Czy możliwe jest zbudowanie "państwa Wolnych Polaków" AD 2012?

Obrazek użytkownika szczurbiurowy
Kraj

Czy uda się w rozpoczynającym się roku jakoś wyjść z tego impasu w którym Polska się znalazła? Impasu, niszczącego fundamenty na których opiera się trwanie każdego państwa - tym fundamentem jest zaufanie obywateli (bez względu z którym obozem politycznym sie utożsamiają) do ludzi, którzy sprawują władzę, a przez to zaufanie do instytucji tego państwa. To co w polskim życiu publicznym dominuje, to nieufność. Polacy nie ufają politykom, nie wierzą w ich dobre intencje, nie wierzą też sobie nawzajem. Nie ufają przez to instytucjom państwowym.

Ostatnie “zamieszanie” z receptami i refundacją leków dobitnie pokazuje, że ta nieufność ma swoje uzasadnienie, uzasadnienie w doświadczeniu. Polacy żyjąc w Polsce muszą po prostu brać pod uwagę doświadczenia jakie nabyli w kontaktach z organami publicznymi i z ludźmi te organy reprezentujacymi, oraz z tymi, którzy określają cele działań władzy. To, że administracja państwowa nie potrafi z odpowiednim wyprzedzeniem wydać kilku aktów prawnych, jest sprowadzeniem na wielką liczbę obywateli niebezpieczeństwa utraty zdrowia lub życia. Jest to też pośrednie złamanie Art. 68 Konstytucji, gdzie w punkcie pierwszym czytamy “Każdy ma prawo do ochrony zdrowia”. Skoro obywatele nie mogą kupić recept, ponieważ urzędnicy “nie zdążyli” z przepisami - to czym to nie jest, jak nie złamaniem Konstytucji?

To właśnie “zamieszanie” jaskrawo dowodzi, polskie państwo przekształciło się twór biurokratyczno-administracyjny, który realizuje swoje własne cele, żyje sam dla siebie, co więcej - krępuje i uniemożliwia realizację celów narodowych, jak chociażby kwestia polityki depopulacyjnej, która jest konsekwentnie realizowana, pod pozorem oszczędności i optymalizacji wydatków publicznych.

Nie jest niczym nowym stwierdzenie, że Polacy nie identyfikują się z własnym państwem, że traktują je jak okupanta. O przyczynach tego wiele już napisano, szukajac przyczyn w spadku pozaborowym, w tym, że Polacy wychowani przez zabory, okupacje i komunizm nabrali wewnętrznego przekonania, że państwo jako forma organizacji społeczeństwa jest opresantem i należy co najmniej je ignorować, przedkładając interes własny - bo państwo sobie jakoś zawsze poradzi, a “my musimy dbać przede wszystkim o siebie”.”

Gdyby to wytłumaczenie było prawdziwe, gdyby takie było źródło stosunku Polaków do państwa, to w żaden sposób nie można wytłumaczyć fenomenu jakim była II RP, wprawdzie ze swoimi błędami i rządami sanacji, ale jednak dla tego państwa zginął kwiat narodu. Nie dla innej Polski, tylko dla tej, którą znali - a przecież to było pierwsze pokolenie urodzone w wolności, po zaborach. Gdyby opisany wyżej stosunek do państwa miał źródło w zaborach, to nikt by za Polskę nie walczył.

Dlatego, że państwo było cenne dla tamtego pokolenia wybuchła wojna we wrześniu 1939. Przecież przemówienie Becka, to o honorze, było przyjęte z entuzjazmem. Jasnym dla tamtego pokolenia było, że Polska jest dobrem, o które trzeba się bić. Gdyby Polacy w 1939 roku mieli taki stosunek do państwa o jaki oskarża się dzisiejszych Polaków to po prostu nie byłoby wojny. Naród nie poszedłby na wojnę bronić swojego państwa.

Jak więc jest z tym naszym stosunkiem do państwa? Jaki on jest i skąd się on bierze? I czy rzeczywiście taki jest jak się uważa?

Ten stan nieufności, a nawet odrzucenia całej klasy politycznej przez obywateli niszczy możliwość kreowania jakiejkolwiek polityki. Cokolwiek zostanie zaproponowane przez polityków (jakaś nowa idea, pomysł polityczny, organizacyjny, prawny) - będzie odrzucone ze względu na tę nieufność. Ludzie nie chcą już słuchać tego co mają do powiedzenia politycy.

Ponieważ natura nie znosi próżni, zamiast ludzi, którzy chcą służyć narodowi i mają ambicje umacniania polskiej państwowości, do “polityki” idą ludzie, którzy chcą zrealizować albo swoje całkiem prywatne interesy, albo jakiejś grupy, z którą są związani. A ponieważ do tego jeszcze media w Polsce mają charakter oligarchiczny (wszystko jedno, czy “publiczne” czy “prywatne”), czyli nie pełnią funkcji kontrolnej, mamy w konsekwencji stan obecny - całkowicie pozbawione kontroli rządy biurokracji, powielającej się poprzez kooptację nowych czlonków. Tak więc z jednej strony - fasadowość i zewnętrzne atrybuty państwowości, a z drugiej - rządy biurokracji realizującej swoje własne cele. I to jest właśnie powód, dla którego Polacy nie identyfikują sie z dzisiejszym państwem.

W całej drodze od państwowości do tworu biurokratyczno-administracyjnego był pewien moment przełomu, który cały proces przyspieszył i uprawomocnił w oczach członków korpusu biurokratycznego, czyli faktycznych władców Polski. Ten moment to Smoleńsk i wszystko co się stało potem.

Bez względu na to, co kto myśli na temat przyczyn śmierci polskiej elity w Rosji w roku 2010, bezspornym jest, że przygotowanie wizyty śp. Prezydenta RP i osób towarzyszących było skandaliczne, złamano procedury i przepisy prawa z tym związane, jak chociażby kwestia ochrony BOR na lotnisku, nie mówiąc o statusie wizyty itd.

Za te zaniedbania NIKT nie poniósł żadnych konsekwencji, co więcej - szef BOR, który odpowiada za bezpieczeństwo Prezydenta, po śmierci tegoż Prezydenta został awansowany na stopień generalski!

Ten brak wyciągnięcia konsekwencji był sygnałem dla członków biurokracji, że w zasadzie wszystko wolno. I ostatnie “zamieszanie” z receptami jest w bezpośredniej łączności z tym co można nazwać za Ziemkiewiczem “katastrofą posmoleńską”. Katastrofą, bo nastąpiła katastrofa państwa, erozja procedur, prowadząca do chaosu, niezborności i zamieszania, którego jesteśmy świadkami - od rozkładów jazdy kolei, poprzez leki, a może skończyć się np. na niejasnościach z ustaleniem przebiegu polskiej granicy morskiej, ponieważ ludzie którzy coś negocjowali zapomnieli to zapisać, a druga strona mówiła, że “wszystko będzie dobrze i ma wolę współpracy”. A potem sie okaże, że tam właśnie są złoża gazu...

Na ten ponury obraz nakłada się nasza kondycja jako narodu, przedzielonego murem nienawiści - tak można chyba to w tej chwili nazwać, co zresztą widzimy codziennie na S24, w wypowiedziach blogerów. Gdybyśmy mieli do czynienia z państwem realizującym cele narodowe to oczywiście do tej sytuacji by nie doszło, ponieważ nie byłoby przyczyn takiego stanu. Stąd więc biorą się postulaty budowy “państwa podziemnego”, “państwa Wolnych Polaków” itd. W sporze który się pojawił na kanwie artykułów Ziemkiewicza, Warzechy i Karłowicza widzimy dwa spojrzenia, które nazwano “insurekcyjnym” i “realistycznym”. Nie będę tego w tej chwili streszczać, jednakże chciałbym zwrócić uwagę na jeden fakt, który jest pomijany w rozważaniach na ten temat: kwestia prawomocności organów biurokratyczno-administracyjnych vs. utylitaryzm polityczny.

Otóż jeśli budować “państwo podziemne”, odrzucić tę dzisiejszą Polskę i szukać “Polski prawdziwej” to oczywiście należy zaproponować “Wolnym Polakom” coś w zamian, jakąś ideę państwowości, która by ich jednoczyła wokół tej idei. Państwowości, którą się zbuduje, w momencie, “gdy nadejdą sprzyjające okoliczności”. Było kilka takich momentów w historii narodu, gdy tego rodzaju myślenie było obecne - jak chociażby przed wybuchem I wojny światowej. Czy zatem można powtórzyć ten eksperyment? Czy można dziś jednoczyć wielkie grypy ludzi wokół celu, którego realizacja wiąże się z całkowitym zanegowaniem istniejącej rzeczywistości politycznej, zarówno wewnętrznej jak i zagranicznej?

Otóż jestem zdania, że nie. To co jest możliwe, to budowanie niezależnego od oligarchicznych mediów systemu informacji - i udaje się to coraz lepiej. Natomiast nie jest możliwe osiągnięcie sukcesu politycznego w dzisiejszej Polsce poprzez działania wynikające z negacji prawomocności istniejących struktur nazywanych Rzeczpospolita Polska. Nie jest możliwe, ponieważ takie zanegowanie wymagałoby od wielkich mas ludzkich pozbycia się lęku, który jest determinantą zachowań i postaw dzisiejszych Polaków, o czy m już wielkrotnie pisałem na tym blogu. Niestety, nic nie wskazuje na to, żeby możliwe się to stało, ponieważ z jednej strony - literatura i sztuka nie pełni roli kataraktycznej (jak to robiła przez okres zaborów), a z drugiej - oligarchiczny sytem medialny nie umożliwia takiego katharsis. Dlatego też nie można wymagać od dzisiejszych Polaków, aby masowo uczestniczyli w ruchach protestu, nieposłuszeństa obywatelsiego albo zamieszkach. Masowo, to znaczy w takich ilościach, które doprowadzą do generalnej zmiany politycznej w kraju. Po prostu - nie będzie rewolucji, bo rewolucja wymaga odwagi. A tej nie ma i nie będzie w skali masowej. Przynajmniej do tego momentu, aż w mass mediach nie pojawią się na wielką skalę dzieła pomagające narodowi przepracować ten lęk, który gnieździ się w ludziach od 1944 roku, wzmacniany kolejnymi “wydarzeniami”. Ale na razie - ani tych dzieł, z małymi wyjątkami, ani tych mediów nie widać.

To, co jest możliwe to ODZYSKANIE państwa, tak, aby realizowało ono cele narodowe.

CDN 

Brak głosów

Komentarze

kosa62
Historia uczy,że do różnych przesileń, rewolucji dochodziło w najmniej spodziewanych momentach i ta prwidłowość jest juz w Polsce pod progiem. Jestem gotowy do walki o wolną Polskę.
Niech prowadzą Bóg Ojczyzna Honor i Gniew...

Vote up!
0
Vote down!
0

kosa62

#211753