Wzorzec unijnego metra czyli 1 merkel

Obrazek użytkownika jasieńko
KawiarNIA

 

albo - ein Merkel, ein Meter, ein Meister. Sztyk. 
Współczesny świat od dawna posługuje się wzorcem metra czyli jednostką długości. 
W oparciu o „metr” utworzono wiele jednostek pochodnych w prawie każdej dziedzinie życia. Wydawałoby się, że taki wzorzec obowiązuje
również w stosunkach międzynarodowych, ale nie – tu obowiązują jeszcze wzorce lokalne i regionalne. 
Jednym wolno szerzyć demokrację czyli tak naprawdę system dwupartyjny /raz ty – raz ja/, a innym systemu monopartyjnego już nie. Gdy kraje wraz
z królem lub dyktatorem upadały to, pomimo wprowadzenia demokracji /tego ponoć najlepszego ustroju/ niektóre kraje dalej ubożeją; widać więc,
że nie ma jednego lekarstwa na różne odmiany dżumy czy cholery. 
Na wszystkich padł strach przed Putinem, przyrównują go już do Hitlera i oczywiście wszyscy liczą, że obroni nas NATO. Proszę sobie przypomnieć
co zrobiła ta organizacja po 10 kwietnia roku pamiętnego... Ano głowa w piasek. 
Jest Schengen i w tych granicach funkcjonujemy, a tu silniejsi dymają słabszych zgodnie z zapisanymi dyrektywami – czy tego nie widać? Tu obowiązuje ein Meter. 
Natomiast poza strefą, czyli „ponad podziałami” mocni sobie handlują jak chcą – bo gdzie podzieją się towary produkowane przez Niemcy? Tu obowiązuje ein Merkel. 
Takie to są obecne jednostki miary na wielkim kontynencie Euro-Azji. 
Na kontynencie amerykańskim, a także caluteńkim świecie, króluje póki co tzw. zielony, ale obecnie cały czarny. 
Mamy więc na świecie wiele używanych wzorców i czas to zrozumieć. 
Putin broni swego tak jak Obama broniłby swego gdyby Kalifornia się odłączyła, albo gdyby w Meksyku władzę przejęły kartele narkotykowe – a on go przecież doi jak Putin Ukrainę, a Merkel nas... 
Kalifornia zamierza się obecnie podzielić na 6 kawałków i gdyby chcieli „samostanowić”,  to czy Barack nie będzie temu przeciwdziałać? A czy bohaterem narodowym nie zostanie tam John Wayne? 
A co Ameryka zrobiła u siebie z miejscowymi „tatarami, słowianami, tadżykami itd.”, pytam tylko... Dobrze im w tych rezerwatach? 
Przykładajmy do wszystkiego ten sam wzorzec, wtedy ocena sytuacji będzie jaśniejsza. Tak działała Rosja i Ameryka kiedyś, a i teraz działają podobnie. 
W Polsce grubo przed rozbiorami zaczęła stacjonować armia rosyjska, a po rozbiorach osiadła na stałe. Jedynie pomiędzy wojnami światowymi nie siedzieli u nas, natomiast rozsiedli się znowu po 45-tym. 
Po 90-tym zastąpiliśmy ich armią natowską, która co prawda jeszcze się u nas nie rozgościła, ale w każdej chwili może się rozsiąść na stałe. 
Przecież nie bez powodu 12 stycznia 2012 r. w Dzienniku Ustaw zamieszczono pod poz. 32 – Rozp. Min. Finansów z 22 grudnia 2011 „W sprawie przypadków i trybu zwrotu podatku od towarów i usług siłom zbrojnym, wielonarodowym kwaterom i dowództwom oraz ich personelowi cywilnemu”.
Z sześciu /6/ stron tego aktu wynika, że jak już u nas się „rozsiądą” - to... na wieki. 
Pisałem o tym kiedyś więc tylko przypomnę co np. w rozdziale 3 §8 ust. 2 tego rozporządzenia zapisano: 
„/.../ zwrot podatku przysługuje... w odniesieniu do: 
1/ jednej sztuki samochodu osobowego
2/ innych pojazdów – w miarę uzasadnionych potrzeb
- nie częściej niż raz na trzy lata
A to tylko fragment rozporządzenia. Mowa jest o wojsku. Obcym. Mowa o zwrocie podatku VAT. Wynika z niego, że będziemy utrzymywać z budżetu, chyba MON, wszystko co lata, jeździ i pływa.
I już precyzyjnie, dotyczy to - Sił Zbrojnych Państw-Stron Traktatu Północno-Atlantyckiego oraz ich personelu cywilnego. A w nim są Duńczycy i Niemcy. Niemcy czyli wojsko niemieckie. Proszę o tym pamiętać. 
 
Wróćmy jednak na nasze łełuropejskie podwórko i podwórko sąsiada. Różnicę w systemach miar widać najlepiej na przykładach. 
Obywatel Norwegii Breivik, co prawda kraju całkowicie nie zrzeszonego, za zastrzelenie 77 osób na razie sobie „siedzi” i prawie z wszystkich praw człowieka sobie korzysta.
Obywatel Ukrainy Kołomojski, tamtejszy oligarcha wyznania mojżeszowego, za złapanie tzw. separatystów oferował – za każdego najemnego - 100 tys. dolców. Jaki był odzew na ten „biznes” wśród mieszkańców Ukrainy, którym się raczej „nie przelewa”? 
Czy efektem ustanowienia tej nagrody był rykoszet w postaci tragedii mordowanych, gwałconych, zastrzelonych i podpalanych ludzi? Nikt nie rozwinął tematu. 
Pod niebieską flagą ma się już dobrze Europejski Nakaz Aresztowania, ale stosuje się go do pewnych przypadków – wtedy gdy istnieje określona
potrzeba propagandowa. 
Za zabicie człowieka nie grozi już łełuropejczykowi kara śmierci lecz tylko 25 lat. Równocześnie w niektórych krajach można dzięki ustawie o eutanazji pozbawić życia staruszka. Na drugim krańcu tego zjawiska zabijania stoi już mocno aborcja. 
I wskazanym jest w tym miejscu przypomnieć wszystkim młodym i starym, fascynatom wysokiego poziomu obecnej cywilizacji, że to co twierdzą nieliczni już lekarze ciemnogrodzianie, kierujący się etyką zawodową i światopoglądową, ludzie wiedzieli od dawna; nawet ci /w mniemaniu fascynatów/ prymitywni. 
 
Ludy wschodnie liczą wiek człowieka nie od dnia urodzenia, ale od dnia zajścia matki w ciążę. /u Buryatów w obwodzie zabajkalskim/ - str. 435, Zarysy lecznictwa ludowego na rusi południowej, Julian Tolko-Hryncewicz, Kraków 1893
Fascynaci! Sami jesteście prymitywni!
 
Za niepłacenie podatku Urzędowi Skarbowemu naślą na ciebie komornika i zostaniesz nędzarzem, zaś za bankructwo kraju będącemu w tym czasie
u jego steru gostkowi nie grozi nic – bo co powoduje taki np. wyrok Trybunału Stanu? I jeszcze będzie miał niezłą emeryturkę.
Wewnątrz wzorca „unijnego metra” nie można nikogo bezkarnie pozbawić życia /co ja gadam – po prostu zabić/, ale ze spokojem można przyglądać się
na takie działania tuż za granicami 25 łunijnych państw. Nie jest to nowość – tak jest zawsze i od wieków. Natomiast propaganda podkręca okazywanie litości i współczucia wszystkim oraz oferuje swoistą pomoc tym, którzy „napływają” w granice łunijne. 
Taki Izrael tuż pod bokiem łunii, do której również aspiruje /przynajmniej w niektórych aspektach/, z podniesionym czołem zgotował sąsiedniemu krajowi
to samo co siedemdziesiąt lat temu zgotował jego przodkom jakiś naród faszystowski; tak faszystowski, bo przecież inaczej o Niemcach już nie wolno powiedzieć – a nóż widelec jeszcze się ów naród obrazi. 
Inaczej: Szwaby zgotowały rzeź Żydom. Teraz Żydzi robią to Palestyńczykom. 
Ciekawe, czy historia zatoczy szeroki łuk i po przejściu przez wiele narodów świata wróci za kilkaset lat do Żydów od strony Szwabów, czy czekać już
tak długo nie trzeba będzie i zrobi to świat arabski w prostej relacji na zasadzie: akcja i reakcja? 
I jakoś świat gazet w Polsce nie ujada tak na Izrael z powodu Gazy jak na Rosję z powodu Ukrainy. No bo jak można zepsuć taki interes?
Ale świat gazet jest od dłuższego już czasu – można powiedzieć, że całkowicie – w rękach nie polskich, a żydowskich i niemieckich; na przykład taki Baczyński /Polityka/ czy Rapaczyńska /Agora/ od lat stali uczestnicy spotkań Bildenberga. 
Ale wróćmy do „metra”...
Wracam więc do odwiecznego wzorca rzeźników Bismarcka... ein Metzger, ein Meter, ein Handel, czyli - zaszlachtować, pomierzyć, sprzedać. 
Z Polską już to zrobiono tyle, że w innej kolejności: pomierzono, sprzedano i... właśnie się – szlachtuje czyli rżnie, a słowami zdrajcy, robi się z Polski - „normalność”. 
Może przypomnę, bo najmłodsi tego nie pamiętają – przed siedemdziesięciu laty też próbowano z nas zrobić „normalność” i w czasie okupacji niemieckiej krowy były już kolczykowane, a obowiązek dostarczania przez rolników obejmował: mleko, tytoń, cukier i zboże. A próbowali to zrobić Niemcy, pogardliwie szwabami, a powszechnie hitlerowcami nazywani. To tak jakby nazywać dzisiejszych Niemców merkelowcami, a Rosjan putinowcami skoro kiedyś zwano ich stalinowcami. 
Aby oddać sprawiedliwość – sąsiad z prawej /dla uproszczenia/, czyli ruskie albo inaczej – sowieci, próbowali z nas zrobić nie tyle „normalnych” co komunistów i też w owym czasie narzucili rolnikom obowiązek dostarczania płodów rolnych jak szwaby, tyle że, bydła nie kolczykowano. 
A nas Polaków można by – paralela – nazwać tuskowcami. 
I znowu: nie wszyscy hitlerowcy byli hitlerowcami i nie wszyscy ruscy byli stalinowcami. Dziś nie wszyscy Polacy są - jak chce Ziemkiewicz - polactwem i jako tuskowcy nie wszyscy jesteśmy lemingami. 
W sumie to dobre określenie na ludzi zwanych ogólnie lemingami – tuskowcy. 
W tamtych czasach Niemców opanowanych „lemingozą” zwano hitlerowcami – to jest dokładnie tak samo przerobionych przez ówczesny „sukces” i
jego propagandę. 
Mało tego, za niedługo tuskowcy, które to określenie zostanie rozciągnięte na całą populację między Wisłą i Odrą, zostaną oskarżeni o wywołanie kolejnej europejskiej wojny, bo przecież nie Niemcy. Wtedy też nie oni, ich nie było, to jacyś hitlerowcy... a  niektóre media podają, że to nawet ci „Polaken”. 
A tuskowcy? To przecież ci Polacy. 
A który dyplomata oficjalnie zagroził Ukrainie słowami, które historycy będą cytować do granic wytrzymałości na propagandę i późniejszego „bulu”? 
- Jeżeli nie podpiszecie porozumienia, będziecie mieli stan wojenny i wojsko na ulicach. Wszyscy będziecie martwi -  
Nie był to Duńczyk, nie był to Niemiec. Radek z Polski. Tfu, tfu. Zgiń maro nieczysta. 
Podpisali, ale nie pomogło. Ale groził i z tym się każdy zgodzi.
Rzucił groźbę i ta się ziściła - mają nie stan wojenny, a wojnę domową, wojsko na ulicach i martwych. 
Na domiar złego może się jeszcze okazać, że na Gazę też napadli ci polskojęzyczni „Polaken” co tam mieszkają. Oni są wszystkiemu winni. 
Kończąc już, tytuł tego wpisu można by zmienić na następujący:
Co łączy lemingi z hitlerowcami?
 
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)

Komentarze

Vote up!
1
Vote down!
0
#1434202

 

Vote up!
1
Vote down!
0
#1434233