Adama Michnika - wieszanie zdrajców

Obrazek użytkownika jerry.from.lublin
Historia

Tekst Adama Michnika pochodzący z książki „Przebyta droga 1989-2009. Dla Aleksandra Smolara”, opublikowany w gazecie 24.04.2011 r. http://wyborcza.pl/1,76498,9474343,Nasza_przemoc__nasza_zaraza.html chodził za mną naprzykrzając się i męcząc. Jego wymowa i treść nie pozwala na szybką odpowiedz w felietonowym stylu. Oznaczało to że jeśli stworzę swoją odpowiedz na esej Michnika to i tak pewnie nikt go nie przeczyta. No cóż, piszę w ramach terapii Michnikiem, bolesnej ale i pouczającej. Wracałem do tego tekstu kilkukrotnie za każdym razem z coraz większym zdziwieniem. Albo Adam Michnik utracił zdolność publicystyczną albo jest mu już wszystko jedno. Pierwsze czytanie pozostawia głębokie przekonanie o wadze i sile materiału, czuje się tchnienie manifestu, sięgającego w przeszłości by dotknąć w końcu prawdy o lubiącej się powtarzać się historii i jej mocy jako nauczycielki życia, naszego życia, teraźniejszości i nieodległej przyszłości. Każde kolejne czytanie odsłania jednak naprędce sztukowane argumenty, prujące się tezy i krzywo stebnowaną logikę. Na końcu stawiając czytelnika w niewdzięcznej roli dziecka wskazującego na nagiego króla.

Teza Michnika sprowadza się do stwierdzenia „Najpierw są słowa. Marzenia o wieszaniu "łajdaków" czy nowej szansie dla "dyktatury proletariatu". Potem przychodzi noc długich noży czy noce moskiewskie, gdy rozstrzeliwano ludzi tysiącami”. Pierwszoplanowe są słowa. Od nich zaczyna się każdy paroksyzm nienawiści, wypowiadane w monachijskiej piwiarni czy zakopconym gabinecie w Zurychu. Sączone nieustannie, ubierane w kolejne warstwy pokrętnej aksjologii i logiki totalizmu, by z czasem zamienić się w krzyk parteitagu czy partyjnego zjazdu komsomolskiej młodzieży. Droga Adama Michnika do wypowiedzianej wyżej syntezy prowadzi przez lustra dwóch totalitarnych szaleństw XX wieku. Faszyzmu i komunizmu. Do dość uniwersalnego wnioskowania z którym można się zgadzać lub nie ale który sam w sobie nie stanowi dramatycznego dylematu Michnik dołącza jednak pierwszy sztukowany argument. Swoją tezę odnosi, bowiem do polskości i polskiego stosunku do obu totalitaryzmów. Przeciwstawia polskiemu poczuciu odrębności (wyższości), że nie było polskiego Petaina czy księdza Tiso, że byliśmy najluźniejszym barakiem w obozie komunistycznym swojemu przekonaniu o naszym błędzie co do rzeczywistości.

Michnik stwierdza „W 1937 r. w tygodniku "Prosto z mostu" ukazał się esej Alfreda Łaszowskiego "Analiza łez krokodylich". Głosząc pochwałę idei totalitarnych, Łaszowski pisał: "Państwo totalne zakłada istnienie pewnych prawd bez względu na ich słuszność obiektywną. Jego dogmaty spełniają funkcję hipotez roboczych. ( ) Wszystko, co je rozkłada i niweczy, musi być zniszczone. Tak myślą Włochy, Niemcy i Sowiety". Czynnikiem "rozkładowym" był "demoliberalizm" - tak właśnie myśleli faszyści i komuniści. A symbolem "demoliberalizmu" w Polsce był Antoni Słonimski”. Skrótowi myślowemu chyba tylko zawdzięczamy egzemplifikacje wszystkiego tego co było nienawistne faszyzmowi i komunizmowi w osobie Antoniego Słonimskiego.

Odniesienie Michnika do Antoniego Słonimskiego nie dziwi, bez wątpienia jego opinie z lat trzydziestych czytane po 1945 r. jawią się jako zadziwiająca wybiegająca w przyszłość zdolność dostrzeżenia tego, co było niedostępne wielu innym mimo otaczania przez tą samą rzeczywistość. „Słonimski ostro piętnował tak faszyzm, jak i bolszewizm. W tamtych latach nie było to łatwe, ludzie bronili faszyzmu w imię antykomunizmu i komunizmu w imię antyfaszyzmu. On nie podzielał tej logiki.” „Antoni Słonimski, mój szef, miał dar rozumnego jasnowidzenia. Radykałowie z lewicy i z prawicy byli tego daru pozbawieni.” Brak złudzeń, co do hitlerowskich Niemiec i Sowieckiej Rosji Polacy przejawiali masowo, stąd uwaga Michnika o „radykałach” z lewicy i prawicy, co więcej podobny dar jasnowidzenia Słonimskiego podzielali również oficerowie ze sztabu generalnego z polskim rządem i jego ministrami na czele co szczególnie boleśnie widoczne było 17 września 1939 r. Polska przygotowywała się do ataku ze wschodu lub zachodu stając się bezbronna wobec ataku z obu stron. Tenże Słonimski pisał: „A przecież właściwie jedyna polityka, którą Żydzi uprawiali, to była polityka proniemiecka. Dlatego tak ciekawa jest ta walka, która się rozpętała na świecie między Żydami a hitleryzmem. Żyd polski, francuski, angielski czy amerykański, siedząc u siebie w gabinecie, walczy z własną krwią i z własną naturą. Poczucie wspólności rasowej nakazuje mu bojkotować towary niemieckie, ale cechy własnej jego rasy nakazują mu postawić na pierwszym planie osobisty interes, lepszy zarobek. Która strona jego psychiki weźmie górę? Czy ten sentyment, który każe Żydom opłacać chedery, mimo że już własne dzieci posyłają do Oxfordu, czy weźmie górę ten Żyd, dla którego małżeństwo córki z gojem jest ciosem gorszym od plajty? Czy może zwycięży w Żydach surowa obojętność, poczucie marności wszystkiego, co nie jest bogaceniem się? W tym wypadku zagadnienie jest o tyle ciekawsze, że uderzono tu boleśnie w ambicję Żydów cywilizowanych. To nie pogrom getta. To pogrom najlepszych synów wybranego narodu. Osobiście nie bardzo wierzę w solidarność bojkotu żydowskiego. Żydzi są solidarni na sentymentalnie, ale wydaje mi się, że brak im zdolności utrzymania się w długotrwałym wysiłku zbiorowym. Być może, nastąpi to samo co z handlem kapitalistów z Sowietami. Co drugi wielki kapitalista, który nienawidzi komunistów i boi się komunizmu, robi z Sowietami interesy.”

Jasnowidzenie Słonimskiego miało jednak inną genezę, co Michnik omija szerokim łukiem. Pesymizm i oczekiwanie samych złych wiadomości od nadchodzącej przyszłości wynikało z traumy żydowskiego doświadczenia. Słonimski jak i każdy europejski Żyd opisując w ciągu ostatnich 500 lat spodziewane nadejście nieokreślonego nieszczęścia stałby się takim jasnowidzem. Niemal każde brutalne zdarzenie z historii Europy, oparte na konflikcie terytorialnym lub religijnym lub obu naraz niosło ze sobą również zagrożenie dla Żydów. Słonimski był jasnowidzem czy raczej mądrym człowiekiem wiedzącym, że między żarna totalitarnej nienawiści, jako pierwsi rzuceni zostaną właśnie Żydzi? Jasnowidzenie czy może żydowski fatalizm, sprawdzający się niczym samospełniająca się przepowiednia? I tego doświadczenia nie zmienia fakt, iż Słonimski tradycyjne żydostwo i jego archetypy wykpiwał i tępił. Adam Michnik podąża tropem „Zawsze fascynowało mnie pytanie: jak to było możliwe? Tylu wybitnych artystów i pisarzy uległo ideologiom, które przynosiły barbarzyński terror i prymitywne kłamstwa - dlaczego? Jak mogli nie wyczuwać, choćby zmysłem estetycznym, że zawierają pakt z duchem diabelskim swojej epoki? I jeszcze jedno mnie fascynowało: proces ekskluzji tych ludzi z narodowej pamięci. Wraz z tą ekskluzją likwidowany jest problem. Słyszymy przeto, że nasz naród polski jest - dzięki swej tradycji katolickiej i tolerancyjnej - immunizowany na wszelkie pokusy totalitarne. Słyszymy, że totalitaryzm był wyłącznie dziełem garstki zdrajców, którzy wszystko zawdzięczają obcym bagnetom; że wiara totalitarna była wyłącznie rezultatem maskarady ludzi zastraszonych i skazanych na konformizm.” Adam Michnik przybiera swoją ulubiona pozę, zadumanego bezwzględnością świata obserwatora, licząc chyba na ludzką niepamięć i niechęć do trudu dotarcia do prawdy. Wielu, bardzo wielu ludzi z jego otoczenia uległo „diabelskiemu duchowi epoki”.

Miast podnosić oczy do nieba w czystej ekspiacji winien rozejrzeć się dookoła i zadać pytanie, co popchnęło do komunizmu jego najbliższych czy przyjaciół. Nie jest to wbrew pozorom argument nieuczciwy. Michnik świadomie zadaje pytanie o diabelski pakt i odpowiada nań kierując wzrok na jedną tylko stronę szali. Pisze o wyparciu pamięci o polskich faszystach i komunistach pytając o teraźniejszość przywołując niewymienionego z nazwiska Rymkiewicza i jego „wieszanie” dokonując paraleli z dwudziestoleciem wrzucając Rymkiewicza do wora z napisem ONR-Falanga – polską partią faszystowską jak dodaje.

Michnik stosuje wprost intelektualną nieuczciwość, być może kieruje te słowa do określonego kręgu odbiorców, dla których takie stwierdzenia są wystarczające, nie budzą w nich sprzeciwu lub wątpliwości. Stwierdzenia Rymkiewicza jako echo faszyzmu? Rymkiewicz mówi: „Aktem założycielskim wolnego państwa polskiego w roku 1989 powinno być wieszanie na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, przed świętą Anną i przed Pałacem Staszica - właśnie to się naszym wrogom należało". Pyta więc Michnik: „Czy coś wynika z tych głosów o potrzebie szubienicy bądź o nowej młodości "dyktatury proletariatu"? Nie wiemy. Jednak marzenie o oczyszczeniu Polski z "łajdaków" za pomocą "wieszania"; marzenie o nowej szansie dla "dyktatury proletariatu" - choćby były one obecne zaledwie na marginesach życia publicznego - zawsze zaczynają się od słów. Dopiero potem przychodzi czas na noc św. Bartłomieja, noc długich noży, noce moskiewskie, gdy aresztowano i rozstrzeliwano ludzi tysiącami.” Straszne słowa Rymkiewicza, w humaniście takim jak Michnik budzą przerażenie, potwory i upiory przeszłości. Ale czy na pewno? Czas, ten assasin pamięci dopisał ciąg dalszy. Adam Michnik po śmierci Osamy Bin Ladena stwierdził http://wyborcza.pl/1,75968,9535212,Mowmy_o_Osamie.html#ixzz1LSOIzTo3 : „Z pewnością fanatyzm i terroryzm islamski mają społeczne i historyczne przyczyny. Miały je także faszyzm i bolszewizm. Jednak śmierć Hitlera, Mussoliniego, Ceau escu - poza wymiarem tragicznym - była też wyrazem niezgody gatunku ludzkiego na zło. Ci, którzy byli siewcami śmierci, krzewicielami zła i okrucieństwa - zostali unicestwieni.” Tak, to jest jak mówi Michnik walka o pamięć, problem Michnika polega na tym, że ma swoją pamięć i swoją przeszłość. Chciałoby się zacytować Antoniego Słonimskiego: „Cóż warte są słowa potępienia, gdy padają z ust ludzi umyślnie zamykających jedno oko.”

Co z siewcami śmierci, krzewicielami zła i okrucieństwa z PZPR, SB, UB? Co z Jaruzelskim, Kiszczakiem czy Kociołkiem? Czym różnią się od rozstrzelanego Ceaucescu, poza tym, że żyja? Chyba tylko tym że Ceaucescu nie miał możliwości napicia się wódki z humanistą, miłośnikiem prawdy Adamem Michnikiem. Szczerość Rymkiewicza w świecie teatru niemożności osądzenia komunistycznych oprawców i prującej się logiki Michnika lśni niczym dyjament. Łatki nieprawości z łatwością szyte przez Michnika każące mu określać IV RP jako „państwo narodowo- katolicko-policyjne” pozwalają mu na krok dalej. Opisuje spór jako walkę„Polski endeckiej z Polską jagiellońską; spór Polski przeświadczonej o swej wiecznotrwałej niewinności z Polską gotową ponosić odpowiedzialność za własne winy.” Celem wbicia czytelnikom głęboko w oczy swojej prawdy, po niesłusznej stronie stawia tych co zapominają o Targowicy, zabójcę Narutowicza, piewców głupoty i by obraz był pełny „Polskę kompleksów prowincjonalnych, podejrzliwości i strachu.” No i kto by chciał być po tej niesłusznej stronie? Pal licho tych co mają jedno oko zamknięte, co z tymi co obu nie otwierają? A od tego momentu Adam Michnik brodzi we mgle z mocno zaciśniętymi powiekami. Świat Michnika jest czarno – biały, z jednej strony czarnosecinny błotny prymityw, po drugiej bieży baranek i lata motylek. W pewnym sensie Michnik ma szczęście. Nie mieć wątpliwości, nie dostrzegać odcieni szarości, jeden – zero, zero - jeden. Świat prosty jak myśl Stalina. Tylko dlaczego u intelektualnego guru całej generacji wychowanej na Gazecie Wyborczej? Jeśli jego świat jest tak prosty to jaki jest świat jego czytelników?

Adam Michnik niczego nie udowadniając i niczego nie odkrywając, stosując znowu ekwilibrystyczny skrót myślowy, przechodząc do porządku dziennego nad polskim wkładem w komunizm i faszyzm. Dla jego wyznawców to rzecz oczywista nie wymagająca egzegezy. Skoro Polacy mordowali Żydów w Powstaniu Warszawskim, skoro mimo ofiarnych prób niemieckich oficerów dokonywali kolejnych zbrodni po czym w poszukiwaniu złota rozkopywali groby swoich ofiar to ich wina nie podlega dyskusji co zawiera się w konkluzji „Kultura polska musi dokonać ponownej refleksji nad własnym, polskim faszyzmem i nad własnym, polskim komunizmem.” Michnik niczym ślepiec u Breugla rozpoczyna marsz ku przepaści „Podkreślam tedy, że faszyzm, o którym tu mowa, to nie Auschwitz i Treblinka, to agresywny totalizm i antysemityzm tygodnika "Prosto z mostu"; ONR (Obóz Narodowo-Radykalny) i OZN (Obóz Zjednoczenia Narodowego); getto ławkowe na uniwersytetach; fascynacja Mussolinim i Hitlerem, Franco i Salazarem. Z kolei komunizm, o którym mówię, to nie Katyń i Gułag, lecz zgoda na kłamstwo o Katyniu i Gułagu, o Wielkim Głodzie i o procesach moskiewskich; klimat podejrzliwości i strachu; organizowane nagonki na "inaczej myślących", które zaczynają się od poszukiwania "haków" w życiorysie, a kończą wykluczeniem i represją.” W pewnym sensie, gdyby to nie było tak strasznie głupie (przepraszam za kolokwializm, ale są granice…) należałoby się z Michnika pośmiać. W jakimż to świecie faszyzmowi Auschwitz równa się „Prosto z mostu” albo fascynacja (!!!) Salazarem? Za łatwe jest stwierdzenie, że w świecie Michnika.

Mędrkowata ignorancja charakterystyczna dla wszystkowiedzących meneli spod wiejskiego sklepu połączona z pogardą dla prawdy najlepiej charakteryzuje popis Adama Michnika. Nie dziwi więc kolejne stwierdzenie „Powszechne odrzucenie faszyzmu i komunizmu doprowadziło do zaniku poważnej refleksji nad polskimi wcieleniami tych fenomenów. W obrębie kultury polskiej faszystami czy bolszewikami zawsze byli inni: cudzoziemcy, innoplemieńcy bądź zdrajcy narodu. Nigdy nie podzielałem tych opinii.” I chyba nikt w to akurat nie wątpi. Szczególnie jeśli autor tego stwierdzenia jest nie tylko obserwatorem ale również twórcą całego zamieszania. Gazeta Wyborcza od dawna prowadzi nietrudną do zauważenia krucjatę przeciwko wszetecznemu przekonaniu, iż my Polacy byliśmy i jesteśmy wrogo nastawni zarówno do faszyzmu jak i komunizmu. Dla Michnika opór w czasie II wojny światowej lub w czasach komunizmu, jakieś tam Monte Cassino, Tobruk, Lenino, czy Poznań, Gdańsk, KOR, Solidarność to nic istotnego, on nie mówi o faszyzmie Auschwitz czy komunizmie Katynia, ma przecież Łaszowskiego. Jeśli ktoś zdziwiony zapyta „a któż to Łaszowski?” to tym samym daje dowód na ekskluzję o której mówił Michnik. Bo czymże jak nie eksplozją faszyzmu i ciemnoty, dającej dowód polskiemu przyzwoleniu na totalitaryzm i kończącej raz na zawsze wątpliwości co do polskiego dobrego samopoczucia w tej materii jest artykuł 23-letniego Łaszowskiego. Łaszowski pisze zafascynowany faszyzmem, jego siłą i zdolnością twórczą „Trzeba dotrzeć do źródeł jego siły atrakcyjnej, zobaczyć, co kryje się poza terrorem i gwałtem.” Dla Michnika „Nie ma powodu sądzić, że znany krytyk z polskiej prawicy - faszysta oczywisty - był zdrajcą narodu, idiotą bądź cudzoziemcem. W skrajnej formie wyrażał to, co myślała duża część opinii publicznej.” Rzeczywiście nie ma. I tu też intelektualna nieuczciwość rozlewa się swobodnie. Michnik bez wątpienia nieuczciwość tą zawarł świadomie, nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia. Cel uświęca środki. Ileż razy to słyszeliśmy? Michnik używa do opisu poglądów Łaszowskiego pojęć które znaczą coś innego w 2011 roku a znaczyły coś innego w 1937. Pogarda dla elementarnej prawdy każe Michnikowi zaznaczyć, iż nie chodzi mu o faszyzm Auschwitz a następnie bez mrugnięcia (może nadal bez otwierania oczu) szastać aparatem pojęciowym który nabrał mocy i znaczenia wskutek wojny, obozów koncentracyjnych, milionów ofiar, holocaustu. Prymitywny terror pojęciowy nie powstrzymuje go przed rzuceniem oskarżenia na miliony Polaków („W skrajnej formie wyrażał to, co myślała duża część opinii publicznej”). Z taką samą łatwością manipuluje przekazem cytując Gałczyńskiego „…zepchnij Aniele Boży/ Noc Długich Noży" i konfabulując, że „ofiarą miał być także Słonimski”. Powód dla którego Michnik wymyśla temat „Łaszowski a sprawa polska” jest prosty. Łaszowski pełni role kolejnego kija którym należy skarcić Polaków za ich wywyższanie się i popisy jakimiż to demokratami i cywilizowanymi ludźmi jesteśmy. To że dokładnie takie same teksty w tym samym czasie powstawały w całym zachodnim świecie jest oczywiście bez znaczenia. Michnik nie po to każe pochylić się nad polskim faszyzmem by zauważać, iż fascynacja nim była silna w całej Europie. Bo ktoś mógłby zapytać czy na pewno mówimy o faszyzmie. I czy faszyzm lat trzydziestych nie był inny od faszyzmu który my, tu i teraz mamy pod powiekami. Obrazą dla czytelników byłoby tłumaczenie jak różni się faszyzm opiewany przez Łaszowskiego od tego czym faszyzm stał się dziesięć lat później. Ale intelektualny guru Adam Michnik ma nadal zamknięte oczy. No i jeśli ktoś nie zapomniał tekst Michnika dotyczy polskiego faszyzmu i polskiego komunizmu. Słowa Słonimskiego o zamkniętym oku są tak aktualne.

W roli listka figowego powołuje Michnik Jerzego Jarniewicza i konkluduje rozmijając się zarówno z nim jak i ze zdrowym rozsądkiem „Nakaz empatii i próba zrozumienia wielkich projektów ideologicznych, które zawładnęły umysłami setek tysięcy ludzi, w tym wybitnych intelektualistów, jest obowiązkiem każdego piszącego o przeszłości. Ale temu obowiązkowi towarzyszy gniew i bezradność. Chcę zrozumieć - ale nie potrafię. Nie potrafię zrozumieć interpretacji świata w wydaniu ówczesnych faszystów i komunistów.” Tylko ówczesnych? Czy fascynacja komunizmem Jacka Kuronia, Bronisława Geremka czy po prostu ojca autora też budzi gniew i bezradność? Chyba, że mamy do czynienia z pierwszym w świecie przypadkiem niedowidzenia wybiórczego. Nie należy mieć złudzeń, Michnik, pisze o faszyzmie i komunizmie, ale komunizm i zaczadzenie nim jest poza nawiasem. Nie on jest celem, bo przypominałoby to strzelanie do siebie samego. Jedynym z wymienionych z nazwiska piewcą komunizmu (?) jest Żiżek. Bóg jeden wie czym sobie na to zasłużył. Tematem pracy Michnika jest tylko polski faszyzm który w końcu utożsamia nie z ideologią ale z antysemityzmem. „Oto faszysta-pisarz kreśli obraz kultury polskiej zdominowanej przez Żydów, którzy rządzą przy pomocy grupy "Skamandra" i "Wiadomości Literackich", „Nie pojmuję tej obsesji antysemickiej, która uniemożliwiała realną ocenę zjawisk u najwybitniejszego chyba pisarza politycznego tamtych czasów.” Wyłożona z lekkością siekiery paralela łącząca faszyzm z antysemityzmem w zasadzie kończy możliwość racjonalnej dyskusji. Można oczywiście uznać że każdy antysemita to faszysta i odwrotnie. Co więcej poddawanie w wątpliwość tez Michnika grozi zapewne zarażeniem antysemityzmem. Czarne – białe. Tylko co chce przez to powiedzieć Michnik? Że totalizm i nienawiść to zło? Nie, on mówi „Powtarzali z przekonaniem, że "Europa środkowa na polską modłę urządzona będzie ( ) ludna, rozbrzmiewająca wesołością, słowiańska, na rzymskiej cywilizacji wyrosła, przez polską literaturę i myśl polityczną uformowana, katolicka". Słowem: "Katolickie Państwo Narodu Polskiego. Ta idea miała być odpowiedzią na system demokracji parlamentarnej, na fałsz demoliberalizmu.”

Fałsz intelektualnej gonitwy Adama Michnika wyłania się niczym Wenus z kipieli. Kolejne stopnie piekła od „fascynacji Salazarem” do „obsesji antysemickiej” doprowadzają do wniosku którego Michnik nie wypowiedział, wrogiem nie jest bowiem faszyzm, używany tu jako ersatz znacznie bardziej groźnego słowa. Co gorsza wg Michnika nie budzącego takiego przerażenia jak „faszyzm”. Nawet pisząc o KPP jego spojrzenie zza zamkniętych powiek podążą we właściwym kierunku. I tu dopiero na gruncie dobrze sobie znanym (przepraszam, to za łatwe), zbliżamy się do celu: ”Brun pisał swoją rozprawę w więzieniu niepodległej Polski. Jego wywód był wpisany w polską tradycję - choć wybiegał poza nią. (…) Brun próbował rozmowy z Polakami - dlatego sięgnął po język polskich debat. Nie miał wątpliwości, że wtedy, w 1925 r., symbolem Polski postępowej są Żeromski i Piłsudski. Odpowiedziano mu na to, że "polski faszyzm przyszedł w maciejówce szlachecko-chłopskiej". Dlaczego sięgnąłem po starą książeczkę Bruna? Po pierwsze - z powodu sentymentu. Jako młody chłopak przeczytałem tę broszurę z wielkim zaciekawieniem - jej autor był dla mnie marksistą-komunistą, który potrafił rozmawiać z polską historią i polską rzeczywistością. Chciałem więc swój sąd zweryfikować.”

Nienawistnym słowem którego unika Michnik i dla którego użył zamiennika w postaci faszyzmu jest endecja. Endecja kojarzącą się z narodem i jego najbardziej obrzydliwą i wsteczną formą jaka jest wszystko to co reprezentował Dmowski i jego wizja. Bohaterowie dzieciństwa Michnika nie walczyli z faszyzmem. Odchylenie prawicowe, narodowe miazmaty, naród jako podmiot to były ostatnie kręgi piekła. Nawet teraz po dziesięcioleciach problemem Michnika jest dylemat przeciwstawiający Piłsudskiego Dmowskiemu. Jakież to tragiczne. Antoni Słonimski zaszczepił w Adamie Michniku nie tylko swoje doświadczenia ale i nie dający się zmyć fatalizm. Fatalizm każący widzieć tylko czarne i białe. Tylko, że Michnik nawet z tym darem nie jest jasnowidzem. Choćby przez przypadek.

Mam nadzieję, że ktoś przez to przebrnął.

Brak głosów

Komentarze

Pozwoliłam sobie nawet skopiować do oddzielnego folderu, w którym chowam teksty, do których chcę wrócić.
Po powtórnej lekturze obiecuję komentarz.
Tekst ze wszech miar godny uwagi.
Dzięki

Vote up!
0
Vote down!
0
#156679

DEDAL

Choć ufając własnej intuicji i zasadzie po czynach  manipulanta poznasz, już dawno język jego pisania jest jak biegłość wymowy owego , ale  nigdy nie darzyłem tej facjaty choćby  najmniejszym zaufaniem...

Dzięki , bo w końcu przemyślenia i odczucia trzeba również uzasadnić , a tekst ten w sposób trafny i logiczny  wyręcza  nie jedną próbę ....

Pozdrawiam

 

Vote up!
0
Vote down!
0

DEDAL

#156681

Typowe, to znaczy typowe dla Michnika chwyty. Działające na niedouków, lemingów, wykształciuchów. Teksty tego osobnika są do wierzenia a nie do analizowania. Wymienianie samych nazwisk jak Brun czy Łaszowski, o których większość czytelników w ogóle nie słyszała, że tacy występowali kiedykolwiek w przyrodzie ma czytelnika wbić w glebę i w głęboki zachwyt nad mądrością autora.
Nie czytałem tego tekstu Michnika, wystarczy mi ta analiza żebym wiedział co jest w środku. A tam jest to co zawsze, ahistoryczność, nieuczciwość intelektualna i oczywiście chęć dokopania Polsce i Polakom (żeby nie było niedomówień Polakiem to dla mnie jest na przykład Wildstein).
Charakterystyczne podwójne standardy. Przyrodni brat Stefan był "dwudziestokilkuletnim dzieciakiem, który nic nie rozumiał" (cytat z pamięci), a Farfał do końca życia będzie miał wypominane co nawypisywał jako osiemnastoletni szczyl.
To tylko inne przykłady na to samo co zawarte w tym streszczeniu.
To jest tekst dla wyznawców, a nie dla ludzi myślących, chociaż należy przyznać, że manipulantem jest sprawnym. Jednakże jak się jest oszustem to trzeba się liczyć z tym, że w końcu się trafi na lepszego kanciarza od siebie.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
-1

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#156693

Dam 10. Zasłużona

Vote up!
0
Vote down!
0
#156702

Michnik to postać tragiczna, ale nie dlatego że należy jej współczuć, tylko z powodu nagromadzenia sprzeczności, pomyłek i pustych fraz, których usunąć już w żaden sposób się nie da. To jest przyczyna, dla której Michnik w historii nie pozostanie, choć bardzo by chciał (świadczy o tym całe jego życie, również to szkolne, gdy zaczynał). Sądził, że będzie współczesnym Feliksem Konecznym au rebours. Ho, ho! Nie ta miara, panie Michnik.
Muldi

Vote up!
0
Vote down!
0

Muldi

#156716

Oczywiście słusznie wytykasz ale to właściwie niepotrzebne.
Uwarunkowania cywilizacyjne , technika , sposób zorganizowania społeczeństwa zrodziły szaleństwa totalitaryzmu tak jak niegdyś w przeszłości wielkie migracje czy zmiany klimatu wywołały inne szaleństwa.

Faszyzm czy komunizm to tylko rodzaj barwnika , totalitaryzm jest w swoim szkielecie jakbyśmy dziś powiedzieli scientologicznie-technokratyczny. Wystarczy zwykła niezgoda na nieznane , odwieczna zagadkę i poszukiwanie aby wpaść w jeden z totalitarnych zaułków.

I jeśli w ogóle szukać ideologicznego korzenia to i w wieku XVIII i w żydowskiej religii czyli w naiwnej wierze w intelektualną ludzką konstrukcję i błędzie prostactwa podniesionego do rangi wielkiej odkrywczej zasady.

Wielu ludzi przecenia role słów i idei. Ale Michnik chyba jest wystarczająco inteligentny i oczytany tak więc jego wywody to świadoma manipulacja.

Vote up!
0
Vote down!
-1
#156734

udało mi się przebrnąć ale warto było bardzo dobre dziękuję

Vote up!
0
Vote down!
0
#156750

spokojnie, nie przez takie equilibrysy semantyczne przechodziłem na wykładach i ćwiczeniach i to nie tylko z Polski ale i z Powszechnej....

;)

podstawowy błąd semantyczny oraz historyczno-socjologiczno-psychologiczny to:

1/ Faszyzm powstał i istniał tylko w Królestwie/Republice Italii
2/ tak jak w/w neo faszyzm też tylko w w/w państwie
3/ jak laik/nieuk nie kuma to uzywa słowa klucza który nie zawsze jest adekwatny...

unikając w/w błędów będziemy bliżej sensu stricte nauki nie taniej publicystyki...

Vote up!
0
Vote down!
0
#159154