W kadrze narodowej

Obrazek użytkownika Tymczasowy
Blog

Jak sie trafi do elitarnego towarzystwa, jakim jest niewatpliwie kadra narodowa Polski, to oczywiscie "szlachectwo zobowiazuje".

I tak tez bylo na obozie kadry juniorow w boksie, na ktory zdarzylo mi sie trafic. Oczywiscie nie dzieki przymiotom mojego rozumu, czy cos takiego. Na kilkudziesieci, bylo nas tylko czterech po szkole sredniej. Reszta, to zawodowki. I oni narzucali ton.

Rok w rok, w miesiacu lipcu, zwolywane byla do Cetniewa, a dokladniej, do Osrodka Wyszkolenia Sportowego we Wladyslawowie, najlepsze bractwo piesciarskie kraju. W tym samym czasie, Kadra B trafiala do Przemysla. Oczywiscie, ze podzial byl umowny, bo do Cetniewa trafiali medalisci mistrzostw Polski, a do Przemysla, tzw. zaplecze, ale w przyszlosci role mogly sie odwrocic. Akurat pamietam Kicke, chyba z "Gornika" Pszow, ktory sie podpisal na wielkiej karcie z zyczeniami, jakie nam chlopaki z Przemysla przyslaly. Moze na Swieto Lipcowe? Czyli 22 lipca? Kicka byl jednym z pierwszych polskich medalistow Mistrzostw Swiata, a ja, na przyklad, po obozie, zwinalem manele i udalem sie do szkol, by pobierac nauki i zarabiac na chleb na stol nie piesciami, tylko glowka.

Elitaryzm na obozie obowiazywal na kazdym kroku. Przede wszystkim potepiono blichtr, jak to wsrod arystokracji bywa. Napisy na dresach: "Legia", 'Warszawa", "Gwardia", byly w glebokiej pogardzie. Najwyzej stal "Paslek". "Turow" tez, bo publicznosc spacerowa nadmorskiego kurortu nie wiedziala przeciez, ze idzie o potentata z Bogatyni. Ja tam mialem na plecach ,nie budzacy krytycznych spojrzen, "Koszalin".

Do zestawu elitarnych zachowan nalezal tez trick apelowy. Tak wiec zaczyna sie apel wieczorny. Wszyscy wazni ludzie cos mowia. Taki prezes PZB, na przyklad. Pan trener Feliks Stamm trzymal sie raczej z boku. ale byli tez inni, takze z przedwojennym doswiadczeniem. Na przyklad "Cienckie, polcienckie", czyli Pan trener Nowara, ktory boksowal  przed wojna w slaskim klubie policyjnym. Czy moj trener, Pan Bianga z "Wybrzeza", a moze "Gedanii"? On tez boksowal w przedwojennym klubie policyjnym, tyle ze w Wolnym Miescie Gdansku.I w koncu zaczynaja wciagac na maszt, to z rana, oczywizda, bo z wieczora, to sie sciagalo uroczyscie, sztandar nasz polski bialo-czerwony. a tu kilku takich z tylnego szeregu, miast wpatrywac sie w piekno lopoczaceej flagi, odwraca sie, uchyla spodni dresow i Siuuuu! Tylko szmer szedl po trawie. Kto nie wyrabial ze smiechu, ten za pysk sie lapal.

Czas wolny od tortur (codzienna zaprawa poranna w piasku na plazy, dwa treningi dziennie, dwa sparringi na tydzien, a do tego rozne sprawdziany wydolnosciowe, np. bieganie, ktore jest tak wredne, jak jedzenie jablek, czy golenie sie) spedzalo sie z roznymi kolezankami. Szlo glownie o kadre siatkarek, bo szermierze, to byli jacys tacy lalusie. No wiec ide sobie z jedna siatkarka kadrowa, akurat z "Czestochowianki" sie wywodzila,i tokuje, czyli ukladam slowami bukieciki kwiatow. A tu trzech kolego z obozu podchodzi z naprzeciwka i ryczy prosto w moje i jej  niewinne oblicza: "Lobal Jo! Siadz na Nij!". Ten akurat arystokratyczny obyczaj wprowadzil kolega Bogdan jakubowski, ktory urodzil sie gdzies w Gnojnie pod Inowroclawiem ("Goplania'), a potem boksowal w lidze w "Olimpii" Poznan. Zostal nawet medalista Mistrzostw Europy. Wracajac do watku, natychmiast zareagowalem i zrobilem, to co do mnie w takiej sytuacji nalezalo. Zaczalem sie glupawo usmiechac. Gdyby jednak przyjrzec sie temu usmiechowi, i blizej, i glebiej, to latwo mozna byloby zauwazyc, ze ten usmiech moze jest glupawy, ale przeciez nie do samego, najdalszego konca!

No wlasnie, nie jestesmy przeciez nawet w polowie zaznajomieni w  obyczajowosci elity. no i nastepnego dnia, jeden ze sprawcow idzie sobie w dresach bardzo nieostroznie i tez tokuje do kolezanki z jakiejs innej polskiej kadry. no i ja sobie spokojnie, jakby od niechcenia, podchodze z tylu i Trzask! Spodnie dresowe Rzeczonego w dol. No i swiatlo sloneczne ujrzalo, to czego ujrzec nie powinno! Ja wiem, ze nie ma na swiecie absolutnej sprawiedliwosci, ale przeciez trzeba sie o nia ciagle starac! No i ja akurat stalem sie Jej Rycerzem!

Z wieczora, po apelu, tez nie brakowalo roznych elitarnych rozrywek. na przyklad nasz namiot, czyli Bydgoszcz (nasza dwojke z Koszalina podczepiono do poteznej Bydgoszczy) wola sobie choralnie: "Pazdzior, ty masz gebe jak swinska d...!". Szlo o dosc sympateycznego chlopaka z Lublina, boksujacego w wadze sredniej. Pech chcial, ze mial on jakas taka mongolska twarz. Na to Lublin odkrzykiwal ladnie jakimis rymami.

W koncu lipca spadly obficie deszcze. Nasze namioty zamienily sie w bajora wody. Rozjechalo sie bractwo po Polsce. Jedni trafili na mistrzowskie podia, o innych slad zaginal.

Brak głosów