Atak niemieckich terrorystów

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

Jak się okazuje nawet moja wyobraźnia skapitulowała nie przewidując jak daleko w swoich antypaństwowych działaniach może posunąć się obóz targowicy i narodowej zdrady. W numerze „Warszawskiej Gazety”, który ukazał się 15 maja, kiedy wiadomo już było, że Jarosław Kaczyński dogadał się z Jarosławem Gowinem i wybory odbędą się lada moment w artykule, „Zamach na państwo polskie” napisałem: Porozumienie w sprawie wyborów osiągnięte i jak to w polityce bywa sprzedawane jest przez rządzących jako wielki sukces Zjednoczonej Prawicy. Arytmetyka sejmowa jest nieubłagana, więc Jarosław Kaczyński jeszcze tym razem pozwolił swojemu imiennikowi, Gowinowi wyjść z twarzą, choć tak naprawdę Gowin tę twarz już całkowicie stracił. W dalszej części tego tekstu, sądząc naiwnie, że zagrożenie jest już szczęśliwie za nami postanowiłem uzmysłowić Czytelnikowi, co tak naprawdę nam groziło i czego uniknęliśmy. Pisałem: „Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że znaleźliśmy się na bardzo ostrym politycznym i historycznym zakręcie, to znaczy w sytuacji, kiedy wspierani przez obce zagraniczne ośrodki miejscowi zdrajcy postanowili dokonać zamachu na polskie państwo, demokrację i konstytucję. Plan zakładał przełożenie wyborów prezydenckie tak, aby Polska 6 sierpnia 2020 roku, czyli w dniu, kiedy kończy się kadencja Andrzeja Dudy nie miała wybranego prezydenta. Jakie mogły być tego konsekwencje? Art. 126 Konstytucji RP z 1997 roku w punkcie pierwszym mówi: „Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej”. […] każdy Polak bez względu na sympatie polityczne powinien dzisiaj wiedzieć i do bólu zrozumieć. Otóż zdrajcy polskiego narodu i państwa wykorzystując kryzys wywołany pandemią koronawirusa chcieli doprowadzić do przerwania ciągłości władzy państwowej w Polsce”.

Cykl wydawniczy gazety wygląda tak, że w chwili, kiedy piszę te słowa nie wiadomo jeszcze czy uda się doprowadzić do wyborów 28 czerwca, czyli w ostatnim możliwym terminie ratującym zachowanie ciągłości władzy państwa polskiego. Co się wydarzyło od czasu, gdy wydawało się, że wyborcza awantura ucichła? Koalicja Obywatelska wymieniła kandydata na prezydenta, ale jak się okazuje i to jej niezadowoliło, więc postanowiła kontynuować kurs na wywołanie chaosu i anarchii w państwie próbując storpedować także ten czerwcowy termin wyborów. Oczywiście jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i podobnie jak przy każdych wyborach po 2015 roku pojawił się atak instytucji europejskich. Tym razem jest to raport komisji Parlamentu Europejskiego, który zarzuca Polsce: „stwarzanie zagrożenia dla praworządności i praw człowieka”. Nie będę tu szczegółowo opisywał i demaskował absurdalności i kłamliwości zarzutów stawianych polskiej władzy. Zwrócę uwagę na coś innego. Nie wiem na ile jest to działanie zdesperowanego harcownika, a na ile uzgodniona z wierchuszką PiS wypowiedź, ale padły w końcu słowa, które paść powinny już dawno temu. Otóż na antenie TVP Info obecny europoseł PiS i były szef MSZ, Witold Waszczykowski stanowczo stwierdził: „To jest niesłychane, że jedna z instytucji UE zajmuje się tym, jak obalić demokratycznie obrany rząd w państwie członkowskim”. Pięć lat musieliśmy czekać na to, aby wpływowy polityk obozu władzy powiedział w końcu prawdę. Czy doczekamy się także momentu gdy jego słowa powtórzą, polski prezydent, premier i obecny szef MSZ? Na co czekają? Jak bym im jeszcze radził, aby doprecyzowali słowa Witolda Waszczykowskiego i wykrzyczeli już bez ogródek: „To jest niesłychane, że hegemon w UE, Niemcy zajmują się tym, jak obalić demokratycznie obrany rząd w państwie członkowskim jakim jest Polska”.

Taka jest prawda i dopóki rządzący otwarcie i głośno nie powiedzą tego narodowi, to część Polaków nadal będzie uważała, że wszystko jest w porządku, demokracja jakoś funkcjonuje, a wilczym prawem opozycji jest robić to co robi. Otóż nie, drogie panie i szanowni panowie politycy. Każda bez wyjątku definicja opisująca czym jest opozycja w demokratycznym państwie prawa na początku informuje oczywiście, że jest to ugrupowanie lub grupa ugrupowań politycznych sprzeciwiających się polityce rządu i większości parlamentarnej. Jednak każda taka definicja powtarza także niczym mantrę, że opozycja w państwie demokratycznym w swoim sprzeciwie wobec władzy nie może łamać obowiązującego prawa oraz naruszać zasad gry wyborczej i parlamentarnej. Jak widzimy w dzisiejszej Polsce opozycja w sposób ewidentny i wyjątkowo bezczelny łamie zasady gry wyborczej i parlamentarnej. Okupacja sejmu, czyli „ciamajdan” z grudnia 2015 roku oraz dzisiejsze blokowanie demokratycznych wyborów to koronne dowody na to, że mamy do czynienia z recydywistami politycznej bandyterki. Wybory są solą demokracji, bo poprzez nie obywatele pośrednio sprawują władzę. Jak zatem nazwać sytuację, w której przez wrogie działania podających się za opozycję renegatów i zdrajców Polacy nie mogliby pójść do wyborów w konstytucyjnym terminie? To oznacza, że naród potraktowany został przez tych politycznych bandytów i terrorystów niczym zakładnicy przetrzymywani w celu uniemożliwienia im dokonania demokratycznego wyboru. Oto na naszych oczach wspierani przez Berlin „obrońcy demokracji i konstytucji” wysadzają w powietrze za jednym zamachem i demokrację i konstytucję.

Naprawdę nie mogę zrozumieć, dlaczego w tak niebezpiecznej dla naszej ojczyzny sytuacji ani prezydent, ani premier, ani nawet „szeregowy poseł” Jarosław Kaczyński nie powiedzą Polakom wprost z czym mamy dzisiaj do czynienia? Dlaczego nie usłyszymy w końcu z ich ust, że to Niemcy po trzydziestu lata traktowania Polski jako zależnej neokolonii nie są gotowi pogodzić się z tym, że nasze państwo chce się w końcu wybić na niezależność i suwerenność? My nie chcemy już puszczania oka i przy okazji kolejnych kampanii wyborczych wysłuchiwania tych nieśmiałych wrzutek o działaniach, planach i intencjach Berlina. My chcemy usłyszeć w końcu prawdę, bo ona nam się należy jak przysłowiowemu psu zupa. Ta prawda powinna nas wyzwolić i skierować gniew Polaków nie na państwo niemieckie, które przecież działa jedynie we własnym interesie, o co nie możemy mieć pretensji. Ten gniew powinien dopaść wszystkich tych polityków i działające w Polsce media, którzy chodzą na pasku Berlina i udzielają mu pomocy w próbach obalenia legalnej demokratycznej władzy w Polsce. Śledząc chronologię zdarzeń z jakimi mieliśmy do czynienia od 2015 roku diametralnie zmieniam dzisiaj zdanie co do roli totalnej opozycji w Polsce. Do tej pory zgadzałem się z tymi, którzy twierdzili, że te wszystkie ataki na Polskę wychodzące z Berlina i Brukseli to pokłosie donosicielskich pielgrzymek przedstawicieli totalnej opozycji. To jednak nie oni szczują na Polskę, ale nimi, niemieckimi pieskami, szczuje na Polskę ich niemiecki pan i władca. Ulegliśmy przez te pięć lat sprytnej narracji według której to oni donoszą, a Berlin i Bruksela tylko na te donosy reagują. Jednak ostatni terrorystyczny zamach na demokratyczne wybory w Polsce utwierdza mnie w przekonaniu, że ta złożona ze zdrajców polski opozycyjna hołota wykonuje karnie wszystkie rozkazy i polecenia wydawane im przez niemieckie ośrodki, często zawoalowane unijnym sztandarem..

Przy takim jasnym postawieniu sprawy wszystko staje się bardziej jasne i zrozumiałe. Plan napaści Hitlera na Polskę bez wypowiedzenia wojny nosił kryptonim Fall Weiss (Wariant Biały). Obecnie mamy do czynienia z Fall Weiss II, czyli planem podboju Polski bez oddania jednego wystrzału. Być może i dzisiaj istnieją jakieś niemieckie listy proskrypcyjne, odpowiedniki dwustustronicowej Sonderfahndungsbuch Polen z 1940 roku, które zawierają nazwiska wszystkich zaangażowanych politycznie i społecznie Polaków, którzy z punku widzenia państwa niemieckiego są niewygodni i niebezpieczni. Na pewno i dzisiaj działa nad Wisłą proniemiecka „piąta kolumna”, która ściśle współpracuje z Berlinem i to jej po obaleniu rządu w Warszawie powierzone ma być zarządzanie tą niemiecką neokolonią. Problem w tym, że polski rząd i prezydent wiedzą to wszystko, ale sparaliżowani strachem i spętani terrorem politycznej poprawności boja się o tym głośno powiedzieć Polakom. I na koniec smutna konstatacja. To PiS swoją naiwnością, miękkością i brakiem zdecydowania ośmielił tych działających na terenie Polski niemieckich terrorystów, którym przecież radośnie przyklaskuje także Kreml. Już czas zastosować zasadę mówiącą, że z terrorystami się nie negocjuje. Miejsce terrorystów jest za kratkami.

Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”

Brak głosów