X.1939 – czego nie wiedzą, o czym nie mówią…

Obrazek użytkownika SZUAN
Kraj

WSTĘP
 
Jak co roku na forach i w mediach sporo artykułów, wypowiedzi i opisów września 1939. W tym roku dodatkowo znaczna część dyskusji dotyczy książki Piotra Zychowicza „Pakt Ribbentrop – Beck”. Coraz bardziej szczegółowe opisy, alternatywy i powtarzane po raz n-ty bzdury rodem z historii za PRL. Jednym słowem dyskusja bez środka – od drobiazgów do global politic, za to bez wiedzy w jakikolwiek sposób uszeregowanej. Jedni piszą to co im się wydaje, że jest prawdą  bo tak ich uczyli w szkole i opisywali  w PRL-owskiej literaturze , drudzy uznają, że wszyscy wszystko wiedzą i pomijając „oczywiste kwestie” dobierają się do detali i stawiają krok dalej skupiając uwagę na kwestiach „co by było gdyby było…”.
 
Mamy ten minus, że ominęła nas w większości dyskusja o wrześniu tocząca się społeczeństwach emigracyjnych, gdzie zarówno wzajemne zarzuty jak i wymiana informacji, mimo różnic co do wniosków dawała do ręki wiedzę z różnych zakresów. Od politycznych po ścisłe militarne. A kiedy wydawało się, po 1989 , że nareszcie można będzie „sprowadzić” je do kraju, to okazało się, że nikogo to nie interesuje oprócz garstki historyków. Nie publikowano książek, nie wracano do sporów i nie wznawiano dyskusji. Mamy lukę w postaci wiedzy, którą dziś odkrywa się czasami jako „nowość”, a jednocześnie pomija się wszystko, co było po środku . Przecież dyskusja o polityce Polska-Niemcy czy Beck-Ribbentrop nie wzięła się znikąd – to dla dzisiejszych czytelników i historyków-amatorów pojawiła się nagle jak gwiazda Betlejemska !
 
Totalnym curiosum jest za to lekceważenia tego, co stanowić powinno podstawę rozmowy – ogólnej wiedzy, niezbędnej by wyciągać własne wnioski. Historykiem  nie jestem , nawet amatorem, ale skoro nikt się nie pofatygował to spróbuję choć w wersji minimum przypomnieć kilka zagadnień i faktów, znanych i niebędących żadną wiedzą tajemną, a jednak w niezrozumiały dla mnie sposób szeregowanych jako nieistotne. Nie chcę w tym tekście zajmować się oceną kto ma rację, kto zbłądził ,a kto oszukiwał i co z tego wynikło. Tylko skoro mamy dyskutować, to wypadało by znać nie tylko daty i nazwiska. I przypomnieć kilka istotnych faktów.
 
Ewentualnych wrogów mieliśmy teoretycznie dwóch – III Rzeszę i ZSRR.  Dlaczego teoretycznie ? Bo pomijamy Słowację, której chcieliśmy zabrać kawałek tzw. Ukrainy Zakarpackiej, by w końcu mieć wspólną granicę z Węgrami. A Litwa, co do której żywa była  obawa o rolę „korytarza” dla wojsk sowieckich mogących wtargnąć do Polski ? A Czechy, posądzane o wasalizację przez Moskwę i wrogo nastawionych nie od czasów Zaolzia, a do 1920 roku ?
 
I ci w zasadzie w ogóle nie wspominani – Wielka Brytania, „gasząca” polskie plany niezależności militarno-gospodarczej jako zagrożenia dla równowagi sił w Europie, zirytowanej na polskie plany emigracji Żydów do Palestyny , a do tego generalnie traktującej Polskę jako niepotrzebny kłopot w rozgrywkach  z Niemcami. Właśnie dzięki zabiegom angielskiej dyplomacji  , w tym przypadku idącej ręka w rękę z Niemcami i opiniującej polską gospodarkę jako dno (dziś powiedzielibyśmy , że zawdzięczamy im rating na poziomie minus AA) praktycznie nie niemożliwe było uzyskanie pożyczek zagranicznych na rozwój gospodarki czy modernizację armii. Fundusze pozyskane z Francji skazywały nas na gorszy sprzęt (tak były sformułowane warunki – część w gotówce, część w zakupach, stąd np. beznadziejne silniki do samolotów) , a  tym samym na stosowanie rozwiązań, których skuteczność Francuzi mieli sami szansę zweryfikować w 1940 roku.  Do tego dochodzą niemiłe fakty o traktowaniu II RP jako państwa sezonowego, przejściowego , z konfliktem o WM Gdańsk na karku i prowokującym do niepotrzebnych sporów w powersalskiej Europie. Państwa o niestabilnych (niegwarantowanych) granicach, uwikłanego w gospodarczą wojnę z Niemcami, które prowadziło politykę stanowiącą zagrożenia dla pokoju przez swoje „stawianie się” silniejszym graczom. A nic tak nie było nie na rękę Anglii jak ewentualny konflikt w Europie, tym bardziej po Monachium przy katastrofalnym stanie ich gospodarki (w latach  30-tych , zwłaszcza po kryzysie , angielskie  finanse były w tak złej sytuacji, że na wojsko wydawała mniej niż  przed I wojną światową .)
 
I kolejny  „wróg ukryty” – Francja zaangażowana w swoje problemy gospodarcze traktująca II RP jako wygodnego, ale tylko wasala – chłopca, którego się dożywia i protekcjonalnie poklepuje , ale na salony nie dopuszcza.
A na dokładkę całkiem spore grono „wrogów wewnętrznych” – od pro-komunistycznych agentów , prących do rebelii Ukraińców, aż po ekonomiczną „wojnę” z  żydowskim biznesem i handlowym monopolem rozdmuchiwaną przez narodowców i w końcu emigracyjne środowiska pomajowe (Sikorski , Witos, Korfanty i Front Morges ). Aż dziw, że był  ktoś, kto  nam nie przeszkadzał !
 
c.d.n.
 
W kolejnych częściach postaram się trochę dokładniej -
POLITYKA, czyli jak to było z tymi możliwościami …
WOJSKO, czyli czym i jak mieliśmy walczyć…
PLAN   „Z” czyli jaka wojna, gdzie i kiedy …
WRZESIEŃ czyli co było „ do”   i co być  miało „po”  17-tym…
Brak głosów

Komentarze

Amerykańscy Żydzi nie traktowali rewelacji Karskiego poważnie. Zresztą nikt nie traktował Polski poważnie, czego dobitnym faktem było niedopuszczenie Polaków, jako żołnierzy odrębnej formacji do defilady w Londynie.

Dzisiaj jest podobnie. Poważnie zwalczano tylko L.Kaczyńskiego, bo dbał o rozwój Polski i interesy Europy Środkowej. Tusk i ta międzynarodówka w postaci Sikorskiego i Rostowskiego to powtórka z historii.
Pozdrawiam
Chrust

Vote up!
0
Vote down!
0

Chrust

#289036

]]>Piotr Zychowicz: Pakt Ribbentrop-Beck. Ofensywa propagandowa agentury niemieckiej czy niewinne fantazjowanie?]]>

]]>]]>Publikacja Piotra Zychowicza "Pakt Ribbentrop-Beck czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki" wywołała ożywioną dyskusję w kręgach prawicowo-patriotycznych. Niejeden "niepodległościowy" "ułan" i najpatriotyczniejszy z patriotycznych antybolszewików już oczyma duszy zobaczył dzielnych polskich orłów defilujących obok bohaterskich SS-manów na Placu Czerwonym przy akompaniamencie "Heidi, heido, heida". Gdzieś hen na zapleczu frontu Sonderkomanda Himmlera hurtowo mordują podludzi staroniemieckimi metodami paląc ich żywcem w zabudowaniach lub nowoniemieckimi - rozstrzeliwując na krawędzi uprzednio wykopanych dołów lub obrzucając zapędzonych do dołów granatami (wszak ktoś ten Lebensraum dla rasy panów musi utworzyć swym zniknięciem). Oczywiście o Śląsku, Pomorzu i innych "pragermańskich" ziemiach już Hitler nigdy Polakom nie przypomni. Wizje z Mein Kampf i Generalplan Ost pozostaną tylko wstydliwie usuwanymi w niepamięć grzeszkami dobrotliwego zwycięzcy Adolfa. Będzie nam Polakom dobrze razem z hitlerowską III Rzeszą jak nie przemierzając w Unii Europejskiej Narodu Niemieckiego. Prawda, że to wizja porywająca niczym zwycięstwo pod Kłuszynem? (...) Pan Zychowicz ignoruje takie niewygodne drobiazgi, jak Hakata, Komisja Kolonizacyjna, Kulturkampf, stulecia niszczenia przez Niemców polskości wszelkimi metodami (...) Gdyby w Rosji wyszła książka, w której pisano by, że Stalin powinien Polaków wysiedlić na Syberię i zrobić na byłym terenie II RP enklawę rosyjską - plus nadzielić Białoruś i Ukrainę terenami po Wisłę - ciekaw jestem jaki krzyk świętego oburzenia by się rozległ wśród różnych "patriotów" i "prawicowców". Książka Zychowicza to dla współczesnych Rosjan dokładnie taka sama prowokacja. (...) Paradoksalnie - w świetle powyższego (zajęcia przez Armię Czerwoną pozycji obronnych) - sojusz polsko-niemiecki najprawdopodobniej doprowadziłby do szybszego zwycięstwa ZSRR w konfrontacji z III Rzeszą. (...) Czytaj dalej: ]]>Piotr Zychowicz: Pakt Ribbentrop-Beck. Ofensywa propagandowa agentury niemieckiej czy niewinne fantazjowanie?]]>
prawicowców
Vote up!
0
Vote down!
0
#289305