Opowiastki z czasow stalinowskich

Obrazek użytkownika Tymczasowy
Historia

Zupelnie przypadkowo trafilem w swoich archiwach na maszynopis wreczony mi przed laty przez obecnie niezyjacego juz prof. Aleksandra Matejke, ktory byl jednym z ojcow socjologii pracy w Polsce.

Sa to nigdy nie opublikowane wspomnienia Profesora zatytulowane: "Rozliczenie z wlasnym zyciem. Wspomnienia od dziecinstwa do dnia dzisiejszego" (Edmonton 1991).  W rozdziale  pt. "W czasach stalinowskich w Warszawie" profesor podaje szereg przykladow oddajacych klimat tamtych czasow. Oto fragmenty, ktore czytelnik znajdzie, jak mniemam, interesujacymymi.

"Po oficjalnej likwidacji socjologii w Polsce moje grono mlodych adeptow nauk spolecznych, odsunietych od stalinowskich uczelni i pracowni naukowych kontynuowalo w oparciu o ksiazki wydawane na Zachodzie, dyskusje na tematy przebudowy spoleczenstwa. Spotkania mialy miejsce w prywatnych mieszkaniach uczestnikow i stawaly sie coraz bardziej niebezpieczne. Wsrod osob bioracych  udzial w tych dyskusjach byli m.in. Czeslaw Czapow, Jan Jozef Lipski, Stanislaw Manturzewski, Adam Podgorecki, Andrzej Razniewski i Zygmunt Skorzynski...Nasze grono spedzalo wspolnie wiele wieczorow, a nawet nocy, dyskutujac miedzy innymi na temat znanej ksiazki K.Mannheima o czlowieku i spoleczenstwie w dobie przemian. Spieralismy sie jak pogodzic swobody obywatelskie z wymaganiami gospodarki planowej."

Ktos z grupy "sprzedal" uczestnikow i nastapily przesluchania. A resztowano Czapowa. Oto czego dotyczyly przesluchania A.Matejki: "musialem skladac oswiadczenia co rozumiem przez scientyzm, czy rzeczywiscie usilowalismy najac samolot i rzucac z niego ulotki wzywajace do powstania gornoslaska klase robotnicza itd. Jak rozumiem, przygotowywano nas do procesu politycznego i UB wiedzialo o nas uderzajaco duzo , na przyklad znalo caly sklad personalny grupy i wszystkich wzywano na przesluchania. Niektorzy z nas ze strachu zaczeli opowiadac bzdury, jak niniejsza bajka o najeciu samolotu. Jednakze mielismy szczescie, ze wlasnie zaczela sie czystka w UB i pewnego dnia sledztwa przeciwko nam zaniechano".

Inny fragment wspomnien dotyczy zony Wladyslawa Gomulki. Oto on:

"Zanim jednak socjologie zlikwidowano (w 1951 r.) uczeszczalem na seminaria profesora Ossowskiego. Na jego zyczenie zbieralem materialy do referatu na temat patronalizmu wielkich przedsiebiorcow. Wtedy to poznalem Zofie Gomulkowa w charakterystycznych dla owego okresu okolicznosciach. Wazna do mojej pracy jedna z ksiazek Henryka Forda (zreszta nie on ja faktycznie pisal) byla osiagalna tylko w bibliotece Centralnej Rady Zwiazkow Zawodowych i tam sie po nia udalem. Gomulkowa byla w tym czasie bibliotekarka, o czym nie wiedzialem. Gdy poprosilem o ksiazke Forda, zaczela na mnie krzyczec. Staralem sie tlumaczyc, ze ksiazka potrzebna mi jest na seminarium uniwersyteckie, ale ona upierala sie przy swoim, wolajac: "kto w kraju socjalistycznym czyta ksiazki amerykanskiego krwiopijcy?". Moze myslala, ze to jakas prowokacja i wyprobowywanie jej prawomyslnosci. Gomulka byla wszakze w  wielkiej nielasce w tym czasie. W koncu ksiazke wreczyla mi ze wstretem i na tym sie skonczylo".

Brak głosów