Czy Trzaskowski uratował "dobrą zmianę"?

Obrazek użytkownika Leopold
Blog

Dość powszechnie opisuje się wybory prezydenckie jako "starcie gigantów", które nieznacznie wygrał jeden z nich. To oczywista nieprawda – bardziej prawdziwe byłoby porównanie do symultanicznego meczu szachowego, w którym prezydent Duda grał przeciw 10 innym kandydatom, którzy w większości (oprócz Marka Jakubiaka) mieli cechę wspólną – byli "antypisem". Rafał Trzaskowski uratował Platformę Obywatelską przed stoczeniem się w otchłań niebytu – czyli podzielenie losu jej poprzedniczki Unii Wolności, ale całkiem możliwe, że przyczynił się też w pewien sposób do zachowania przez PiS wpływu na państwo. Niejeden mógłby sądzić, że to Duch Święty zadziałał przy decyzji PO o podmianie "prawdziwej prezydent" na nowego kandydata.
Prezydent Warszawy miał bowiem ogromny elektorat negatywny składający się ze wszystkich tych, którym nie podobało się "lotnisko w Berlinie", Klub Bilderberg, ",forsowanie skrajnych form "postępowości", sukcesy" w zarządzaniu Warszawą, czy zwykłe kłamstwa ("nie byłem wówczas posłem").
Niewykluczone, że gdyby w finale znalazł się "kandydat niezależny", czy "antysystemowy", miałby szanse na pokonanie prezydenta Dudy, bo w pierwszej turze "antypis" łącznie uzyskał 57 % głosów. Może "języczkiem u wagi" była ta część wyborców Konfederacji, która nie chciała wybierać między (ich zdaniem) "dżumą, a cholerą" i nie zagłosowała w drugiej turze? Może nie mieliby oporów w głosowaniu na Hołownię czy Kosiniaka – Kamysza?


W ostatnich 20 latach w Polsce regularnie pojawiają się byty polityczne chcące przełamać "duopol" i zaistnieć jako "trzecia siła". Wszystkie te "ruchy obywatelskie", partie "antypartyjne", kandydaci "niezależni", "antysystemowi", ostatecznie okazują się zwykłym, banalnym "antypisem".

Czyżby świadczyło to o ich wspólnej proweniencji?
Wpływ czynników zewnętrznych na polską politykę nie ulega wątpliwości, bo Polska jest szalenie ważnym obszarem Europy, którego żadna z potężnych sił tu działających, nie może sobie "odpuścić".
To dlatego zawsze szefem rosyjskiej rezydentury wywiadu w Polsce jest oficer w randze generała, ambasadorem Niemiec w Warszawie - z reguły wysoki funkcjonariusz BND, a Polska jest jednym z 5 krajów świata, gdzie istnieje placówka żydowskiej Ligi Przeciw Zniesławieniu. Ta organizacja jest oficjalnie uznana jako jeden z rodzajów sił zbrojnych Izraela mających na celu wychwytywanie zagrożeń dla interesów tego państwa i diaspory żydowskiej.
W tych warunkach rządzenie Polską i dbanie o interesy Polaków jest sztuką iście karkołomną.

Zresztą państwa znacznie potężniejsze niż nasze, mają podobne problemy.
W tych dniach w Wielkiej Brytanii ukazał się bulwersujący raport, w którym stwierdzono, że rząd jest "chronicznie i systemowo" niezdolny do przeciwdziałania rosyjskiej infiltracji. Okazało się także, że wielu lordów z Izby Lordów ma biznesowe powiązania z rosyjskimi przedsiębiorcami, lub wręcz ma swoje biznesy w Rosji. Są wyraźne przesłanki wpływu Rosjan na działania w sprawie autonomii Szkocji. Badane są także okoliczności referendum w sprawie opuszczenia Unii Europejskiej. Brexit był smutnym dla nas faktem, ale był korzystny dla Niemiec i Rosji (czy Donald Tusk przyłożył tu swoją cegiełkę?).
Osobiście pisałem już z 2 lata temu na łamach Kuriera Wnet o aktywności w Wielkiej Brytanii rosyjskich oligarchów medialnych - oficjalnie "skłóconych" z prezydentem Putinem i w "obawie o swoje życie" chroniących się w Angli. Tak się dziwnie złożyło, że ich media gorąco propagowały ideę "niepodległości" i brexitu. Nie ulegają już najmniejszych wątpliwości "interferencje" rosyjskie w wybory w USA i Wielkiej Brytanii – są na to twarde dowody. Chyba nie ma w Polsce człowieka tak naiwnego, żeby sądzić, że w Polsce nie było takich "interferencji".
W tych wyborach stara agentura komunistyczna, "europejczycy" brukselsko – berlińscy i kosmopolici izraelsko – amerykańscy "grali do jednej bramki" – byli "za Rafałem". Podobnie zresztą jak "ulica i zagranica".

12 lipca mieliśmy konfrontację zwolenników Polski podmiotowej, z tymi, którzy zadowalają się statusem wyznaczonym nam przez czynniki zewnętrzne, a których głównym punktem programu wyborczego było wulgarne hasło "ośmiu gwiazdek".
Ostatnią kampanię można rozpatrywać także w wymiarze szerszym - jako starcie cywilizacji zachodniej, chrześcijańskiej z postmodernistycznym produktem inżynierii społecznej, który przedstawiany jest jako nowoczesne społeczeństwo "otwarte, tolerancyjne, europejskie".

W wyniku ustaleń okrągłego stołu pracę wychowawczą nad Polakami powierzono bardzo sprawnym fachowcom, których 30 letnia działalność przyniosła przerażająco skuteczne rezultaty. W 1992 roku na komunistów głosowało 20 procent Polaków – dziś "internacjonaliści proletariaccy" cieszą się poparciem niemal połowy elektoratu...
Czas pracuje na naszą niekorzyść (wymrzemy jak dinozaury?).
Tym razem jeszcze się udało, ale w następnych wyborach głosować będą obecni piętnastolatkowie, z których nikt nie wie kto to był Jaruzelski, czy Kiszczak.
Czy wtedy będzie jeszcze szansa?

Brak głosów