Kto walczy z „Ogniem”

Obrazek użytkownika Jadwiga Chmielowska
Kraj

Polecam tekst Andrzeja Gwiazdy:
Kto walczy z „Ogniem”
Uroczyście obchodziliśmy 150. rocznicę Powstania Styczniowego. Nawet prezydent i media mainstreamu zachowały się jak na nich porządnie, mimo że przypominanie Polakom, że kiedyś byli narodem walecznym jest dla nich ryzykowne. Ale już nadchodzi kolejna rocznica, związana ze znacznie bliższym powstaniem w obronie niepodległości. 21 lutego minie 65 lat od śmierci Józefa Kurasia „Ognia”.Legendarny już partyzant z Podhala, dowódca silnego i skutecznego oddziału walczył z okupacją niemiecką i słowacką, a następnie z radziecką. Rocznicy jego śmierci ani prezydent, ani główny ściek (mainstream) nie uszanują. Walczą oni bowiem z pamięcią o „Ogniu”, a walka ta trwa. Rok temu tygodnik „Przegląd” z 4 marca 2012 r. opublikował artykuł „Ujawniamy zaginiony testament żołnierzy AK: „»Ogień« był bandytą”. Artykuł na siedmiu stronach opisuje „zbrodnie” „Ognia”.

W latach 1946–1952 o zbrodniach wrogów ludu, czyli amerykańskich agentów i sługusów imperializmu, obszernie pisały bolszewickie gazety. „Ogień” zajmował w tym zestawie poczesne miejsce. Dla nas, nastolatków, znaczyło to, że ci żołnierze walczą dla nas o niepodległą Polskę. „Ogień” był naszym bohaterem i wzorem. Nie czytałbym odgrzewanej propagandy sprzed 65 lat, gdyby nie powołanie się na opinie AK-owców. Więc przeczytałem i uznałem, że warto pokazać, kto i dlaczego walczy z „Ogniem”.

Według „Przeglądu” było tak: W 1990 r. na plebanię w Nowym Targu ośmiu AK-owców przyniosło dziewięciostronicowy dokument, złożyło przysięgę na prawdziwość jego treści i pozostawiło w depozycie u księdza proboszcza, który swoim podpisem potwierdził złożoną przysięgę. Przez 22 lata nikt się dokumentem nie interesował. W grudniu 2011 r. zmarł ostatni uczestnik tego zdarzenia, a już dwa miesiące później cudownie odnalazła się kserokopia dokumentu (bez podpisu proboszcza). Cudownie, ponieważ równocześnie okazało się, że oryginał zaginął!

Lecz historia o „kombatantach z AK” nie jest całkowicie zmyślona. „Przegląd” streszcza działania, sukcesy i porażki „Nowotarskich ak-owców”. Udało się im nie dopuścić do nazwania ulicy i szkoły imieniem Józefa Kurasia, nie dopuścić do zbudowania „Ogniowi” pomników w miastach Podhala. Nie zapobiegli jednak umieszczeniu tablic pamiątkowych w wielu kościołach i budowie pomników „Ognia” w całej Polsce. Ale największej porażki doznali, gdy nie udało się im obronić tablicy ku czci funkcjonariuszy UB i KBW umieszczonej na górnej stacji kolejki na Gubałówkę. Tablica została usunięta. A my w ten sposób możemy się już domyślać, kto kryje się pod kryptonimem „Nowotarscy kombatanci AK”.

Pogrobowcy zbrodniarzy oczerniają

Drugi front ataku na Kurasia tworzy zarząd Towarzystwa Słowaków w Polsce. Warto więc przypomnieć, że w 1939 r. Polskę zaatakowali nie tylko Niemcy i ZSRS, ale również Słowacy. Dywizja słowacka w 1939 r. zajęła Spisz, a następnie ruszyła na wschód, poniżej Nowego Targu, Nowego Sącza i Gorlic w kierunku na Jasło. Na początku wojny całe Podhale znalazło się pod okupacją słowacką. Niemcy część zajętych przez Słowaków terytoriów, w tym Spisz, oddali kolaboracyjnemu „rządowi Słowacji”. Niemcy oraz ich kolaboranci, którzy pod protektoratem Hitlera okupowali polskie terytoria, oddziały walczące z najeźdźcami także nazywali „bandytami”.

Zarząd Towarzystwa Słowaków w Polsce, publicznie nazywając Józefa Kurasia „bandytą”, kontynuuje propagandę niemieckiego okupanta. Przypomina nam haniebną kartę historii narodu słowackiego, o której usiłowaliśmy zapomnieć. Jak widać, polityka wycinania z historii niemiłych dla naszych sąsiadów faktów „w imię dobrych stosunków” pozwala pogrobowcom wojennych zbrodniarzy oskarżać dzisiaj ofiary swojej agresji o zbrodnie przeciw okupantowi. My im przebaczyliśmy ich najazd, oni naszej walki o niepodległość przebaczyć nam nie zamierzają.

„Przegląd” na swoich łamach szeroko rozwodzi się też nad zbrodniami „Ognia”. Chodzi o domniemane rabunki i morderstwa „niewinnych” ludzi.

Dla każdego jest oczywiste: Zadaniem wojska jest walka o niepodległość. W normalnej sytuacji wojsko jest zaopatrywane w broń, mundury i wyżywienie przez państwo, czyli z podatków. Podatki to przymusowa składka wszystkich obywateli. Kto ma ponosić koszty partyzanckiej walki z najeźdźcą? Oddział partyzancki może być zasilany jedynie przez okoliczną ludność. Idealny stan, gdy wszyscy mieszkańcy regionu dobrowolnie i z ochotą dzielą między siebie koszty walki, zdarza się, ale nie zawsze. Co mają zrobić partyzanci, gdy tylko część ludzi chce ponosić koszty walki? Oparcie się wyłącznie na ochotnikach nie jest ani mądre, ani szlachetne, gdyż jest niesprawiedliwe. Sekwestracja własności na potrzeby walki jest skuteczna, sprawiedliwa i przede wszystkim bezpieczna, chroni bowiem ludność przed represjami „za współudział”. Obciążenie kolaborantów większymi niż średnie kosztami też wydaje się słuszne. Jednostki aspołeczne sekwestrację uznają za krzywdę, a kolaboranci związani z okupantem za bezprawie. „Rabunki” „Ognia” okazują się więc podatkiem na wojsko.

Żydzi czy komuniści?

Pozostaje wyjaśnić oskarżenia o morderstwa po 1945 r.

Według danych zamieszczonych w „Przeglądzie”, w latach 1945–1947 oddział „Ognia” wykonał 350 akcji, rozbił 57 posterunków MO, a w walkach i egzekucjach zginęło 430 osób. W tym: funkcjonariuszy: UB – 76, MO – 70, KBW – 45, armii ZSRS – 27, członków PPR – 28, Żydów – 53 oraz 131 innych osób – konfidentów UB i MO, ORMO-wców i podejrzanych o donosy.

Podejrzenia o donosy formułowała miejscowa ludność. I chociaż na wsi ludzie dobrze wiedzą, co robi sąsiad, pomyłek nie można wykluczyć. A partyzanci nie mogli czekać, aż podejrzenie o donos się potwierdzi, gdyż takiego potwierdzenia mogli nie przeżyć.

Problem jest ze zgładzeniem 53 Żydów. Trudno przypuścić, że „Ogień” zabijał tych Żydów, których z narażeniem życia miejscowa ludność, czyli sąsiedzi partyzantów, uratowała przed Holokaustem. Inna grupa Żydów przeżyła wojnę w ZSRS. Z tej grupy WKPb (Wszechrosyjska Komunistyczna Partia bolszewików) wyznaczyła licznych przedstawicieli nowych władz. Berman, Radkiewicz, Minc, Fejgin, Różański, Brystygierowa, także Stefan Michnik i Zygmunt Bauman, żeby wymienić tylko powszechnie znanych. Tow. Kłosiewicz (przed 1956 r. w KC i w Radzie Państwa) w książce Teresy Torańskiej „Oni” mówi: „...nieszczęściem było, że (w 1954 r.) wszyscy dyrektorzy w Urzędzie Bezpieczeństwa byli Żydami”. I mianowali swoich na komendantów UB. W Nowym Targu komendantem UB był Katz-Burzyński. Nie wiemy, czy zginął jako funkcjonariusz UB czy jako Żyd. A może propagandowo zaliczono go do obu grup? Żydzi wracający z ZSRS, nieraz bardzo biedni, szukali pomocy u komunistycznych władz. A najwyższą władzą była nie PPR, lecz UB. Jeżeli na stanowiskach w UB spotykali znajomych sprzed wojny lub z ZSRS, jest rzeczą naturalną, że się do nich garnęli. Nie wiemy, czy udzielana im przez UB pomoc była całkiem bezinteresowna. Natomiast z całą pewnością budziła poważne podejrzenia o współpracę i zagrożenie donosem.

Jednostronne przebaczenie

Józef Kuraś zorganizował swój oddział partyzancki w 1943 r., walcząc w strukturach AK. Pierwszy pseudonim „Orzeł” zmienił później na „Ogień”. Niemcy w odwecie za skuteczne akcje zabili w Waksmundzie ojca, żonę i 1,5-rocznego synka Józefa oraz spalili jego dom. 19 stycznia 1945 r. rozwiązano Armię Krajową, a od lutego Podhale przejęła władza „ludowa”.

„Ogień” z całym oddziałem i uzbrojeniem zszedł z Gorców i zgłosił się do polskich władz. Został mianowany komendantem MO w Nowym Targu i obsadził partyzantami wszystkie placówki. Komendantem UB mianowano Katza-Burzyńskiego, a wszystkim dowodził „doradca” z NKWD. Po dwóch miesiącach upadły złudzenia co do prawdziwej natury „ludowej” władzy. Deklaracje PKWN okazały się zwykłym oszustwem. „Ogień” z całym oddziałem wrócił w góry. W walkach z nazizmem poległo ok. 40 żołnierzy, w walkach z komunizmem – 50.

21 lutego w czasie wizyty Kurasia u znajomego silny oddział KBW wezwany przez donosicieli otoczył chatę. „Ogień” w tej sytuacji bez wyjścia się zastrzelił.
Jak widać, „gruba kreska” Mazowieckiego i wezwania do „przebaczenia” dały jednostronny efekt. „Oni” nam, a szczególnie żołnierzom walczącym o niepodległość, przebaczyć nie zamierzają.
Autor: Andrzej Gwiazda
źródło: http://niezalezna.pl/38675-kto-walczy-z-ogniem

Brak głosów

Komentarze

Około 1300 polskich żołnierzy znalazło się w niewoli słowackiej.

Pozdrawiam,
Obibok na własny koszt

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#336219

Pani Jadwigo, polecony przez Panią tekst Andrzeja Gwiazdy jest kolejnym przykładem patriotyzmu Polaków i walki o Polskę. Pozwolę sobie dodać kilka informacji nie ujętych w tym tekście, kilka informacji poszerzyć .

Józef Kurać ps."Ogień" niepodzielnie rządził na Podhalu, dosłownie. W Zakopanem łatwiej było zobaczyć żołnierzy "Ognia" niż UB-eka. 

Józef Kuraś był ludowcem, to z polecenia ludowców wstąpił do MO. Ich zdaniem ludowcy powinni być jak najbliżej władzy. Szybko zrywa z nową władzą, wraca do lasu. Zakłada oddział partyzancki, wprowadza zasady i reguły oddziału wojskowego.

"Ogień" posiadał oddział liczący 700 żołnierzy, drugie 700 osób to był wywiad, sięgający swoimi mackami aż do wojewódzkiego urzędu bezpieczeństwa w Krakowie.  Ogień starał się unikać walk z oddziałami wojska polskiego.Pisał do nich odezwy o wspólną walkę o Polskę . 

Był oczerniany i posądzany przez komunistów o wszelkie zło. Zabijanie niewinnych ludzi posądzanych o donosicielstwo. Jego podkomendni opowiadają jak bardzo rzetelnie sprawdzano informacje o donosicielach. Musiały istnieć co najmniej trzy niezależne źródła takiej informacji by wydano na delikwenta wyrok. 

Był posądzany o wprowadzenie przymusowych podatków na rzecz oddziału. Tak to prawda, ale większość społeczeństwa dobrowolnie wspierała oddział "Ognia". On ich chronił i bronił. Meldunki do Krakowa z placówek UB zawierały informacje, że niemożliwym będzie ujęcie "Ognia" ponieważ wspiera go ludność Podhala. 

Był posądzany o antysemityzm. W oddziale nie było o tym mowy. Likwidowali agentów UB i NKWD. Dla oddziału "Ognia" nie miało znaczenie pochodzenie osoby na którą wydano wyrok, jedynym kryterium była działalność na szkodę Polski.  

 21 lutego 1947 roku został otoczony w Ostrowcu w domu Pacha. "Ogień" ostrzeliwał się z oddziałami KBW po czym postrzelił się w skroń. Przewieziony do szpitala w Nowym Targu umiera 22 lutego 1947 r.

Do dzisiaj nie jest znane miejsce jego pochówku .

Wszystkie powyższe informacje można znaleźć w pięknym filmie dokumentalnym pt. "My, ogniowe dzieci" Film ten jest dostępny na portalu www.zalukaj.tv . Niestety jest to portal odpłatny. 

Pozdrawiam (10)

Polak2013

 

 

 

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

Polak nie pyta ilu jest wrogów, tylko gdzie oni są!

#336382