Bielecki w EBOR? Czy tego rzeczywiście chcemy?

Obrazek użytkownika Jerzy Bielewicz
Gospodarka

15 i 16 maja tego roku na spotkaniu Ecofin ministrowie finansów krajów Unii Europejskiej nie zdołali uzgodnić wspólnego kandydata na stanowisko prezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOiR), co niewątpliwie świadczy o pogłębiających się podziałach w łonie Unii.

Pomimo, że kraje UE są razem większościowym udziałowcem Banku, to będą musiały poddać się presji zewnętrznej przy obsadzeniu fotela prezesa Banku. Niemcy, Francja i Wielka Brytania, każdy z tych krajów, wspiera własnego kandydata. Wyboru dokona Walne Zgromadzenie Udziałowców, tzn. Rada Gubernatorów EBOiR, której coroczne spotkanie zaplanowano na 18 i 19 maja tego roku. Udziałowcami EBOiR jest 61 krajów, w tym USA i Rosja.

Do funkcji pretenduje nasz krajan, pan Jan Krzysztof Bielecki. Jego szanse są minimalne ze względu na specyfikę EBOiR. Bank zaczął działalność stosunkowo niedawno, bo w marcu 1991 roku. Powołany przez Radę Europejską z inicjatywy Prezydenta Francji, François Mitterranda miał przede wszystkim wspomóc przemiany gospodarcze i własnościowe w krajach postkomunistycznych naszego regionu. W architekturze finansowej Europy i świata pozostaje ciągle mikrusem, daleko mu zasobami i rozmachem działalności do Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI), czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Dysponuje jednak jak na polskie warunki znacznymi zasobami. W najbliższej perspektywie finansowej zaplanował projekty w Polsce rzędu 500 milionów Euro.

Gdyby więc Bieleckiego wybrano na stanowisko prezesa tej instytucji, postawiono by go w sytuacji konfliktu interesów jako przedstawiciela kraju, który jest i będzie jednym z największych beneficjentów projektów finansowanych przez EBOiR. Paradoksalnie, by udowodnić swoją bezstronność, Bielecki mógłby ograniczyć środki przeznaczane Polsce.

Przeciw kandydaturze Bieleckiego poza krajami naszego regionu (wg nieoficjalnych doniesień boją się faworyzowania Polski i z pewnością za wybór domagałyby się specjalnych przywilejów), będą też zapewne państwa regionu Morza Śródziemnego, a zwłaszcza Francja, a także Wielka Brytania, które nalegają na większe inwestycje EBOiR w Afryce Północnej.

Powszechnie znane zastrzeżenia

Apogeum swej kariery Bielecki osiągnął w wieku 40 lat, kiedy przez niespełna rok od stycznia do grudnia 1991 sprawował urząd Prezesa Rady Ministrów niespodziewanie desygnowany na tę funkcję przez ówczesnego prezydenta - Lecha Wałęsę. Chronologicznie, był kolejno: posłem (1989 – 1991), premierem (1991), posłem (do lipca 1992), ministrem w rządzie Hanny Suchockiej (lipiec 1992 – 1993), przedstawicielem Polski w Radzie Dyrektorów EBOiR (1993 – 2003), prezesem Banku Pekao SA (2003 – rezygnacja, listopad 2009), szefem Rady Gospodarczej przy premierze RP (marzec 2010 do teraz).

Co zatem budzi wątpliwości w tak szacownej drodze kariery? Moim zdaniem Bielecki i jego koleje awansu obnażają słabość polskiej demokracji.W polskich warunkach po 23 latach III RP banałem byłoby poprzestać na stereotypach o polityku, bankowcu, biznesmenie, lobbyście, ciągłym konflikcie interesu, osobie publicznej, która ponoć wg powszechnej wiedzy zadeklarowała przed laty, że „pierwszy milion trzeba ukraść”. Nie stawiam nawet pytań o jego rolę w prywatyzacji Banku Pekao SA i nagrodzie (bo jak to inaczej nazwać) w postaci późniejszej prezesury Pekao SA. Tematem zajmowała się przecież śledcza komisja sejmowa ds. bankowości. Nie, oprę się na własnej wiedzy i doświadczeniach ostatnich lat, które przywiodły mnie oto do tego artykułu.

Niepodważalne Fakty

Moim zdaniem Bielecki nie zasługuje na jakiekolwiek publiczne stanowisko, a tym bardziej w strukturach międzynarodowych. Opieram się na niepodważalnych i bezspornych faktach, świetnie udokumentowanych dzięki decyzjom Polskich Sądów, bowiem za ich sprawą jestem w posiadaniu dokumentów, które w realnym świecie kompromitują byłego premiera i stawiają pod znakiem zapytania jego integralność jako osoby publicznej. Oto fakty:

1. Bielecki jako prezes Banku Pekao SA pozwolił, by pełnomocnik zarządu podpisał w czerwcu 2005 roku umowę przedwstępną pod kryptonimem „Porozumienie Chopin” z włoskim developerem Pirelli & C. Real Estate Spa (spółką notowaną na giełdzie w Mediolanie, dalej Pirelli) warunkującą przyszłą współpracę. Od tego momentu na okres do podpisania ostatecznej umowy Bank zrzekł się prawa (ang. forbidden transaction) do sprzedaży swoich nieruchomości i tzw. „trudnych kredytów” (ang. NPL) swoich klientów zabezpieczonych na nieruchomościach. Umowy nie ujawniono publicznie mimo prawnego wymogu, bo przecież trzecią stroną umowy był nie kto inny a… właściciel większościowy Pekao SA – włoski bank, Unicredit. Co należy zaznaczyć, Pirelli powiązany osobowo i korporacyjnie z Unicredit nie prowadził dotąd żadnej działalności w Polsce. Paszportem i darmowym biletem do polskiego rynku nieruchomości były: „Projekt Chopin” w ramach Grupy Unicredit i powszechnie znana na polskim rynku marka - Banku Pekao SA.

2. W lutym 2006 roku Pekao i Pirelli zgodnie z podpisałem prezesa, Jana Krzysztofa Bieleckiego, zawierają umowę warunkową sprzedaży 75% należącej do Banku spółki developerskie Pekao Development Sp. z o.o. za ostateczną kwotę 76 milionów złotych. O samej umowie sprzedaży Pekao informuje rynek publiczny. Nie ujawnia jednak głównego warunku sfinalizowania transakcji jakim było podpisanie przez Pekao i Pirelli kolejnej umowy nazwanej przez strony transakcji Umową Wspólników.

3. W kwietniu 2006 roku Pekao i Pirelli podpisują (podpis Bieleckiego) Umowę Wspólników, o której rynek publiczny formalnie nie wie, bo po dziś dzień nie został poinformowany w formie komunikatu prasowego (giełdowego) zgodnie z wymogami Giełdy Papierów Wartościowych. Umowa podpisana na okres 25 lat diametralnie zmienia sposób działania Banku, który na ten okres oddał za darmo i bez przetargu na rzecz Pirelli prawa majątkowe (prawo pierwszeństwa, wyłączności, a także później pierwokupu, jeśliby początkowo Pirelli nie byłby zainteresowany daną transakcją (nieruchomością) do części swych aktyw – nieruchomości należących do spółek z Grupy Banku Pekao SA i do trudnych kredytów klientów Banku zabezpieczonych na ich nieruchomościach. Wartość tych praw osoba powiązana z Bankiem i mniejszościowi akcjonariusze wyceniają na co najmniej 4 miliardy złotych na przestrzeni 25 lat.

4. W 2008 roku Pekao podpisuje krótkoterminowy aneksy do Umowy Wspólników, które umożliwiają Bankowi sprzedaż dwóch portfeli trudnych kredytów o nominalnej wartości grubo przekraczającej 1 miliard złotych. Również te aneksy decyzją Sądu od tygodnia są w moim posiadaniu.

5. Sama sprzedaż Pekao Development była jedynie listkiem figowym, który przykrywał Umowę Wspólników. Jednak i w przypadku Pekao Development Sp. z o.o. Pirelli i Unicredit finansowo nie odpuściły. W 6 miesięcy z aktyw Pekao Development Pirelli odkupuje 5 z 12 projektów developerskich za 240 milionów złotych. Przez następne 3 lata spółka wypłaca 140 milionów złotych dywidendy i spłaca ponad 100 milionów złotych długów. Spłata długów pozostawionych w spółce przekłada się w stosunku 1 do 1 na zyski Pirelli. „Oczywiście” Pekao nie jest już udziałowcem 5 projektów. Znowu za darmo oddał należne bankowi 25 % udziałów w projektach. O pogardzie dla pracowników Pekao SA i polskiego nadzoru niech świadczy fakt, że Pirelli po zakupie 5 projektów Pirelli w oficjalnym komunikacie na giełdzie w Mediolanie pochwalił się nabytkiem, którego wartość po zakończeniu inwestycji wycenił, wg tegoż komunikatu, bagatela, na 1680 milionów złotych (przeliczenie z Euro), co daje 820 złotych za metr kwadratowy powierzchni mieszkalnej w Warszawie. Polacy w tym samym czasie za obietnicę mieszkania i dziurę w ziemi w Warszawie gotowi byli płacić w ostatecznym rozrachunku 7 do 9 tysięcy złotych za metr kwadratowy, dziesięciokrotnie więcej.

Podsumowując, proste dodawanie i odejmowanie wskazuje, że Pirelli nie tylko przejął za darmo prawa majątkowe o wielkiej wartości, ale także zagarnął w ostatecznym rozrachunku bez zapłaty kilkanaście projektów deweloperskich. A pod podpisane umowy pozyskał finansowanie przekraczające grubo miliard złotych z przeznaczeniem na zakup kolejnych nieruchomości. Za te pieniądze jeszcze w drugiej połowie 2008 (po wybuchu kryzysu ) nabył 97 ha gruntów po Hucie Luccini w okolicy stacji metra, Młociny. Od momentu sprzedaży Pekao Development Sp z o.o. Bielecki zasiadał w Radzie Nadzorczej spółki, która w ciągu trzech lat zmieniła profil z właściciela projektów na zarządcę projektów i nieruchomości. Stała się wydmuszką finansową. Całą śmietankę spił Pirelli i Unicredit, inicjator przedsięwzięcia. By dodać pieprzyku sprawie, nie sposób przemilczeć, że Pirelli dokładnie w dniu zakupu pięciu projektów poniżej ceny rynkowej, oddał Unicredit we Włoszech zaległy dług wysokości 475 milionów euro… I choć to ciężkie oskarżenie, moim zdaniem prezes Bielecki, działał w pełni świadomie na szkodę instytucji, którą zarządzał i przyczynił się do jej drenażu kapitałowego sięgającego wielu miliardów złotych.

Bielecki jako doradca premiera

Bielecki jako główny doradca rządu, najbliższy zausznik Tuska oraz medialny propagator polityki gospodarczej rządu wywiera olbrzymi wpływ na życie obywateli Polski, bowiem ma niebagatelny wpływ na obsadę stanowisk w sferze gospodarczej. O jego przekonaniach wiele mówi wystąpienie 14 maja w Sygnałach Dnia na antenie radiowej Jedynki: „Trendy demograficzne jakie mamy takie mamy. Nie jesteśmy absolutnie w stanie tego zmienić.” Otóż, wg prognoz liczba obywateli Polski będzie się szybko zmniejszać w najbliższych dziesięcioleciach. Eurostat przewiduje, że w 2060 roku Polaków będzie aż o 19% mniej. Zamiatanie tego problemu pod dywan, nie podjęcie nawet próby zapobieżenia procesowi wyludniania kraju, świadczy wręcz o antynarodowym nastawieniu doradcy premiera. Albowiem dramatycznie niski stopień narodzin to tylko część gorzkiej prawdy. Dopełniają ją „reformy” forsowane przez Bieleckiego i Tuska. Obniżanie wysokości emerytur w sytuacji narastającego bezrobocia i braku adekwatnej polityki prorodzinnej wywoła już wkrótce kolejną falę emigracji Polaków do Europy Zachodniej. W Polsce pozostaną starzy i bezbronni skazani na głodową jałmużnę.

Transkrypt wywiadów udzielonych przez kandydatów na stanowisko prezesa EBOiR

Linki na: Unicreditshareholders.com

Brak głosów

Komentarze

Bielecki ??? Dobry żart. Pytanie czy członek Lion Club ma aż takie plecy aby go Banksterzy wywindowali jako "pożytecznego idiotę".

Tekst dobry merytorycznie, przydało by się troszkę o powiązaniach Guru Tuska ze służbami.

Vote up!
0
Vote down!
0
#255712

Kim był J.K.Bielecki w stanie wojennym - i po stanie do 1989, raczej do 1990 roku? - Nieprzypadkowe to pytanie..

Był TAKSÓWKARZEM? - Zdążył też być EKSPERTEM Solidarności - a w OKRESIE STANU WOJENNEGO współpracować z podziemnymi władzami związku?

- Ale też: był wyrzuconym w maju 1982 z pracy w Ministerstwie Przemysłu Maszynowego, gdzie był zatrudniony od (UWAGA!) 1980r. - I TO NIE BYLE GDZIE, bo - w Ośrodku Doskonalenia Kadr Kierowniczych..

Nikt nie uwierzy że takową posadę mógł otrzymać w PRL-u "byle kto" i ktoś przypadkowy - końcowe wnioski można samemu wyciągnąć bez trudu.

A cóż to też za "własna działalność gospodarcza" - którą "prowadził" w latach 1982–1985??

- To dla motłochu i dla odmóżdżonych lemingów. - Owa "własna działalność gospodarcza" to trywialna jazda za kierownica TAXI lub ciężarówki..

- I to na tej taksówce przez 3 lata (pogłębiającego się braku wszystkiego i postępującej inflacji) dorobił się majątku, który pozwolił mu "założyć spółdzielnię "Doradca" - zatrudniającą m.in. represjonowanych działaczy opozycji"??

- Myślę iż raczej chodzi o zatrudnianie OKREŚLONYCH kolesi, a nie każdego represjonowanego- "jak leci". - Dlaczego tak uważam?

- Spójrzmy.. - Bielecki spółdzielnię zakłada w 1985 roku - jako OPOZYCJONISTA wyrzucony z pracy - i to z kim! - Zakłada owa spółdzielnię wspólnie z.. (m.in.) z Jackiem Merklem i Januszem Lewandowskim (który powinien wisieć, lub być bezterminowo osadzony w "pierdlu" za rozkradzenie Polski).

- Jeśli ktoś powie że tu KOLESIAMI i Kongresem Liberalno Demokratycznym niejakiego Matoła śmierdzi, to się nie pomyli wcale..

- Jeśli ktoś powie że conajmniej zastawiającym jest to, iż wyrzucono Bieleckiego z posady dopiero w 1982 roku - będzie miał rację..

Jeśli ktoś powie iż to co najmniej zastawiające, że będąc doradcą Solidarności, "będąc w kontaktach z podziemiem"(niezły eufemizm) - etc.itd. miał ów pan całkowity spokój od SB-e, i mógł sobie JUŻ W 1985 ROKU coś takiego jak "spółdzielnię robiącą analizy ekonomiczne i PRAWNE" założyć (wspólnie z kolesiami - jawnymi OPOZYCJONISTAMI i KONSPIRATORAMI) - i to w PRL-u rządzonym przez junte i represyjne SB-e - też będzie miał racje..

Na końcowe pytanie: - "JAK z nędznego(dosłownie) pół-konspiratora i opozycjonisty, utrzymującego się z jazdy za kółkiem ciężarówki czy taksówki - i z działalności w firmie DORADCZEJ (nie produkcyjnej) - w bankrutującym PRL-u, zostać MILIONEREM i tak prominentną figurą w późniejszym PRL-"bis"(łącznie z byciem premierem)?? - odpowiedz jest jedna:

- Muszą być spełnione TRZY WARUNKI:

a/ - Trzeba być Żydem

b/ - Żydzi muszą mieć wystarczająco wiele do powiedzenia w polityce i zarządzaniu Prywiślańskim Krajem

c/ - przy "żłobie" - obok współplemieńców, muszą być wszędzie "kolesie"..

W przypadku J.K.Bieleckiego te wszystkie 3 czynniki "zagrały".

- Wszystkie 3 warunki zostały spełnione.

cornik
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

cornik Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#255795