Upiory przeszłości
Chodzą i straszą mity, uprzedzenia i zabobony - upiory przeszłości.
Najgroźniejszym jest mit szkodliwości polityki, która zarezerwowana jest tylko…, no właśnie dla kogo? Dla wybranych elit…, jakich elit? Opowieści o tym, że polityka była i będzie zawsze brudna, a politycy to cwaniacy i wszelkiej maści łobuzy itp., krążą nadal. Jest to spuścizna po PRL. Wtedy rzeczywiście ten, kto szedł do „polityki” i wstępował do PPR czy PZPR, był zaprzańcem. Gdyż czynił to dla awansu, talonu na samochód, przydziału mieszkania poza kolejką, a czasem jedynie dla świętego spokoju służył władzom okupacyjnym. Samo słowo „działacz” źle się kojarzyło. Walczący o niepodległość Polski, ostatni żołnierze II RP zostali wymordowani, a ich pamięć wyklęta.
Protestujący w kolejnych zrywach 1956, 68, 70, 76 byli nazywani warchołami. W 1980 r. „Solidarności” też wmawiano, żeby nie zajmowała się polityką. Mogła rozdzielać wczasy i dzielić pietruszkę, ale wara od polityki. A przecież samo jej powstanie i istnienie było już polityką. Pamiętam nowomowę działaczy związkowych, odżegnujących się od polityki, uciekających od prawdy historycznej.
A przecież miliony ludzi pragnęły właśnie, by „Solidarność” zmieniła kraj, aby właśnie prowadziła politykę – zgodnie z definicją tego słowa. Oczekiwano rozumnego działania dla dobra wspólnego.
Niby w III RP wszystko się zmieniło, ale tak naprawdę wszystko pozostało na swoich miejscach. Do partii wstępują ludzie dla kariery i stanowisk. Porządni obywatele nie chcą się babrać. Co rusz wybuchają kolejne skandale. Mierne, ale wierne funki partyjne, blokują kariery mądrzejszym od siebie. Rządzą układy. I znów rozlegają się apele o apolityczność. Znów obywatelom zabrania się zajmowania polityką. Odmawia się głosu w sprawach publicznych osobom duchownym. Czyli robi się z obywateli idiotów. Bo właśnie taka jest definicja pierwotna tego słowa. Osoba stroniąca od polityki – to idiota.
Ostatnio przez środowisko dziennikarskie przewaliła się dyskusja na temat udziału dziennikarzy w życiu politycznym. Niektórym zagubionym w chaosie pojęć, myli się działalność partyjniacka i podporządkowanie dyscyplinie partii - od działalności politycznej na rzecz państwa. I tak niejaka Jolanta Cywińska ma do mnie pretensje o to, że byłam 20 lat temu w „Solidarności Walczącej”, która walczyła o niepodległość Polski. Coś się kobiecie „pozajączkowało”. Jestem dumna z tego co robiłam. Polska miała szanse być w pełni niepodległym krajem. Zostaliśmy z kolegami za walkę przeciwko Imperium Sowieckiemu uhonorowani odznaczeniami państwowymi, nie tylko w RP. Ale cóż taka red. Cywińska może wiedzieć o otaczającym ją świecie? Jest przykładem ogłupiającej funkcji mediów, w których jednym wolno wszystko, a innym nic! AK-owcy też kiedyś żyli z piętnem!
Jakoś nie protestowano powszechnie, gdy red. „Gazety Wyborczej” Seweryn Blumsztajn wzywał Niemców na pomoc w walce z polskimi patriotami, którzy chcieli w dniu niepodległości czcić swoje święto. To właśnie bojówkarz niemiecki opluł polski mundur, a w czasie obchodów zaatakowana została grupa rekonstrukcyjna. To Blumsztajnowi można stać z transparentem – cytuję - „pierdolę nie rodzę”, a mnie nie wolno mówić publicznie o realnych zagrożeniach, które rodzi Ruch Autonomii Śląska. I gdzie tu jest wolność słowa? Czyżby swobody obywatelskie były tylko dla wybranych? A któż wybiera?
Skowroński prowadząc konferencję prasową bezpartyjnego kandydata na premiera, zgłoszonego przez opozycję, łamie etykę dziennikarską, a taki Ławski może prowadzić konferencje z udziałem posłów partii rządzącej?
Dlaczegóż wolni ludzie mają być paraliżowani strachem i zachowywać się jak królik przed wężem? Dlaczegóż księżom również odmawia się prawa do działalności politycznej, by zaraz potem wciągać niektórych biskupów w gierki polityczne władz? Dlaczego Skowroński, prezes SDP, nie ma prawa prowadzić konferencji prasowej odbywającej się w siedzibie SDP? Dlatego, że będzie ona prowadzona profesjonalnie? A przecież PiS-owi trzeba „dokopać” - taki jest medialny „trynd”!
Na pewno nikt nie powstrzyma mnie od wypowiedzi tego, co myślę. Jestem wolnym obywatelem jeszcze wolnego kraju. I niech żadne kundle nie szczekają, gdyż karawana pojedzie dalej, a kundle w swym kundlizmie – pozostaną. Niech idioci pozostaną idiotami i nie zajmują się polityką. Wszak nie rozumieją, co to działać rozumnie dla dobra wspólnego. Polska potrzebuje jak nigdy dotąd, by właśnie wszyscy rozumni obywatele zajmowali się polityką. Konieczna jest samoorganizacja społeczeństwa, by wyeliminować politykierów i klakierów z życia publicznego. Nie wyobrażam sobie też członkostwa w partii, w której nie ma dyskusji politycznej a jest dyscyplina partyjna i wódz prowadzi nie tylko swoje własne ugrupowanie na manowce. Partie powinny zrzeszać ludzi, których łączą poglądy i chcą działać wspólnie – jedynie dla dobra ojczyzny. Ktoś mi powie, że spoglądam na świat zbyt idealistycznie. Ja sadzę, że wprost przeciwnie – widzę świat aż zbyt realnie.
„Tylko polityka ideału jest polityką trzeźwą: tylko idealizm ma siłę przewidywania niebezpieczeństw, ma zmysł prawdy politycznej; ci chytrzy politycy, którzy traktują politykę jako fałszywą grę, często właśnie sami wpadają w potrzaski: bez idealizmu nie ma trzeźwego spojrzenia na politykę” – napisał kilkadziesiąt lat temu Karol Ludwik Koniński. I miał rację.
Jadwiga Chmielowska
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1360 odsłon
Komentarze
Róbmy politykę, nie budujmy stadionów
9 Października, 2012 - 20:36
Pozdrawiam z 10
Leopold
@Jadwiga Chmielowska
9 Października, 2012 - 21:00
Odkąd znalazłem w sieci Niepoprawnych czytam każdy Pani wpis. Chylę czoła. Także dziś.
Dziękuję i pozdrawiam.
charamassa