Uważaj, bo marzenia się spełnią

Obrazek użytkownika jerry.from.lublin
Kraj

Histeria salonowej publicystyki wybuchła niczym granat zaczepny w chłopskiej sławojce. Nie ma jednak sensu wracać do Bratkowskiego, Krzemińskiego czy Żakowskiego jak i wielu innych pomniejszych aspirujących do salonu. Podobnie rządowa propaganda, nie wiadomo czy napędzająca publicystów czy odwrotnie za swój główny cel powzięła opozycję i personalnie Jarosława Kaczyńskiego. Walka toczy się bez pardonu, a biorąc pod uwagę czas jaki pozostał do wyborów, ogarnia niepokój, jaki będzie zgodnie z hitchcockowską maksymą ciąg dalszy po trzęsieniu ziemi zafundowanym przez odkrywców faszyzmu, antysystemowości i kibolstwa politycznego.

Dobrze pamiętam jak w 2007 r. w ciągu doby po zwycięstwie PO, Polska rządzona przez ksenofobicznych kartofli jeszcze chwilę wcześniej była pośmiewiskiem Europy a chwilę później stała się zieloną wyspą uśmiechniętych i chwalonych profesjonalistów. Ten mechanizm nie przestał działać. Jeśli nasze (a przynajmniej moje) marzenia się spełnią, Polacy w większości podziękują Mirowi, Zbychowi, Grzechowi i Donaldowi za ich trud doprowadzenia Polski nad krawędź budżetowej katastrofy i cywilizacyjnego kolapsu.

Zielone plamy na mapie nie zasłaniają tego, iż większość Polaków wiąże koniec z końcem za 1500 zł miesięcznie, a młodzi szukają miejsca do życia z dala od wierzb płaczących. Wygrana PIS-u oznacza też jednak powrót wojennej propagandy w mainstreamowych mediach i totalną wojnę z rządem dla której obecne ataki na opozycję to wprawka początkującego salonowca. Ten mechanizm dobrze opisał Seawolf w swoim ostatnim artykule.
Nie trzeba być wielkim znawcą Gazety Wyborczej, TVN czy Polsatu i establishmentu okołosalonowego żeby wiedzieć, że w ich pojmowaniu świata obozy koncentracyjne to będzie SPA w porównaniu do Polski rządzonej przez Kaczyńskiego. Nachalne powtarzanie bredni o faszyzmie wskazuje, że nie będzie żadnych zasad. Z faszyzmem walczyć przecież można (a nawet należy) wszystkimi dostępnymi metodami.

Należy, więc zapytać czy w imię politycznej poprawności, niechęci do naruszania status quo i wygodnictwa musimy się na to godzić? Zapewne zostanę okrzyknięty piewcą totalizmu, ale nie zgadzam się na polityczną poprawność nakazującą traktować zastany stan jako niezmienny. Status quo panujące w mediach zostało narzucone przez jedną, niekoniecznie mającą na celu dobro Polski siłę. Nie jest przypadkiem, że dwie główne prywatne telewizje tworzone zostały przez ludzi związanych ze służbami specjalnymi PRL, najważniejsze gazety i tygodniki albo pozostały w rękach PRL-owskich propagandystów albo zostały przekazane w ręce nieróżniących się od nich przedstawicieli koncesjonowanej opozycji zwykle powiązanych rodzinnie i przyjacielsko z aparatem partyjnym (i ubeckim) PRL. Te same mechanizmy dotyczą również innych dziedzin życia np. wymiaru sprawiedliwości, edukacji czy kultury.

Świadomie i systematycznie budowana w mediach przewaga lewicującej czy wręcz lewackiej doktryny powinna zwolnić rząd PIS-u z akceptowania tego stanu w imię dobra Polski. I nie można dać się szantażować argumentem „a założycie sobie własną telewizję”. Nie można, bo kapitał początkowy winien zostać rozdzielony po równo, wszyscy winni mieć taki sam punkt startu a tak nie było. Ci, którzy okradli Solidarność z własnej gazety a potem promowali i utworzyli stacje Waltera i Solorza nie mogą powoływać się na prawa nabyte. Bo nabyli je nie w drodze rynkowej konkurencji, ale autorytarnego nadania. Opcja zerowa w przypadku mediów jest moim zdaniem uzasadniona i możliwa do zrealizowania, bez oglądania się na jazgot polskich i europejskich pseudopostępowców.

Brak głosów

Komentarze

Tylko czy jest wola aby tak się stało? Właściwie to Opcja Zerowa powinna być programem dla całej Polski. Sprawy stoją tak źle w tak wielu dziedzinach życia iż myślę że aby WYMUSIĆ odpowiednie zmiany należałoby wyzerować wszystko poczynając od banków a na szkolnictwie kończąc. Właściwie od dawna mam przekonanie że wszystkie wypowiedzi ludzi PiS oraz tych którzy chcieliby autentycznej zmiany bazują na założeniu że żyjemy we w miarę normalnym kraju, w którym wystarczy to i owo poprawić przy pomocy działań leżących w zakresie normalnych działań politycznych o właściwym kierunku i będzie dobrze. Tymczasem uważam i coraz bardziej się w tym utwierdzam że istnieje pilna potrzeba działań BRADZO NIEKONWENCJONALNYCH. Mamy za przeciwników tak dużą liczbę ludzi zdolnych poświęcić interes kraju dla własnego ineresu, że wykorzenienie tego powinno odbyć się także przy wtórze prawdziwych dzwonków o szóstej rano do ich domostw. Nie wyobrażam sobie aby można było naprawić szybko i efektywnie te wszystkie szkody jakie ostatnio wyrządzili ludzie związani tak czy inaczej jakimś układem. Do tego potrzeba jednak kogoś z wizją i jajami. Kogoś na miarę Piłsudskiego. Czy jest ktoś taki wśród nas?

Vote up!
0
Vote down!
0
#159348