Hazardziści, ateiści i negatyw normalności

Obrazek użytkownika PiotrCybulski
Blog

Każdy dzień przynosi ze sobą rewelacje, które albo powodują wybuch śmiechu albo zgrzyt konsternacji. Jednak oba te zachowania z reguły charakteryzują się eksplozją bezsilności i troską wyartykułowaną pytaniem “Dokąd zmierzasz, świecie?”

Oto dziś czytamy o hazardzistach, którzy dotowali Platformę Obywatelską. To wszystko w takim tonie zupełnie pozbawionym oburzenia, jakby chodziło o dotowanie jakiegoś hospicjum czy domu pomocy społecznej. Tymczasem mówimy o dotowaniu partii, która dla mojego kraju nie zrobiła niczego dobrego (jeszcze), natomiast zrobiła wiele złego. W ramach tego wyrządzonego Zła, całe rzesze moich rodaków każdą bzdurę przyjmują teraz jako zupełnie logiczny pewnik, wystarczy że taką bzdurę sygnują i uwierzytelniają co najmniej dwa mainstreamowe logotypy, związane z rządzącym obozem jakąś ideologiczno-finansowo-wpływową umową barterową.

Przypominam sobie jedną z historii, która miała miejsce w jakiejś dopiero co otwartej galerii sztuki. Przed jednym z nowoczesnych eksponatów zebrała się grupka koneserów, estetów i ekspertów sztuki, która wprost nie mogła się nacmokać z zachwytu nad tym arcydziełem. Przypisywali mu wszystkie cechy idealnego dzieła. Były “achy” i “echy” nad lekkością bryły, doskonale zagospodarowaną przestrzenią, nowatorskimi kształtami oraz innowacyjnym materiałem z którego dzieło wykonano. Po czym do bałwochwalczo cmokającej nad tym “dziełem sztuki” grupki koneserów i estetów, podbiegł wystraszony dyrektor placówki, z błagalnym przeproszeniem w oczach za to kłębowisko rur wystających ze ściany, ale robotnicy jeszcze nie do końca uwinęli się z robotą. Tacy to eksperci – zachwycili się czymś, co było nie sztuką a jej negatywem.

Podobny negatyw mamy w przypadku Platformy i jej egzystencji. Partia ta przedstawia wszystko co anormalne, im mocniej godzi w normalność, tym bardziej Polacy ich kochają i popierają. Im mocniej są tacy sami jak przeciętny polski kombinator, tym mocniejsze dla nich poparcie. Wychowani na socjalizmie Polacy, którzy w większości kombinowanie i łapówkarstwo wyssali z mlekiem matki, dziś także w większości widzą w partii rządzącej własną reprezentację. To kwintesencja demokracji, w której władza powinna być wypadkową charakteru narodowego. Np. w USA istnieje paranoiczna obawa przez posądzeniem o rasizm, zatem nie dziwi kolor skóry obecnego Prezydenta. Jakie społeczeństwo, taka władza.

Zresztą nie tylko strach przez posądzeniem o rasizm jest tak przekonujący. To samo dotyczy antysemityzmu. O nim z kolei dziś czytam w Rzeczpospolitej. Okazało się bowiem, że Biały Dom nie martwi się wcale ani Afganistanem ani Iranem ani nawet terrorystami. Sen z powiek urzędasom z Waszyngtonu spędza… Michał Kamiński. Poszło o to, że jest popierany m. in. przez brytyjskich torysów. Określany na Zachodzie jako antysemita i homofob polski polityk, niegdyś należał do Narodowego Odrodzenia Polski, o którym pewnie już dawno zapomniał. Ale lewacki Zachód mu tego nie tylko nie zapomniał ale wręcz maniakalnie wytyka, z każdym zarzutem powiększając ich moc o kolejne epitety.

Ale jakoś ten sam lewacki Zachód z amnezyjną wręcz precyzją zapomniał np. Kwaśniewskiemu, że był członkiem zbrodniczej partii, jaką niewątpliwie była PZPR i teraz przyjmuje go w swoich progach jako kwintesencję demokracji, zdrowego odżywienia i abstynencji. Ale to jest dowód na to, że normalność stała się swoim własnym negatywem. Co niegdyś byłoby normalnością, dziś jest perwersją i dewiacją. Co niegdyś byłoby absurdem i skrajnym debilizmem, dziś jest normalnym mechanizmem postępowania, wręcz wzorcem do naśladowania przez wszystkich, którym marzy się miano “postępowca”.

Kolejną rewelację przyniosła wieść z Nowego Jorku, gdzie czytamy o 8 organizacjach ateistycznych, które zjednoczyły siły i finanse, zakupiły miesięczną kampanię i będą teraz epatować w nowojorskim metrze hasłem “Miliony Nowojorczyków radzi sobie bez Boga. Czy ty również?”. Oczywiście nie wiadomo, skąd ateiści wiedzą, ilu to nowojorczyków sobie bez Boga dobrze żyje. O ile wiem to Amerykanie są narodem dość religijnym, choć na swój własny, specyficzny sposób. Nie wiemy zatem czy to 2 miliony czy 10, czyli mniej więcej tyle co liczy sobie cały Nowy Jork. Zapewne liczba ta jest tak samo wydumana, jak ta cała ta ich ateistyczna wiara oparta na niewierze.

Wiem jedno. Jak w 2001 roku samoloty uderzały w wieże World Trade Center, to te miliony, które sobie ponoć bez Boga nieźle radzą, krzyczały “O Boże”, a nie “Boga nie ma”. Nie modlili się do swojego Lexusa, do prezydenta USA ani do swojej karty kredytowej. Modlili się do Boga. Bóg jest ostoją normalności i stabilności, dlatego stał się kwintesencją tego, co postępowy Zachód musi odrzucać, jeśli chce hołdować wartościom odwróconym, będącym negatywem własnego obrazu. Zatem trwanie przy Bogu trzeba pokazać jako obciach, coś drastycznie ksenofobicznego. Najnowszy trend nakazuje nie tylko podważać istnienie Boga ale wręcz, na wszelki wypadek jeśli istnieje, obniżać jego moc do minimum. Cokolwiek masz, to masz dzięki karcie kredytowej a nie dzięki Bogu. Jeśli ze wszystkim sobie radzisz, to dlatego że jesteś zaradny, a nie dzięki temu, że we wszystkim wspomaga Cię Bóg.

I tak sumując obraz dzisiejszej ludzkiej egzystencji, opartej na negatywie normalności, mamy świat odwrócony do góry nogami, w którym stabilność jest czymś destabilizującym, uczciwość jest zagrożeniem dla funkcjonowania państwa, pieniądze uczyniły z polityki towar, który możesz sobie kupić wszędzie a Bóg stał się siłą bezsilną, której przypisuje się tylko te cechy, które mają jakikolwiek związek z boskością. Rzeczywistość oksymoronowa. Pieniądz jest boski, Obama jest boski, władza jest boska, nowy Mercedes jest boski, facet kopulujący z drugim facetem jest boski. I tylko Bóg boski nie jest. Bo jest normalny.

A czy normalne jest, że ateiści którzy nie wierzą w istnienie Boga, tak mocno go zwalczają, jakby wierzyli w niego mocniej od Nas? I to jest właśnie boska moc, bez której sobie byśmy z niczym nie poradzili. I nie zmieni tego żadna kampania żadnej zbieraniny ateistów, choćby nie wiem jak wielkiej. Bo boska moc to jest coś co działa, a nie coś co istnieje tylko w kategorii ludzkiego widzimisię, zapędów marketingowców i efektów kampanii reklamowych.

Piotr Cybulski

Brak głosów