ŻYDOWSCY MORDERCY POLAKÓW
ŻYDOWSCY MORDERCY POLAKÓW
Żydzi polscy nie tylko mordowali się nawzajem w czasie okupacji niemieckiej w gettach, kolaborując z Gestapo w Judenratach (Radach Żydowskich). Wydawali również w łapska niemieckich zbrodniarzy Żydów ukrywających się na “aryjskich papierach” w “aryjskich” częściach miast. Z kolaboracji z Gestapo przeszli do współpracy z bezpieką, po ucieczce Niemców z Polski. Byli więc agentami Gestapo, NKWD i SB.
W Komunistycznej Partii Polski(KPP) “aktyw” w większości składał się z osób pochodzenia żydowskiego, które na przykład w tzw. technice – łączność kurierska, drukarnie itp. stanowiły ok. 75 procent członków – Żydów. Wyraźna nadaktywność osób pochodzenia żydowskiego w ruchu komunistycznym, często wyolbrzymiana i wkomponowana w rozmaite przesądy, legła u podstaw dość powszechnego mitu żydokomuny, jako jednego z najważniejszych zagrożeń dla Polski. Stereotypy uległy dość znacznemu wzmocnieniu w czasie okupacji sowieckiej w latach 1939 – 1941. Wśród Żydów Polacy widzieli tych, którzy poparli Sowietów i skorzystali na sowieckich porządkach, agitatorów i milicjantów, zdrajców i kolaborantów. Kiedy w 1944 r. komuniści przystąpili do budowy nowego systemu, Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) musiało się znaleźć pod pełną kontrolą zaufanych komunistów. Zdecydowana większość pochodziła z KPP, toteż w kierownictwie bezpieki znalazło się wielu Żydów. Tę większość historycy określili jako nadreprezentację Żydów w bezpiece PRL. Byli oni izolowani od reszty społeczeństwa, znienawidzeni, do tego obcy etnicznie, skazani zawodowo i życiowo na aparat w którym pracowali.
Wielu z nich urosło do symboli stalinowskiego systemu represji i zbrodni. Należeli do nich Mieczysław Mietkowski ( Mojżesz Bobrowicki) wiceminister MBP, Salomon Morel funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa w PRL, oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości, Roman Romkowski ( Natan Grynszpan – Kikiel) oprawca rotmistrza Witolda Pileckiego, Józef Różański (Golderg) , także Jacek Różański, pierwotnie Józef Goldberg (ur. 13 lipca 1907 w Warszawie, zm. 21 sierpnia 1981 tamże) – polski prawnik, oficer NKWD i MBP, poseł na Sejm Ustawodawczy, zbrodniarz stalinowski, Julia Brystygier (“Krwawa Luna”), zbrodniarka, pułkownik NKWD. Jej specjalnością było przesłuchiwanie młodych mężczyzn, wsadzanie im genitaliów do szuflady i gwałtowne jej zatrzaskiwanie. Jednym z najbrutalniejszych morderców, którzy w latach 50. pacyfikowali białostockich chłopów był pułkownik Józef Czaplicki właściwie Izydor Kurc (ur. 31 sierpnia 1911 w Łodzi, zm. 26 czerwca 1985 w Warszawie) – funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa Polski Ludowej, oficer (pułkownik) Ludowego Wojska Polskiego, członek Państwowej Komisji Bezpieczeństwa. Ze względu na prześladowanie żołnierzy AK otrzymał pseudonim “Akower”. Ruchem komunistycznym zajmował się Departament X MBP, kierowany prze Anatola Fejgina. Jego zastępcą był słynny uciekinier na Zachód, płk Józef Światło ( przed wojną szewc i działacz komunistyczny Izaak Fleischfarb). W Komitecie Centralnym PPR/PZPR kluczową postacią odpowiedzialną za aparat przymusu był Jakub Berman. Po latach opowiadał Teresie Torańskiej – “zdawałem sobie sprawę z tego, że najwyższych stanowisk jako Żyd nie powinienem albo nie mógłbym(…). Faktycznie posiadanie władzy nie musi wcale iść w parze z eksponowaniem własnej osoby. Zależało mi, aby wnieść swój wkład, wycisnąć piętno na tym skomplikowanym tworze władzy jaki się kształtował ale bez eksponowania siebie. Wymagało to oczywiście zręczności”.
Berman rzeczywiście odcisnął swoje piętno na nowym systemie. Osobiście reżyserował procesy w których dochodziło do mordów sądowych niewinnych ludzi. Żydzi pojawiali się też na wysokich stanowiskach państwowych, w aparacie gospodarczym, w wojsku. Paradoks polegał na tym, że miało to miejsce po wymordowania społeczności żydowskiej w Polsce. Dla przeciętnego obywatela Żydzi zniknęli z okolicy, za to masowo pojawili się w strukturach nowej władzy, zwłaszcza w bezpiece, co znów wzmacniało stereotyp żydokomuny, przybierający postać “żydobezpieki”. Żydzi stawali się wszechobecni i wszechpotężni, rządzili Polska. W latach 40. na warszawskiej ulicy, na pytanie: – jaka jest najważniejsza partia w Polsce? – Padała odpowiedź:” Bermanówna”. Raporty polskiego podziemia niepodległościowego i artykuły konspiracyjnej prasy były już mniej zabawne. Opisywały katastroficzny obraz Polski niszczonej przez komunizm i Sowietów. Jednym z najważniejszych narzędzi realizacji tej zbrodniczej polityki byli Żydzi rządzący Polską. W latach 40. i 50. sprawa obecności Żydów w aparacie bezpieki była publicznym tabu. Sytuacja zmieniła się po 1956 roku, kiedy sekretarzem partii został ponownie Władysław Gomułka. Po raz pierwszy rządził w latach 1944 – 1948 i był wówczas wyczulony na to aby w strukturach kierowniczych partii nie istniała przewaga Żydów. Nie czynił tego bynajmniej z powodów antysemickich, chciał aby PPR uzyskała jak największe poparcie społeczne.
W liście do Stalina pisał: “(…) mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością, że żydowscy towarzysze nie czują się zupełnie związani z narodem polskim, a więc i z polską klasą robotniczą żadnymi nićmi, zajmujący stanowisko, które można określić jako nihilizm narodowy(…)”.
Wraz z Gomułką do władzy powrócili Mieczysław Moczar – agent wywiadu GRU, czy Stefan Kilanowicz vel “Grzegorz” Korczyński, organizujący pogromy Żydów, egzekucje “zdrajców”, organizator masakry na Wybrzeżu w 1970 r.
Po powrocie Gomułki nienawiść do Żydów eksplodowała. Publicznie, rytualnie wymieniano nazwiska żydowskich komunistów, którzy w latach 1944 – 1954 pełnili wysokie funkcje publiczne i w organach bezpieczeństwa.
W czasie nagonki antyżydowskiej w 1968 roku mit “żydoubecji” był już elementem składowym oficjalnej komunistycznej propagandy.
Pierwszym, bardzo rzeczowym głosem był referat prof. Andrzeja Paczkowskiego, który m.in. stwierdził, że w centrali bezpieki na 447 osób pełniących funkcje było 131 Żydów, czyli ok. 30 procent zatrudnionych. Najbardziej interesujące dane podał w biuletynie IPN w 2005 r. prof. Krzysztof Szwagrzyk, który ustalił, że z 450 osób pełniących najwyższe funkcje w aparacie bezpieczeństwa – od naczelnika wzwyż było 167 Żydów, czyli ok.37 procent.
Negowanie znaczenia roli Żydów w służbie NKWD jest sprzeczne z podstawowymi faktami ustalonymi przez historyków. Prof. Andrzej Paczkowski sformułował tę tezę jako „nadreprezentacją Żydów w UB”. Jednoznacznie pisze o „nadreprezentatywności Żydów w UB” inny czołowy historyk IPN-owski dr hab. Jan Żaryn w swym opracowaniu „Wokół pogromu kieleckiego” (Warszawa 2006, s. 86).
O bardzo niefortunnych dysproporcjach, wynikających z nadmiernej liczebności Żydów w UB, pisali również niejednokrotnie dużo rzetelniejsi od Jana Tomasza Grossa autorzy żydowscy, np. Michael Chęciński, były funkcjonariusz informacji wojskowej Ludowego Wojska Polskiego(LWP), w wydanej w 1982 r. w Nowym Jorku książce „Poland. Communism, Nationalism, Anti-semitism” (s. 63-64).
Żydowski autor wydanej w Paryżu w 1984 r. książki „Les Juifs en Pologne et Solidarność” („Żydzi w Polsce i Solidarność”) Michel Wiewiórka pisał na s. 122: „Ministerstwo spraw wewnętrznych, zwłaszcza za wyjątkiem samego ministra, było kierowane w różnych departamentach przez Żydów, podczas gdy doradcy sowieccy zapewniali kontrolę jego działalności”.
Na szeregu stronach „Strachu” Jan Tomasz Gross stara się całkowicie zanegować wobec amerykańskich czytelników jakiekolwiek znaczenie roli Żydów w UB. Równocześnie jednak ten sam Gross całkowicie przemilcza istotne wpływy, wręcz dominację żydowskich komunistów w innych sferach władzy, takich jak sądownictwo, propaganda czy gospodarka. W ponad 50-stronicowej części książki poświęconej „żydokomunie” nawet jednym zdaniem nie wspomina o tym amerykańskim czytelnikom, cynicznie utrzymując ich w totalnej nieświadomości na ten temat.
Rola Żydów w bezpiece, jej wyjątkowość polegała nie tylko na nadmiernej liczebności, lecz także na splamieniu się przez bardzo wielu żydowskich funkcjonariuszy UB przykładami ogromnego okrucieństwa, brakiem jakichkolwiek skrupułów i brutalnym łamaniem prawa wobec polskich więźniów politycznych. Rzecz znamienna – złowieszcza rola żydowskich funkcjonariuszy jest widoczna w każdej bardziej znaczącej zbrodni UB, od ludobójczych mordów w obozie w Świętochłowicach począwszy, poprzez sądowe mordy na generale Auguście Emilu Fieldorfie „Nilu” i rotmistrzu Witoldzie Pileckim po proces gen. Stanisława Tatara i współoskarżonych wyższych wojskowych.
Główni winowajcy zabójstwa tego polskiego bohatera to w przeważającej części żydowscy komuniści. Była wśród nich czerwona prokurator Helena Wolińska (Fajga Mindla-Danielak), która zadecydowała o bezprawnym aresztowaniu gen. Fieldorfa „Nila”, a później równie bezprawnie przedłużała czas jego aresztowania. Wyrok śmierci na generała w sfabrykowanym procesie wydała sędzia komunistka żydowskiego pochodzenia Maria Gurowska z domu Sand, córka Moryca i Frajdy z domu Einseman.
Dodajmy do tego żydowskie pochodzenie trzech z czterech osób wchodzących w skład kolegium Sądu Najwyższego, które zatwierdziły wyrok śmierci na polskiego bohatera gen. Fieldorfa „Nila”(sędziego dr. Emila Merza, sędziego Gustawa Auscalera i prokurator Pauliny Kern). Cała trójka później zwiała do Izraela i dożywała tam ostatnich lat swojego życia. Przypomnijmy również, że wcześniej w rozprawie pierwszej instancji oskarżał gen. „Nila” jeden z najbezwzględniejszych prokuratorów żydowskiego pochodzenia Benjamin Wajsblech. Dodajmy, że prawdopodobnie sam Józef Różański (Goldberg) wręczał przesłuchującemu gen. Fieldorfa porucznikowi Kazimierzowi Górskiemu tzw. pytajniki, tj. odpowiednio spisane zestawy pytań, które miał zadawać więźniowi (wg P. Lipiński, Temat życia: wina, Magazyn „Gazety Wyborczej”, 18 listopada 1994 r.).
Warto przypomnieć w tym kontekście fragment rozmowy Sławomira Bilaka z Marią Fieldorf-Czarską, córką zamordowanego generała Fieldorfa „Nila”.
Powiedziała ona m.in.: „Pytam się dlaczego nikt nie mówi, że w sprawie mojego ojca występowali wyłącznie sami Żydzi? Nie wiem, dlaczego w Polsce wobec obywatela polskiego oskarżali i sądzili Żydzi” (cyt. za: „Temida oczy ma zamknięte. Nikt nie odpowie za śmierć mojego ojca” „Nasza Polska”, 24 lutego 1999 r.).
Przypomnijmy teraz jakże haniebną sprawę wydania wyroku śmierci na jednego z największych polskich bohaterów rotmistrza Witolda Pileckiego i stracenia go w 1948 roku. Człowieka, który dobrowolnie dał się aresztować, aby trafić do Oświęcimia i zbadać prawdę o sytuacji w obozie, a później stał się tam twórcą pierwszej obozowej konspiracji. Oficera, którego wybitny angielski historyk Michael Foot nazwał „sumieniem walczącej przeciw hitlerowcom Europy” i jedną z kilku najwybitniejszych i najodważniejszych postaci europejskiego Ruchu Oporu. Otóż – jak pisał na temat sprawy rotmistrza Pileckiego i współoskarżonych z nim w procesie Tadeusz M. Płużański:
„Wyroki zapadły już wcześniej – wydał je dyrektor departamentu śledczego MBP Józef Goldberg Różański. Podczas jednego z przesłuchań powiedział Płużańskiemu: „Ciebie nic nie uratuje. Masz u mnie dwa wyroki śmierci. Przyjdą, wyprowadzą, pieprzną ci w łeb, i to będzie taka zwykła ludzka śmierć” (por. T.M. Płużański, Prokurator zadań specjalnych, „Najwyższy Czas”, 5 października 2002 r.).
Warto przy okazji stwierdzić, że jednym z członków kolegium Najwyższego Sądu Wojskowego, który 3 maja 1948 r. zatwierdził wyrok śmierci na Pileckim, wykonany 25 maja 1948 r., był sędzia Leo Hochberg, syn Saula Szoela (wg T.M. Płużański, „Prawnicy II RP, komunistyczni zbrodniarze”, „Najwyższy Czas”, 27 października 2001 r.).
Pominę tu szersze relacjonowanie jednej z najczęściej przypominanych zbrodni – ludobójczego wymordowania około 1650 niewinnych więźniów w ciągu niecałego roku przez Salomona Morela i podległych mu żydowskich oprawców z UB (zob. na ten temat szerzej książkę autora jakże rzetelnego żydowskiego samo-rozrachunku Johna Sacka „Oko za oko”, Gliwice 1995).
Przypomnę tu tylko jedną z ulubionych „zabaw” ludobójczego „kata ze Świętochłowic” Salomona Morela, polegającą na ustawianiu piramid z ludzi, którym kazał się kłaść czwórkami jedni na drugich. Gdy stos ciał był już dostatecznie duży, wskakiwał na nich, by jeszcze zwiększyć ciężar. Po takich „zabawach” ludzie z górnych części stosu wychodzili w najlepszym wypadku z połamanymi żebrami, natomiast dolna czwórka lądowała w kostnicy.
Dużo mniej znane są późniejsze zbrodnie, popełnione przez Salomona Morela na młodocianych polskich więźniach politycznych „reedukowanych” w obozie w Jaworznie. Morel zastąpił tam na stanowisku komendanta kapitana NKWD Iwana Mordasowa. W książce Marka J. Chodakiewicza, „Żydzi i Polacy 1918-1945” (Warszawa 2000, s. 410), czytamy:
„Między 1945 a 1949 rokiem w obozie w Jaworznie zmarło około 10 tysięcy więźniów”. Te aż tak przerażające dane liczbowe brzmią wprost niewiarygodnie i wymagają gruntownego sprawdzenia, choć Chodakiewicz przytacza je za źródłową pracą M. Wyrwicha, („Łagier Jaworzno”, Warszawa 1995).
Różne relacje potwierdzają w każdym razie wyjątkowe okrucieństwo okazywane wobec młodocianych polskich więźniów przez komendanta Morela. Począwszy od witania przez niego kolejnych transportów młodocianych więźniów typowym dlań powitaniem:
„Popatrzcie na słońce, bo niektórzy widzą je po raz ostatni!”. Czy słowami: „Jesteście bandytami, pokażemy wam tutaj, co znaczy wojowanie przeciwko władzy ludowej”.
(Oba cytaty za tekstem napisanego przez Mieczysława Wiełę „Listu otwartego do premiera rządu RP” („Jaworzniacy” nr 2/29 z lutego 1999 r.).
Poza katuszami fizycznymi Morel lubił zadawać swoim ofiarom różne udręki psychiczne. Na przykład kazał pisać po tysiąc razy: „Nienawidzę Piłsudskiego” (wg M. Wyrwich, „Łagier Jaworzno”, Warszawa 1995, s. 90).Spoglądając na czasy współczesne – rok 2018 – stulecie odzyskania przez Polskę Niepodległości, osobą, która po raz tysiąc pierwszy, ale już faktycznie, nienawidzi Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego, który po 123 latach zaborów odzyskał niepodległość Polski, to publicysta, m.in. TVP – Info Rafał Ziemkiewicz, który „dla uczczenia” rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości opublikował książkę – „Złowrogi cień marszałka - odzyskał Polskę - zniszczył polskość”.
Ludobójczy zbrodniarz Salomon Morel otrzymywał polską rentę – mniej więcej 5 tys. zł. Ile na swojej złowrogiej Polsce. Polakom i polskości książce zarobił publicysta „centro – prawicowy” Rafał Ziemkiewicz? I to tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Czołowy historyk IPN dr hab. Jan Żaryn pisał niedawno:
”Doświadczenia z lat 1944-1945 jedynie utrwalały stereotyp żydokomuny”. „NKWD przy pomocy pozostałych Żydów urządza krwawe orgie’ – meldował Władysław Liniarski „Mścisław”, komendant Okręgu AK w Białymstoku w styczniu 1945 r. do „polskiego Londynu” (…).
Polacy po wojnie, używając hasła „żydokomuna”, posługiwali się zatem stereotypem wytworzonym przez samych Żydów komunistów. Żydzi stawali się zatem współodpowiedzialnymi za cierpienia Polaków, w tym za utratę – po raz kolejny – niepodległości państwowej.
Do rodzin docierały szczegóły tortur, jakim byli poddawani w ubeckich kazamatach ich najbliżsi – często żołnierze podziemia niepodległościowego. „Gdy wyszedłem z karceru, zaraz wzięli mnie na górę i enkawudzista Faber (Samuel Faber) – przypis J. Żaryna, (kto on był, nie wiem, czy to Polak, czy Rosjanin, na pewno Żyd) (…) kazał mnie związać. Zawiązali mi usta szmatą i między ręce i nogi wsadzili mi kij, na którym mnie zawiesili, po czym do nosa zaczęli mi wlewać chyba ropę. Po jakimś czasie przestali. Przytomności nie straciłem, więc wszystko do końca czułem. Dostałem od tego krwotoku (…)’ – wspominał Jakub Górski „Jurand”, żołnierz AK” (…).
Inny działacz podziemia niepodległościowego, Mieczysław Grygorcewicz, tak zapamiętał pierwsze dni pobytu w areszcie NKWD i UB w Warszawie:
„(…) Na pytania zadawane przez Józefa Światłę – szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa początkowo nie odpowiadałem, byłem obojętny na wszystkie groźby i krzyki, opanowała mnie apatia, przede mną stanęła wizja śmierci. Przecież jestem w rękach wroga, i to w rękach żydowskich, których w UB nie brakowało. Poczułem do nich ogromny wstręt, przecież miałem do czynienia z szumowiną społeczną, przeważnie wychowaną w rynsztoku nalewkowskim”.
„Józef Światło – Żyd z pochodzenia, mając pistolet w ręku, oświadczył mi, że jeżeli nie podam swojego miejsca zamieszkania, strzeli mi w łeb (…)”.
„Światło przyprowadził Halickiego, kierownika sekcji śledczej, który również był Żydem, i ten rozpoczął śledztwo wstępne (…). Oficerowie ubowscy zmieniali się często (…). Szczególnie jeden z nich brutalnie i ordynarnie do mnie się odzywał, groził karą śmierci bez sądu. Jak się później dowiedziałem od śledczego porucznika Łojki – był to sam Józef Różański (Józef Goldberg), zastępca Radkiewicza, ministra bezpieczeństwa.
W takiej sytuacji i wśród tej zgrai ubeckiej byłem przygotowany na najgorsze, nawet na rozstrzelanie (…)”. (cyt. za J. Żaryn, Hierarchia Kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1947, „Wokół pogromu kieleckiego”, Warszawa 2006, s. 86-88)”.
Przypomnijmy, że wymieniony tu Józef Różański (Goldberg), dyrektor Departamentu Śledczego w MBP zyskał sobie zasłużoną sławę najokrutniejszego kata bezpieki. Od byłego oficera AK Kazimierza Moczarskiego, który był jedną z ofiar „piekielnego śledztwa” prowadzonego pod nadzorem Różańskiego, wiemy, jakie były metody katowania więźniów przesłuchiwanych w MBP. Spośród 49 rodzajów maltretowania i tortur, którym go poddawano, Moczarski wymienił m.in.:
– bicie pałką gumową specjalnie uczulonych miejsc ciała (np. nasady nosa, podbródka i gruczołów śluzowych, wystających części łopatek itp.);
– bicie batem, obciągniętym w tzw. lepką gumę, wierzchniej części nagich stóp – szczególnie bolesna operacja torturowa;
– bicie pałką gumową w pięty (seria po 10 uderzeń na piętę – kilka razy dziennie);
– wyrywanie włosów ze skroni i karku (tzw. podskubywanie gęsi), z brody, z piersi oraz z krocza i narządów płciowych;
– miażdżenie palców między trzema ołówkami (…);
– przypalanie rozżarzonym papierosem okolicy ust i oczu; (…)
– zmuszanie do niespania przez okres 7-9 dni (…)” (cyt. za K. Moczarski, Piekielne śledztwo, „Odrodzenie”, 21 stycznia 1989 r.).
Dygnitarz MBP – Józef Światło nadzorował tajne więzienie w Miedzeszynie, gdzie do metod wydobywania zeznań należało m.in. skazywanie na klęczenie na podłodze z cegieł z podniesionymi do góry rękami przez 5 godzin, przepędzanie nago korytarzami z jednoczesnym chłostaniem stalowymi prętami, bicie pałką splecioną ze stalowych drutów (wg T. Grotowicz, Józef Światło, „Nasza Polska”, 22 lipca 1998 r.).
O tych wszystkich okrucieństwach i zbrodniach żydowskich katów z UB nie znajdziemy nawet jednego zdania informacji w książkach J. T. Grossa, tak chętnie i obszernie rozpisującego się o zbrodniach popełnionych przez Polaków na Żydach.
Warto przypomnieć, że Różański (Goldberg) był odpowiedzialny za działanie tajnej grupy ubeckich morderców, którzy na jego polecenie potajemnie mordowali w lesie wybranych żołnierzy AK i porywanych z ulicy ludzi. Tak zamordowano m.in. formalnie zwolnionego z aresztu ks. Antoniego Dąbrowskiego, byłego kapelana 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej (27 DP AK) – wielkiej jednostki piechoty Armii Krajowej utworzonej z sił Okręgu Wołyń w ramach akcji „Burza”. W marcu 1944 r. 27 DP AK liczyła około 6000 żołnierzy.
Wśród skrytobójczo zamordowanych po wywiezieniu z więzienia do lasu był m.in. pułkownik AK Aleksander Bielecki, na którym bezpiece nie udało się wymusić oczekiwanych zeznań, oraz jego żona.
Warto przypomnieć, że żydowski komunista Leon Kasman, przez wiele lat redaktor naczelny organu KC PZPR „Trybuny Ludu”, był tym działaczem, który najgwałtowniej nawoływał do zaostrzenia represji wobec przeciwników politycznych podczas obrad Biura Politycznego KC PPR w październiku 1944 roku.
„Wsławił się” wówczas powiedzeniem: „Przerażenie ogarnia, że w tej Polsce, w której partia jest hegemonem, nie spadła nawet jedna głowa” (cyt. za P. Lipiński, Bolesław Niejasny, Magazyn „Gazety Wyborczej”, 3 maja 2000 r.).
I głowy polskich patriotów, głównie AK-owców, zaczęły spadać w przyspieszonym tempie na skutek rozpętanej wówczas pierwszej wielkiej fali terroru przeciw Narodowi.
I tak np. w grudniu 1944 r. doszło do rozstrzelania pięciu AK-owców w piwnicy domu przed Zamkiem Lubelskim. Ich sprawę prowadził prokurator wojskowy narodowości żydowskiej (wg. mgr Marek Kolasiński, sędzia Sądu Apelacyjnego w Lublinie, „Raport o sądowych morderstwach”, Warszawa 1994, s. 108).
Jaskrawe przykłady okrucieństwa żydowskich śledczych wobec przesłuchiwanych polskich oficerów znajdujemy w tzw. sprawie bydgoskiej.
Jerzy Poksiński opisał np., jak to „kpt. Mateusz Frydman chwytał przesłuchiwanych oficerów za gardło i tłukł ich głową o ściany, powiedział do majora Krzysika:
„Zastrzelę cię, a grób zaorzę, aby ci Anders nie mógł pomnika wystawić” (por. J. Poksiński, „TUN. Tatar – Utnik – Nowicki”, Warszawa 1992, s. 38).
W sprawie bydgoskiej zmarł zamęczony płk Józef de Meksz. W toku innej sfabrykowanej sprawy niewinnych oficerów, tzw. sprawy zamojsko-bydgoskiej, zmarł zamęczony w więzieniu płk Julian Załęski. Stracił on życie jako ofiara okrutnych tortur nakazanych przez jednego z najbezwzględniejszych żydowskich oprawców – szefa Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego płk. Stefana Kuhla, zwanego „krwawym Kuhlem” (por. A.K. Kunert – J. Poksiński, Płk Stefan Kuhl, „Życie Warszawy”, 24 lutego 1993 r.).
Dyrektor departamentu V MBP żydowską komunistkę Lunę Brystygierową, pułkownika NKWD wyspecjalizowaną w prześladowaniu Kościoła katolickiego i inteligencji patriotycznej, nazywano „Krwawą Luną” z powodu wyjątkowej bezwzględności, z jaką przesłuchiwała więźniów. Żołnierz AK i były więzień polityczny Anna Rószkiewicz-Litwinowiczowa pisała w swych wspomnieniach, iż:
Julia Brystygierowa (“Krwawa Luna”) słynęła z sadystycznych tortur zadawanych młodym więźniom. W czasie przesłuchań we Lwowie wsadzała więźniom genitalia do szuflady, gwałtownie ją zatrzaskując. Była zboczona na punkcie seksualnym, i tu miała pole do popisu” (por. A. Rószkiewicz – Litwinowiczowa, “Trudne decyzje. Kontrwywiad Okręgu Warszawa AK 1943-1944. Więzienie 1949-1954”, Warszawa 1991, s. 106).
Do najhaniebniejszych spraw należało aresztowanie w 1947 r. na podstawie sfabrykowanych oskarżeń majora Mieczysława Słabego, byłego lekarza westerplatczyków, najsłynniejszej bohaterskiej formacji polskiej wojny obronnej 1939 roku.
Major Słaby już po kilku miesiącach przesłuchań zmarł w wieku zaledwie 42 lat na skutek ran odniesionych podczas śledztwa. Jego sprawę prowadził wiceprokurator mjr S.D. Mojsezon (Mojżeszowicz), Żyd z pochodzenia.
On to napisał własnoręczne rzekome „zeznania” mjr. Słabego, przyznającego się w nich do tego, jakoby „działał na szkodę państwa polskiego”. Majora Słabego nakłoniono zaś odpowiednimi metodami do podpisania sformułowanych przez prokuratora Mojsezona zeznań. Skatowany major umarł przed skazaniem i wyrokiem.
Na wyjaśnienie ciągle czeka po dwukrotnych umorzeniach śledztwa (w 1993 i 1995 r.) sprawa kulisów śmierci w gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego jednego z bohaterów książki Aleksandra Kamińskiego z batalionu „Zośka” – Jana Rodowicza ps. „Anoda”.
Był jedną z postaci słynnych z niewiarygodnej wręcz odwagi, poświęcenia i zdolności do ryzyka. Za swe wojenne zasługi był odznaczony Krzyżem Walecznych (dwukrotnie) i Krzyżem Virtuti Militari.
Wszechstronnie uzdolniony, studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, gdy padł ofiarą represji. Aresztowano go w wigilię Bożego Narodzenia 1948 r. i zabrano do ubeckiej katowni.
Jego przesłuchiwaniami kierował naczelnik V Departamentu MBP major żydowskiego pochodzenia Wiktor Herer (później profesor ekonomii).
Zaledwie w dwa tygodnie po aresztowaniu legendarny „Anoda” zginął w gmachu MBP. Z informacji złożonych w prokuraturze przez innego członka batalionu „Zośka”, uwięzionego w tym samym czasie, co „Anoda”, Rodowicz został zastrzelony przez Bronisława K. z MBP.
Były naczelnik w MBP Wiktor Herer zaprzeczył wersji o zamordowaniu „Anody”. Podtrzymał starą oficjalną wersję, jakoby „Anoda” popełnił samobójstwo, skacząc na parapet otwartego okna i wyskakując z czwartego piętra.
Wersja ta wydaje się dość nieprawdopodobna, choćby ze względu na to, że był wówczas środek zimy – 7 stycznia 1949 r. Jak więc wytłumaczyć twierdzenie, że w takim czasie w budynku MBP na czwartym piętrze było otwarte okno?
Generalnie ciągle za mało znane są liczne zbrodnie popełnione w różnych województwach na polecenie i pod dowództwem miejscowych żydowskich ubeków. Typowym przykładem pod tym względem jest sprawa zbrodni na 16 Polakach – zdemobilizowanych żołnierzach AK i NSZ dokonanej w Siedlcach 12 i 13 kwietnia 1945 roku.
W toku postępowania prokuratorskiego w latach 90. bezspornie udowodniono, że mordu dokonali pracownicy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Siedlcach. W czasie zbrodni szefem ówczesnego UB w Siedlcach był por. Edward Słowik, oficer narodowości żydowskiej, mający za „doradcę” oficera NKWD – majora Timoszenkę.
W momencie zbrodni w całym ówczesnym siedleckim UB na około 50 pracowników, około 20 było narodowości żydowskiej. Według historyka Marka J. Chodakiewicza, większość uczestników porwań i zabójstw 16 byłych żołnierzy podziemia niepodległościowego w Siedlcach, a wśród nich Braun (Bronek) Blumsztajn i Hersz Blumsztajn, została przeniesiona służbowo do innych miejscowości (por. M.J. Chodakiewicz, op. cit., s. 466).
Spośród zbrodniczych oficerów śledczych żydowskiego pochodzenia warto osobno wymienić majora (Izaaka) Ignacego Maciechowskiego, zastępcę szefa Wydziału IV GZI w latach 1949-1951. Według raportu komisji Mazura prowadził on śledztwo wymierzone przeciw gen. Tatarowi, płk. Uziębło, płk. Sidorskiemu, płk. Barbasiewiczowi, płk. Jurkowskiemu i mjr. Wackowi przy użyciu bardzo brutalnych metod przesłuchań. Kilku z torturowanych przez Maciechowskiego oficerów po przyznaniu się do „win” zostało skazanych przez stalinowskie sądy na karę śmierci, płk Ścibor, płk Barbasiewicz i płk Sidorski (por. T. Grotowicz, Ignacy Maciechowski, „Nasza Polska” z 10 lutego 1999).
Osobny obszerny temat, który tu przedstawiam bardzo skrótowo, to sprawa rozlicznych odpowiedzialnych sędziów żydowskiego pochodzenia typu wspomnianej już prokurator Heleny Wolińskiej (Fajgi Mindla-Danielak) czy sędzi Marii Gurowskiej.
Wymieńmy tu m.in. takie osoby, jak zastępcę prokuratora generalnego PRL Henryka Podlaskiego, zastępcę szefa Najwyższego Sądu Wojskowego i szefa Zarządu Wojskowego Oskara Szyję Karlinera (doprowadził on do takiego opanowania stanowisk w tym zarządzie przez oficerów żydowskiego pochodzenia, że instytucję tę złośliwie nazywano „Naczelnym Rabinatem Wojska Polskiego”), szefa Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego płk. Stefana Kuhla, prokuratora Benjamina Wajsblecha, sędziego Stefana Michnika, ppłk. Filipa Barskiego (Badnera), kpt. Franciszka Kapczuka (Nataniela Trau), prokuratora Henryka Holdera, sędziego Najwyższego Sądu Wojskowego Marcina Danziga, sędziego płk. Zygmunta Wizelberga, sędziego Aleksandra Wareckiego (Weishaupta), prokuratora płk. Kazimierza Graffa, sędziego Emila Merza, płk. Józefa Feldmana, płk. Maksymiliana Lityńskiego, płk. Mariana Frenkla, płk. Nauma Lewandowskiego, prokuratorów w Prokuraturze Generalnej: Benedykta Jodelisa, Paulinę Kern, płk. Feliksa Aspisa, płk. Eugeniusza Landsberga.
Dość przypomnieć, że tylko w 1968 r. wyjechało około 1000 osób z dawnego aparatu władzy, skompromitowanych udziałem w służbach specjalnych UB, etc. (według informacji podanej 12 marca 1993 r. w audycji telewizyjnej przez wybitnego badacza najnowszej historii płk. J. Poksińskiego).
A przypomnijmy, że część żydowskich ubeków i morderców sądowych, najbardziej skompromitowanych działaniami w aparacie terroru, opuściła Polskę już wcześniej, w pierwszych latach po 1956 r. Porównajmy te dane ze skrajnie próbującym pomniejszyć rolę Żydów w aparacie represji J.T. Grossem, wypisującym uwagi o „paru tuzinach Żydów,„działających jako pachołki Stalina”.
Wspomnę tu tylko bardzo skrótowo o kilku mało świetlanych postaciach z kręgu sądownictwa. Do najbardziej bezwzględnych prokuratorów żydowskiego pochodzenia należał Kazimierz Graff, syn kupca Maurycego Graffa i nauczycielki Gustawy Simoberg, były przewodniczący Warszawskiego Akademickiego Komitetu Antygettowego w latach 1937-1938.
26 lutego 1946 r. jako wiceprokurator Wydziału do Spraw Doraźnych Sądu Okręgowego w Siedlcach podczas sesji wyjazdowej w Sokołowie Podlaskim doprowadził do skazania na karę śmierci 10 żołnierzy AK.
Już następnego dnia Graff wydał rozkaz rozstrzelania skazanych AK-owców, „aby nie zdążyli złożyć przysługującej im z mocy prawa prośby o ułaskawienie” (wg: T.M. Płużański, „Przypadek prokuratora Graffa”, „Najwyższy Czas”, 6 lipca 2002 r.).
Dzięki swej bezwzględności po serii mordów sądowych Graff szybko awansował do rangi zastępcy Naczelnego Prokuratora Wojskowego w randze pułkownika. Był głównym oskarżycielem w sprawie Konspiracyjnego Wojska Polskiego dowodzonego przez kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”, doprowadzając do wydania wyroków śmierci na „Warszyca” i szereg innych współoskarżonych.
Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ustaliła, że w sprawie tej „miało miejsce morderstwo sądowe” (por. tamże). Graff „zasłynął” m.in. jako współautor aktu oskarżenia w sfabrykowanym procesie gen. S. Tatara i innych wyższych wojskowych, mającym wykryć „spisek w wojsku” (por. tamże).
Opracowany przezeń akt oskarżenia uznany został jednak za zawierający wiele oskarżeń „zbyt naiwnych i musieli go przerabiać dwaj dużo bardziej doświadczeni od Graffa spece od stalinowskich śledztw – A. Fejgin i J. Różański.
MORDERCA SĄDOWY STEFAN MICHNIK
Morderca sądowy Stefan Michnik, przyrodni brat obecnego redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Adama Michnika, błyskawicznie awansował w wieku zaledwie 27 lat do rangi kapitana, mimo że nie posiadał matury.
„Zasłużył się” tak swą gorliwością w sfabrykowanych procesach politycznych. Już jako podporucznik był sędzią wydającym wyroki w sfabrykowanych procesach mjr. Zefiryna Machalli, płk. Maksymiliana Chojeckiego, mjr. Jerzego Lewandowskiego, płk. Stanisława Weckiego, mjr. Zenona Tarasiewicza, ppłk. Romualda Sidorskiego, ppłk. Aleksandra Kowalskiego.
10 stycznia 1952 r. stracono w wieku 37 lat skazanego na śmierć przez Stefana. Michnika mjr. Z. Machallę (został zrehabilitowany pośmiertnie 4 maja 1956 r.).
8 grudnia 1954 r. zmarł w niecały miesiąc po udzieleniu mu przerwy w wykonaniu kary więzienia skazany przez Michnika na karę 13 lat więzienia płk Stanisław Wecki. Na szczęście nie wykonano wyroków śmierci na skazanych przez S. Michnika na śmierć płk. M. Chojeckim i mjr. J. Lewandowskim.
W 1951 r. został stracony z wyroku S. Michnika mjr Karol Sęk (w procesie podlaskiego NSZ – zbrodnia całkowicie nieznana).
Tak Stefan Michnik skazywał żołnierzy NSZ na śmierć.
Karol Sęk to jedna z piękniejszych kart patriotycznych. W wieku 16 lat zerwał godło niemieckie, później uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. W czasie II Wojny Światowej więzień Majdanka, żołnierz NOW i NSZ. Życie dla Polski zostało przerwane 7 czerwca 1952 r. decyzją Stefana Michnika, brata Adama Michnika. Karol Sęk zginął zamordowany w więzieniu.
W tym samym procesie podlaskiego NSZ Stefan Michnik wydał jeszcze dwa wyroki śmierci: jeden wykonano (na Stanisławie Okunińskim), inny (na Tadeuszu Moniuszce) złagodzono na dożywocie. W „Życiu” z 11 lutego 1999 r. podano, że według informacji redakcji S. Michnik wydał około 20 wyroków śmierci w procesach politycznych.
Prof. Witold Kulesza, ówczesny szef pionu śledczego IPN, szumnie zapowiadał, że Instytut Pamięci Narodowej będzie się domagał ekstradycji Stefana Michnika.
Ciekawe, jakie to względy (czyżby troska o to, żeby nie osłabiać „autorytetu” Adama Michnika?) zdecydowały o wycofaniu się z tej zapowiedzi? Warto przy tym zapytać, dlaczego kieresowskim władzom IPN zabrakło elementarnej uczciwości i odwagi do publicznego poinformowania o motywach wycofania się z zapowiedzianych żądań ekstradycji S. Michnika? Teraz w roku 2017 zwrócono się do Szwecji p ekstradycję Stefana Michnika i spotkano się z odmową władz szwedzkich.
Wśród innych morderców sądowych warto wspomnieć m.in. o przypadku szefa Prokuratury Wojskowej w Warszawie płk. Eugeniusza Landsberga. Został on uratowany przez Polaków w czasie wojny dzięki schronieniu danym mu przy kościele katolickim. Odpłacił się za nie licznymi wyrokami śmierci na polskich patriotów w sfabrykowanych procesach politycznych.
Obsadzenie bardzo wielu wpływowych stanowisk w UB, prokuraturze i sądach osobami żydowskiego pochodzenia, niezwiązanymi z polskością, z polskimi tradycjami narodowymi i patriotyzmem, stawało się dla sterujących sprawami w Polsce stalinowskich dygnitarzy sowieckich najlepszą gwarancją zdecydowania w walce z polskimi patriotami z podziemia niepodległościowego. I pod tym względem się nie zawiedziono.
Spośród ubeków, sędziów i prokuratorów żydowskiego pochodzenia wywodziła się szczególnie duża liczba najbardziej nieubłaganych „pogromców” polskiego AK-owskiego podziemia gotowych do konstruowania przeciw niemu najbardziej absurdalnych oskarżeń.
Typowy pod tym względem był sędzia Dawid Rozenfeld, który uzasadniał wyrok skazujący tylko na dożywocie agentkę Gestapo winną zadenuncjowania i śmierci wielu żołnierzy i oficerów AK, współwinną wydania Gestapo gen. Stefana Roweckiego „Grota”. Jako okoliczność łagodzącą sędzia Rozenfeld uznał w przypadku tej agentki to, iż:
„Zdaniem Sądu Wojewódzkiego oskarżona jest ofiarą zbrodniczej działalności kierownictwa AK, które jak wiemy obecnie, współpracowało z Gestapo, było na usługach Gestapo i wraz z Gestapo walczyło przeciw większej części Narodu Polskiego w jego walce o narodowe i społeczne wyzwolenie” (cyt. za: J. Piłek, Stalinowcy są wśród nas, w: „Gazeta Polska”, 4 sierpnia 1994).
ADWO – KACI
Dodajmy do powyższych opisów jeszcze rolę niektórych adwokatów pochodzenia żydowskiego. Szczególny typ „obrońcy” w procesach politycznych reprezentował np. adwokat żydowskiego pochodzenia Mieczysław (Mojżesz) Maślanko.
Tak „bronił” swych podopiecznych, że porównał grupę Moczarskiego do Gestapo i Abwehry, twierdząc, że „wszystkie te instytucje zostały powołane przez klasy posiadające, które chcą zatrzymać koło historii” (wg: T.M. Płużański, Adwo-kaci, w: „Najwyższy Czas”, 26 stycznia 2003 r.).
W podobny sposób Maślanko „bronił” – oskarżając szefa II Zarządu Głównego WiN płk. Franciszka Niepokólczyckiego, słynnego „Łupaszkę”, czyli mjr. Zygmunta Szendzielarza, dowódcę V Wileńskiej Brygady AK, narodowca Adama Doboszyńskeigo, rotmistrza Witolda Pileckiego i współoskarżonych, gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” (Maślanko zgodził się z większością rzekomych dowodów „winy” gen. „Nila”).
Według ostatniego delegata Rządu w Londynie na Kraj Stefana Korbońskiego, w sprawie Witolda Pileckiego i współoskarżonych „Różański postawił sprawę jasno: obowiązkiem rady obrońców (której przewodniczył Maślanko – przypis T.M. Płużańskiego) jest gromadzenie dowodów przeciw oskarżonym” (por. tamże).
Niegodne zachowanie M. Maślanki, robiącego wszystko, by pogrążyć oskarżonych, których miał bronić, było tym bardziej oburzające, że on sam został uratowany od śmierci w Oświęcimiu przez słynnego narodowca Jana Mosdorfa.
Podobnym do Maślanki „obrońcą”, a raczej „adwo-katem” w sprawach politycznych był inny adwokat żydowskiego pochodzenia, pracujący we wspólnej kancelarii z Maślanką –Edward Rettinger.
„Bronił” on Moczarskiego i jego kolegów słowami: „(…) to było bajoro zbrodni, którego miazmaty dziś nam trują jeszcze duszę”.
„To było bajoro zbrodni, gdzie zastygła krew lepi się jeszcze do rąk” (por. tamże). Innym tego typu pseudoobrońcą był Marian Rozenblitt, który działał już w sądownictwie polskiej armii w ZSRS.
W Krakowie działali konfidenci Gestapo i SB, jak żydowscy adwokaci Maurycy Wiener i Karol Buczyński. Prokuratorem wojewódzkim w Krakowie był Rek, a jego zastępcami Gołda, Józef Skwierawski, Krystyna Pałkówna. Działali wspólnie i w porozumieniu z adwokatami Wienerem i Buczyńskim, za grube pieniądze umarzając śledztwa pospolitych bandytów. Bogatych bandziorów „rekomendował” Bruno Miecugow, tatuś Grzegorza Miecugowa dziennikarza TVN. Bruno Miecugow jako sygnatariusz haniebnej listy 53 literatów w sprawie wyroków śmierci w procesie „Kurii krakowskiej” wysłał przy pomocy reaktywowanej żydowskiej loży masońskiej B’nai B’rith przez lekarkę psychiatrę Żydówkę prof. Marię Orwid (psychiatria) do krakowskiego Kobierzyna (szpital psychiatryczny) wielkiego polskiego architekta i patriotę Wiesława Zgrzebnickiego („Zgrzesia”) za publiczne potępienie w krakowskim Klubie Dziennikarzy „Pod Gruszką” podpisu Brunona Miecugowa w owej hańbie 53 krakowskich literatów. Hańbę „53” podpisali jeszcze m.in. Wisława Szymborska i Sławomir Mrożek, z decyzji kard. Stanisława Dziwisza pochowany w Panteonie Narodowym w krypcie pod kościołem św. Piotra i Pawła w Krakowie.
Wiesław Zgrzebnicki zadręczony przez krakowską ubecką kobierzyńską psychuszkę zmarł w wieku 40 lat.
Do pomocy Brunonowi Miecugowowi wyznaczono , krakowską lekarkę Ewę Hołowiecką sekretarza POP PZPR w krakowskiej Akademii Medycznej, oszustkę, która ograbiła prof. Juliana Aleksandrowicza (Akowiec Dr Twardy) w komisji zdrowotnej PAN prowadząc kasę komisji.
ZBRODNIE W NALIBOKACH KONIUCHACH
Zbrodnia w Nalibokach – masakra polskich mieszkańców wsi Naliboki dokonana przez oddziały sowieckich i żydowskich partyzantów 8 maja 1943 roku pod dowództwem Pawła Gulewicza z Brygady im. Stalina, w tym grupa składająca się z osób narodowości żydowskiej (trwa ustalanie czy była to część oddziału pod dowództwem Tewje Bielskiego czy Szolema Zorina).http://www.bibula.com/?p=2061
Tewje Bielski lub Tuwia Bielski i Anatol Bielski (ur. 8 maja 1906 r. w Stankiewiczach koło Nowogródka, zm. 1987 r. w Nowym Jorku) – polscy Żydzi, twórcy (wraz z trójką braci) i dowódcy żydowskiego oddziału partyzanckiego w lasach Puszczy Nalibockiej podczas II Wojny Światowej.
Spalono kościół, szkołę, pocztę, remizę i część domów mieszkalnych, resztę osady ograbiono. Zginęło także kilku napastników. W sowieckich źródłach szacowano liczbę zabitych Polaków na 250 osób, 6 sierpnia 1943 roku wieś została ponownie spacyfikowana, tym razem przez oddziały niemieckie, w ramach tzw. „Akcji Hermann”, a jej mieszkańców wywieziono w głąb Rzeszy na roboty przymusowe.
Zbrodnia w Koniuchach – zbiorowe morderstwo co najmniej 38 polskich mieszkańców (mężczyzn, kobiety i dzieci; najmłodsze miało 2 lata) wsi Koniuchy (dziś na terenie państwa litewskiego, dawniej w II RP w województwie nowogródzkim w powiecie lidzkim) dokonane 29 stycznia 1944r. przez partyzantów sowieckich – Rosjan, Litwinów i Żydów.
W czasie pogromu we wsi spalono większość domów, oprócz zamordowanych co najmniej kilkunastu mieszkańców zostało rannych, a przynajmniej jedna osoba z nich zmarła następnie z ran. Przed atakiem wieś zamieszkana była przez około 300 polskich mieszkańców, istniało w niej około 60 zabudowań. Partyzanci sowieccy wcześniej często rekwirowali mieszkańcom wsi żywność, ubrania i bydło, dlatego też tutejsi mieszkańcy powołali niewielki ochotniczy oddział samoobrony.
W sprawie masakry w Koniuchach prowadzone jest śledztwo IPN. Dotychczas ustalono, że napadu dokonały sowieckie oddziały partyzanckie stacjonujące w Puszczy Rudnickiej: „Śmierć faszystom” i „Margirio”, wchodzące w skład Brygady Wileńskiej Litewskiego Sztabu Ruchu Partyzanckiego, oraz „Śmierć okupantowi”, wchodzący w skład Brygady Kowieńskiej.
Do oddziałów tych należeli Rosjanie i Litwini, większość oddziału „Śmierć okupantowi” tworzyli Żydzi i żołnierze Armii Czerwonej zbiegli z obozów jenieckich. Oddział żydowski liczył 50 ludzi, a oddziały rosyjsko-litewskie około 70 osób. Dowódcami byli Jakub Penner i Samuel Kaplinsky.
Według jednego z napastników, Chaima Lazara, celem operacji była zagłada całej ludności łącznie z dziećmi jako przykład służący zastraszeniu reszty wiosek. Według ustaleń Kongresu Polonii Kanadyjskiej, będących podstawą wszczęcia śledztwa, liczba zabitych była większa (ok. 130).
Atak na Koniuchy i wymordowanie tutejszej ludności cywilnej był największą z szeregu podobnych akcji prowadzonych w 1943 i 1944 przez oddziały partyzantki sowieckiej i żydowskiej w Puszczy Rudnickiej i Nalibockiej (np. masakra ludności w miasteczku Naliboki).
W maju 2004 w Koniuchach odsłonięto pomnik pamięci ofiar, zawierający 34 ustalone nazwiska ofiar.
W powojennych opracowaniach, na podstawie m.in. relacji żydowskich uczestników ataku na wieś (np. Izaaka Chaima i Chaima Lazara) często podawano informacje o zamordowaniu wszystkich 300 mieszkańców, a także o walkach z oddziałem niemieckich żołnierzy (w innych źródłach litewskiej policji).
Jednak późniejsze opracowania nie potwierdziły obecności Niemców czy policjantów w wiosce, a także zakwestionowały tezę, że zginęli wszyscy mieszkańcy wsi (część z mieszkańców uciekła z masakry i przeżyła wojnę). Informacja stwierdzająca, że wymordowani zostali wszyscy polscy mieszkańcy wsi Koniuchy pojawiała się także w ówczesnych meldunkach struktur Polskiego Państwa Podziemnego.
OLGA TOKARCZUK – POLACY TO MORDERCY ŻYDÓW
Olga Tokarczuk: „Polacy to mordercy Żydów”. Czy za to dostała nagrodę Bookera?
Fetowana obecnie za nagrodę Bookera pisarka Olga Tokarczuk znana jest głównie z nienawiści do Polski i skrajnego filosemityzmu. Jej książki były przez lata tłumaczone za pieniądze podatnika na obce języki, zwłaszcza na niemiecki, gdzie antypolskie książki zawsze zyskują spore uznanie. W ten sposób lewicowy establiszment wykreował Tokarczuk na czołową polską pisarkę, choć dla Polski ma ona tylko słowa potępienia, nienawiści i pogardy.
Olga Tokarczuk (ur. 29 stycznia 1962 w Sulechowie) – polska pisarka, eseistka, autorka scenariuszy, poetka, psycholog; laureatka The Man Booker International Prize 2018 za powieść Bieguni (Flights) oraz dwukrotna laureatka Nagrody Literackiej „Nike” za powieści: Bieguni (2008) i Księgi Jakubowe (2015).
„Zaczynam myśleć, że my śniliśmy własną historię. Wymyśliliśmy sobie historię Polski, jako kraju niezwykle tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości” – powiedziała TVP Info Olga Tokarczuk.
Następnie podkreśliła, że temat pogromów z okresu II Wojny Światowej i późniejszego, jako Polacy zamietliśmy pod dywan, a zaczęliśmy sobie wyobrażać, że jesteśmy narodem, który walczy o „wolność waszą i naszą”. Postuluje wręcz napisanie historii Polski od nowa: „Myślę, że trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów„.
Na antypolonizm Tokarczuk zwrócił wtedy uwagę w jednym ze swoich tekstów Stanisław Michalkiewicz:
Tokarczuk najwyraźniej rychtowana jest na laureatkę literackiego Nobla” o czym świadczy jej powieść „Księgi Jakubowe” o XVIII wiecznym Żydzie Jakubie Franku, który stworzył w Rzeczpospolitej swoja sektę.
Według Michalkiewicza Tokarczuk „wykorzystuje tę awanturniczą historię w charakterze pretekstu do (…) odrażającego wizerunku mniej wartościowego tubylczego narodu polskiego, który nie tylko „kolonizował”, ale w dodatku straszliwie uciskał „mniejszości”, a zwłaszcza – tę najważniejszą. Polacy jako „mordercy Żydów”. W ten sposób pani Olga Tokarczuk znakomicie wpisuje się w „pedagogikę wstydu”, w ramach której już od początku 1990 roku, kiedy to, wraz z „upadkiem komunizmu” pojawiły się widoki na uczynienie z Polski żerowiska dla żydowskich organizacji przemysłu holokaustu, rozmaici ochotnicy nieubłaganym palcem kłują Polaków w chore z nienawiści oczy. Pani Tokarczuk nie daje się w tej konkurencji nikomu wyprzedzić, no, może z wyjątkiem nieboszczyka Jerzego Kosińskiego, co to przypisał polskim chłopom z Podkarpacia takie wyrafinowanie w seksualnych perwersjach, że aż zadziwił awangardę Manhattanu”.
Jak widać Michalkiewicz znów wykazał się darem jasnowidzenia. Tokarczuk Nobla wprawdzie nie dostała, bo z uwagi na aferę seksualną w tym roku nie będzie on przyznany. W tej sytuacji musi zadowolić się Bookerem.
Tekst ukazał się w „Warszawskiej Gazecie” w lutym 2012 r.
Publikację nazwano antysemicką przez Elżbietę Lesiak prezes Stowarzyszenia Dzieci Holokaustu Oddział Kraków oraz przez Wojciecha Źródłaka kustosza Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi – umieszczając zniesławiający mnie wpis w kwartalniku Muzeum – p.t. „Plagiat w oleju patriotycznym”,.równocześnie napadł na redakcję "Warszawskiej Gazety" w 2013 roku konfident SB , członek Związku Literatów Polskich "konsultant"Aleksander Nawrocki z groźbami karalnymi.
Opracował Aleksander Szumański , świadek historii – dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 – 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich, więzień Gestapo i NKWD.
Kombatant – Osoba Represjonowana – zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4751 odsłon
Komentarze
Nawracanie nawróconych?
15 Marca, 2019 - 17:15
Te artykuły nie mają większego sensu. W języku polskim nie mają sensu. Polacy w większości dobrze o tym wiedzą. Popularyzacja tej wiedzy jest natomiast niezbędna za granicą.
Każdy z tego typu artykułów, poparty odniesieniami do dowodów, powinien być obowiązkowo tłumaczony na obce języki - co najmniej na angielski i hebrajski, ale również francuski, hiszpański, niemiecki, rosyjski i publikowany w tych językach nawet na witrynie Niepoprawnych a sfilmowane wywiady zamieszczane na Youtube. Boty odnajdą te artykuły i zindeksują.
Równocześnie powinny być po przetłumaczeniu wysyłane do najbardziej poczytnych redakcji w Europie, Stanach, Kanadzie, Izraelu, Rosji. Nie ważne czy zostaną tam opublikowane - ważne by do nich sukcesywnie docierały. Niektóre artykuły będą taką nowością i szokiem dla tamtych redakcji, że nawet dla samej sensacji będą część z nich publikować.
O procesy nie martwił bym się. Jeśli są dowody a i żyją jeszcze świadkowie tacy jak generał Bieńkowski - proces byłby tylko reklamą. Jak długo będą jeszcze żyli świadkowie? Rok, dwa, trzy... Jeśli więc nie dzisiaj to kiedy?
Czy Polacy wiedzą?
16 Marca, 2019 - 11:24
Witam. Pełna zgoda i poparcie dla wniosków z jednym wyjątkiem, cytuję "Te artykuły nie mają większego sensu. W języku polskim nie mają sensu. Polacy w większości dobrze o tym wiedzą. Popularyzacja tej wiedzy jest natomiast niezbędna za granicą."
Uważam, że artykuły tak szczegółowe poparte dowodami ze zdarzeń z faktów historycznych z którymi nie da się polemizować ani ich negować, również pisane w języku polskim mają sens, bo nie tylko Polacy ale również znaczna część Żydów zna język polski i powinni o tych faktach wiedzieć z każdego możliwego źródła.
Nowe pokolenia Polaków też są niedoinformowane z racji kalekiego nauczania historii w polskich szkołach a ich rodzice czy dziadkowie mają zbyt małą wiedzę by im ją przekazać w takiej formie jak to uczynił autor tego artykułu, dlatego powinniśmy takie artykuły powielać i udostępniać młodzieży, która zna już w dużym stopniu języki obce i która uzbrojona w taką wiedzę może na każdym międzynarodowym forum dysponując faktami historycznymi ukazywać prawdziwe oblicze oprawców pochodzenia żydowskiego.
Ciekawe jak wyglądałoby spotkanie Jana Tomasza Grossa z jego "czytelnikami" w Polsce gdyby uczestnicy mieli chociaż taką wiedzę jaka wynika z tego artykułu? Czy ktokolwiek odważyłby się włączając w to nawet GW organizować takie spotkania w Polsce, gdyby ta wiedza była powszechnie znana większości Polaków?
Apeluję wraz z autorem komentarza, by Kto dobrze włada wymienionymi językami jeśli czuje się Polakiem, powinien jak najprędzej przetłumaczyć ten artykuł i rozpowszechnić go na dostępnych portalach w internecie podając źródło oryginalnego tekstu (wtedy nie narazi się na zarzut plagiatu czy fałszywego oskarżania wymienionych w nim osób)
niezależny Poznań
Mówić nazwiska katów przy każdej publicznej okazji.
15 Marca, 2019 - 17:35
Denerwuje mnie kiedy prazydent, premier i inni oficjele składając hołd pomordowanym patriotom nie mówią kto doprowadził do ich śmierci. Kiedy mordercy i zdrajcy nie będą publicznie piętnowani a jedynie będziemy płakali nad ofiarami, marna to przestroga dla potomnych i potencjalnych przyszłych zdrajców ojczyzny.
Dlaczego nasi politycy, przy okazji publicznych przemówień, zamiast mówić "generał Fildorf po sfingowanym procesie został skazanu na karę śmierci" nie mówią:
" Po sfingowanym procesie sądzia Maria Zand, znana jako Górowska, skazała gen. Fildorfa na karę śmierci. Sąd najwyższy w składzie Emil Merz, Gustaw Auscaler i Igor Andrejew, zatwierdził wyrok".
Osobiście chciałbym widzieć obok ich grobów i przed cmentarzami gdzie leżą, tablice informujace o tym że tam są pochowani zbrodniarze odpowiedzialni za śmierć polskich patriotów i nazwiska ich ofiar. Polska jest już wystarczająco bogata by być w stanie "fundować" takie tablice obok grobów również tych zbrodniarzy którzy uciekli z Polski i leżą na obcej ziemi. Każdej ziemi.
To wszystko można bardzo łatwo zmienić -
16 Marca, 2019 - 09:27
- tylko nawet małe sprawy trzeba przekuć w czyny a nie biadolić w maglu czy na ławce w parku. Po prostu trzeba zatrudnić fachowców (jak się samemu nie potrafi) - od dezorganizacji komunistów i tego całego czerwonego, antypolskiego ścierwa. Dowód ? - właśnie zostało skanalizowane i zneutralizowane ich naczelne hasło którym atakowali o rzekomych "działaniach PiS-u na rzecz polexitu". Tym hasłem te czerwone s...syny ogłupiali Polaków, bo na takich jak ja to i tak nie działa a wręcz odwrotnie, zachęca mnie to do fizycznej walki z nimi i spuszczeniu im takiego wpier...lu jak w 20-tym roku tak że spieprzali szybciej od wielokrotnego mistrza świata w biegach sprintera Usaina Bolta.
Właśnie została utworzona partia "PolEXIT" która całkowicie zneutralizuje tą zbitkę słowną o polexicie i przejmie na siebie ciosy.
PiS do tej pory tłumaczył się we wszystkich mediach że "nie jest wielbłądem" czym zaczął wzbudzać podejrzenie "tylko winny się tłumaczy". Zobaczcie jakie to proste !!! - nie mogę pojąć dlaczego PiS nie korzysta z takich metod jak wysokie nagrody pieniężne dla komunistów którzy przekażą dokumenty z niedawnej historii takie jak przekazała Kiszczakowa. Ta kobieta ocaliła jedne z najważniejszych dokumentów.
Czy widzieliście jakieś ogłoszenie o milionowej w dolarach nagrodzie i zmianie tożsamości dla Polaków lub Rosjan którzy przekażą dokumenty poparte dowodami o wydarzeniach z Tupolewm ? - pamietajcie że każdy taki człowiek który przejdzie na stronę uczciwych ludzi totalnie rozbija szeregi gangu bandytów bo zachęca to innych i z pewnością znajdą się naśladowcy. Każdy komunista jest tak pazerny na władzę i PINIENDZE że dla nich zabije nawet własną matkę i tą ich pazerność można z powodzeniem wykorzytać przeciwko nim.
Polska ma instrumenty do walki z czerwonym, zbrodniczym bydłem i ich agenturą tylko trzeba z nich korzystać.
Motto na dziś: "Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".
Smutna polska historia.
16 Marca, 2019 - 18:01
Smutna polska historia.
Mimo, ze nam odcieto glowe i wyrwano serce podczas wojny przez dwa straszliwe totalitaryzmy: niemiecki i sowiecki,
a zdradziecki "rak" wewnetrzny chcial nasz polski organizm wycienczyc - nie udalo sie.
Polska odradza sie jak feniks z popiolow. Dzieki takim ludziom jak pan Szumanski.
Ja moglabym przetlumaczyc tekst na jezyk niemiecki, ale tylko za zgoda autora.
Pozdrawiam
Gosia
Podobnie jak Ukraińcy,
17 Marca, 2019 - 00:40
Żydzi muszą umieć zmierzyć się ze swoją historią. W Prawdzie i uczciwości. Pomimo, że zbrodniarze w większości zmarli już śmiercią naturalną. Bez tego nic. Twierdzenie że są ofiarami całego świata, jest zwyczajną nieuczciwością; w końcu, mam nadzieję, przestanie przynosić profity. Podobnie zresztą Niemcy którzy jak widzę robią wszystko, żeby winnymi okazał się Hitler oraz bliżej nie sprecyzowani "naziści".
Żydzi to ludobójcy mordowali i mordują Polaków
18 Marca, 2019 - 23:57
Żydowskie obozy koncentracyjne i mordowanie Polaków
Żydzi posiadali setki obozów koncentracyjnych w których mordowali Polaków, całością zarządzał morderca i psychopata, żyd Beria. W czasie II wojny światowej w żydowskich obozach koncentracyjnych zginęły miliony Polaków. To Żydzi współpracowali z faszystami, a ponad 300 000 ich służyło u boku Hitlera. Hitler był Żydem, płynęła w nim żydowska krew!!! Hitler był Żydem, bo według Talmudu był. Żydzi są psychopatami i mordercami, na swoich rękach mają krew milionów Polaków. Żydzi zapłacą odszkodowania dla Polski i Świata.
Żydzi to ludobójcy mordowali i mordują Polaków: https://www.quantectherapy.com/pl/zydzi-to-ludobojcy-mordowali-i-morduja-polakow/
Dobry wpis i ważny. Dodam też
19 Marca, 2019 - 10:08
Dobry wpis i ważny. Dodam też, że oprócz tych żydowskich morderców Polaków, było też mnóstwo (a czasem to byli ci sami), żydowscy kolaboranci hitlera (jest też ksiazka pod tym samym tytułem).
Trzeba o tym mówić głosno, szczególnie przy tej zydowskiej obecnej, załganej nagonce na nas.
Dziękuję za uwagę,
Twój komentarz wezmę pod rozwagę ;)