Fotel prezydenta – najdroższy mebel świata

Obrazek użytkownika platos
Kraj

Dziś po publikacji Dziennika donoszącej o planowanych strajkach i protestach płacowych w Salonie pojawiło się kilka wpisów na ten temat:

Pyrrusowe zwycięstwo i Koniec lata lemingów

 

Wydaje mi się, że wyczuwam w nich lekką satysfakcję, że oto rządzący plastikowy Premier będzie musiał  wreszcie zderzyć się z rzeczywistością. Z twardymi realiami biednego przecież kraju. Okaże się wtedy, że polityka propagandowej miłości legnie w gruzach razem z poparciem dla jej skompromitowanego twórcy.

 

Obawiam się jednak, że nie ma się z czego cieszyć. Sam czułbym podobną satysfakcję gdyby nie dręcząca świadomość tego, że ewentualne strajki i roszczenia zostaną zapewne zaspokojone kosztem naszych kieszeni.

 

Dotychczasowy styl sprawowania władzy, nacechowany skrajnym i kosztownym populizmem (przerastającym populizm Leppera) oraz świeża jeszcze pamięć cudownych obietnic wyborczych, zgodnie z którymi wszystkim miało się żyć lepiej a podwyżki miały być radykalne, nie pozostawiają złudzeń. Dodatkowo celem Tuska jest fotel prezydencki dlatego nie może pozwolić sobie na walkę ze związkami. To kosztuje utratę cennego dla niego poparcia i może obrócić marzenia w niwecz.

Tusk będąc więc pod ścianą i lekką ręką rozda podwyżki bonusy i premie. Trzynastki i udział w zyskach dla górników. Będą duże nagrody na Św. Barbary etc.

 

Niestety na populistyczny i rozdawniczy styl rządzenia potrzeba ogromnych pieniędzy. Wszystko to zostanie więc sfinansowane ukrytymi podwyżkami podatków. (Wzrost opłat za wieczyste, podatku od nieruchomości. Wzrost składki zdrowotnej, wzrost akcyzy na prąd, gaz, i auto-gaz co jeszcze?)

Przypomnę też, iż były juz przymiarki do likwidacji obniżki składek emerytalno-rentowych ZUS, były zapowiedzi rezygnacji z wprowadzonej likwidacji II progu w PIT i tylko dlatego, że zmiany te wymagałyby podpisu Prezydenta RP i spotkałyby się z pewnym wetem pozwalając Lechowi Kaczyńskiemu zyskać w sondażach nie odważono się znieść PiSowskich obniżek podatków. 

Teraz gdy gospodarka jeszcze się kręci, jeszcze jedzie na impecie i rezerwach, na dokonanych obniżkach podatków, budżet jakoś się domknie. Co jednak będzie gdy wzrost mocno osłabnie?

A jest to nieuchronne tym bardziej, że nieudolne działania obecnego rządu (vide: blokada wydatkowania środków z UE, połowę wolniejsza budowa dróg) dodatkowo wzmagają wpływ światowego spowolnienia wzrostu gospodarczego. Nadal nie widać też choćby zarysu reform restrukturyzujących budżet państwa, które przecież w fazie wdrażania będą dodatkowo kosztować, nie mówiąc już o tym że korzyści z ich przeprowadzenia także nie będą natychmiastowe.

 

Co będzie jak rząd zaciągnie kolejne zobowiązania płacowe (jak w przypadku celników gdzie rząd oddał spór walkowerem) a wpływy budżetowe drastycznie spadną?

Czy nadal będzie finansował swoje prezydenckie marzenia rosnącym długiem publicznym, który od początku listopada 2007 wzrósł już o ponad 19 mld złotych (3,9%) a w ostatnim miesiącu o 0,5%? - źródło MF

 

Czy nadal będzie mydlił nam oczy wirtualnymi cięciami kosztów budżetowych zamiast realnych działań?

 

Wszystko to nie napawa mnie optymizmem i trudno mi wykrzesać z siebie radość wiedząc nawet, że ktoś może się skompromituje. Bo zrobi to na mój koszt.

Nie mam złudzeń, że sięgnie głęboko do naszych kieszeni by utrzymać się na powierzchni i dalej opowiadać na swą miłosną propagandową narrację. A lemingi? A lemingi nadal będą zachwycone.

 

Brak głosów

Komentarze

Reagan potrzebny! Porządek by zrobił!! :)

www.portaprima.com

Vote up!
0
Vote down!
0
#2627

Albo pani Hania - polska margaret Thatcher.

Vote up!
0
Vote down!
0
#2630