Czy Palikot zbuduje trzecią siłę?

Obrazek użytkownika Piotr Franciszek Świder
Kraj

Palikot na razie wygrał wybory. On i media mainstreamu, zwłaszcza wspierający Palikota TVN. Co nastąpi w kolejnych odsłonach rewolucji świeckiego oświecenia? Są dwie opcje: Palikot urośnie przy wsparciu swoich mocodawców lub Palikot był meteorytem.

Zaryzykuję prostą odpowiedź: nastąpi upadek Palikota. Nie, jeszcze nie dziś ani za rok. Dziś zaczyna się triumfalny pochód palikociarzy w kierunku trzymania w szachu władzy PO-PSL. Za rok (najprawdopodobniej) Palikot wciąż będzie na fali wznoszącej, gdyż świetnie opanował sztukę odwracania kota ogonem i robienia wody z mózgów lemingów. Nie da się również wykluczyć jakiejś formy zlania RPP z SLD bez Grzegorza Napieralskiego i prób odbudowy wielkiej lewicy w Polsce. Oczywiście pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego, demiurga dającego błogosławieństwo nowej inicjatywie z głębokiego cienia za kurtyną.

Skupmy się na moment na przegranych w ostatnich wyborach.

Oczywiście przegrał SLD Grzegorza Napieralskiego. Podniesie się z upadku dzięki przeformowaniu sił i środków. Jakaś formuła zjednoczenia wszystkich lewaków i liberałów obyczajowych właśnie jest wykuwana w salonach przez starszych i mądrzejszych. Potem oficerowie mediów zaczną ją wlewać w mózgi wyznawców z pełną determinacją rewolucyjną. Spodziewajmy się ofensywy po zakończeniu rytuałów oddania władzy przez Grzegorza N. w ręce lidera bardziej skłonnego do tęczowych sojuszów i wspierania interesów oligarchicznego korporacjonizmu.

Przegrał PiS, gdyż miał szansę na o kilka procent większe poparcie, lecz nie na przejęcie władzy. Chłopaki najzwyczajniej nie dali rady wznieść się ponad myślenie schematyczne. Atak mediów i całego mainstreamu był jak zwykle wyjątkowo brutalny i celny - to fakt, ale przewidywalny. Sam Jarosław Kaczyński popełnił kilka błędów. Nie chodzi o wydanie książki w trakcie kampanii, złe rozegranie kwestii Angelii Merkel, niepotrzebne pojawienie się w programie i następnie rozjechanie impertynenckiego Tomasz Lisa. To drobnostki. Główny błąd polegał na zamrożeniu budowy struktur w terenie i okopaniu starych struktur w twierdzy fundamentalizmu monolitycznego. Tymczasem trzeba było odbudować partię typu republikańskiego, otwartą na nowe środowiska i republikański fenotyp zróżnicowania ideologicznego oraz programowego. Byłoby to wprawdzie ryzykowne, ale bardziej płodne niż okopywanie Prezesa, doświadczonego wcześniej ciosami losu i zdradami wiarołomnych, na pozycjach jedynego sprawiedliwego. Polityka wymaga od zwycięzców akceptacji dla niebezpieczeństwa zmiany, jaka wiąże się z wyborem sytuacji wzmacniających ruch oraz przepływ ludzi i idei.

Przegrał Kościół katolicki biskupów Stanisława Dziwisza i Kazimierza Nycza. To największy przegrany tych wyborów. Wstyd, zgorszenie i hańba, szczególnie widoczne na Krakowskim Przedmieściu podczas „Akcji Krzyż“, poprzez nowe pasy transmisyjne legalizmu parlamentarnego, niekorzystnie wpłynie na zmiany polskiego prawa i tym samym rzeczywistości społecznej. Przyzwolenie lub nawet ciche wsparcie dla zachowań szargających świętości chrześcijańskie, mniej lub bardziej jawne potępianie obrońców krzyża przez ww. hierarchów, pozwoliło na dojrzewanie zatrutym owocom relatywizmu moralnego w samym Kościele. Są i gorsze prognozy: Kościół z takimi pasterzami przegra samego Chrystusa, a nie tylko bitwy o posłuszeństwo swoich owieczek. Na szczęście jest inny Kościół. Kościół, który nie wisi na pasku postmodernistycznego salonu. Ten Kościół chce walczyć z demonami nieprawości w życiu publicznym i nie zechce zejść do katakumb lub innych „kapliczek“, które oświeceni przygotowali dla wykluczonych katolików.

Przegrała i to z kretesem każda kanapa partyjna po tzw. prawej stronie sceny politycznej odwołująca się do własnych wyznawców. Janusz Korwin Mikke posunął się w swej błazenadzie poza granicę absurdu i połączył po łuku cyrkowego koła własną skrajność prawacką ze skrajnością lewacką Palikota. To definitywnie wyklucza go z poważnego dyskursu przy budowaniu polskiej prawicy republikańskiej. Nieporadność i zamknięcie w dogmatyzmie zrozumiałym już chyba dla samego Marka Jurka, cynizm i strojenie min Pawła Kowala, który nie zdecydował się na kandydowanie z list PJN z obawy, że mógłby utracić posag unijnego Europarlamentarzysty (który zawdzięcza PiS), dopełnia obraz nędzy i rozpaczy. Wokół tych liderów nic nie powstanie, więcej - nic nie wolno tworzyć ludziom o poglądach umiarkowanie konserwatywnych, nastawionych na społeczną gospodarkę rynkową i patriotycznych.

A wygrani odnieśli pyrrusowe zwycięstwo.

Powody do radości ma oczywiście PO. Donald Tusk, pomimo pełnego wsparcia mediów i establishmentu salonowego, nie mógł być pewny aż tak dobrego wyniku. Przeciw niemu były fakty. Po czterech latach nieudolnych rządów, liczył wyłącznie na marketing polityczny i krótką pamięć wyborców. Nie przeliczył się. Zostało mu wybaczone, że nie zrealizował praktycznie żadnej obietnicy wyborczej, a jedynym osiągnięciem jego ekipy było podwojenie długu publicznego i zwiększenie nieracjonalnych kosztów funkcjonowania państwa. Jakoś żyje się przecież wielu grupom społecznym, w tym zwłaszcza środowiskom podczepionym pod piramidy aparatu partyjno-urzędniczego. Wystarczyło zmobilizować uprzywilejowanych i pogrążonych w letargu na kanapie przed telewizorem, żeby przy niskiej frekwencji i bokocie wyborów przez sporą część patriotycznych wyborców, wygrać. I znów udało się wstrzelić w nastroje celująco. Jeszcze raz matriks ze szklanej narracji okazał się mocniejszy od nagiej rzeczywistości. Jeśli są powody do dumy, to tylko w sferze mistrzostwa w manipulacji społeczną świadomością.

Waldemar Pawlak i PSL ma również powody do satysfakcji. Status quo dostępu do konfitur w spiżarniach państwa zostanie utrzymane, czyli partia nie będzie zwijać własnych szeregów ani sztandarów. Jedynym problemem jest drużyna Palikota, która stoi w odwodzie, lecz zawsze będzie gotowa, by pośpieszyć z odsieczą, gdyby Mordor był zagrożony. Tak czy siak dla PSL zaczyna się trudny czas, a ja na miejscu Waldemara Pawlaka zaczłabym na serio rozważać, co dobrego można w tej sytuacji zrobić dla rolników i mieszkańców wsi oraz małych miasteczek.

Mimo sukcesów wyborczych, koalicjanci nie mają powodów do radości. Licho drugiej fali światowego kryzysu wkrótce zacznie budzić się w Polsce z letargu. I prawda o finansach polskiego państwa wylezie z nory. Kreatywna księgowość i zapewnienia o zielonej wyspie zderzą się pustymi portfelami i bezrobociem Polaków, w tym zwłaszcza młodych wyborców PO i Palikota. Oni tym razem nie wybaczą, że wciąż robi się ich w balona

Rząd Donalda Tuska stoi przed trudnymi i koniecznymi reformami, lecz prawdopodobnie zdecyduje się bronić do końca przywilejów wybrańców okrągłego stołu i skoncentruje się na dwóch działaniach: podnoszeniu podatków dla jakoś sobie radzących i najuboższych oraz cięciu kosztów, z wyłaczeniem z tego procederu interesów grup uprzywilejowanych w III RP.

Koalicja PO - PSL ma tylko kilka mandatów przewagi nad opozycją i będzie potrzebowała w newralgicznych głosowaniach trzeciego, cichego lub jawnego koalicjanta. Jeśli Palikot zagra czasami na tej strunie, to Donald Tusk będzie zmuszony do ustępstw w sferze polityki społecznej i antyrodzinnej. Jeśli dokooptuje sobie SLD do tej roli, będzie mniej skandali obyczajowych, ale cena równie wysoka. Uderzenie w tradycję narodu i religię, doprowadzi w końcu do zwarcia szeregów pośród katolików wiernych nauczaniu Jana Pawła II.

Otóż, takie są wyroki wyborców. Donald Tusk i Waldemar Pawlak będą zmuszani raz po raz do ustępstw na rzecz SLD i/lub RPP. Również prezydent Bronisław Komorowski uzyskuje dość mocną pozycję na scenie politycznej i najpewniej zacznie zza kulis wpływać na realne decyzje rządu.

Jedyną realną opozycją jest w tej sytuacji PiS.

Co ma czynić PiS? Być twardą, lecz racjonalną opozycją. Przygotowującą konstruktywne kontrpropozycje projektów ustaw i reform, nagłaśniającą ten fakt możliwymi kanałami przekazu medialnego. Zbliża się kryzys, a to zawsze jest czas przełomu, przewartościowania priorytetów w świadomości obywatelskiej.

PiS ma dość komfortową sytuację, jednakże pod dwoma warunkami: (1) nastawi się na pracę koncepcyjną w parlamencie i merytoryczny dialog ze społeczeństwem; (2) rozszerzy bazę społeczną o nowe środowiska polskich patriotów katolickich i gospodarczych, bez zbędnej podejrzliwości i z wykorzystaniem najnowocześniejszych standardów budowania organizacji.

Wojna kulturowa będzie sprzyjać rozbudzaniu umiarkowanych katolików z drzemki. Zrozumieją, że trzeba łączyć siebie wokół idei i wartości takich jak rodzina i ojczyzna, patriotyzm gospodarczy i poszukiwanie realnych strategii przetrwania. Nadchodzi czas opamiętania, któremu nie dadzą rady wszystkie oświecone przez ideologie NWO media i miliony tęczowych happeningów oraz zadym przeciw klerowi organizowanych przez palikociarzy. Nie da rady przeciwstawić się tej tendencji Adam Michnik, ksiądz Stanisław Sowa z TVN, biskup Tadeusz Pieronek, pospołu z kilkoma swoimi kolegami na biskupstwach.

W Polsce omotanej wszechwładnym matriksem nie było w tych wyborach koniunktury na zmianę ekipy rządowej. Za kilka, najdalej kilkanaście miesięcy kilka baniek w realnym świecie jednak pęknie i wówczas do łaski powróci rozum oraz zdrowy rozsądek. Nie tylko Donald Tusk, również Palikot będzie musiał coś dać młodym, wykształconym, z wielkich miast. Co im tym razem podarują? Jaki zryw odważny i poryw nienawiści? Krzyż nie stoi już od dawna na Krakowskim Przedmieściu, ale pełno takich krzyży po kościołach i kapliczkach. Pełno też moherów, przeciw którym można rozbudzać pogardę w imieniu polityki miłości.

Litości. To ostanie słowo kieruję już do Pana Boga Miłosiernego.

Brak głosów

Komentarze

Dałam "10", bo analiza sytuacji imponująca, nie rozumiem tylko, skąd teza o bojkocie wyborów przez sporą część patriotycznych wyborców ?
Postulaty pod adresem PiS chyba godne uwagi, ze strukturami terenowymi trzeba z pewnością coś zrobić.

Vote up!
0
Vote down!
0

Dama Pik

#190949

Znam osobiście kilkanaście takich osób. I to całkiem sensownych. Być może to słaba pozycja do ekstrapolacji, nie wiem?

Pozdrawiam
Piotr Franciszek

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr Franciszek

#190951

Pierwsze: Niepokojące jest to, że PO może znaleźć w PiS cztery "szable" z piątej kolumny, a ma wówczas większość konstytucyjną. Kto z całą odpowiedzialnością powie, że w PiS nie ma czterech, lub więcej "śpiochów", pokroju Kluzików - Rostkowskich, Bielanów, Kaczmarków (Janusz), długo by wymieniać. To jest zagrożenie.

Druga sprawa, z innej beczki - WALIKOT (cytuję siebie):

"Był taki artysta "ze spalonego teatru", nazywał się Stan Tymiński, kto go pamięta? Był Andrzej Lepper, wącha kwiaty od spodu (załatwili go jego mocodawcy, bo się zbuntował, jak uważam), kto będzie pamiętał o nim za 10 lat? W jaki sposób "popełni samobójstwo" niejaki walikot nie wiem, ale tak będzie. Też nie spełni oczekiwań mocodawców, lub będzie chciał się usamodzielnić, bo uwierzy, że jest "wielki". Jeszcze będą inni tacy, skończą tak samo, nie sprawdzą się na dłuższą metę." To na pocieszenie.

Konkluzja: Naród będzie trwał, łącznie z tymi deblonami, co na walikotów głosują, lecz nie miejcie pretensji do fornala, ze myśli jak fornal. Trzeba lud edukować, by przestał zdzierać buty z nóg poległych powstańców, ale by dołączył do Powstania. Trzeba plebsowi pokazać lepszą przyszłość, na bazie pamięci przeszłości.

A walikot nie zbuduje niczego, bo jego zadanie polega na destrukcji i nie ma instrukcji, by coś budować. Program tego robota nie przewiduje żadnej konstrukcji, jedynym zadaniem jest destrukcja.

Navigare necesse est

Vote up!
0
Vote down!
0

Navigare necesse est

#190990

Cholera! Wszystko sprawdziłem, ale nie tytuł! Oczywiście "Dwie sprawy", nie żadne :...sparawy". Przepraszam.

Navigare necesse est

Vote up!
0
Vote down!
0

Navigare necesse est

#190991

Edukacja jest faktycznie najważniejsza. Brakuje nam środków. Może pojawią się. :-)
pozdrawiam
Piotr Franciszek

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr Franciszek

#190992