PRAWDZIWE UBEZPIECZENIA ELEKTROWNI ATOMOWYCH BYŁYBY ZBYT KOSZTOWNE
Na całym świecie ubezpieczenie samochodu jest obowiązkowe,
natomiast 443 atomowe elektrownie na świecie spełniają ten obowiązek tylko symbolicznie.
Katastrofa w elektrowni atomowej Fukushima 1 ujawniła jedną z podstawowych słabych stron atomowego biznesu – energia atomowa jest tania tylko jeśli elektrownie atomowe nie zostaną w pełni ubezpieczone.
TEPCO nie miało wykupionego ubezpieczenia od katastrofy.
Rządy, które używają energii nuklearnej są rozdarte pomiędzy utopijną wizją nisko-kosztowej elektryczności a ryzykiem katastrofy nuklearnej, która może kosztować tryliony dolarów, a nawet doprowadzić kraj do bankructwa.
Co oznacza, że jest to hazard. Rządy mają nadzieję, że jeżeli już - to ewentualna katastrofa nastąpi w dalekiej przyszłości, a póki co, oni zgarną swoje zyski.
Katastrofy nuklearne są tak niszczycielskie, że koszt pełnego ubezpieczenia elektrowni atomowej byłby tak wysoki, iż cena energii atomowej przekroczyłaby znacznie cenę energii pozyskiwanej z paliw kopalnych.
Ewentualny koszt najgorszej katastrofy nuklearnej w niemieckiej elektrowni atomowej został wyceniony na 7,6 tryliona euro, podczas gdy obowiązkowe ubezpieczenie reaktora wynosi zaledwie 2,5 miliarda euro.
- Te 2,5 miliarda euro wystarczy akurat na znaczki do listów kondolencyjnych - oświadczył Olav Hohmeyer, ekonomista z uniwersytetu we Flensburgu, który jest również członkiem rady do spraw środowiska przy rządzie niemieckim..
Pokrycie dla każdego tryliona euro w zakładanych szkodach teoretycznie powinno stanowić ubezpieczenie w wysokości 47 miliardów euro rocznie.
Podobną sytuację mamy w elektrowniach atomowych USA, Japonii, Chin, Francji i całej reszty.
Wciąż nie wiadomo, jaki będzie ostateczny koszt katastrofy elektrowni atomowej Fukushima 1, uszkodzonej 11 marca przez trzęsienie ziemi i tsunami.
Akcje TEPCO spadły z pieca na łeb, zaś analitycy twierdzą, że Japonia – która i tak jest najbardziej zadłużonym krajem świata – może być zmuszona do upaństwowienia TEPCO i przejęcia jego długów.
- Na całym świecie, katastrofy nuklearne – czy to wypadki w elektrowniach atomowych, czy płatności wynikające z wypadków napromieniowania – są pokrywane przez rząd. Prywatny przemysł ubezpieczeniowy nie jest za nie odpowiedzialny – oświadczył Torsten Jeworrek, członek zarządu Munich Re, jednego z największych na świecie gigantów na rynku wtórnych ubezpieczeń.
W Szwajcarii, obowiązkowe ubezpieczenie dla elektrowni atomowych zostało podniesione z 1 miliarda do 1,8 miliarda szwajcarskich franków, podczas gdy jednoczesnie rządowa agencja ocenia, że katastrofa nuklearna na miarę Czernobyla kosztowałaby ponad 4 tryliony franków – ośmiokrotny dochód narodowy Szwajcarii.
Duża katastrofa atomowa statystycznie rzecz biorąc jest wysoce nieprawdopodobna, jeśli wykluczymy błąd ludzki, katastrofę naturalną lub atak terorystyczny.
Jednak mimo tych optymistycznych założeń świat już przeżył trzy katastrofy podczas zaledwie ostatnich 30 lat – Three Mile Island, Czernobyl i Fukushima
Wiele krajów popiera energię atomową jako rzekomo energię czystszą niż tę, uzyskiwaną z paliw kopalnych, mimo że w dalszym ciągu nie został rozwiązany problem pozbycia się odpadów nuklearnych.
Rządy mogłyby podjąć decyzję o podwyższeniu ubezpieczeń, jednak koszt uzykania energii atomowej stałby się znacznie wyższy. Jednak nie podejmując tej decyzji i utrzymując obowiązkowe ubezpieczenie dla elektrowni atomowych na poziomie symbolicznym – tym samym popierają przemysł nuklearny.
- Rząd niemiecki ustalając minimalne ubezpieczenie tym samym subsydiował technologię atomową – powiedział Klaus Toepfer, były niemiecki minister do spraw środowiska.
Ubezpieczenie atomowe w Niemczech kosztuje elektrownie atomowe 12 milionów euro rocznie, czyli 0,008 centa/ kW elektryczności. Jest to znikomy fragment ostatecznej ceny kilowata, która kosztuje użytkownika 22 euro.
Podwyższenie ubezpieczenia do 100 miliardów euro doprowadziłoby do tego, że kosztowałyby elektrownie 3,20 euro/ kilowatogodzinę
Chiny, które znajdują się pod międzynarodową presją, aby ograniczyć emisję CO2, rozwija na potęgę przemysł nuklearny, aby pokryć rosnące zapotrzebowanie na energię elektryczną.
Jednak ubezpieczenie przemysłowe pokrywa szkody tylko do 300 milionów juanów (46 milionów dolarów) plus dodatkowe 800 milionów juanów od rządu na odszkodowania dla ofiar – co wszystko razem ma się nijak do prawdziwych kosztów ewentualnej katastrofy.
Sytuacja nie przedstawia się lepiej w USA. Od 1979, kiedy nastąpiła katastrofa w Three Mile Island, nie zbudowano tam żadnej nowej elektrowni atomowej. Obowiązkowe ubezpieczenie dla operatorów elektrowni atomowych utrzymuje się na wysokości 375 milionów dolarów na elektrownię plus ewentualne dodatkowe szkody do wysokości max.12,6 miliarda dolarów.
Francja, kraj posiadający 58 reaktorów, żąda od operatorów 91 milionów euro rocznie. Ewentualne dodatkowe odszkodowania rządowe nie przekraczają 228 milionów euro. Podobnie sytuacja przedstawia się w Wielkiej Brytanii, rosji czy Czechach.
Oceny szkód dla najgorszego scenariusza katastrofy nuklearnej różnią się od siebie znacznie, gdyż trudno jest prognozować skutki stopienia rdzenia, przypadki śmiertelne, choroby, odszkodowania za utratę pracy, czy wreszcie ekonomiczne skutki masowych ewakuacji na całe lata.
Koszt stopienia rdzenia w reaktorach Indian Point ulokowanych o 37 km na północ od Nowego Jorku został teoretycznie wyceniony na 416 miliardów dolarów i jest raczej niedoszacowany.
- Najgorszy scenariusz mógłby doprowadzić nawet do opuszczenia Nowego Jorku na całe lata, tak jak stało się w Prypeci k.Czernobylu, a to byłoby nie do oszacowania – napisali w swojej analizie z 2009 roku Howard Kunreuther z University of Pennsylvania's oraz Geoffrey Heal z Columbia University.
opracowane na podstawie:
http://search.japantimes.co.jp/cgi-bin/nn20110423a2.html
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2025 odsłon
Komentarze
Preferencje
25 Kwietnia, 2011 - 23:10
Ciekawe, że tylko nieliczne preferencje uprawiane na poziomie państwa podpadają pod paragrafy.
tadman
25 Kwietnia, 2011 - 23:26
A toż nie po to tworzą paragrafy, zeby pod nie podpadać;)
Pozdrawiam serdecznie
Sigma
@Sigmo,
26 Kwietnia, 2011 - 01:40
oczywiście, konieczność zapewnienia bezpieczeństwa przy uzyskiwaniu energii atomowej jest słuszna i poza wszelką dyskusją. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na zadziwiający szczegół - co najmniej od 30 lat świat zachodni boryka się z problemami tworzonymi wokół wytwarzania energii. Pierwszym z nich miało być zagrożenie awariami elektrowni atomowych a zaraz później - zagrożenie zniszczeniem klimatu na Ziemi przez dwutlenek węgla z paliw kopalnych. O ile na energetyce jądrowej się nie znam, "ocieplenie klimatyczne" które rządy poważnych państw wcięły jak młody rekin świeże bułeczki uważam za totalne oszustwo. Sądzę, że problem ubezpieczeń elektrowni (nie: skutecznych zabezpieczeń instalacji) również prowadzi - łącznie z pozostałymi - do kilkukrotnego wzrostu kosztów wytwarzania energii, a zatem - do wstrzymania rozwoju gospodarczego. Tylko o rosyjskim gazie nic takiego jeszcze nie słyszałem. A warto wiedzieć że bzdurą są twierdzenia o istnieniu "energii odnawialnej" czy o klimatycznie bezkolizyjnej możliwości użytkowania energii wiatru: wiatraki właśnie najbardziej bezpośrednio wpływają na dystrybucję energii wiatru - czyli klimat. Tylko chyba nikt jeszcze nie badał jak bardzo, bo większość badaczy brała pieniądze za straszenie "ociepleniem klimatycznym". Jak tak dalej pójdzie, bogatym pozostaną fotoogniwa, a biednym - jak zechcą pooglądać dziennik telewizyjny albo posurfować o Internecie - dynama na pedały (nie mam tu na myśli homoseksualistów).
Pozdrawiam szczerze troszczących się o środowisko
Honic
Re: @Sigmo,
26 Kwietnia, 2011 - 08:31
Jak myślisz - czy Czarnobyl był ubezpieczony?
Oto faktyczna liczba ofiar Czarnobyla (za prof.Dakowskim):
Oficjalne raporty ONZ mówią jedynie o 31 ofiarach śmiertelnych. Niektóre podnoszą tą liczbę do 58. Poniżej przykłady ofiar nie uwzględnionych w międzynarodowych raportach:
- Nie przeżył żaden z 600 pilotów śmigłowców zrzucających na płonący reaktor piasek z ołowiem i kwasem bornym. Każdy z nich wykonywał dziennie ok. 30 przelotów nad reaktorem.
- Przed ukończeniem 40 roku życia zmarł co czwarty z 10 000 górników kopiących tunel umożliwiający wybudowanie betonowej podstawy pod topiącym się rdzeniem. Gdyby rdzeń przedostał się do warstw wodonośnych mogłaby nastąpić kolejna eksplozja, wielokrotnie groźniejsza od pierwszej.
- Co dziesiąty z likwidatorów zmarł przedwcześnie, a ponad 200 000 jest dziś inwalidami. Nieświadomi zagrożenia młodzi wówczas żołnierze pracowali w warunkach w których zdalnie sterowane maszyny, pod wpływem promieniowania przestawały działać.
- Oficjalnie Rosja – którą ciężko posądzać o skłonności do filantropii – z tytułu Czarnobyla wypłaca różne renty 7 milionom ludzi
-Raport przygotowany dla Michaiła Gorbaczowa szacował liczbę ofiar śmiertelnych na 140 000 do roku 1988.
Pozdrawiam serdecznie
Sigma
Re: Re: Sigmo,
26 Kwietnia, 2011 - 11:04
Mamy więc sytuację gdy różne źródła mówią o skrajnie różnych oszacowaniach ilości ofiar, od kilkudziesięciu do ponad stu tysięcy. Jest niemożliwe, żeby uczciwe szacunki różniły się między sobą tak bardzo. To oznacza, że wśród informujących znajdują się (poza uczciwymi) lobbyści lub informujący z założenia fałszywie. Lobbystą jest też cwaniak który wymyślił sprawę podwyższenia sum ubezpieczania elektrowni jądrowych od wypadków. Ubezpieczenie daje dochód firmie ubezpieczeniowej, ale nie ma wpływu na bezpieczeństwo eksploatacji. A jakie pole do popisu dla tych którzy są chorzy na jakąś postać raka a mieszkają blisko elektrowni... Nie żartuję, czy pamiętasz sumy zasądzane chorym na raka, palącym, przez amerykańskie sądy, od producentów papierosów? To też taka metoda na życie.
Byłoby pasjonujące rozwiązanie tego problemu i wykazanie kto (jaka agencja) i z jakich pozycji fałszuje informacje dotyczące Czarnobyla czy innych katastrof. Pasjonujący materiał na "dziennikarskie śledztwo", bo nie wiadomo z góry, kto jest uczciwy, kto mówi prawdę, kto kłamie i po co, kto fałszuje, kto bredzi... . Tu mamy do wyboru: zaufać komunistom i przeróżnej maści ruskim tajnym służbom związanym z Gorbaczowem (tylko tacy ludzie w tamtych czasach mogli przygotować wspomniany raport, biorąc pod uwagę dostępność tajnych danych i charakter katastrofy) lub zaufać instytucjom ONZ - co również nie jest oczywiste z podobnych przyczyn, także dlatego że Rosjanie nie mieli wtedy ochoty na ujawnianie Zachodowi tego co się stało, dlaczego i "jak bardzo" (wspomnij współczesne informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej). Co do rosyjskich rencistów, wielu z nich może być po prostu oszustami (renty "kombinowano" także w Polsce za komuny, a pewnie i teraz, kilka lat temu były akcje przeciw nieuczciwym "rencistom"). To nie świadczy o filantropii, raczej o impotencji intelektualnej władzy rosyjskiej (dawniej sowieckiej). Kto wie, może do statystyk wliczono też wcześniejsze emerytury wojska i bezpieki, inwalidów wojskowych i wojennych, osoby otrzymujące renty po poległych itp?
Jestem natomiast przeciwny straszeniu "wielokrotnie groźniejszą" eksplozją w przypadku przetopienia się rdzenia do warstwy wodonośnej. Jaki miałby być tego fizyczny mechanizm? Po pierwsze, to chyba nastąpiło zaraz na początku, z uwagi na posadowienie elektrowni nad rzeką, elektrownia mogła "mieć wodę w piwnicy" a nie na jakiejś znacznej głębokości. Jeśli tak by było, oznaczałoby w praktyce odparowanie wody z części tej warstwy, być może dysocjację jej części na tlen i wodór i uchodzenie do atmosfery (ze względu na niewielką głębokość i związanie z nią ciśnienie obyłoby się chyba bez większych chemicznych eksplozji) a do atmosfery miałyby się szanse przedostać niewielkie ilości materii ze stopionego rdzenia tylko z miejsc gdzie materia reaktora stykałaby się z wodą bezpośrednio. O ile wiem (i pamiętam) głównym żródłem zagrożenia promieniowaniem były "dymy" z materii "płonącego" reaktora. Ponadto, sama reakcja łańcuchowa podgrzewająca materię reaktora powinna była szybko wygasnąć (zmniejszając też zagrożenie rozpraszaniem substancji promieniotwórczych) na skutek wymieszania materii reaktora z otaczającą materią (grunt, szczątki konstrukcji, ale też ołów którym "bombardowano" reaktor i jego otoczenie; patrz "stopa słonia"). Przypuszczam, że czarnobylski reaktor "płonął" stosunkowo krótko, a wszelkie obawy dotyczące jego dalszych losów podtrzymywano sztucznie aby wydobyć jak najwięcej pieniędzy na ten cel od Zachodu.
Co w niczym nie umniejsza skali zniszczeń, śmierci wielu i zagrożenia wielu innych.
Pozdrawiam szczerze troszczących się o środowisko.
Honic