Z zawodu aktor, prywatnie kabotyn
Sporo mówiło się ostatnio o aktorze Gajosie. Niestety nie miało to żadnego związku z jego kolejną rolą, lecz z gościnnym występem w Akademii Sztuk Przepięknych towarzyszącej Owsiakowym spędom. Kiedyś był to „Przystanek Woodstock” przemianowany trzy lata temu na „Pol’and’Rock Festival”. Pierwszym „rektorem” tej akademii był legitymujący się podstawowym wykształceniem, Zbigniew Hołdys. Nie trudno się domyślić, że akademia gości najczęściej „autorytety” i „artystów”, którzy z zapamiętaniem walą w PiS i Jarosława Kaczyńskiego bez względu na to czy partia i jej prezes są w opozycji czy sprawują władzę. Jest jeszcze jedna prawidłowość i coś, co łączy większość zapraszanych gości z Owsiakiem. Tak się jakoś składa, że spaja ich specyficzna więź polegająca na tym, że byli oni pupilkami i świętymi krowami zarówno w PRL-u jak i w III RP.
No, ale wracajmy do Gajosa. Pewien znany reżyser powiedział kiedyś, że aktorstwo to profesja dla kabotynów. Gajos jest aktorem dobrym, a wielu twierdzi, że wielkim. Czy z tego wynika, że jest także wielkim kabotynem, czyli osobą niepoważną, której zachowania obliczone są tylko na tani efekt? Niech każdy oceni sam, ale jedno nie ulega wątpliwości. Gajos to kolejny aktor, który ubzdurał sobie, że fach, który uprawia czyni go również autorytetem od wszystkiego, także od polityki. I tu rada dla Owsiaka. Jeżeli zaprasza na swoje spędy aktorów to niech wcześniej pisze im role i każe się ich nauczyć, bo kiedy zaczynają nadawać „z głowy” natychmiast wyłazi niczym słoma z walonek niesamowity infantylizm, brak podstawowej wiedzy i intelektualna płycizna. Oto polityczna diagnoza Gajosa wygłoszona niedawno w Owsiakowej akademii: „Coś takiego, co wykonał... przepraszam za wyrażenie... mały człowiek - jednym ruchem ręki podzielił nasz kraj i nas samych na dwie części. To jest zbrodnia. Znamy takie przykłady z historii, w ten sposób powstawały najgorsze sprawy na świecie. Tak powstawało to, co się później nazwało hitleryzmem. To takie ordynarne wskazywanie jedną ręką. Jest ci źle? Powiem ci, dlaczego: bo on cię okrada! To coś strasznego, ale to działa”.
Gajos powtarza prymitywne kalki i nie wie, że podziału Polaków na „moherowe berety” i „młodych dobrze wykształconych z dużych miast” dokonał Tusk po podwójnie przegranych wyborach w 2005 roku i ten podział jest ciągle podsycany przez jego politycznych idoli. On nie wie nawet, że Hitler nie podzielił, ale zjednoczył naród Niemiecki chwytliwymi hasłami. A co do „wskazywania jedną ręką” złodziej nie wie, że to Tusk z trybuny sejmowej jedenaście lat temu grzmiał: „Kiedy jest sztorm, kiedy wszyscy na statku powinni sobie pomagać, żeby przez ten sztorm przepłynąć, znajduje się grupa ludzi, która w tym czasie - kiedy wszyscy bez wyjątku ciężko pracują - plądruje walizki pasażerów”. Gajos jest na tyle tępy, że nie zauważył, że to autor tych słów i szemrana ekipa, którą skrzyknął plądrowali nie tylko walizki, ale i portfele Polaków, okradając ich z miliardów złotych, które odkładali w OFE na przyszłe emerytury. A co do „małego człowieka, który podzielił” to pompowany przez salon III RP Gajos najwyraźniej zapomniał, że on sam nie dorósł do 170 cm wzrostu, dzięki czemu jako Janek doskonale mieścił się w „Rudym 102”.
O umysłowej tępocie Gajosa dobitnie świadczy to, że niczego nie zrozumiał z granych przez siebie ról. Oto po stronie lewaków, postkomunistów i całej totalnej opozycji stoi dzisiaj człowiek, który w „Ucieczce z kina Wolność”, Wojciecha Marczewskiego grał komunistycznego cenzora Rabkiewicza, a w „Przesłuchaniu” Ryszarda Bugajskiego, sadystycznego majora UB. Gajos zapewne nawet nie rozumie, że biegając do „Gazety Wyborczej”, TVN24 i uczestnicząc w Owsiakowych imprezach stoi dzisiaj tam gdzie stało ZOMO i wspiera spadkobierców tamtych ubeków i cenzorów. Jednak prawdziwy pocałunek śmierci przekazał Gajosowi stary komuch i tajny współpracownik SB o ps. „John”, Daniel Passent, który na portalu postkomunistycznej „Polityki” oddał Gajosowi hołd za tę jego kłamliwą, głupią i napastliwą wypowiedź. Jako, że Gajos najpewniej nie ma pojęcia, kim jest ten jego pochlebca, to przypominam, że Passent to wielki piewca wprowadzenia w Polsce stanu wojennego w 1981 roku, ślepo zakochany w zbrodniarzach, Jaruzelskim i Kiszczaku. Tylko pogratulować Gajosowi fanów.
Felieton ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 28 odsłon