Czy powstanie Związek Wypędzonych Dziennikarzy?

Jak się dowiadujemy, Niezależne (oczywiście od Polski) Towarzystwo Polskich Dziennikarzy” („Unabhängige Gesellschaft Polnischer Journalisten” - UGPJ) zamierza wkrótce powołać Bund der Vertriebenen Polnischer Journalisten, czyli Związek Wypędzonych Dziennikarzy Polskich. Sytuacja jest bowiem krytyczna po tym, gdy ujawniono Instrukcję, którą wysyła co tydzień szefostwo koncernu Ringier Axel Springer do dziennikarzy pracujących w polsko- języcznych mediach.

Tych żurnalistów jest sporo, zwłaszcza na prowincji, gdzie lokalne tytuły to polsko-brzmiące tytuły prasy niemieckiej. Teksty do tej lokalnej, polsko-języcznej prasy piszą polscy żurnaliści, ale będący na niemieckiej smyczy. I tak jak za komuny, gdy głównym zadaniem niezależnej prasy było budowanie przyjaźni polsko-radzieckiej – teraz nastąpiło przełożenie wajchy na Republikę Federalną.

Wpisanie przyjaźni z Republiką Federalną do Konstytucji to tylko kwestia czasu – o ile uda się obrzydzić PIS społeczeństwu. Tak więc codziennie przeczytamy tekst o Misiewiczu – niezależnie czy to Piła, czy Pułtusk lub nawet Trójmiasto. Bo minęły postępowe czasy, gdy w ministerstwach pracowali wybitni fachowcy – dawni współpracownicy SB i WSI. Sam zostałem wyrzucony z firmy przez członka mafii paliwowej i WSI – mafii, w której sprawie prokuratura (jak zwykle w III RP) śledztwo umorzyła.

Ale ludzka, a zwłaszcza polska pamięć jest ułomna – może więc dzisiaj Grzesiu mamić Polaków powrotem do władzy ludzi o czystych rękach. Ot, choćby tak czystych, jak ręce samego Grzesia - obecnego lidera Platformy, którego Donald wywalił z MSW za aferę hazardową. Jak jednak wiemy – w żadnej ze znanych afer nikomu włos z głowy nie spadł. Poza Rywinem. Rywin jednak do dziś milczy, gdyż ma świadomość, że „ludzie o czystych rękach” są wszędzie, więc lepiej z nimi nie zadzierać.

Prezes Kaczyński niestety zadarł z oczyszczoną przez III RP mafią, więc musi się liczyć z konsekwencjami uderzenia w mafijny system. Jak rozległy jest to system, wystarczy włączyć jakąkolwiek polsko-języczną stację. Jeśli nazwiska „Kaczyński” nie usłyszymy w ciągu 5 minut – oznacza to, że pomyłkowo włączyliśmy TVP Info. Dlatego obrona polsko-języcznych mediów wkrótce przybierze rozmiary wojny totalnej. To znaczy większej niż bitwy o „sieroty z Aleppo”, „Seicento Sebastiana” i "27:1 dla Donalda Tuska" – razem wziętych. Bo jak mówił nieodżałowany Mietek Rakowski: „kto ma telewizję, ten ma władzę”. Niemcy mają w III RP nie tylko telewizję – ale i 75 procent rynku medialnego w poddanej im do niedawna kolonii….

Wiadomo, że media to czwarta władza. Większa niż pozostałe trzy władze zusamen. Czy Niemcy zrezygnują ze zdobytej (bez wystrzału) władzy w Polsce – przy pomocy takich kolaborantów jak choćby Tusk? Śmiem wątpić. Bo gdyby się tak stało, trzeba by zapewnić azyl członkom Związku Wypędzonych Dziennikarzy....

Ale kto by tam chciał Lisa w tygodniku Der Spiegel? Albo Wielowieyską w Deutsche Welle?  O tym nie znajdziesz żadnej wskazówki w cotygodniowej instrukcji właściciela koncernu Ringier Axel Springer…