Reminiscencje po wyborze Obamy

Obrazek użytkownika Boanerges
Gospodarka

Wiadomo, że kampanię pierwszego czarnoskórego prezydenta USA wspierała Wall Street powiązana z FED. Clintonowa w przedbiegach została odsunięta o ubieganie się o fotel prezydencki - odegrała przedstawienie - i trzeba przyznać, że nie była tak profesjonalna jak jej kolega i zdecydowana w publicznych wypowiedzaich. PR przegrał z lepszym PR'em. Ciekawym wątkiem w obiecankach Obamy było powtarzanie przez niego, że USA potrzebuje oprócz armii - coś na kształt obywatelskiego wojska. Co to ma być? Ano młodzi obywatele w wieku od 18-25 mają przechodzić coś na kształt trzymiesięcznej służby wojskowej! Pytanie powstaje po co? Czy system poboru do Armii się nie sprawdza? Czy nagle Obama i jego administracja obawia się jakiejś wojny? A może zamieszek spowodowanych kryzysem?

Przed wyborami jak mantrę Obama powtarzał, że wyprowadzi (jak Kononowicz) wojsko z Iraku. Po wyborach od razu zapowiedział, że zrobi to w przeciągu kilku miesięcy, potem kilkunastu, a po jakimś czasie znowu "zaskoczył" swoich wyborców, że najwcześniej po dwudziestu kilku miesiącach! Ktoś moze pomyśleć - normalna sprawa, obiecał teraz kłamie, przepraszam, nie dotrzymuje słowa. Ale czy nie zastanawiające jest to, że jak dodrukowuje się pieniądze na całym świecie by wspomóc nieodpowiedzialnych(chytrych) bankierów, to Obama zbiera wcześniej "zagospodarowanych, młodych ludzi, i chce ich pod płaszczykiem uobywatelnienia jednocześnie powołać do quasi służby wojskowej? Czyżby dwie suwerenne sprawy - wojsko i pieniądz zostały poważnie nadszarpnięte? Nie przewiduję, że zbliża się jakaś wojna ale społeczne niepokoje będą powoli wzrastać. Po co dodatkowe zabezpieczenie w postaci obywatelskiego wojska? Nawet po zamachach na wtc nie było takiego poruszenia - widocznie scenariusz zapowiada się jakiś o wiele gorszy niż możemy przypuszczać. Bo kiedy firmy, tylko niektóre, które dostały wielkie dodruki pieniędzy wykupią te, które zaczną upadać, to wtedy zaczną się społeczne niepokoje. Prosta sprawa. A armia młodych pretorian, która umierała za Obamę podczas kampanii, może być niezłym kordonem w razie zamieszek.

Ci co mówili, że to ich najlepszy dzień kiedy wybrano Obamę - mogą jeszcze zmienić zdanie - po nim zawsze można wybrać jakiegoś Latynosa, który zapowie jeszcze większą zmianę i ogłosi jeszcze bardziej radykalne kroki w naprawianiu Ameryki...

Koniec. Kampramisa nie budieT.

Brak głosów