Rozważania banity o całokształcie...
Często ci, którzy stoją z boku widzą całokształt spraw lepiej...
Nie zamierzam bronic tezy, że Polska przynajmniej od 1-go września, 1939 roku, jeśli nie od czasu pierwszego rozbioru I Rzeczpospolitej;
nie zdołała wyrwać się z niemocy, chrakteryzującej się w tzw. "upodobaniu do działań pozornych i nigdy nie dokończonych".
III R.P. - państwo nieustannie teoretyczne, uwieszone przy różnych klamkach tzw. strategicznych sojuszników, a przy tym zarządzane przez
stare kejkuty - jest właściwie schyłkowym tworem, który albo zostanie całkowicie zlikwidowany, lub w najlepszym razie, utrzyma swój, dotychczasowy
status.
Na dzień dzisiejszy nie ma mowy o rzeczywistej Restytucji Polski i podniesienie do rangi Państwa "poważnego"- jak to trafnie określa Pan
Stanisaław Michalkiewicz: " że Państwa dzielą się na poważne i pozostałe"...
Konkluzja, jaką zaprezentował Pan Stanisław w kwestii przyczyn takiego stanu rzeczy, oraz teoretycznego sposobu, zmiany "całokształtu" naszych
spraw, powinna sie stać przedmiotem poważnych rozważań...
Niestety, jakoś nikt nie kwapi się do tego i uprawiane są nadal "działania pozorne", pośród niekończących się sporów w temacie: "komu należy
służyć i gdzie wyżebrać najkorzystniejsze warunki zniewolenia Narodu polskiego.
Owszem, dzieje się tak w duzej mierze dlatego, że stare kejkuty gotowe są za niewielki napiwek nadal zarządzać narodem tubylczym.
Gdybanie w kontekście przeszłości jest tylko wtedy wskazane, gdy skutkuje w postaci procesu poznawczego dla tzw. ogółu obywateli...
a więc, jak to się stało,że po ostatnim ćwierćwieczu i jego doświadczeniach nie udało się skorzystać z konkluzji zaproponowanej przez Pana
Stanisława Michalkiewicza, że należy "stare kejkuty albo przekonać do polskiej Racji Stanu, lub je pozabijać? "
Odpowiedź wydaje sie byc oczywista:
tzw. liczący sie na scenie politycznej scenie, są w decydującej swej części ekspozyturą starych kejkutów, więc trudno oczekiwać, aby podległa
agentura gremialnie i zgodnie podniosła kwestię własnej rzeczywistej niezależności do rangi: być, albo nie być.
Każdy z tych mężyków doskonale pamięta "skąd mu wyrastają nogi", jak to barwnie nazywa Pan Stanisław Michalkiewicz...
najnowszym tego przykładem jest tzw. "przypadek Józefa Piniora", który najprawdopodobniej zostanie nie tyle rozgrzeszony, co cała sprawa
zostanie rozmyta, a na koniec usunięta w cień "innych, nowszych i bardziej sensacyjnych doniesień".
W moim odczuciu "przypadek Józefa Piniora", to nic innego, jak jakaś "walka buldogów pod dywanem", co przecież i tak nie zmienia
"Calokształtu", że nadal rządzą i rządzić będą stare kejkuty.
Wolno nam rozważać, ba nawet nieco puścić wodze fantazji,aby odpowiedzieć sobie - przynajmniej teoretycznie, jak przystało w Państwie
teoretycznym - na dwa pytania:
1) Czy możliwa jest fizyczna eliminacja starych kejkutów?
Jak każda teoria, wymaga to pewnej perspektywy, a przy tym uzasadnienia takiej, fizycznej eliminacji, bo musi być postawiona teza o "wyższej
konieczności" tego typu działania...
Udowodnienie "wyższej konieczności" fizycznej likwidacji starych kejkutów nie wymaga zbytniego wysiłku intelektualnego, bowiem nawet
najmniej rozgarnięty człowiek, widząc ogrom zbrodni, jakich bolszewia dopuściła się na Narodzie polskim w ostatnim stuleciu, uzna taki akt
fizycznej likwidacji starych kejkutów, za nie tylko słuszny, ale jedyne logiczne wyjście z Calokształtu naszej rzeczywistości.
O ile, w kategoriach działań tyleż skutecznych, co strategicznych i geopolitycznych, akt likwidacji starych kejkutów, to bardzo atrakcyjna
perspektywa dla przyszłości Narodu polskiego.
O tyle, w kategoriach etyczno-moralnych, zostałby odrzucony przez znaczną część Narodu polskiego...
inną, bardziej istotną kwestią na niekorzyść tej opcji, są znikome możliwości militarne na przprowadzenie takiego zamysłu.
I znów słusznie zauważa Pan Stanisław Michalkiewicz, że "nasza niezwyciężona armia", nie koniecznie okazałaby się naszą i mogłaby
"stanąć na nieubłaganym gruncie obrony demokracji", tym samym serwujac nam coś, na kształt znanego nam z przeszłości, "stanu wojennego".
Jeżeli dodamy do tego "taktyczne ociąganie się" obecnych zarządców Polski w kwestii powszechnego dostępu do broni, to można postawić
tezę, że mężykowie podejrzewają Naród polski, iż w ferworze działań likwidujących stare kejkuty, mogłoby dojść "niejako przy okazji"...
do likwidacji tzw. "elit politycznych III R.P."
Myślę, że takie obawy są dowodem na to, iż "elitom" można wiele zarzucić, poza brakiem instynktu przetrwania grupowego, co obserwujemy
w większości, sprawnych grup przestępczych o charakterze zbrojnym...
Owszem, miały miejsce próby wychodzenia z układu okrągłostolowego, przypadki te jednak spełniały warunki, które należy
nazwać: Kontynuacją Działań pozornych w celu, uzyskania większego poparcia, niż rywalizująca grupa przestpcza...
bowiem Układ Okrągłostołowy, wprawdzie zakładał wzajemne walki, ale nie zakładał nigdy likwidacji samego Układu.
Opcję nr. 1. należy więc odrzucić, jako niewykonalną w istniejących warunkach...
oczywiście można się łudzić, że jednak może się uda, "bo jakoś to będzie".
Jako niebezpieczny dla dalszego trwania Wspólnoty Narodowej Polaków, trend " życzeniowo-naiwny" należy napiętnować, jako "narzędzie do
upuszczania patriotycznej krwi".
Inna koncepcja jawi się wokół prób odpowiedzi na drugie pytanie:
2) Czy jest możliwe "przekonanie" starych kejkutów, aby korzystając z przywileju sprawowania rzeczywistej władzy, przestały służyć obcym
i zaczęły wreszcie słuzyć Narodowi polskiemu?
Przekonywanie na argumenty i słowa jest nie tyle nie możliwe, co dziecinnie naiwne, chyba że zostanie zastosowany specjalny rodzaj
"przekonywania",a poszczególni osobnicy wchodzący w skład starych kejkutów, w obliczu "odporności na argumenty" ze strony Wspólnoty
Narodowej, będą bezwzględnie likwidowani, stanowiąc tym samym "dodatkową argumentację" w dialogu z pozostałą częścią starych kejkutów.
I po raz kolejny przypominam analizę Pana Stanisława Michalkiewicza: "albo ich przekonamy, albo na sznur i do góry"...
Podejrzewam jednak, że Pan Stanisław Michalkiewicz - choć go o to nie pytałem - miał na myśli rządowe "przekonywanie" starych kejkutów...
skoro jest oczywistym, że "nasi umiłowani przywódcy", to polityczna ekspozytura tej, czy innej części starych kejkutów (trzeba
pamiętać o nie jednorodności starych kejkutów - zapomniał o tym, mój, dawny kolega z celi więziennej, Józef Pinior i wszyscy widzimy, jak to
"zemściło się na legendarnym liderze")
to trudno oczekiwać, że trzymana na smyczy sfora politycznych kundelków, jednomyślnie zacznie gryźć tych, którzy tą smycz trzymają...
I tu pojawia się dziejowa konieczność powstania tajnej grupy wykonawców "procesu przekonywania" starych kejkutów.
Myślę, że większość nie powinna sobie nawet "zaprzątać głowy" kwestiami natury: Kto, Kiedy i Jak...
wystarczy, że znajdą się Rycerze Polski, którym nie zadrży ręka i "wezmą na klatę wszystkie tego konsekwencje" .
Istnieje więc Rozwiązanie Kwestii starych kejkutów i pozostaje czekać na "przebudzenie" Rycerzy Polski, a może już się przebudzili???
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 862 odsłony