Nie głosowałem na Andrzeja Dudę… ład wolności i misja Polski

Obrazek użytkownika Mariusz Cysewski
Kraj



… a przeciwko kandydatowi Rosji. No dobra, ten wstęp jest prowokacyjny. W turze pierwszej nie było czasu, a w drugiej głosowałem jednak na obecnego prezydenta-elekta. Ale jak dla pewnie wielu innych, dla mnie kampania prezydencka była prawie wyłącznie negatywna. Między turami wyjaśniałem znajomym, że w turze pierwszej głosujemy na kogo chcemy, a w drugiej – przeciw temu, kogo nie chcemy. To mówiąc, nie chcę niczego ująć Elektowi; przeciwnie, uważam że spore są szanse na realizację tych jego zalet o których mówili przekonani zwolennicy – głównie charakter i spokojną stanowczość. Moim zdaniem najważniejszy u prezydenta Dudy okazać się może dynamizm i związana z nim umiejętność oderwania się od schematów minionych 25 lat. Nieszablonowość. Otwarcie prezydenta na Zmianę.
 
Nie bez kozery mówię o zmianie przez wielkie Z. PIS, macierzystą partię prezydenta-elekta, mam bowiem za park jurajski PRL-u i minionych straszliwych 25 lat. Pal sześć te chybione diagnozy, jak uparte nazywanie Platformy „liberałami”; w rzeczywistości PO to nie liberałowie, a aferzyści i agenci; albo nazywanie siebie samych „prawicą” – ta tyleż uporczywa, co niedorzeczna moda nazewnicza daje tylko prawo miejsca na scenie jako „lewicy” aferzystom i agenturze; w rzeczywistości, PIS to ważny (niestety) instrument narodowego ruchu niepodległościowego; i to instrument lewicowy, socjalistyczny. Gdy mowa o socjalizmie, to trudno oczekiwać, by socjalistyczne pomysły gospodarcze miały pomóc. PO też była socjalistyczna. Socjalizm PIS-u jest wprawdzie uczciwszy, nieaferalny, lepszy; ale przełomu nie będzie. Pal nawet sześć obiekcje PIS-u do JOW-ów, zrozumiałe z PIS-u punktu siedzenia, ale oparte na grubym nieporozumieniu (choć ciekawe, że nikt z woJOWników tego na razie nie punktuje) i omijające sedno problemu, jakim dla mnie jest związek ordynacji z niepodległością. Udając „prawicę”, PIS nie mniej niedorzecznie stroi się teraz w piórka stronnictwa „zmiany”. A kuku… Będziemy znów „zdradzeni” – umownie, bo przecież PIS nie ukrywa, że de facto jest Partią Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa. Partią nie rewolucji ani nawet nie zmiany, a kontynuacji. Wprawdzie PIS-PO to nie „jedno zło”, ale od rzeczywistości doprawdy określenie to nie jest zbyt odległe. Chciałbym mylić się w tych wszystkich sprawach. Jedynej zmiany realnej oczekuję od prezydenta Dudy: w zakresie polityki godności, tożsamości, wartości.
 
Ponure te myśli, oczywiste dla mnie a niewarte nagłaśniania w kampanii, przewijały się i przedtem na blogu. Do ich przypomnienia skłania mnie dzisiejsze naśladowanie Trybuny Ludu przez media „prawicy”, ale jeszcze bardziej - dzisiejszy występ Bartosza Kownackiego, dla mnie przedstawiciela frakcji stalinowskiej w PIS w związku ze zmianami przepisów procedury karnej. Treść tych zmian jest drugorzędna[1]; idzie o powody, dla których Kownacki ich nie chce. Przytacza mianowicie dane z innych krajów, gdzie wprowadzano tzw. procesy kontradyktoryjne. Wynika z nich, że przynajmniej w początkowym okresie udział wyroków uniewinniających wynosi tam „nawet” 30 proc. A dziś takich wyroków jest zaledwie 2 proc. Calość: ]]>http://wpolityce.pl/polityka/255742-przelom-w-wymiarze-sprawiedliwosci-czy-prezent-dla-gangsterow-szykuje-sie-sadowe-trzesienie-ziemi-co-czeka-polakow-nasza-analiza?strona=3]]>
 
Nie mają logicznie sensu sądy, które skazują 0 procent oskarżonych (nikogo). Równie sensu nie mają te co skazują 100 procent (wszystkich). W pierwszym wypadku „prawo” nie działa; w drugim „prawa” po prostu nie ma, a wyroki są wynikiem arbitralnych decyzji, do których co najwyżej dorabia się tylko uzasadnienie. Brzmi znajomo? 100 procent skazanych to pomysł ze stalinowskiej Rosji czy Korei Północnej, gdzie pewnie trudno sobie wyobrazić takie zuchwalstwo, jak uniewinnienie oskarżonego lub głos oddany w „wyborach” na opozycję. W stalinowskiej Rosji „sąd” był w rzeczywistości czymś w rodzaju pałki, kastetu.
 
W europejskich państwach cywilizowanych sądy, jak zresztą wiele innych instytucji są świadome i dbają o zachowanie równowagi konkurencyjnych interesów. Trzeba skazywać osoby winne przestępstw. Ale z drugiej strony, trzeba bronić niewinnych. Jedna i druga potrzeba muszą pozostać w stanie równowagi, żadna nie może przeważyć. Tylko w warunkach równowagi coś znaczy prawo, ma jakiś sens zawód prawnika, coś sądzą sądy, lokalne i nielokalne sitwy tracą racje bytu a ich ofiary mają widoki obrony - i tak dalej. Wszystkiego tego nie ma gdy odsetek wynosi 0 lub 100 procent.
 
Logicznie więc, odsetek skazanych nie może wynosić ani 0 ani 100 procent i musi mieścić się między tymi ekstremami. Ile wynosić powinien? – dziś trudno powiedzieć; gdy Polska była europejskim państwem cywilizowanym, tj. przed rokiem 1939, odsetek wynosił 70% - tyle co dziś w W. Brytanii i tyle, ile „w początkowym okresie” za apokalipsę uważa Bartosz Kownacki.
 
Dziś w Polsce skazuje się 100 procent oskarżonych (dokładnie: 98,25%). To są oficjalne dane – ogłosił je ongi Andrzej Seremet[2] a dziś powtarzają stalinowcy z PIS.
 
W normalnym, świadomym swych potrzeb kraju wynik 98,25% głosów oddanych na kandydata np. w wyborach prezydenckich byłby powodem do unieważnienia „wyborów”, strajku powszechnego i wyjścia na ulice, do rewolucji. A przecież odsetek skazanych ma dla każdego indywidualnie znaczenie bez porównania większe. Podobnie 98,25% skazanych to powód wystarczający, by na cztery wiatry rozpędzić hołostrę, która w takim kraju udaje prawników. Skoro bowiem nie ma „prawa”, a prawników udają nędzni przebierańcy, to spory – bo czymś właśnie takim są procesy sądowe – rozstrzyga się siłą, przemocą, a państwo to państwo terroru. Publiczność może nie uświadamiać sobie straszliwych implikacji tej statystyki, ale tym bardziej znać ją powinni politycy – przynajmniej ci, co widzą potrzebę „równoważenia konkurencyjnych interesów” i tacy, którym na sercu leży „roztropna troska o dobro wspólne”. 
 
PIS nigdy nie dbał ani o jedno, ani drugie. Jedyny głos rozsądku jaki w PIS słyszałem to senatora Piotrowicza, byłego prokuratora, który ongi nieśmiało zauważył, że skazywalność 70% niekoniecznie źle świadczy o Polsce Niepodległej. Ale na co dzień głosów tych nie słychać. Przeciwnie. Właściwie to dziwne; niedawno skazano wszak Mariusza Kamińskiego, ale i bez tego wielu zacnych ludzi w PIS twardo chodzi po ziemi i doskonale wie, a nawet na własnej skórze odczuło, czym są sądy Trzeciej Rzeszy Pospolitej; wielu też wie, co trzeba zmienić. Ale do programu partii jakoś się to nie przebija. Przeciwnie: jakby na podobieństwo Platformy licząc na niewyrobienie publiczności, PIS od dawna pozoruje chęć rzekomej naprawy wymiaru niesprawiedliwości. Pomysły te są nic nie warte, o czym swego czasu pisałem[3]. Najbardziej uprzejme wyjaśnienie tego stanu rzeczy to moim zdaniem fałsz i podwójne standardy. Ta partia kontynuacji w tym wypadku w najlepszym razie kontynuować będzie rządy przemocy, albo i dobije do pełnych 100%. Total. Totalnie. Totalitaryzm. Mysz się nie prześliźnie – i taki jest ideał Bartosza Kownackiego.
 
 
Jedynym rozwiązaniem, jakie pozwoli odtworzyć państwo prawa i społeczeństwo obywatelskie w Polsce i zagwarantuje Polakom minimum praw są ławy przysięgłych – na wzór USA i W. Brytanii. O ich wadach i zaletach też na miarę skromnych możliwości pisałem wiele. Jutro lub pojutrze pod tym artykułem przypomnę i zamieszczę łącza.
 
W przeszłości wzywałem państwa do niegłosowania na osoby i partie, które nie chcą ław przysięgłych. Powtarzam to wezwanie. Jeśli Polska nie będzie Polaków, to będzie nadal dla nadczłowieków. Poza interesem własnym, który zakłada powrót normalności, ma też Polska misję cywilizacyjną w swej części Europy i Europie w ogóle; jeśli powrót do normalności się uda, może Polska zapoczątkować krystalizację nowej wersji tego samego republikańskiego ładu wolności, prawa, braterstwa i solidarności, od którego na setki lat zaczęła się nieznana innym cywilizacja Rzeczpospolitej w XIV wieku. Wolność i niepodległość nasza, jak nigdy nie była zaczepna dla ościennych narodów, tak teraz bardziej niż kiedyś okazać się może dla nich pomocą... Ład ten może znów stać się rękojmią swobód i rozwoju całego regionu, rękojmią tak mu potrzebną już w najbliższych dziesięcioleciach.
 
Ławy przysięgłych są więc ważniejsze niż to, kto w Polsce rządzi. Tak się też składa, że pojawia się perspektywa realizacji. Środowisko Pawła Kukiza czeka na nie wiadomo co oraz irytująco wydaje rozmaite chaotyczne i sprzeczne wypowiedzi. Możliwe, że tak właśnie trafiłem na głosy wprawdzie nieautoryzowane, ale stawiające mocno – zaraz po JOW-ach - problem wymiaru niesprawiedliwości i oczywisty postulat ław przysięgłych. Bez uczciwych sądów JOW-y uważam zresztą nawet na krótką metę za niemożliwe.
 
Ze statystyk wynika, że po 25 latach państwa przemocy i terroru w Polsce jest od kilkuset tysięcy do nawet kilku milionów poszkodowanych przez krzywoprzysiężne sądy stalinowskiego państwa, i to licząc jedynie sprawy karne... Dziś PIS – jak w kwietniu pyszałek i arogant Komorowski - cieszy się z pozycji w sondażach, choć wie że rutynowo są rasowane, i choć dysponując miażdżącą przewagą w mediach ledwie o kilka punktów wyprzedza partię Kukiza, która nawet jeszcze nie powstała (!)
 
Ta pycha i tu kroczyć może przed upadkiem, jeśli bowiem nie myli mnie wyczucie - fałsz, gra pozorów i podwójne standardy nadal będą kamieniem u szyi starego świata, a największym atutem naszym i Rzpltej będzie znów, jak u Kaczmarskiego, „wiara w zapał szczery”. Wynik Kukiza dobrze obrazuje potencjał rozpaczy, ale i gniewu, oporu. Zmiany. Godności. Wiary i woli walki i woli zwycięstwa. Mobilizacja wyborcza poszkodowanych będzie trudna, ale jeśli uda się choć w części, to pozwoli Kukizowi bez trudu wyprzedzić pozostałe partie; obstawiam 40-20-10.
 
Ta szansa się nie powtórzy. Odbierzmy więc Polskę łajdakom.
 
Mariusz Cysewski

Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
]]>https://www.facebook.com/groups/517163485099279]]>
]]>https://sites.google.com/site/wolnyczyn]]>
]]>http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn]]>  
]]>http://mariuszcysewski.blogspot.com]]>  
]]>http://www.facebook.com/cysewski1

]]>

[1] Dotyczy wprowadzenia w Polsce tzw. postępowania kontradyktoryjnego. W warunkach polskich oba modele – kontradyktoryjny i nie – to oczywiście fikcja i harce wokół jednego czy drugiego warto kwitować rozbawieniem; warto jednak pamiętać, że kontradyktoryjności przynajmniej nominalnie wymagają podpisane przez Polskę traktaty międzynarodowe – w tym Europejska Konwencja Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (Dz. U. Nr 102, poz. 643, z późn. zm.) w swym Art. 6 § 3 „d”. Nadto „postępowanie kontradyktoryjne”, takie w którym strony mają względnie równe prawa, uważa się za synonim postępowania sądowego w ogóle. W tej sytuacji dyskusje nad celowością postępowania kontradyktoryjnego uważam za przypominające celowość np. odpowiedzialności zbiorowej, a PIS za będący po antycywilizacyjnej stronie sporu. 
[2] 26 czerwca 2012 r. na posiedzeniu Komisji Praworządności i Praw Człowieka.

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 2.2 (7 głosów)

Komentarze

ja tez w I-szj nie głosowałem bo byłem pełnomocnikiem Brauna i Wilka na częstochowskie i zależało mi obsadzić swoimi a nie przebierancami z pseudoprawicy.....  przejąłem komitety na poziomie 80 komisji bo tak chcieli zarejestrować oddając w przypadku braku losowania wszystkie 135 Matyjaszczykowi.....

 

 

Vote up!
3
Vote down!
0

zimny drań
 

#1484144

Jeśli chodzi o skazywalność to wymienia pan tylko jeden czynnik czyli to że wielu sędziów wymaga twardego dowodu...niewinności , który i tak mogą sobie odrzucić. Ale jest i druga strona czyli prokuratura wymagająca twardego dowodu winy na samym początku postepowania. 

Nie znam nikogo kto miałby w pełni racjonalny i obiecujący pomysł na naprawę sądownictwa. Natomiast wydaje mi się że kryterium wyborczym w takiej sytuacji jest nie tyle to kto jest bliżej ,bo wszyscy są bardzo daleko od pożądanego modelu ile kto jest bardziej otwarty na dialog społeczny i ma rzeczywiste intencje zmiany obecnej sytuacji.Albo inaczej - nie wybierajmy ludzi ,którym się wydaje że wiedzą lepiej od nas co trzeba zmienić. Konieczne zmiany będą też wymagały i dużej , konstytucyjnej większości w parlamencie i olbrzymiej presji społecznej. Dlatego może od dyskusji o szczegółach lepsze jest budowanie jak najszerszej koalicji wobec niezbędnych zmian ,bez przesądzania o konkretnym kształcie.Dlatego wykazując błędy w logiczne i koncepcyjne może warto się nieco hamować w rozwijaniu przekonania o tym co się za nimi kryje , bo jednak często zwykła ignorancja.   

Osobiście uważam że najlepsza opcja to całkowite i rewolucyjne przejście na model anglosaski plus (być może bo zupełnie sobie nie wyobrażam jak to przeprowadzić) masowe zmiany personalne w prokuraturze i sądownictwie. Wtedy pozostało by pytanie tylko w/g stanu na jaki moment (z oczywistych względów rozwiązania sprzed lat kilkudziesięciu lepiej by się w naszej sytuacji sprawdziły). 

 

Vote up!
2
Vote down!
0
#1484213