W zdechłym ciele zdechły duch
W Polsce wyrasta pokolenie łamag – mówią nauczyciele wf. Uczniowie masowo przedstawiają zwolnienia lekarskie, a z roku na rok jest coraz gorzej. To fakt – nigdy nie było dobrze, ale teraz to epidemia.
Gdzieś ktoś zawalił sprawę. A gra jest warta świeczki, bo chodzi o przyszłość narodu, o tych, którzy muszą pracować na nasze emerytury. Pierwszym winowajcą jest rząd. Musi on stworzyć właściwe warunki do sportu szkolnego. Nie trzeba orlików, a trzeba tworzyć międzyszkolne, nowoczesne
centra sportowe
na miarę 21. wieku, do których młodzież będze się garnąć, a nie nimi brzydzić jak brudną salą gimnastyczną. Drugim winowajcą jest lekarz, szastający zwolnieniami: o zwolnieniu z wf winien decydować wyłącznie lekarz szkolny. Trzecim: rodzice, tolerujący pierwsze oszustwa dziecka.
http://www.youtube.com/watch?v=wUeBiXKyG4E
Post scriptum: profilaktyka zdrowotna decyduje o biologicznym rozwoju narodu. Tymczasem dzieci są niesprawne fizycznie. A psychika idzie w parze ze sprawnością fizyczną. Grubasy i łamagi dominują wśród polskiej młodzieży. Zastraszający jest raport NIK na temat wychowania fizycznego w polskich szkołach: ”pomimo obecności na lekcjach, w ostatnich klasach szkoły podstawowej nie ćwiczy około 18 proc. uczniów, w gimnazjach - prawie 25 proc., a w szkołach ponadgimnazjalnych - już ponad 30 proc. uczniów”.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3007 odsłon
Komentarze
Chora edukacja
25 Października, 2011 - 17:04
Ze swojego środowiska widze, ze dzisiaj dzieci uczą się nawet więcej niz 12 godzin na dobę. Przy takim wysiłku juz rzadko które ma ochote na sport, łatwiej "odpocząć" przy komputerze.
Jan Bogatko
25 Października, 2011 - 17:19
Na ministerstwo edukacji w temacie wychowania fizycznego za bardzo bym nie liczył, zakładają, że i rządzącym i ościennym nie zależy na prężności, zdrowiu i sile narodu polskiego.
Wyjściem jest sportowa edukacja w rodzinie i zaszczepienie zdrowego trybu życia i zamiłowań sportowych.
Mam w domu licealistę, chodzi do klasy pływackiej. Pływa około 15-20 h tygodniowo, oprócz tego gra 3-4 razy w tygodniu w siatkówkę, biega, uprawia skok wzwyż, reprezentuje szkołę w różnych zawodach sportowych. Podobnie najmłodsza córka pływanie, taniec, grupa akrobatyczno-cyrkowa, koszykówka.
Nie trzeba dzieci zmuszać do zajęć sportowych, wystarczy uświadomić im jak ważny jest rozwój fizyczny, a gdy połkną bakcyla, same z siebie ćwiczą, a czasami nawet trzeba je hamować.
Liczmy na siebie, nie na zmruszałe struktury państwa.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tańczący z widłami
25 Października, 2011 - 21:12
Jan Bogatko
cytat:Nie trzeba dzieci zmuszać do zajęć sportowych, wystarczy uświadomić im jak ważny jest rozwój fizyczny
...i o to chodzi,
pozdrawiam,
Jan Bogatko
Re: W zdechłym ciele zdechły duch
25 Października, 2011 - 20:35
No nie wiem... miałam okazję pracować ostatnio w towarzystwie 20-letnich smarkaczy, i co jeden, to lepiej zbudowany. To chyba nie od leżenia na kanapie? ;-)
Dodam, że wszyscy pracowali w biurze, więc sportem musieli się zajmować w czasie wolnym, z własnej nieprzymuszonej woli.
A wf w szkole? O nie, sorry. Sama lubię sport, ale zawsze nienawidziłam wf-u! Śmierdzące szatnie, tłok przy przebieraniu, ginące rzeczy, niesympatyczne i wrzeszczące nauczycielki (nieraz dla odmiany przez prawie całą lekcję siedzące w kantorku) i jakieś mizerne próby przebijania piłki ważącej chyba z 200 kilo, umilane grą w 2 ognie, przy której nieraz zdarzyło się oberwać z całej siły w ucho albo w klatkę piersiową... masakra! Nie cierpię sportów drużynowych i jedyne, co dobrze wspominam z lekcji wf-u, to zajęcia na macie: fikołki, rozciąganie i takie tam. Tyle, że tego było bardzo mało...
Kiedy tylko była okazja, załatwiłam sobie zwolnienie z wf-u. I wcale nie wyrosłam na łamagę, ba! Dalej lubię sport. Sport tak, wf nie!
Chyba, że coś się w tym zakresie bardzo zmieniło lub zmieni... może teraz na wf-ie ćwiczą np. karate? ;-)
pp
25 Października, 2011 - 21:15
Jan Bogatko
..."sport tak, wf nie" - czyli trzeba zmienić wf w sport,
pozdrawiam,
Jan Bogatko
Re: pp
25 Października, 2011 - 21:20
Jestem za! :)
WFuuu..
25 Października, 2011 - 20:49
Jestem przerażona brakiem zainteresowania sportem. Jako młoda dziewczyna ( może z braku innych możliwości rozładowania energii), zapisywałam sie do wielu sekcji sportowych, nawet takich, które mnie nie interesowały np.szermierka. Chciałam byc szczupła, wysportowana, zaimponowac chłopakom tzn. byc "laską". Czasy były trudne, jedyne na co mogłam liczyc to był basen na SGPiS-e albo na Inflanckiej. Ostatecznie na bardzo długo znalazłam przystań w sporcie jeździeckim. Z Mokotowa zasuwałam na wagary za Warszawę, żeby chociaż za parę wyrzuconych końskich kupek ze stajni móc poczuc wiatr we włosach na końskim grzbiecie. Nie muszę dodawac ,że jeździłam na gapę a w domu udawałam niewiniątko. Ale chciało się, nie było innych rozrywek( no może wątpliwej jakości wino w knajpie na pl.Konstytucji).
Dziś jest komputer, wstrętny potwór i pożeracz czasu, przy którym sama siedzę.
Wyprowadziłam się z Warszawy( raptem 20km)i okazuje sie , że mieszkam w zapyziałej wiosce, gdzie jedyną rozrywką dla młodzieży jest sklep NON-STOP 24H i czasem wyjazd do stolicy zdezelowanym pociągiem w celu poszwędania się po tzw. galeriach. Jest tu u NASZ klub piłkarski i sekcja tańca w MDK. Od 3 lat rzucili sezonowe lodowisko, basen jest zbyt wielkim wyzwaniem dla władz miasta, chociaż w latach 80-tych zbierali tzw.cegiełki na budowę....tylko czyjej willi?
W sąsiadującym miasteczku jest basen i dzieci tubylcze maja wstęp wolny a w naszej wiosce dzieci płacą za korzystanie z lodowiska. Zostały rowery ale to też sezonowa sprawa. Przychodzi jesień, młodziez się nudzi, po krzakach walaja się puste flaszki, ot sport po polsku.
Zostało mi tylko konie kupic i tak zrobię!
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Gaga
25 Października, 2011 - 21:22
Jan Bogatko
...konie - moje dziewczyska marzą o koniach...
pozdrawiam,
a za dawnych, dawnych lat, chodziłem z Ojcem na marsze, kilometrami, opowiadał mi o AK i takich różnych tajnych sprawach...
Domowym sportem mojego Ojca było bujanie się na wierzchołkach choinek i przechodzenie tym sposobem przez las...
Ja nie byłem tak odważny (poza tym nie mieliśmy już lasu)
Pozdrawiam,
Jan Bogatko
Re: Gaga
25 Października, 2011 - 21:35
Miałam już dwa konie ale ...trochę to kosztowało. Oj Żal, ale i tak będą kiedyś, wtedy zaproszę na mazowieckie łąki(łąka już jest!). I na przeciw temu całemu dziadostwu, zamieszkam w wiejskiej chacie z drewna, z jabłoniami , sliwami i orzechami dookoła.
A propos protoplastów to mój dziadek wjechał do bożnicy na koniu...no i teraz narobiłam sobie już pewnie wrogów...
Pozdrawiam
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Gaga
26 Października, 2011 - 10:28
Jan Bogatko
...narobiła mi Pani apetytu...
Oczyma wyobraźni już tam jestem.
Tyko żywy człowiek ma wrogów.
Pozdrawiam,
Jan Bogatko
nie mogę się z Tobą do końca zgodzić, Janie!
25 Października, 2011 - 21:22
Mam doświadczenie z WF sprzed trzydziestu lat, ale doskonale pamiętam zimne jak psiarnia sale gimnastyczne, gdzie człowieka gonili w kółko już o 8:00 w zimie (więc niemal po ciemku), pamietam swoistą "falę" stosowana przez przygłupie mięśniaki. To ostatnie nie dotykało mnie, na szczęście wprost, ale pamiętam procedurę "dobierania do składów, upokarzającą dla słabszych, pamiętam wyzwiska i kopanie ich po tyłkach, kiedy "przepuścili" gola (choć kark-bramkarz właśnie brylował pod bramką przeciwnika), pamiętam ciąganie za nogę po lodowisku kogoś, komu rodzice nie kupili wystarczająco szybko łyżew i nie stał jeszcze zbyt pewnie na lodzie.... Pamiętam też bydlaków WF-menów, którzy na to wszystko pozwalali, a nawet zachęcali do ekscesów. Jeśli "wychowanie fizyczne ma tak wyglądać", to nie dziwię się, że kto może załatwia sobie zwolnienie.
To nie kwestia wywalenia kasy na "orliki" czy na inne fiki-miki, tylko organizacji. Jeśli WF nie będzie przyjemnością, to będzie torturą.
Mam tez całkiem zabawne wspomnienie. Kiedyś napalony na kopsanie piły w sali gimnastycznej (która do tego mało się nadaje), przyszły "pampers", a potem znany dziennikarz staczający się w coraz gorsze towarzystwo (to było już na studiach) wpadł do szatni wrzeszcząc: "Rozbierać się, rozbierać!!!!". Zacytowałem dialog z "Przepraszam, czy tu biją": "A może najpierw buzi!?":):):)
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
dixi
25 Października, 2011 - 21:25
Jan Bogatko
cytat: To nie kwestia wywalenia kasy na "orliki" czy na inne fiki-miki, tylko organizacji
pełna zgoda! O to chodzi!
Pozdrawiam,
Jan Bogatko
W-F
25 Października, 2011 - 21:44
Wf, to taka naturalna szkolna selekcja silnych (w czysto fizycznym znaczeniu) od słabych. Wyłanianie przywódców stada (klasy) od wiecznie podporządkowanych. Kto jest dobry/sprawny ma się dobrze i u nauczycieli i u kolegów a także u płci przeciwnej. Jeśli niestety niedomaga, nie ma smykałki lub chęci do sportu lecą szykany i wyśmiewanie.
Wf w Polskich szkołach skupia się na wyselekcjonowaniu najlepszych i wyciskaniu z niech wyników, zapominając, że celem wychowania fizycznego powinno być również wyrównywanie sprawności uczniów.
Tak na marginesie. Zawsze lubiłem zmagać się z własnymi słabościami. Ganianie o 8,00 rano w zimie po sali to pikuś. Z reguły miałem już przed godziną ósmą z godzinę treningu.
Pozdrawiam
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Re: W-F
25 Października, 2011 - 21:57
[quote=tańczący z widłami]
Tak na marginesie. Zawsze lubiłem zmagać się z własnymi słabościami. Ganianie o 8,00 rano w zimie po sali to pikuś. Z reguły miałem już przed godziną ósmą z godzinę treningu.
[/quote]
Hmmm... na płeć przeciwną z reguły najbardziej działają... marginesy. ;-)
Marginesy
25 Października, 2011 - 22:08
Trudno zaprzeczyć :)
Przepocone szatnie miewają też swój wyjątkowy urok :)
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Re: Marginesy
25 Października, 2011 - 22:17
Wiem... dla mężczyzn. :)
WFuuu..
25 Października, 2011 - 22:33
Dla mnie to był koszmar, na siłę chciano z nas zrobic koszykarzy, siatkarzy, lekkoatletów. Te idiotyczne granatowe gacie i śmierdzące pepego-trampki . Nie istotne było czy ktoś może czy nie to i tak musiał skakac przez kozła(nawet jak ważył ponad normę), wrzucic kosza przy niskim wzroście, tarzac się po wiecznie brudnym materacu , skakac wzwyż, waląc się metalową poprzeczką po nogach. Nie przypominam sobie aby moi rówiesnicy zrobili jakąkolwiek karierę sportową po tak bezmyślnym treningu. Natomiast po szkole, biegało się po dachach, wisiało na trzepaku, haratało w gałę o ścianę bloku(ku uciesze mieszkańców do 3 piętra). Gra" w gumę " czy "klasy" była 100 razy lepsza niż cwiczenia na drabinkach.
Niestety dzisiaj nie ma już nic z tych podwórkowych treningów.
Na studiach pamiętam taką imprezę zwana spartakiadą. Obecnośc i uczestnictwo obowiązkowe! Inaczej kara mustafa , łącznie z wywaleniem z roku. I niech mi ktoś mądry powie , jak mogłam zebrac wysoką notę albo nie daj Boże jakiś medal w rzucie oszczepem, który trzymalam pierwszy raz w ręku. Owszem rzuciłam ze trzy metry od siebie, 20 cm od dziekana.
ale chociaż jest co powspominac.
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Re: WFuuu..
25 Października, 2011 - 22:42
Potwierdzam. Gra w"gumę" była sto razy lepsza od wiszenia się na drabinkach. Zresztą również dziś jest lepsza, oprócz tarzania się na materacu.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Trochę inne mamy wspomnienia dotyczace zajęc wf .Nie byłem
26 Października, 2011 - 00:33
świadkiem ani takiego zachowania wobec słabszych czy mniej sprawnych ani w szkole podsatwowej ni w liceum.
Pamiętam natomaist chłopakow z ktorych 90% marzyło by zostac Deyna ,Kozakiewiczem ,Wszołą itd.
Zajęcie mielismy ciekawe prowadzone przez dobrych wuefistow i mowy nie było o nudzie ,zimnej sali .
Pamiętam natomiast dziewczyny ktore nie były specyjalnie zainteresowane ruchem chociaz nie lubię generalizowac.
Z łezką w oku wspominam mecze siatkowki klasa na klase mecze szkoła na szkołę i wreszcie codzienne mecze na osiedlu
gdzie nigdy nie brakowało chętnych .
Lekcej w-f powinny byc przynajmniej w wymiarze 4 godz od 1 klasy sp do konca szkoły sredniej .
Sport rzezbi charaktery ,daje upust energii, zabezpiecza prawidłowy harmonijny rozwoj .
Język ojczysty ,historia ,matematyka i wuef to najwazniesze przedmioty .
Cała reszta to pochodna i bez powyzszych mozna byc tylko sprawnym cyborgiem .
Oczywiscie są wyjątki i dziewczyny ktorych powyzszy tekst nie dotyczy:)
hahahaaaa
25 Października, 2011 - 21:51
A co to za biadolenie, marudzenie......sport tak WF nie, smierdzace szatnie, ginace rzeczy.....ludzie !!!!!!!Mialem WF 30 lat temu i wszyscy lubilismy ten przedmiot, tez nie bylo pieknych sal, tartanowych biezni, super natryskow po zajeciach.....ale kazdy chlopak rywalizowal z drugim, wiecej pompek, wiecej podciagniec na drazku, dalszy skok w dal.O rywalizacji miedzy klasami juz nie wspomne, na meczach dawalismy z siebie wszystko zeby tylko wygrac z inna klasa to byla sprawa honoru !!!A teraz co ??? Nazre sie jeden z drugim czipsow, snikersow albo innych zasranych czekoladek i sleczy przed monitorem, gra w jakies glupawe gierki ktore mu robia sieczke z mozgu.Dlatego mamy jak mamy w naszym kraju, leniwe chore spoleczenstwo ktoremu wisi kto tu rzadzi jakie ma poglady na przyszlosc polski.Jest zle.ikarus.
ikarus
Re: hahahaaaa
25 Października, 2011 - 22:00
Ale se wymyśliłeś. ;p
chciałbyś zagrać Tuskiem?!:):):)
25 Października, 2011 - 22:02
Putinada POkazowa! :):):)
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Re: W zdechłym ciele...
26 Października, 2011 - 14:14
"Zwolnienia powinien wydawać wyłącznie lekarz szkolny"-
ależ lekarzy szkolnych już nie ma...