść. Ja wybrałam to drugie wyjście dwa lata temu, dzięki czemu wcześniej skopiowałam sobie to, co chciałam mieć we własnym archiwum.

Trzy lata temu było już widać jak na dłoni czym jest Salon24. Mocno mnie dziwi, że dostrzegłeś to dopiero wtedy, gdy jego cenzorska polityka dotknęła bezpośrednio Ciebie.

A na przyszłość... lepiej jest zachowywać swoje teksty we własnym komputerowym archiwum. Przecież i tak chyba nie piszesz ich w portalowym edytorze, ale w Wordzie i dopiero potem wklejasz?

Nie mówię o mnie, ale gdyby chociaż raz był po kimś generalny protest, to Bufonowaty redaktor zastanowiłby się nad swoim "biznesem".

Jesteś słabo zorientowany. Takie protesty były, nawet jeszcze przed Twoim dotarciem na S24. Protesty masowe -łącznie z niepisaniem na salonie przez 48 godzin. Znana jest także akcja "zejścia do Piwnicy" znakomitej większości blogerów w dowód solidarności z tymi, których notki były ukrywane i kasowane. Były negocjacje i próby utworzenia blogerskiego ciała (rady blogerów), które miałoby wpływ na funkcjonowanie S24. Były negocjacje dotyczące zmiany regulaminu. Wszystko już było, drogi blogerze :) Jedynym namacalnym efektem było wyrzucenie z S24 osoby umocowanej przez blogerów do prowadzenia tych rozmów, czyli Ani Mieszczanek. Ponieważ, wbrew Twojej naiwnej wierze, że "bufonowaty redaktor zastanowiłby się", nic takiego nie miało miejsca, ogromna liczba blogerów, która była na S24 od samego początku (w tej grupie także i ja) opuściła wtedy Salon lub przestała zamieszczać na nim notki, a ograniczyła się wyłącznie do komentowania. Jeśli ktoś został, to powinien był wiedzieć, co robi.

Nie jesteś zatem z tym swoim pomysłem odkrywczy.

Co do Janke... to ma on już niewiele wspólnego z Salonem, poza związkami czysto formalnymi. Zajmuje się teraz fundacją Instytut Wolności oraz zarządza spółką zajmującą się PR. O kształcie Salonu natomiast decydują jacyś gówniarze. Kiedyś był to - jak wspomniał Traube - Gniewomir Świechowski, potem studentka Agata Luśtyk, a obecnie jakiś Łukasz, którego nazwiska nie chciało mi się zapamiętać.
Pisanie do Igora Janke, jest więc głosem w próżnię.