35 lat temu.....
3 listopada 1984 roku odbył się pogrzeb kapłana, kapelana „Solidarności”, zamordowanego przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Księdza Jerzego żegnało w Warszawie ok. 800 tysięcy Polaków z całego kraju.
Walka o pamięć i godność trwa!
Zamordowany 19 października 1984 roku, w wieku 37 lat. W 2010 roku został beatyfikowany, jako męczennik za wiarę.19 października 1984 roku ks. Popiełuszko przybył na zaproszenie Duszpasterstwa Ludzi Pracy do parafii pw. Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. W tym samym dniu, wracając do Warszawy, na drodze do Torunia Jerzy Popiełuszko wraz ze swoim kierowcą Waldemarem Chrostowskim został uprowadzony przez funkcjonariuszy Departamentu IV MSW. Księdza pobito i wrzucono do bagażnika samochodu esbeków.
35 lat temu, 3 listopada 1984 roku, w Warszawie odbył się pogrzeb błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki, bestialsko zamordowanego przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.
Uroczystości pogrzebowe w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu zgromadziły ponad 800 tys. ludzi i przerodziły się w wielką manifestację przeciw komunistycznej władzy.
Ksiądz Jerzy Popiełuszko został pochowany przy kościele św. Stanisława Kostki, na mocy dekretu kardynała Glempa. Grób ma kształt kurhanu z leżącą na nim granitową płytą w formie krzyża. Mogiłę otacza różaniec utworzony z polnych kamieni ułożonych w kształcie granic Polski.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1330 odsłon
Komentarze
Wśród harcerzy, pełniących służbę porządkową
3 Listopada, 2019 - 19:26
na pogrzebie ks. Popiełuszki była też moja Córa. Następnego dnia kończyła 17 lat - wyjazd do Warszawy był urodzinowym "prezentem" dla Niej. To już tyle lat...
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska
@katarzyna.tarnawska
3 Listopada, 2019 - 23:54
3 XI 1984 Komuniści sondowali co może wydarzyć się po pogrzebie Śp.Bł.Ks.Jerzego Popiełuszki...nie wydarzył się nic...więc "Komando Śmierci" z IV Departamentu MSW dostało carte blanche...i dalej mordowało Księży Niezłomnych.
PIERWSZYM na świecie pomnikiem z całą sylwetką Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki jest ten postawiony w Issy-les-Moulineaux pod Paryżem.
To brak "ręcznego rozliczenia" czerwonych zbójów -
5 Listopada, 2019 - 09:42
- za te wszystkie zbrodnie doprowadził do dzisiejszych perturbacji i o mały włos do kolejnego rozbioru Polski.
J.Piłsudski wziął setkę komunistów na szubienicę i było trochę względnego spokoju w latach międzywojennych.
Wystarczyła by tylko jeszcze jedna kadencja platformy obłąkanych komunistów a Polska już by się nie podniosła jako Państwo niepodległe na dziesięciolecia a może i na wieki.
Polacy nawet tego nie zauważyli że stawali się znowu bezpaństwowcami nawet jak jeden z gangu garbatych nosów powiedział im że:
"Polska istnieje już tylko teoretycznie" !!!
- to nic nie dociera do otępiałych łbów bo dla nich najważniejszy był (może jest ?) - nowy TV LCD-ik i paczka chipsów do chrupania.
Motto na dziś: "Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".
O faktach, które wykluczają
5 Listopada, 2019 - 21:21
O faktach, które wykluczają oficjalny przebieg zbrodni na ks. Popiełuszce.
Leszek Szymowski zamieścił w mediach społecznościowych obszerny wpis o przemilczanych faktach w sprawie zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki: "Już po pół godzinie od uprowadzenia kapłana "Solidarności" technicy kryminalistyki potwierdzili, że przebieg zbrodni był inny niż podawany później przez MSW. 19 października, około godziny 22 w komendzie miejskiej milicji w Toruniu zadzwonił telefon. Oficer dyżurny nakazał ekipie kryminalistycznej pojechać do Górska, gdzie chwilę wcześniej miało dojść do uprowadzenia księdza Popiełuszki. Do Górska pojechało trzech milicjantów w tym sierżant Roman Nowak, który był opiekunem psa tropiącego. Pies (specjalnie szkolony policyjny wilczur) nawąchał prawy fotel w Golfie, gdzie siedział ksiądz Jerzy, podjął trop i przeprowadził przewodnika 244 metry wzdłuż drogi a potem skręcił w prawo, w leśną dróżkę. Tam zgubił trop. Próbę powtarzano trzy razy, z takim samym skutkiem. Sierżant Nowak i jego dwaj koledzy byli zgodni: ktoś wyciągnął księdza Jerzego z Golfa, przeprowadził 244 metry asfaltem do drogi w prawo i tam wsadził do innego samochodu (ślady opon wskazywały na Nysę często używaną wówczas często przez milicję). Sierżant Roman Nowak był pierwszą osobą, która zrozumiała, że oficjalny komunikat o przebiegu zbrodni, ogłoszony później przez generała Kiszczaka, jest nieprawdziwy. Ten komunikat brzmiał tak: trzej esbecy wyciągnęli księdza z samochodu, pobili, wrzucili do bagażnika fiata 125 i zawieźli na tamę we Włocławku a tam półtorej godziny później zrzucili go do wody". Dodał też: "Rankiem, 21 października 1984, na parkingu MSW zabezpieczony został Fiat 125, którym dwa dni wcześniej Waldemar Chrostowski, Leszek Pękala i Grzegorz Piotrowski mieli uprowadzić księdza Popiełuszkę. Technicy przystąpili do rutynowych badań. Próbowali zabezpieczyć ślady biologiczne i żadnych śladów księdza nie znaleźli. Ani ekspertyza daktyloskopijna (badanie odcisków palców) ani traseologiczna (ślady obuwia) ani osmologiczna (ślady zapachowe) nie wykazała jakichkolwiek śladów jego obecności w bagażniku. Nie znaleziono również ani jednego śladu krwi. Pobity, zakrwawiony kapłan, schorowany (z Bydgoszczy wracał z gorączką i katarem) nie zostawił więc żadnych śladów w bagażniku Fiata. Był to dowód, że w ogóle go tam nie było, że nie został wrzucony do bagażnika Fiata. Jeden z dociekliwych techników zbadał też samego Fiata. Esbeckie auto było ruiną. Samochód trząsł się po przekroczeniu 70 km/godzinę. Technik naniósł na mapę trasę, którą Piotrowski i jego dwaj koledzy mieli przejechać w ciągu półtorej godziny z pobitym księdzem w bagażniku. Zaznaczył też miejsca, gdzie mieli się zatrzymywać i znęcać nad kapłanem. Gdy porównał to z zeznaniami Piotrowskiego doszedł do wniosku, że nie odpowiadają one prawdzie. Gdyby było inaczej, przy uwzględnieniu kilkuminutowych postojów, musieliby jechać średnio 110 km/godz, na co stan techniczny Fiata nie pozwalał. Ani sierżant Roman Nowak ani jego koledzy z patrolu ani technicy Biura Kryminalistycznego MO nie zostali wezwani jako świadkowie przed Sąd Wojewódzki w Toruniu. Wiele lat później złożyli zeznania przed prokuratorem Andrzejem Witkowskim. Ich szef - pułkownik Tadeusz Rydzek - opowiedział, że w sprawie badań kryminalistycznych dzwonił do niego szef warszawskiej rezydentury GRU i wypytywał o szczegóły. Naciskał, aby nie ujawniać, że księdza nie było w bagażniku ale Rydzek się nie zgodził. Sąd nie wezwał go na świadka, jak wielu innych". Kontynuując stwierdził: "Oficjalnie zwłoki księdza Jerzego wyłowiono z Wisły 30 października. Identyfikował je brat księdza - Józef. O pomoc poprosił profesora Edmunda Chróścielewskiego - światowej sławy anatomopatologa z Poznania, związanego z opozycją (Jaruzelski mówił o nim z pogardą "ten katolik"). Profesor Chróścielewski, po wyjściu z prosektorium jęknął: "Jezu, tak zmasakrowanego ciała nigdy w życiu nie widziałem". Gdy emocje ustąpiły, profesor Chróścielewski fachowym językiem opisał stan zwłok. To, co rzuca się w oczy to fakt, że biegły zwrócił uwagę, że poziom zasklepiena poszczególnych ran świadczy o tym, że najstarsze zadawano kilkadziesiąt godzin wcześniej niż najświeższe. Wynikało z tego, że ksiądz był przez kilka dni torturowany. Takich świadków, nieznanych sądowi i prokuraturze PRL, prokurator Andrzej Witkowski znalazł i przesłuchał jeszcze wielu. Dwóch dodatkowych odnalazłem ja. Z ich zeznań wynika, że przebieg zbrodni był inny, a ksiądz Popiełuszko był przez kilka dni torturowany w bunkrze amunicyjnym w Kazuniu. Jego zwłoki wrzucono do Wisły 25 X 1984, co poświadczyli rybacy kłusujący w pobliżu tamy we Włocławku (zwłoki księdza omal nie wpadły do ich łódki) najprawdopodobniej zaraz po tym jak zadano mu śmierć. Dlaczego oprawcy pojechali z ciałem aż do Włocławka, choć z Kazunia mieli bliżej do Wisły? Wytłumaczył mi to pewien hydrolog: oto spiętrzona woda spadająca z tamy pozwala lepiej zatrzeć ślady zbrodni na zwłokach. Takich świadków jest bez liku: oto dwa dni po uprowadzeniu księdza do mieszkania jego lekarki przychodzi milicjant i pyta jakie leki kapłan zażywa. Oto pielęgniarka z Włocławka rozpoznaje w szpitalu, wśród pacjentów, pobitego księdza, oto świadek widzi go na tamie w pobliżu barczystych mężczyzn. Oto wreszcie ekspert bada skład mineralny kamieni przywiązanych do nóg księdza i stwierdza, ze mają rzadki skład, występujący jedynie w okolicach Kazunia. Oto warszawski milicjant dostaje polecenie, aby przywozić prowiant do bunkra amunicyjnego w Kazuniu". W końcu podsumował: "Takich świadków jest bez liku. Ich zeznania i relacje wykluczają oficjalny przebieg zbrodni. Ksiądz Popiełuszko był bestialsko torturowany w Kazuniu przez kilka dni. Wyrwano mu język, wyłupiono oko. Jego męczeństwo trwało 6 dób. Sprawcy tego bestialstwa - byli żołnierze WSW - żyją do dziś w Warszawie i pobierają sute emerytury". Przeczytajcie tekst Leszka Szymowskiego na portalu Prawy. Pisał też o zabójstwie księdza Albin Siwak, który konsultował sprawę z marszałkiem Kulikowem. Marszałek po sprawdzeniu akt GRU kategorycznie zaprzeczył, by mieli z tym coś wspólnego, zwrócił też uwagę, że było to już po rozmowie Jaruzelskiego z Rockefellerem gdy "polskie" służby zostały przekierowane na inny kierunek współpracy. Czytajcie Siwaka. To lewicowiec ale napisał 10 dobrych książek, z tego 7 pierwszych, opartych na dokumentach KC uratowanych przed spaleniem, jest świetnych. Przeczytajcie też Leszka Szymowskiego na Prawym. Siwak może mieć rację co do sprawców zlecenia na morderstwo.