Anna Hareńczyk Przygody misia Tufiego cz. 8

Obrazek użytkownika tomeks
Kultura

Tak wyglądał początek ich przyjaźni. Od tamtej niedzieli stali się nierozłączną parą. Czasami ludzie stawali zdziwieni widząc przemykającego psa z misiem pluszowym na grzbiecie, ale ponieważ Alma zwykle biegła bardzo szybko wszystkim wydawało się, że im się coś przewidziało. No bo dziwny był to obrazek- czarny pies, raczej zabiedzony, lecz uśmiechający się ( na tyle, na ile pies może być uśmiechnięty ), a na jego grzbiecie przytulony pluszowy misiu. Pewnego dnia, gdy oboje odpoczywali nad brzegiem jeziora Tufi zapytał Almę:
- Dlaczego nie mieszkasz razem z ludźmi? Tylu ludzi po parku chodzi ze swoimi pieskami, a one mimo, że chodzą na sznurku wydają się być z tego zadowolone.
- Tak, na pewno większość jest zadowolona. Tyle, że nie tak łatwo trafić do dobrego domu. Sama też mieszkałam z ludźmi i byłam bardzo zadowolona. Trafiłam do ludzkiego domu, kiedy byłam jeszcze całkiem mała. Wszyscy się mną zachwycali i każdy chciał się ze mną bawić. Miałam swoje miski, jedna z wodą, do drugiej co jakiś czas moja Pani dawała smaczne jedzenie. Mój brzuszek zawsze był pełny, nie musiałam się o nic martwić.
Alma cichutko westchnęła...
- I co dalej, co dalej? - zapytał Tufi.
- Co dalej... Sama nie wiem dlaczego tak się stało. Gdy dorosłam przestali się mną tak zachwycać, nie było chętnych do pójścia ze mną na spacer, a woda w mojej misce coraz częściej była nieświeża. Problem powstał wtedy, kiedy moi Państwo mieli jechać na jakiś urlop. Nie wiem co to znaczy, ale z ich rozmów wynikało, że im bardzo przeszkadzam. Często naradzali się co ze mną zrobić. Przysłuchiwałam się tym rozmowom udając, że śpię. W ciągu dnia starałam się jak najmniej narzucać, żeby zobaczyli, że potrafię się tak zachowywać jakby mnie nie było. Ale widocznie to nie pomogło. Kiedyś wsadzili mnie do auta. Pomyślałam wtedy, że jak zwykle jedziemy gdzieś na spacerek. Ale pojechaliśmy w zupełnie nowe strony. Nawet się ucieszyłam, że może zrozumieli, że nie będę im przeszkadzać i jedziemy na urlop- cokolwiek to znaczy. Ale się myli-łam...
Niedaleko parku wypuścili mnie z samochodu. Pobiegłam na trawę
I nagle usłyszałam, że moi Państwo odjeżdżają. Myślałam, że wrócą, więc
czekałam kilka dni, ale oni nie wracali... Dalej już wiesz - znalazłam ten
domek i sobie mieszkam. Wieczorami idę szukać czegoś do jedzenia - na
szczęście ludzie dużo rzeczy wyrzucają do kosza. Nauczyłam się chować
przed strażą parkową, która nie lubi za bardzo takich psów jak ja. A teraz
spotkałam Przyjaciela i naprawdę jest mi dobrze.
- To niesprawiedliwe, że ludzie Cię tak potraktowali - oburzył się Tufi.
- Nie denerwuj się tak Tufi, ja jestem zadowolona, że tak się stało. Gdybym została u nich, to kto by teraz siedział tu z Tobą?
- No, niby tak, ale...
- Nie ma żadnego ale... Ciesz się misiu z każdej chwili, bo ona szybko ucieka. I pamiętaj, że należy cieszyć się ze wszystkiego w każdej chwili, bo zawsze może być gorzej. A w ogóle to czemu nagle zrobiło się tak poważnie? Jazda do wody - dla ochłody!!!
I Alma wskoczyła do wody chlapiąc dokoła. Upał dokuczał bardzo. Ptaki ukryły się pomiędzy liśćmi drzew i nawet ze sobą nie rozmawiały. Tak więc niewiele myśląc rozgrzany Tufi wskoczył w ślad za Almą do wody. Alma popłynęła na środek jeziora i Tufi chciał koniecznie ja dogonić. Zapomniał tylko, że nie potrafi pływać. Tak więc, gdy stracił grunt pod nogami nagle znalazł się pod wodą. Najgorsze jest to, że nie umiał wypłynąć na powierzchnię jeziora. Przestraszył się bardzo.
- A co będzie jak Alma nie zauważyła, co się ze mną dzieje?
Na szczęście dla misia Alma widziała co się dzieje i płynęła szybko z powrotem. W pobliżu miejsca, w którym Tufi zniknął jej z oczu dała nura pod wodę i wyciągnęła nieszczęśnika na powierzchnię. Podpłynęła na brzeg i delikatnie wypuściła go z pyszczka.
- Oj misiu, misiu...- powiedziała - jakiś Ty głupiutki. Przecież nie wolno wchodzić tak daleko do wody jak się nie umie pływać.
- Teraz już wiem i nigdy już tak nie zrobię... To było straszne uczucie... I jak dobrze, że mnie wyratowałaś.
- Dobrze, że zaczęłam płynąć w Twoją stronę jak tylko zobaczyłam, że wskakujesz do wody. Inaczej mogłoby być za późno. Mam nadzieję, że dostałeś dobrą nauczkę?
- Oj, tak, tak - powiedział Tufi.
- Zostań tu i odpocznij trochę. Poleż na słońcu to szybko wyschniesz i nie wchodź już do wody. A jutro rozpoczniemy naukę pływania, zobaczysz jakie to przyjemne. Pójdę poszukać coś do jedzenia. Chciałabym tak jak i Ty nie musieć jeść.
- Ale ja w Przytulce jadłem różne rzeczy! - powiedział Tufi - tylko w świecie ludzi nic nie potrzebuję jeść. Ma to chyba związek z tymi stanulkami, które jadłem przed przybyciem tutaj. Ale tak do końca to nie wiem.
- Ciekawe, czy jakbyś mnie wziął do Przytulki, to czy też nie potrzebowałabym jedzenia? - zastanowiła się Alma.
- No, ciekawe bardzo - poważnie zastanowił się Tufi.
- No, lecę, bo na razie jestem bardzo głodna.

I Alma pobiegła szukać jedzenia, a Tufi wygrzewał się na słońcu. Tak sielsko mijały im dni. Kiedy była ładna pogoda wygrzewali się na słoneczku, Tufi uczył się pływać pod czujnym okiem Almy i było im dobrze. Kiedy padał deszcz siedzieli w domku nad jeziorem i patrzyli na jego taflę, która mieniła się różnymi kolorami. Wtedy te dni były spokojniejsze - dużo rozmawiali ze sobą. Tufi opowiadał Almie o Przytulce, a Alma o życiu wśród ludzi, i o życiu w parku. Zaprzyjaźnili się tak bardzo, że nie wyobrażali sobie jak by mogli żyć bez siebie. A jednak...

Brak głosów