KLIMATYCZNY WIELKI SZU
Każda próba podjęcia rzeczowej prawdziwej naukowej dyskusji na temat przyczyn ocieplenia klimatu” napotyka na chór naukowych szyderców, według których nie ma o czym gadać, ponieważ jak twierdzą: „istnieje konsensus naukowy w sprawie zmian klimatycznych”. Już samo użycie słowa „konsensus” powinno zapalić u każdego lampkę alarmową, ponieważ oznacza ono podejmowanie decyzji przez ich uzgodnienie podczas rokowań oraz konsultacji i najczęściej używane jest w odniesieniu do polityki. W nauce, albo ma się racje, albo jej się nie ma. Konsensusem przecież można zadekretować zarówno prawdę jak i kłamstwo, a rzetelni naukowcy - nie łowcy grantów - są od tego, aby takie konsensusy obalać dowodami naukowymi. Przecież w starożytności istniał konsensus, według którego ziemia była płaska. Podobnie przez wieki na podstawie zawartego konsensusu twierdzono, że Ziemia jest nieruchoma i stanowi centrum Wszechświata. Dopiero Pitagoras, Arystoteles i Kopernik, choć z wielkimi oporami, złamali te konsensusy. Skoro więc do obarczenia człowieka winą za „ocieplenie klimatu” użyto „konsensusu” to najwidoczniej mamy tu do czynienia z polityką, ideologią i propagandą, które niestety żyrują sprzedajni naukowcy. Podobny „konsensus naukowy” zawarto 17 maja 1990 roku skreślając homoseksualizm z lisy chorób Światowej Organizacji Zdrowia i uznając go za normalny wariant ludzkiej seksualności. Jak widzimy nauką rządzą dzisiaj konsensusy, a nie poszukiwanie prawdy za pomocą naukowych metod, które umożliwiają udowodnienie odpowiedzi. Jak więc widzimy lewactwo skutecznie zainfekowało także świat nauki. Kompletne szaleństwo unijnego „Zielonego Ładu” jest konsekwencją tego „naukowego konsensusu”.
Poruszyłem ten temat, ponieważ ofiarą tego „naukowego konsensusu” padł również polski wybitny naukowiec, geolog i profesor nauk o Ziemi Leszek Marks z Polskiej Akademii Nauk. Wystarczyło jego stwierdzenie, że: „Wpływ człowieka na globalny klimat jest znikomy albo w ogóle go nie ma”. Od razu na profesora rzucili się zwolennicy „naukowego konsensusu”, którzy za przyznawane hojne granty pomagają politykom i wielkiemu światowemu biznesowi w wypłukiwaniu złota wprost z powietrza. Kto ma oczy i uszy otwarte wyraźnie widzi i słyszy, że dzisiejszy świat na punkcie „ocieplenia klimatu” i emisji dwutlenku węgla dosłownie zwariował. Na razie można jeszcze o tym wariactwie mówić i pisać, ale kto wie czy już wkrótce negowanie wpływu człowieka na globalne ocieplenia nie będzie penalizowane tak jak „kłamstwo oświęcimskie”. Z tego co wiem za „kłamstwo klimatyczne” nikt jeszcze nie poszedł siedzieć, ale jak sądzę wszystko jeszcze przed nami. A przecież ocieplenie klimatu na Ziemi pojawia się od setek tysięcy lat cyklicznie i żadnego wpływu na to nie ma działalność człowieka. Mówią o tym będący w mniejszości uczciwi naukowcy. Co chwilę media bombardują nas obrazkami z Grenlandii ukazującymi skutki „globalnego ocieplenia”, ale z tych samych mediów nie dowiemy się już, że na tej samej Grenlandii mającej być koronnym przykładem skutków „globalnego ocieplenia” tysiąc lat temu za Eryka Rudego dzięki kolejnemu cyklicznemu ociepleniu klimatu Wikingowie zakładali całoroczne osiedla i z powodzeniem uprawiali tam jęczmień. Może uczestnicy „konsensusu naukowego” wyjaśniliby nam skąd wzięło się wtedy to ocieplenie klimatu, skoro nie istniały w tamtych czasach zakłady przemysłowe, huty, elektrownie węglowe, a po ulicach na jeździły samochody, ponieważ nawet dróg i ulic nie było w dzisiejszym rozumieniu? Nie było wielkich stad krów, które jak nas się dzisiaj przekonuje ocieplają planetę wydalając gazy? Jeszcze raz powtórzę: Padamy ofiara wielkiego klimatycznego oszustwa.
Kiedy w 2017 roku stąpający twardo po ziemi prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump wycofał się z „porozumienia paryskiego” dotyczącego zmian klimatu, na świecie a szczególnie w Berlinie i Paryżu zawrzało. Prezydent Francji Emmanuel Macron z dramatyzmem w glosie powiedział: „Donald Trump popełnił błąd, który będzie miał konsekwencje dla przyszłości USA i całej planety. Wyjście z paryskiego porozumienia klimatycznego oznacza, że USA odwróciły się od świata”. Tymczasem Donald Trump w prostych żołnierskich słowach stwierdził, że: „Poczynając od dzisiaj USA całkowicie wstrzymują wprowadzanie w życie niewiążącego porozumienia paryskiego oraz drakońskich finansowych i gospodarczych obciążeń, jakie umowa ta nakłada na nasz kraj. Porozumienie takie można zawrzeć tylko na warunkach, jakie są uczciwe dla Stanów Zjednoczonych, ich firm, ich pracowników, ich narodu, ich podatników”.
O co więc chodzi z tym całym globalnym ociepleniem? Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi to zapewne idzie o władzę i pieniądze idące nie w miliony, ale miliardy dolarów i euro. Międzynarodówka geszefciarzy znalazła nowy sposób na wypłukiwanie złota i to wprost z powietrza, a mówiąc konkretnie z dwutlenku węgla, który w tym powietrzu stanowi zaledwie 0,036 procenta. Wieszczenie klimatycznej apokalipsy, którą rzekomo ma wywołać człowiek swoją działalnością oraz twierdzenie, że emisja dwutlenku węgla może spowodować ocieplenie o katastrofalnych skutkach jest jednym z największych oszustw ekologicznych. Uruchomiono potężną machinę inżynierii społecznej, aby przekonać świat, że cala ta walka z globalnym ociepleniem służy rzekomemu ratowaniu ludzkości. Celem jest wytworzenie w świecie atmosfery wielkiego zagrożenia niewyobrażalnym kataklizmem i przez to skłonienie ludzi do powierzenia swoich losów iluminatom, czyli rządowi światowemu, który przejmując władzę polityczną i gospodarczą ocali ludzkość i planetę, która jak wiemy za oknem Rafała „dupiarza” Trzaskowskiego już się pali, jak wyznał roztrzęsiony goszcząc w Radiu Zet.
W USA takim roztrzęsionym i najgłośniejszym obrońcą planety oraz orędownikiem klimatycznego oszustwa był przez lata wiceprezydent USA, Al Gore, który otrzymał w 2007 roku Pokojową Nagrodę Nobla. Komitet Noblowski uzasadniając swoją decyzję ogłosił, że Al Gore został uhonorowany: „Za wysiłki na rzecz budowy i upowszechniania wiedzy na temat zmian klimatycznych wynikających z działań człowieka i za stworzenie podstaw dla środków niezbędnych do walki z takimi zmianami”. Dzisiaj o tym nobliście jest dużo ciszej gdyż wychodzą na jaw jego kłamstwa. Już podczas uroczystości wręczenia nagrody w Oslo Gore ogłosił, że pokrywa lodowa biegunów Ziemi zniknie w 2014 roku. Na przyznanie mu nagrody wielki wpływ mial nakręcony przez niego film „Niewygodna prawda”, który z uwagi na zawarte w nim kłamstwa i mijanie się z faktami naukowymi został przez Sądy Najwyższe Anglii i Walii uznany za szkodliwy i zakazano wykorzystywania go w szkołach do celów dydaktycznych. Furorę zrobiła również jego pełna kłamstw książka „Earth in the Balance” (Ziemia na krawędzi), w której pojawił się też wątek polski. Gore pisał w niej: „Dowiedzieliśmy się, na przykład, że w niektórych miejscach w Polsce dzieci regularnie zabiera się pod ziemię do głębokich kopalni, by mogły odpocząć od gazów i zanieczyszczeń unoszących się w powietrzu. Można sobie niemal wyobrazić ich nauczycieli, wyprowadzających dzieci tymczasowo z kopalni, trzymających kanarki by ostrzegały o tym, że dalsze przebywanie na powierzchni jest niebezpieczne”. Chyba nikogo nie zdziwi informacja, że tylko w 2007 roku, w którym Gore otrzymał Nobla, jego firma General Investment Management na rynku tak zwanych kredytów CO2 zarobiła 50 mln dolarów.
Teraz wypadałoby się zastanowić, jakie skutki dla Polski będzie miało to wielkie klimatyczne oszustwo? Ostatnio w mediach społecznościowych masowo pojawiły się komentarze internautów o treści: „Dziękujemy panie premierze Donaldzie Tusku za najdroższy prąd w Europie!” Były one reakcją na upublicznioną mapę z hurtowymi cenami prądu, na której widać, że Polska w Europie ma najwyższe ceny energii elektrycznej. Z czego to wynika? Polska mogłaby być niezwykle konkurencyjna w Europie jeśli chodzi o ceny energii i właśnie dlatego zablokowano nam możliwość oparcia suwerenności energetycznej o własne zasoby surowców naturalnych. Polskie zasoby węgla stanowią 85 proc. zasobów całej Unii Europejskiej i mogłyby zabezpieczyć nasze potrzeby na 200 - 300 lat. To dlatego Bruksela i Berlin z premedytacją dokonali tego typowo lobbystycznego ciosu w polski węgiel pod pretekstem walki z „ociepleniem klimatu”. Tymczasem polską racją stanu jest korzystanie z własnych surowców i żadne argumenty zmuszające do rezygnacji z nich nie są ani prawdziwe ani racjonalne, zwłaszcza, że istnieją na rynku tak zwane czyste technologie węglowe, w których przoduje Japonia. Niestety sprawy zaszły już za daleko, a opór przeciwko klimatycznym oszustom jest tak słaby, że na ratunek chyba jest już za późno. W filmie „Wielki Szu” główny bohater grany przez Jana Nowickiego mówi do początkującego i uczącego się fachu karcianego oszusta, taksówkarza Jurka: „Widzisz przedstawienie, a nie widzisz rzeczy”. Niestety większość Polaków widzi tylko zorganizowane przez oszustów przedstawienie. Polska staje się największą w Europie ofiarą klimatycznego oszustwa. Pozostaje nam już tylko wiara w Bożą Opatrzność.
Artykuł ukazał się w tygodniku „Warszawska Gazeta”
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 516 odsłon
Komentarze
Pełna zgoda z Autorem
1 Lipca, 2024 - 16:20
Na tak ciekawy temat warto mówić. Mam kilka uzupełniających komentarzy. Na NP ukazał się niedawno link do bardzo ciekawego filmu o "ociepleniu klimatycznym" na tyle interesujący że warto go tu powtórzyć: https://niepoprawni.pl/wideo/film-zimna-prawda-odslaniajacy-kulisy-klimatycznego-klamstwa. Nagranie to pokazuje mechanizm kłamstwa (a właściwie wielu kłamstw) którego są współwinni ludzie którzy powinni być najbardziej kompetentni w temacie - a nie są. Lub decydują się na wypowiedzi dopiero po przejściu na emeryturę, dopiero gdy ewentualne mówienie prawdy o świecie już im nie może zaszkodzić w osobistej karierze naukowej. Pamiętam opublikowany, moim zdaniem niegodny komentarz dotyczący wypowiedzi profesora Leszka Marksa, autorstwa administracji PIG. Zdaję sobie sprawę że działalność "naukowa" jest uprawiana przez wielu w oparciu o granty (pod warunkiem że prawomyślne) oraz publikacje, cenzurowane przez zainteresowanych daną tematyką recenzentów którzy nie dopuszczą do tego aby okazało się że przez kilkadziesiąt lat byli w błędzie. W tematyce naukowej w której czuję się kompetentny, "konsensusy" istnieją w wielkiej ilości i od dobrych 40 lat czują się tam świetnie. To od "konsensusów" pośrednio zależą np. podnoszone obecnie ceny energii ale także wiele aspektów popularnej wiedzy dotyczącej faktów historycznych czy sposobu funkcjonowania otaczającego nas świata.
Ale "wisienką na torcie" wciąż pozostaje komentarz władz PIG i innych mniej kompetentnych zawodowo, a utytułowanych osób dotyczący wypowiedzi profesora Leszka Marksa zarzucający mu "sprzeniewierzenie się konsensusowi".
Pozostaje jednakże wspomnieć…
2 Lipca, 2024 - 21:14
O podejściu PiS a w szczególności Matusza Morawieckiego do tego tematu. Z pełnym zaangażowaniem mówiącego o tym w taki sposób jakby sprawa wpływu człowieka byla już ostatecznie i niepodważalnie przesądzona. Po kim jak po kim, ale po rządach patriotów, zwracających uwagę na te szczególnie ważne dla naszego dobra i przyszłości sprawy polityków, należałoby oczekiwać jakiegoś przytomnego głosu, głosu rozsądku w tym gąszczu kłamstw i zmyśleń. Ale gdzież tam! Morawiecki a do pewnego stopnia Kaczyński oraz wielu innych z tego kręgu polityków jak mantrę powtarzało brednie o wpływie człowieka i potrzebie ograniczenia emisji CO2. Jakby zupełnie postarzali zmysł samodzielnego myślenia. Stali się, przynajmniej w moim odczuciu pacynkami a może krukami które kraczą tak jak inne w tej grupie.
Nie tego oczekiwałem od prawdziwie polskiej partii politycznej. Idąc na rękę ceaniakom od klimatu sami przysługiwali się postępom ich ideologii. I już jienma znaczeni czy świadomie czy nie. Tylko my na tym straciliśmy. I to mnie boli.