WRZESIEŃ 1939 ROKU NIE TYLKO WE LWOWIE CZ. I
WRZESIEŃ 1939 ROKU NIE TYLKO
WE LWOWIE CZ. I
IV rozbiór Polski dokonany w 1939 przez Hitlera i Stalina 1 i 17 września 1939 roku zapoczątkował II wojnę światową. Terminu „IV rozbiór Polski” używali jeszcze przed wybuchem II wojny światowej dyplomaci rosyjscy i niemieccy. „Nie widzę dla nas innego wyjścia, jak IV rozbiór Polski” oświadczył Władimir Potemkin – wiceminister spraw zagranicznych ZSRS 4 października 1938 roku.
„Polacy czują się pewni siebie, bo liczą na poparcie Francji i Anglii i na pomoc materiałową Rosji, ale mylą się. Tak jak Hitler nie uważał za możliwe załatwienia sprawy Austrii i Czechosłowacji bez zgody Włoch, tak nie myśli on dzisiaj o tym , by załatwić spór polsko – niemiecki bez Rosji. Były już trzy rozbiory Polski; zobaczycie czwarty!”- powiedział Karl-Heinrich Bodenschatz – generał Luftwaffe i bliski współpracownik Hermanna Wilhelma Göringa 6 maja 1939 roku.
Tymczasem już rok 1938 otworzył nowy czas w historii III Rzeszy – okres podbojów. Pierwszą ofiarą padła Austria, gdy 15 marca 1938 roku owacyjnie witany przez swoich rodaków Hitler wkroczył do Wiednia, który od tego dnia stał się jedną z metropolii Rzeszy. Anschluss Austrii do Wielkich Niemiec został poparty w referendum przez przygniatającą większość 99,73% Austriaków. W tym samym roku III Rzesza wzbogaciła się o nowe terytoria. Narodowi socjaliści zaczęli rościć pretensje o tereny Sudetów, gdzie mieszkali również Niemcy. Czechosłowacja była gotowa walczyć o te tereny, jednakże Wielka Brytania i Francja nie były skore jej w tym dopomóc.
30 września 1938 roku w Monachium Adolf Hitler, Edouard Deladier / Francja /, Benito Mussolini / Włochy /, oraz Neville Chamberlain / Wielka Brytania / zawarli układ, na podstawie którego Czechosłowacja oddała na rzecz III Rzeszy Sudety. Ponowne żądania w stronę Czechosłowacji Hitler wystosował 15 marca 1939 roku i tego dnia Wehrmacht wkroczył do pozostałej części Czechosłowacji. Wkrótce potem dokonano jej podziału na Protektorat Czech i Moraw, Czechy - autonomiczną jednostkę III Rzeszy, Słowację - marionetkę niemiecka, zaś Ukrainę Karpacką pierwotnie utworzoną jako autonomię, oddano potem Węgrom.
Równolegle z działaniami w Czechosłowacji Hitler miał już kolejnego kandydata do podbicia – Prusy Wschodnie, które odgradzało Pomorze będące w posiadaniu Polski. Od października 1938 roku niemiecka dyplomacja prowadziła rozmowy z Polską, celem możliwości przystąpienia Polski do paktu wymierzonego przeciwko Związkowi Sowieckiemu; wybudowania eksterytorialnej autostrady łączącej Prusy Wschodnie z pozostałą częścią Niemiec, a także przyłączenia Wolnego Miasta Gdańska do III Rzeszy. Propozycja ta, pomimo wielokrotnego powtarzania, była każdorazowo odrzucana przez polską dyplomację.
Przez cały lipiec i sierpień 1939 roku niemiecka propaganda ukazywała obraz Polaków – dręczycieli mniejszości niemieckiej, aby doprowadzić do zawarcia paktu zwanego „paktem Ribbentrop – Mołotow”. 23 sierpnia 1939 roku w Moskwie minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop i minister spraw zagranicznych Związku Sowieckiego Wiaczesław Mołotow podpisali ów pakt, będący sowiecką zgodą na niemiecką agresję na Polskę 1 września 1939 roku – wybuchem II wojny światowej bez jej wypowiedzenia. W istocie rzeczy działał tajny pakt Ribbentrop – Mołotow zawarty 28 września 1939 roku, a więc już w czasie trwania wojny.
17 września armia sowiecka skrytobójczo, również bez wypowiedzenia wojny napadła na Polskę od granicy sowiecko – polskiej od wschodu i tak dokonany został IV rozbiór Polski.
Rola naszych sojuszników- Anglii i Francji - w czasie tej agresji była żadna, zważywszy , iż 3 września 1939 roku Wielka Brytania i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę, nie podejmując jednak żadnych działań zbrojnych.
W kwietniu 1940 roku z rozkazu Führera Wehrmacht uderzył na Danię i Norwegię. Miesiąc później zaatakowano Francję, oraz kraje Beneluksu.
Sojusznik Polski Francja, po opanowaniu jej przez Hitlera w czerwcu 1940 roku, z sojusznika stała się kolaborantem Niemiec hitlerowskich.
Zgromadzenie Narodowe III Republiki Francji po dymisji prezydenta Francji Alberta Lebrun - udzieliło pełnych pełnomocnictw marszałkowi Philippowi Pétain. Sukcesorem III Republiki była w ten sposób Francja Vichy. Administracja Vichy funkcjonowała na terenie Francji - okupowanym przez III Rzeszę - i na terenie nieokupowanej Francji kontynentalnej ( z siedzibą w Vichy), wraz z rządem (premierzy: Pierre Laval i admirał Francois Darlan) i wszystkimi strukturami państwowymi ( wojsko, policja), jak również w koloniach Francji. Nieokupowana strefa Francji kontynentalnej została zajęta przez Wehrmacht w listopadzie 1942 r. przy zachowaniu francuskich struktur państwowych.
W wyniku polityki uległości – „poprawności politycznej” w stosunku do hitlerowskich Niemiec – z hasłem politycznym - „nie drażnić Hitlera” państwa zachodnie - Wielka Brytania i Francja - układem monachijskim przekazały Hitlerowi Czechosłowację i praktycznie dopuściły do późniejszego wybuchu II wojny światowej.
Stany Zjednoczone wówczas zachowały się biernie i nie reagowały na agresję niemiecką na Polskę, jakby oczekując rozwoju wypadków - aby nie drażnić Hitlera !!!
Zaledwie cztery miesiące przed napaścią Stalina i Hitlera na Polskę 5 maja 1939 roku minister spraw zagranicznych RP Józef Beck wygłosił w Sejmie przemówienie o sytuacji międzynarodowej i zawartych sojuszach obronnych. Powiedział wówczas:
„(…) z jednymi państwami kontakt nasz stał się głębszy i łatwiejszy, w innych wypadkach powstały poważne trudności. Biorąc rzeczy chronologicznie, mam tu na myśli w pierwszej linii naszą umowę ze Zjednoczonym Królestwem, z Anglią. Po kilkakrotnych kontaktach w drodze dyplomatycznej które miały na celu określenie zakresu naszych przyszłych stosunków, doszliśmy przy okazji mej wizyty w Londynie do bezpośredniej umowy, opartej o zasady wzajemnej pomocy w razie zagrożenia bezpośredniego lub pośredniego niezależności jednego z naszych państw… formuła umowy znana jest panom w deklaracji premiera Neville Chamberlaina z dn. 6 kwietnia / 1939 r. /, deklaracji, której tekst został uzgodniony i winien być uważany za układ zawarty miedzy obydwoma Rządami. Uważam za swój obowiązek dodać tu, że sposób i forma wyczerpujących rozmów, przeprowadzonych w Londynie, dodają umowie wartości szczególnej. Pragnąłbym, aby polska opinia publiczna wiedziała, że spotkałem ze strony angielskich mężów stanu nie tylko głębokie zrozumienie ogólnych zagadnień polityki europejskiej, ale taki stosunek do naszego państwa, który pozwolił mi z cała otwartością i zaufaniem przedyskutować wszystkie istotne zagadnienia, bez niedomówień i wątpliwości. Szybkie ustalenie zasady współpracy angielsko - polskiej możliwe było przede wszystkim dlatego, że wyjaśniliśmy sobie wyraźnie, iż tendencje obu Rządów są zgodne w podstawowych zagadnieniach europejskich; na pewno ani Anglia, ani Polska nie żywią zamiarów agresywnych w stosunku do nikogo, lecz również stanowczo stoją na gruncie respektu dla pewnych podstawowych zasad w życiu międzynarodowym.
Równoległe deklaracje kierowników politycznych strony francuskiej stwierdzają, że jesteśmy zgodni między Paryżem, a Warszawą co do tego, że skuteczność działania naszego obronnego układu nie tylko nie może być osłabiona przez zmianę koniunktury międzynarodowej, lecz przeciwnie, że układ ten stanowić powinien jeden z najistotniejszych czynników w strukturze politycznej Europy. Porozumienie polsko - angielskie przyjął pan kanclerz Rzeszy Niemieckiej za pretekst do jednostronnego uznania za nieistniejący układu, który pan Kanclerz Rzeszy zawarł z nami w roku 1934. Zanim przejdę do dzisiejszego stadium tej sprawy, pozwolą mi panowie na krótki rys historyczny. Fakt, że miałem zaszczyt brać czynny udział w zawarciu i wykonaniu tego układu, nakłada na mnie obowiązek jego analizy. Układ z 1934 r. był wydarzeniem wielkiej miary.
Była to próba dania jakiegoś lepszego biegu historii między dwoma wielkimi narodami, próba wyjścia z niezdrowej atmosfery codziennych zgrzytów i szerszych wrogich zamierzeń, w kierunku wzniesienia się ponad narosłe od wieków animozje, w kierunku stworzenia głębokich podstaw wzajemnego poszanowania. Próba sprzeciwiania się złemu jest zawsze najpiękniejszą możliwością działalności politycznej. Polityka polska w najbardziej krytycznych momentach ostatnich czasów wykazała respekt dla tej zasady. Pod tym kątem widzenia, proszę Panów, zerwanie tego układu nie jest rzeczą mało znaczącą. Natomiast każdy układ jest tyle wart, ile są warte konsekwencje, które z niego wynikają. I jeśli polityka i postępowanie partnera od zasady układu odbiega, to po jego osłabieniu, czy zniknięciu nie mamy powodu nosić żałoby. Układ polsko - niemiecki z 1934 r. był układem o wzajemnym szacunku i dobrym sąsiedztwie, i jako taki wniósł pozytywną wartość do życia naszego państwa, do życia Niemiec i do życia całej Europy. Z chwilą jednak, kiedy ujawniły się tendencje, ażeby interpretować go bądź to jako ograniczenie swobody naszej polityki, bądź to jako motyw do żądania od nas jednostronnych, a niezgodnych z naszymi żywotnymi interesami koncepcji stracił swój prawdziwy charakter. Przejdźmy teraz do sytuacji aktualnej. Rzesza Niemiecka sam fakt porozumienia polsko - angielskiego przyjęła za motyw zerwania układu z 1934 r. Ze strony niemieckiej podnoszono takie, czy inne obiekcje natury jurydycznej. Jurystów pozwolę sobie odesłać do tekstu naszej odpowiedzi na memorandum niemieckie, która dziś jeszcze będzie Rządowi Niemieckiemu doręczona. Nie chciałbym również zatrzymywać panów dłużej nad dyplomatycznymi formami tego wydarzenia, ale pewna dziedzina ma tu swój specyficzny wyraz. Rząd Rzeszy, jak to wynika z tekstu memorandum niemieckiego, powziął swoją decyzję na podstawie informacji prasowych, nie badając opinii ani Rządu Angielskiego, ani Rządu Polskiego co do charakteru zawartego porozumienia. Trudne to nie było, gdyż bezpośrednio po powrocie z Londynu okazałem gotowość przyjęcia ambasadora Rzeszy, który do dnia dzisiejszego z tej sposobności nie skorzystał. Dlaczego ta okoliczność jest tak ważna? Dla najprościej rozumującego człowieka jest jasne, że nie charakter, cel i ramy układu polsko - angielskiego decydowały, tylko sam fakt, że układ taki został zawarty. A to znów jest ważne dla oceny intencji polityki Rzeszy, bo jeśli wbrew poprzednim oświadczeniom Rząd Rzeszy interpretował deklarację o nieagresji zawartą z Polską w 1934 r., jako chęć izolacji Polski i uniemożliwienia naszemu państwu normalnej, przyjaznej współpracy z państwami zachodnimi - to interpretacje taką odrzucili byśmy zawsze sami. Wysoka Izbo! Ażeby sytuację należycie ocenić, trzeba przede wszystkim postawić pytanie, o co właściwie chodzi? Bez tego pytania i naszej na nie odpowiedzi nie możemy właściwie ocenić istoty oświadczeń niemieckich w stosunku do spraw Polskę obchodzących. O naszym stosunku do Zachodu mówiłem już poprzednio. Powstaje zagadnienie propozycji niemieckiej co do przyszłości Wolnego Miasta Gdańska, komunikacji Rzeszy z Prusami Wschodnimi przez nasze województwo pomorskie i dodatkowych tematów poruszonych jako sprawy, interesujące wspólnie Polskę i Niemcy. Zbadajmy tedy te zagadnienia po kolei. Jeśli chodzi o Gdańsk, to najpierw kilka uwag ogólnych. Wolne Miasto Gdańsk nie zostało wymyślone w Traktacie Wersalskim. Jest zjawiskiem istniejącym od wielu wieków, i jako wynik, właściwie biorąc, jeśli się czynnik emocjonalny odrzuci, pozytywnego skrzyżowania spraw polskich i niemieckich. Niemieccy kupcy w Gdańsku zapewnili rozwój i dobrobyt tego miasta, dzięki handlowi zamorskiemu Polski. Nie tylko rozwój, ale i racja bytu tego miasta wynikały z tego, że leży ono u ujścia jedynej wielkiej naszej rzeki, co w przeszłości decydowało, a na głównym szlaku wodnym i kolejowym, łączącym nas dziś z Bałtykiem. To jest prawda, której żadne nowe formuły zatrzeć nie zdołają.
Ludność Gdańska jest obecnie w swej dominującej większości niemiecka, jej egzystencja i dobrobyt zależą natomiast od potencjału ekonomicznego Polski.
Jakież z tego wyciągnęliśmy konsekwencje? Staliśmy i stoimy zdecydowanie na platformie interesów naszego morskiego handlu i naszej morskiej polityki w Gdańsku. Szukając rozwiązań rozsądnych i pojednawczych, świadomie nie usiłowaliśmy wywierać żadnego nacisku na swobodny rozwój narodowy, ideowy i kulturalny niemieckiej ludności w Wolnym Mieście. Nie będę przedłużał mego przemówienia cytowaniem przykładów. Są one dostatecznie znane wszystkim, co się tą sprawą w jakikolwiek sposób zajmowali.
Ale z chwilą, kiedy po tylokrotnych wypowiedzeniach się niemieckich mężów stanu, którzy respektowali nasze stanowisko i wyrażali opinię, że to „prowincjonalne miasto nie będzie przedmiotem sporu między Polską a Niemcami” - słyszę żądanie aneksji Gdańska do Rzeszy, z chwilą, kiedy na naszą propozycję, złożoną dnia 26 marca wspólnego gwarantowania istnienia i praw Wolnego Miasta nie otrzymuję odpowiedzi, a natomiast dowiaduję się następnie, że została ona uznana za odrzucenie rokowań - to muszę sobie postawić pytanie, o co właściwie chodzi? Czy o swobodę ludności niemieckiej Gdańska, która nie jest zagrożona, czy o sprawy prestiżowe, czy też o odepchnięcie Polski od Bałtyku, od którego Polska odepchnąć się nie da! Te same rozważania odnoszą się do komunikacji przez nasze województwo pomorskie. Nalegam na to słowo „województwo pomorskie”. Słowo „korytarz” jest sztucznym wymysłem, gdyż chodzi tu bowiem o odwieczną polską ziemię, mającą znikomy procent osadników niemieckich. Daliśmy Rzeszy Niemieckiej wszelkie ułatwienia w komunikacji kolejowej, pozwoliliśmy obywatelom tego państwa przejeżdżać bez trudności celnych czy paszportowych z Rzeszy do Prus Wschodnich. Zaproponowaliśmy rozważenie analogicznych ułatwień w komunikacji samochodowej. I tu znowu zjawia się pytanie, o co właściwie chodzi? Nie mamy żadnego interesu szkodzić obywatelom Rzeszy w komunikacji z ich wschodnią prowincją. Nie mamy natomiast żadnego powodu umniejszania naszej suwerenności na naszym własnym terytorium. W pierwszej i drugiej sprawie, to jest w sprawie przyszłości Gdańska i komunikacji przez Pomorze, chodzi ciągle o koncesje jednostronne, których Rząd Rzeszy wydaje się od nas domagać. Szanujące się państwo nie czyni koncesji jednostronnych. Gdzież jest zatem ta wzajemność? W propozycjach niemieckich wygląda to dość mglisto. Pan kanclerz Rzeszy w swej mowie wspominał o potrójnym kondominium w Słowacji. Zmuszony jestem stwierdzić, że tę propozycję usłyszałem po raz pierwszy w mowie pana kanclerza z dn. 28 kwietnia. W niektórych poprzednich rozmowach czynione były tylko aluzje, że w razie dojścia do ogólnego układu sprawa Słowacji mogłaby być omówiona. Nie szukaliśmy pogłębienia tego rodzaju rozmów, ponieważ nie mamy zwyczaju handlować cudzymi interesami. Podobnie propozycja przedłużenia paktu o nieagresji na 25 lat nie była nam w ostatnich rozmowach w żadnej konkretnej formie przedstawiona. Tu także były nieoficjalne aluzje, pochodzące zresztą od wybitnych przedstawicieli Rządu Rzeszy. Ale, proszę panów, w takich rozmowach bywały także różne inne aluzje, sięgające dużo dalej i szerzej niż omawiane tematy. Rezerwuję sobie prawo w razie potrzeby do powrócenia do tego tematu. W mowie swej pan kanclerz Rzeszy jako koncesje ze swej strony proponuje uznanie i przyjęcie definitywne istniejącej między Polską a Niemcami granicy. Muszę skonstatować, że chodziłoby tu o uznanie naszej de jure i de facto bezspornej własności, więc co za tym idzie, ta propozycja również nie może zmienić mojej tezy, że dezyderaty niemieckie w sprawie Gdańska i autostrady pozostają żądaniami jednostronnymi. W świetle tych wyjaśnień Wysoka Izba oczekuje zapewne ode mnie, i słusznie, odpowiedzi na ostatni passus niemieckiego memorandum, który mówi: „gdyby Rząd Polski przywiązywał do tego wagę, by doszło do nowego umownego uregulowania stosunków polsko - niemieckich, to Rząd Niemiecki jest do tego gotów”. Wydaje mi się, że merytorycznie określiłem już nasze stanowisko. Dla porządku zrobię resumé. Motywem dla zawarcia takiego układu byłoby słowo „pokój”, które pan kanclerz Rzeszy z naciskiem w swym przemówieniu wymieniał [...]”.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 834 odsłony