Muzykanci i klezmerzy Putina
O skoordynowanym ataku hybrydowym na Polskę mówi już nie tylko nasz rząd, ale także Waszyngton, Bruksela, Berlin i większość europejskich stolic podkreślając, że Polska stojąc na pierwszej linii frontu dzielnie odpiera atak wymierzony tak naprawdę w całą Unię Europejską. W zasadzie groźniejszą sytuacją byłby tylko atak militarny na nasz kraj. Tymczasem w chwili, kiedy piszę te słowa wsparcie, jakie otrzymujemy od Zachodu ma jedynie charakter werbalny. Słyszymy, że NATO i UE solidaryzują się z Polską i na tym koniec. Nawet o finansowaniu lub współfinansowaniu budowy solidnej zapory na granicy polsko-białoruskiej Komisja Europejska nie chce póki co słyszeć. Powinniśmy sobie dobrze zapamiętać to „duchowe wsparcie” sojuszników, bo to nie pierwszy raz w naszej historii, kiedy, jak pisał Ignacy Krasicki w bajce „Przyjaciele”: „Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły / Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Poważnie zastanawiam się nad tym czy Unia Europejska pod światłym przywództwem Berlina jest bardziej uzależniona od rosyjskiego gazu czy może zachodni politycy od maszynki korupcyjnej Putina, której na imię Gazprom?
Mimo wszystko olbrzymi problem wizerunkowy ma dzisiaj totalna opozycja dowodzona przez oddelegowanego na odcinek polski, führera Donalda Tuska. Po tym okazanym Polsce wsparciu duchowym i moralnym musi teraz rakiem wycofywać się z obelżywych słów, jakimi obrzucała przedstawicieli rządu oraz funkcjonariuszy straży granicznej i żołnierzy Wojska Polskiego. W ubiegły wtorek podczas debaty sejmowej posłowie opozycji dziękowali przedstawicielom służb mundurowych, których jeszcze niedawno nazywali „watahą psów”, „śmieciami” i „zbirami” działającymi w nieludzki sposób, a nawet zbrodniarzami niegodnymi noszenia polskiego munduru.
Jednak w wojnie hybrydowej o końcowym zwycięstwie w dużej mierze decyduje siła agentury wpływu w zaatakowanym państwie. Mówiąc wprost chodzi o to czy jest ona w stanie doprowadzić do takiej dezintegracji społeczeństwa i wywołać taki chaos, który finalnie zakończyłby się wymianą rządu na taki, który odpowiadałby agresorom. Mam trochę satysfakcji, ponieważ kilka tygodni temu w telegraficznym skrócie opisałem doktrynę wojny hybrydowej autorstwa gen. Walerija Gierasimowa, szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej i pierwszego zastępcy ministra obrony Rosji. Chciałem wskazać jak ważne w tej doktrynie jest prowadzenie wojny propagandowo-informacyjnej, której celem jest takie urobienie opinii publicznej zaatakowanego państwa, aby jej znacząca część przyjęła optykę oraz narrację agresora i w ten sposób wystąpiła przeciwko tym siłom politycznym państwa ofiary, które zdolne są do przeciwstawienia się agresji. Dzisiaj do doktryny Gierasimowa odwołują się już wszyscy politycy i media, oczywiście z wyjątkiem tych, którzy tę jego doktrynę w Polsce od początku realizują.
W skrócie mamy trzy główne etapy wojny hybrydowej, czyli Konflikt, Eskalacja i Normalizacja. Jesteśmy dzisiaj na etapie Eskalacji, a Normalizacja oznaczała będzie naszą klęskę, to znaczy ustanowieniem rządu, który propaganda wroga przedstawi jako ten, który zaprowadził w końcu „porządek”, „spokój” i „stabilizację”, a tak naprawdę będzie realizował interesy wrogów i niewidzialnych okupantów. W doktrynie Gierasimowa bardzo ważne jest odpowiednie kreowanie elit podbijanego państwa. I tu też nie ma zaskoczenia, ponieważ zgodnie z doktryną stawia się wyłącznie na ludzi prących do kariery, czyli władzy i pieniędzy. Muszą oni spełniać jeszcze jeden kluczowy warunek. Ich poglądy, przekonania, postawa, i sposób myślenia muszą gwarantować agresorowi, że mają do czynienia z ludźmi o mentalności niewolników. Takich osób w Polsce nie brakuje, że wymienię wiecznie żywych komuchów typu Miller, Cimoszewicz i Belka czy stale gotowych do oddawania hołdu zagranicznym mocodawcom, Tuska, Bodnara czy Sikorskiego. Działalność tej agentury wpływu ma jeden główny cel. Jest nim doprowadzenie do rozłożenia i takiej swoistej atrofii struktur państwowych, ale tak, aby ludzie nie zdawali sobie z tego sprawy. Na przykład granice państwowe to rzecz święta i strzeżone są one prawem wewnętrznym oraz międzynarodowym. Tymczasem dzisiaj oswajani jesteśmy z sytuacją, w której granicę może zupełnie bezkarnie atakować zorganizowana wataha zwiezionych na Białoruś migrantów, a w Polsce znajdują się ludzie kibicujący, aby to przebicie przez granice się im udało. Pamiętajmy, że granice istniejące tylko teoretycznie oznaczają, że i państwo z takimi granicami jest państwem teoretycznym. Skoro granice państwa przestają być świętością to i suwerenność może być równie lekko traktowana. Doktryna Gierasimowa mówi wyraźnie o „zaktywizowaniu i wykorzystaniu potencjału protestów w kraju przeciwnika”. To również jest element destabilizacji państwa, a olbrzymią rolę w realizacji tego zadania odgrywają tak zwani pożyteczni idioci, których często mylimy z agenturą wpływu.
I tak żadnym agentem wpływu nie jest aktor Mateusz Damięcki tak nagłaśniany ostatnio przez niemiecki Onet: „Utwór opublikowany przez Mateusza Damięckiego ma tytuł "Kichnięcie". Aktor przedstawia w nim małego chłopca o blond włosach, który zapłakany stoi wśród mokrych liści. W ręku zamiast klocków do zabawy, trzyma gałąź. Nie można do niego podejść, bo od reszty świata oddziela go niewidoczna bariera: Spytałem chłopca:, co tu robisz chłopcze? On odpowiedział: umieram ze strachu. Nie mogłem pojąć, jak dziecko w tym wieku może być zdolne do takiej refleksji. Abstrakcyjnego postrzegania życia”. Agentem wpływu nie jest aktorka Barbara Kurdej-Szatan pisząca: „K***A !!!!!!!!!! K***aaaaaa !!!!!!!!!!!!!!!! Co tam się dzieje !!!!!!!! To jest k***a 'straż graniczna'????? 'Straż'?????????? To są maszyny bez serca bez mózgu bez NICZEGO!!!! Maszyny ślepo wykonujące rozkazy !!!!!K***a!!!!!! Jak tak można!!!!!!! Boli mnie serce boli mnie cała klatka piersiowa trzęsę się i ryczę!!!!!!! Mordercy!!!!!” Agentem wpływu nie jest Maciej Stuhr, który po udaniu się wraz z żoną na tereny przygraniczne na Podlasiu mówi: „Chcemy, żeby wszyscy wiedzieli, że nie są sami, że jest mnóstwo ludzi w Polsce, którzy zostali wychowani w kulcie tradycyjnej polskiej gościnności. Chcemy tę tradycję kultywować. Nie chcemy już, by ktokolwiek umierał w polskim lesie. Nikt na to nie zasługuje”. Jego żona, psychodietetyczka, Katarzyna Błażejewska-Stuhr o mieszkańcach terenów przygranicznych mówi: „Niezmiernie martwię się też o osoby mieszkające przy granicy. Dla nich to będzie trauma na wiele lat. Zaprosiłam kilku mieszkańców Podlasia do siebie, żeby mieli jakąś odskocznię od swojej codzienności. Oni teraz często boją się wyjść z domu, spojrzeć za okno. Boją się, że natkną się na czyjeś zwłoki”. Agentem wpływu nie jest też pusta jak słoik po ogórkach córka towarzysza „Alka” Kwaśniewskiego, Aleksandra, która sytuację na granicy nazwała „straszną” i dodała: „Chciałam powiedzieć, że mi jest cały czas bardzo trudno zrozumieć, jak mogło dojść do Holocaustu. W dzisiejszych czasach, niestety, coraz łatwiej jest mi to zrozumieć i to jest przerażająca konkluzja”.
Nazywanie wyżej wymienionych pożytecznych idiotek i idiotów agenturą wpływu tylko nobilituje te infantylne totalnie odmóżdżone i egzaltowane osóbki, które nie mają zielonego pojęcia o tym, co się naprawdę dzieje na granicy, czemu ma to służyć i w czym tak naprawdę uczestniczą. To towarzystwo nawet nie zdaje sprawy, że jest narzędziem służącym do sterowania społecznego i walki informacyjnej, czyli przedstawiania ofiary napaści, czyli państwa polskiego jako brutalnego agresora. Oni po prostu za wszelka cenę chcą zaistnieć, a w ich ptasich móżdżkach nie zaświtała nigdy myśl o tym, że wykonują najbardziej brudną i haniebną robotę na rzecz Łukaszenki i Putina. Oni muszą, inaczej się uduszą -, że zacytuje klasyka, Jonasza Koftę.
Jeżeli już szukać prawdziwej agentury wpływu to raczej wśród tych przedstawicieli totalnej opozycji, którzy nawet po tym jak zagraniczni politycy i opinia międzynarodowa wsparły polskie władze zaczęli szerzyć pewną zupełnie kuriozalną i szaloną teorię spiskową o sojuszu, a nawet tajnym porozumieniu PiS-owskiej władzy z Łukaszenką. Trudno, bowiem uwierzyć, że Roman Giertych oraz stare komuchy, Belka i Cimoszewicz dziwnym zbiegiem okoliczności i każdy z osobna poszli nagle tym samym tropem myślenia. I tak towarzysz Marek Belka (TW „Belch”) pisze na Twitterze: „PiS spada w sondażach, a to oznacza pilne poszukiwanie „wroga” przez Partię. Wrócą do uchodźców, LGBT, a może teraz poszczują na lekarzy? Wiele wskazuje na to, że z „pomocą” przyjdzie jednak Aleksandr „Ciepły Człowiek” Łukaszenka”.
Z kolei towarzysz Wołodia Cimoszewicz (TW „Carex”) podczas konferencji organizowanej przez finansowaną przez Georga Sorosa „Fundację Batorego” stwierdził: „Polski rząd PiS ma podobne interesy polityczne co władze białoruskie i Łukaszenka. W Polsce sytuacja stała się dużo trudniejsza dla rządu i PiS, ponieważ ta partia traci poparcie i rząd potrzebuje czegoś, by poprawić swoją trudną sytuację. Trzeba stworzyć obraz zagrożenia dla Polski i Europy, by rząd mógł się przedstawiać jako obrońca”.
No i na koniec były farbowany narodowiec, a dziś lokaj Tuska i PO, mecenas Roman Giertych piszący na Twitterze: „Naturalną reakcją każdego Polaka jest poczucie solidarności z polskimi żołnierzami broniącymi granicy przed agresywnym tłumem. Tę reakcję łatwo przewidzieć, stąd prowokacje Łukaszenki muszą wzmacniać rząd. Dlaczego więc Łukaszenka wzmacnia rząd PiS? Bo jest z nimi dogadany. Już po raz kolejny w sytuacji gwałtownego spadku poparcia dla PiS służby Łukaszenki organizują prowokacje na granicy. […] Włącz myślenie”. No właśnie, włączmy myślenie. Ciekawe, kto mecenasowi i czerwonym towarzyszom z PZPR podsuwa te ściągi? U Giertychów flirtowanie z komunistami to już chyba tradycja, bowiem inny „narodowiec”, ojciec Romana Giertycha, prof. Maciej Giertych w 1981 roku poparł wprowadzenie stanu wojennego przez zdrajcę Jaruzelskiego.
Wojna hybrydowa wydana Polsce będzie trwała, ponieważ w przeciwieństwie do Litwy i Łotwy tu nad Wisłą istnieje bardzo liczny i silny obóz nowej Targowicy oraz niezmierzone pokłady tępych jak noga stołowa celebrytów robiących za pożytecznych idiotów. Dlatego daleko mi do optymizmu, ponieważ wystarczy spojrzeć na sądownictwo, by dostrzec, że proces osłabiania i rozkładania struktur państwowych, trwa, choć wciąż dla wielu jest niezauważalny. Jeżeli przegramy te wojnę to spora część Polaków nie będzie o tym wiedziała, a zmiany odbierze zgodnie z doktryną Gierasimowa jako tak długo oczekiwaną „normalizację” gwarantującą wreszcie święty spokój.
Artykuł ukazał się w tygodniku „Warszawka Gazeta”
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 647 odsłon
Komentarze
Okrogly stol i magdalenka
26 Listopada, 2021 - 19:05
To wtedy powstaly uzgodnienia,ktore nastepuja obecnie.Mielismy wiele lat aby to wyczyscic i odbic od koryta dewiantow i przydupasow komunizmu.Wiele osob to widzialo i nawet niektorzy wspominali i pewnych mozliwych zmianach i wprowadzeniu ustaw ale decydenci nigdy na to nie byli gotowi bo unia.Ostatni mogacy cos w tej sprawie mogl zrobic to zamiast podpisu odeslal ja do TK.To obecny prezydent Duda.Teraz ta rozpedzoma lokomotywa szubrawcow jest dosc silnie rozpedzona i nie zatrzyma sie tak szybko.Wszystko ma swoje poczatki i wykorzystuje sytuacje a majac papiery i haki to praktycznie moze wszystko.Merkel nawywijala a moze swiadomie to zrobila lecz ze strony polskiej powinna byc odpowiedz w postaci zapytania czy mamy otworzyc korytaz zycia dla tych z bialoruskiej granicy uchodzcow.Tego pytania i odpowiedzi brak wiec jakich mamy politykow?My mozemy sobie pisac,ale oni i tak jesli czytaja to maja to w dupie,bo wiedza lepiej.Podlozem sa slepe zapatrywania na unie caly zachod spedalony i brak logicznego myslenia nad przyszloscia narodu.Licza sie slupki,kasa i kolegacje te ich procedury pojebane bardziej niz ci co je wymyslaja.Brak przejzystosci mediow narodowych o ile takie sa i wielu innych czynnikow chociazby celebrytow narodowcow a nie oplacanych wymalowanych pacynek.Na wszystko trzeba zapracowac a nie dawac dupy jak to jest obecnie.Prosty przyklad BOLEK kim bytl i pozostanie do konca swoich dni kazdy wie,ale o jego zlym stanie zdrowiw rozpisywalin sie wszyscy i telewizja tez.W jakim celu wogole o nim mowiono i pisano?I tak wlasnie msci sie zbyt duza wolnosc dana spoleczenstwu a to sie przeklada na rozumienie ze wszystkim wszystko wolno.Rady nadzrzorce w jakim celu skoro im chodzi tylko o kase a nie dobro spoleczne ogolnie rozumiane.Polacy macie racje jestesmy z wami,ale jak oni zaczna strzelac to broncie sie sami.Unia europejska poklepie was po plecach jak kiedys klepano Tuska.Ja ja gut kameraden herr polnische Tusk.Ja danke frau Merkel.
Jeszcze zaświeci słoneczko