Lewa, lewa, lewa!
Kompozytor Zbigniew Preisner oburzył się, że podczas przemarszu z Wawelu na Rynek w Krakowie podczas uroczystości w 3 rocznicę pogrzebu śp. Prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego i jego żony Marii została publicznie odtworzona pieśń „Miejcie nadzieję” Nie udobruchały go zapewnienia Prawa i Sprawiedliwości, że partia ta nie odtworzyła i nie wykorzystała żadnego przez niego skomponowanego utworu. W rozmowie z portalem gazeta.pl („Gazeta Wyborcza”) rozemocjonowany kompozytor oświadczył: „Nie jestem wyznawcą religii smoleńskiej, żadnej sekty smoleńskiej, żadnej sekty zamachowej. Nigdy w życiu nie napiszę nic dla PiS-u! Oddam sprawę do sądu”.
Pan Z. Preisner ma prawo do ochrony swojej własności, jaką jest piękna melodia, którą skomponował po wprowadzeniu stanu wojennego. Szkoda jednak, że przy okazji upominania się o swoje dał wyraz pogardzie dla tysięcy Polaków mających inne zdanie w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej niż Putin i Tusk, powtórzył rytualne prorządowe obelgi, przyczepił się do Prawa i Sprawiedliwości niczym rzep do psiego ogona. Okazało się, że pan kompozytor nie wie, po którym powstaniu poeta Adam Asnyk napisał swój znany wiersz - według Z. Preisnera było to po powstaniu listopadowym, w rzeczywistości po powstaniu styczniowym (niedouczony dziennikarz „Gazety Wyborczej” powtórzył ten błąd w komentarzu do rozmowy umieszczonym na portalu gazeta.pl).
Z. Preisner dołączył do grona artystów (Marian Opania, Juliusz Machulski, Daniel Olbrychski), którzy w ostatnim czasie niewybrednym słownictwem atakowali Prawo i Sprawiedliwość oraz ludzi kwestionujących rządową wersję katastrofy smoleńskiej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że czasy co prawda nastały inne, ale powraca retoryka z dawnych lat. Znów słyszymy słuszną, pryncypialną i pełną żaru krytykę. Zarzuty formułowane są z jedynie słusznych pozycji. Kogo ogarniają wątpliwości i kto nie dość ufa partii rządzącej ten szkodnik i wróg. Aktyw wygłasza oświadczenia, w których potępia wichrzycieli zakłócających ład i porządek społeczny oraz odcina się od współczesnych zaplutych karłów reakcji. Chce warchołów stawiać przed sądem. Niektórzy skruszeni jak Roman Giertych czy Michał Kamiński już złożyli publiczną samokrytykę i z gorliwością neofity zwalczają dawnych politycznych przyjaciół. Kat Trójmiasta z grudnia 1970 r. Stanisław Kociołek został właśnie uniewinniony przez sąd, a gensek Wojciech Jaruzelski ma być obok Lecha Wałęsy i Aleksandra Kwaśniewskiego gościem honorowym Kongresu Lewicy. Wraca stare. Lewa, lewa, lewa…
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1114 odsłon