ANTYPOLSKA MONTAŻOWNIA

Obrazek użytkownika Aleszumm
Kraj

ALEKSANDER SZUMAŃSKI
KORESPONDENCJA Z KRAKOWA

ANTYPOLSKA MONTAŻOWNIA

11 lipca w Dniu Męczeństwa Kresowian polski prezydent Bronisław Komorowski w towarzystwie trzech rabinów modlił się w Jedwabnem o wybaczenie okrutnym polskim mordercom antysemickim i rabusiom, za mord dokonany faktycznie przez faszystów i bolszewików pod kierunkiem dwóch schutzpolizei (policja hitlerowska) na 360 Żydach w Jedwabnem w 1941 roku, aby następnie projekt uchwały o ustanowieniu 11 lipca Dniem Męczeństwa Kresowian schować do greckiego kalendarza anno Domini - w grudniu po południu. Modę na wybaczanie „Polakom rabusiom i antysemickim mordercom” Żydów w Jedwabnem, również obywateli polskich zapoczątkował kapuś TW „Alek” jeszcze w 2001.
W Sahryniu, gdzie spoczywają znani z okrucieństwa banderowcy, oprawcy Polaków, miała się odbyć analogia przebaczania Komorowskiego w żałobnej grotesce z Janukowiczem. Na razie panowie prezydenci jeszcze się nie wybrali, ponieważ Janukowicz nie ma czasu; zajęcia nad truciem Tymoszenko trucizną na szczury są w toku, zabierają sporo czasu głowie faszystowskiego państwa ukraińskiego i trzeba modlitwę przełożyć. W międzyczasie lwowskie lotnisko w Skniłowie otrzymało imię bandziora hitlerowsko – ukraińskiego Bandery; odbędzie się jeszcze kilka manifestacji we Lwowie pod hasłami:

„Żydy, Lachy to twoi worohi, nyszcz ich”
„Smert Lachom – Sława Ukrainie”
„Lachy za San”
„Riazy Lachiw”
„Ukraina bez Lacha”
„Lachiw budut rizaty i wiszaty”
„My ne budemo mały Ukrainy, ale i Lachy tu ne bude”
„Dosyć już Lachy paśli się na ukraińskiej ziemi, wyrywajcie każdego Polaka z korzeniami”
„Naj czort tu prijde, szczoby tylko ne proklati Lachy”
„Ameryka wyhraje wijnu, to tut bude plebiscyt i budeno hołosowały, dla toho musymo wyrizaty wsich Lachiw i tody budemo miały Ukrainu”

Smert Lachom, Lachy za San – do przygotowania agresji na ziemie polskie, czemu nie?
Janukowicz sprzyja wszelkim antypolskim manifestacjom i tak tusko - komoruska poprawność polityczna płaszczy się przed Ukrainą, po drodze przed Rosją i Niemcami. Niech tam sobie we Lwowie krzyczą, co im się podoba i tak Lwów nie nasz - nareszcie, takie wredne miasto, tyle rządzących obchodzące jak Tuska praworządność. Upominała się już przecież o Lwów Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy z Ozjaszem Szechterem na czele, za co w II RP Ozjasz Szechter siedział bodajże osiem latek. Jego synek prowadzi podobną tatusiową politykę w stosunku do II RP, którego marzeniem jest przyłączenie Polski rym razem do Ukrainy i stworzenie nowego państwa o nazwie POL – UKR, lub UKR – POL.

Mówi Adam Michnik:

„Ja mam z Ukrainą więzi sentymentalne. Mój ojciec urodził się we Lwowie, mój przyjaciel Jacek Kuroń też się urodził we Lwowie, ja się czuje uczniem Jerzego Giedroycia, który uważał Ukrainę za centralny element naszego myślenia o polityce polskiej przyszłości…marzę byśmy mogli razem zbudować coś wspólnego…wspólny twór państwowy… np. POL – UKR, lub UKR – POL, to będziemy państwem z którym będzie musiał się liczyć każdy i na Wschodzie i na Zachodzie. To jest olbrzymia szansa…” (Adam Michnik na Ukrainie – „Kurier Galicyjski” nr 17 18 – 28 września 2009).

Po tej wypowiedzi redaktora naczelnego „GW” Bronisław Komorowski natychmiast, już 10 listopada 2009 roku dekoruje Michnika Orderem Orła Białego. Komorowskiemu nie pozostaje dłużny rektor Uniwersytetu Pedagogicznego Michał Śliwa nadając 12 listopada 2009 roku tytuł doctora honoris causa – osobie, która nie jest naukowcem.

W numerze świątecznym miesięcznika „Kraków” /grudzień 2009 r./ ukazał się szeroki wywiad z Adamem Michnikiem udzielony w podzięce za otrzymane honory:

Adam Michnik:

{…} dwa nazwiska chciałbym tutaj przywołać. Prof. Marek Waldenberg, pierwszy honoris causa tej uczelni, pisał o Leninie. Tłumaczył, że Lenin nigdy nie napisał, że jest zwolennikiem systemu monopartyjnego. Była to teza tyleż prawdziwa, co inspirująca. Bowiem nie trzeba deklarować, że jest się zwolennikiem takiego systemu, by ten system instalować. Lenin był rewolucjonistą, który kochał wolność, ale miała to być wolność dla zwolenników rewolucji, dla przyjaciół rewolucji w leninowskim rozumieniu tego słowa. Nie była to wolność dla inaczej myślących. Odmówiono tej wolności nie tylko ludziom dawnego reżimu carów- odmówiono jej także konstytucyjnym demokratom; odmówiono również socjalrewolucjonistom….Róża Luksemburg pisała polemicznie, że wolność dla zwolenników jednej tylko partii – choćby najliczniejszej – nie jest żadną wolnością. Wolność jest zawsze wolnością dla inaczej myślącego. …prof. M. Waldenberga Lenin nazywał „Juuszka”.

Prof. Michał Śliwa rektor uczelni powiedział /cyt. z "GW"/:
"Protestującym odpowiem: gdyby nie Adam Michnik, to teraz zainteresowałyby się wami SB, a potem trafilibyście do aresztu - mówi "Gazecie Wyborczej" rektor Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, inicjator przyznania doktoratu honorowego Michnikowi".

Laudację uzasadniającą przyznanie honorowego doktoratu Adamowi Michnikowi wygłosił profesor Uniwersytetu Pedagogicznego, publicysta "GW" i "Tygodnika Powszechnego" Janusz Majcherek, autor jednego z najbardziej oszczerczych i napastliwych artykułów na temat dziejów Polski - "Ciemne karty polskiej historii", opublikowanego w "Tygodniku Powszechnym" redagowanym przez ks. Adama Bonieckiego. Tekst ten stanowi prawdziwy zsyp różnorakich antypolskich i antykatolickich potwarzy, insynuacji i oszczerstw.

Kim był Marek Waldenberg wymieniony powyżej przez Adama Michnika, wymaga nieco szerszego omówienia.

Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego z czasów PRL-u ma swoją niechlubną tradycję. Po wielkim luminarzu nauk prawniczych prof. Władysławie Wolterze kierownictwo katedry objął Kazimierz Buchała wysoko oceniany w archiwach Służby Bezpieczeństwa - tajny współpracownik / TW / o pseudonimie "Magister", promujący swoich ulubieńców Andrzeja Zolla i Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Wydaje się, iż dzisiejsza opiniotwórczość katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, mająca niebagatelny wpływ na stosowanie prawa w Polsce i kształtowanie opinii publicznej, korporacyjność urzędującej palestry, wyrokowanie niepodległych sądów i Trybunału Konstytucyjnego, niekiedy budzące sprzeciw społeczny, ma swoje korzenie w zhańbieniu i zbezczeszczeniu Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w okresie PRL-u.

Oprócz Buchały, Zolla i Ćwiąkalskiego działali tam jeszcze w tym okresie Marek Waldenberg, kierujący katedrą Podstaw Marksizmu-Leninizmu, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR, sekretarz Komitetu Uczelnianego PZPR, piszący prace naukowe o Leninie i m.in. o rzekomej wielkości zausznika Lenina Karla Kautskyego / "Juuszka"/ marksistowskiego sekciarza. Do pocztu bezprawników tego okresu dołączył prof. Julian Polan - Harashin b. prokurator w Lublinie, szwagier kard. Franciszka Macharskiego ścigający tam żołnierzy AK i NSZ, skąd musiał uciekać, bo podziemie wydało na niego wyrok śmierci.

Prof. Julian Polan- Harashin, , jako wiceszef Sądu Wojskowego wydał kilkadziesiąt wyroków śmierci na żołnierzy AK i NSZ. Był podobnie jak jego przyjaciel po todze Stefan Michnik, czy Helena Wolińska najkrwawszym sędzią PRL-u i skorumpowanym łapówkarzem. Jako dziekan studium zaocznego Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego wydał kilkaset "łapówkarskich" dyplomów magistrów praw. Gdy jeden z dyplomowanych partyjnych i ubeckich "magistrów" skompromitował się swoją "prawniczą wiedzą" i sprawa nabrała rozgłosu prof. Julian Polan-Harashin podpalił dokumenty w dziekanacie. Otrzymał wyrok, lecz szybko został uwolniony i skrupulatnie donosił nadal, jako agent SB, m.in. na Karola Wojtyłę i cały umęczony Kościół Powszechny.
W tym ubeckim poczcie "bezprawników" Uniwersytetu Jagiellońskiego działał oficjalnie jako agent SB, prawnik kryminolog niedawno zmarły prof. Tadeusz Hanausek, przyjaźniący się z Michałem Boni, donoszącym na swojego pryncypała Tadeusza Mazowieckiego.

Ostatnio zanotowany cios w Polskę:

Na terenie byłego obozu jenieckiego w Strzałkowie 15 maja 2011 umieszczono tablicę:

"Tutaj spoczywa 8000 radzieckich czerwonoarmistów, brutalnie zamęczonych w polskich obozach śmierci w latach 1919-1921" - tablica z takim napisem w języku rosyjskim pojawiła się na głazie pamiątkowym upamiętniającym 90. rocznicę odzyskania Niepodległości, przy drodze E92 pod Strzałkowem (pow. słupecki, woj. wielkopolskie).

Jak donosi PAP wojewoda wielkopolski zdecydował o zdjęciu tablicy w języku rosyjskim z obelisku pod Strzałkowem upamiętniającym 90 rocznicę odzyskania niepodległości. Tablicę z informacją o "brutalnym zamęczeniu w polskich obozach śmierci" żołnierzy Armii Czerwonej umieścili nieznani sprawcy.
"Policja dokonała oględzin i rozpocznie postępowanie w sprawie nielegalnego umieszczenia tablicy" - powiedział wójt gminy Strzałkowo Dariusz Grzywiński. Wojewoda poinformował o zdarzeniu konsula Federacji Rosyjskiej.

"Wobec braku jakichkolwiek uzgodnień dotyczących samej treści napisu, jak i jej montażu z władzami samorządowymi, dziś w godzinach popołudniowych została ona zdjęta. Policja rozpoczęła prowadzenie czynności zmierzających do ustalenia osób, które bezprawnie dokonały montażu tablicy. Wojewoda poinformował o zdarzeniu konsula Federacji Rosyjskiej" - napisał rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego Tomasz Stube w oświadczeniu przekazanym PAP. Ambasada Federacji Rosyjskiej w Warszawie od razu poinformowała, że nic jej nie wiadomo o fakcie zamieszczenia tablicy. Autorzy napisu świadomie kłamią sugerując, że w Polsce istniały jakieś „obozy śmierci” mordujące wziętych do niewoli w trakcie wojny czerwonoarmistów. Jeszcze zanim o zdarzeniu dowiedziały się polskie media, obszernie sprawa została przekazana i precyzyjnie zrelacjonowana przez kremlowskie portale, nie wyłączając gazieta.ru , „Komsomolskiej Prawdy”. , telewizji NTV i portalu Lifes News. Kilka dni później temat „polskich obozów śmierci” powrócił.
Według dziennikarzy takie obozy miały istnieć w Strzałkowie i Tucholi, gdzie przetrzymywano sowieckich jeńców wojennych w 1920 roku. Według autorów reportażu mogło ich zginąć nawet trzydzieści tysięcy, chociaż dokładne dane nie są znane, gdyż Polska nigdy nie przekazała ich Rosji, co według opinii rosyjskiej miało być jawnym złamaniem postanowień traktatu ryskiego z 1921 roku. Jako jedną z przyczyn śmierci czerwonoarmistów dziennikarze wymienili masowe egzekucje. Historia pomawiania Polskę i Polaków o mordowanie sowieckich jeńców ma już za sobą wiele lat, począwszy od poleceń Michaiła Gorbaczowa dotyczących opracowania odpowiednich planów propagandzie sowieckiej. Przyznając się do zbrodni popełnionej przez NKWD na 20 tysiącach polskich oficerów w Katyniu chciał ją w taki sposób zrelatywizować prostym przekazem – zamordowaliśmy waszych oficerów, ale to wy rozpoczęliście. Ilekroć Polska żąda zadośćuczynienia zbrodni katyńskiej, tyle razy strona rosyjska na polecenie Kremla oskarża Polskę o mordowanie jeńców sowieckich w 1920 roku.
Pojawienie się tablicy w Strzałkowie było odpowiedzią Kremla na tablicę, którą na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu umieścili członkowie „Stowarzyszenia Katyń 2010”. Napis na tablicy był hołdem złożonym prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i członkom delegacji którzy lecieli na obchody 70 Rocznicy Ludobójstwa w Katyniu. Rosjanie nie tylko zdjęli tablicę, jako postawioną nielegalnie, ale także – i to już powinno się było spotkać z ostrą reakcją polskich władz – zamocowali nowa z ocenzurowaną treścią z której usunięto pojęcie „ludobójstwa w Katyniu”. Władzę w Rosji przejęli oficerowie dawnego KGB i stąd ostatnie lata wypełniły podobne prowokacje. Dla tych władz manipulacja przekazem medialnym i dezinformacja są codziennością. W 2004 roku w przeddzień zbliżającej się 60 rocznicy zakończenia II wojny światowej Kreml wydał polecenie medialnego ataku na Polskę w celu nie dopuszczenia do pokazania światu Polski jako ofiary paktu Stalina z Hitlerem, czyli pokazania Rosji Sowieckiej jako wyzwoliciela Europy spod okupacji hitlerowskiej. Tylko w okresie od sierpnia do grudnia 2004 roku ukazało się ponad 30 publikacji sowieckich dotyczących II wojny światowej, w której stawiano Polsce rozmaite zarzuty, powołując się m.in. na rzekome polskie publikacje. W 2005 roku pobito w Moskwie dwóch polskich dyplomatów i dziennikarza, media rosyjskie tłumaczyło to oburzeniem społecznym, gdy pod koniec lipca napadnięto w Warszawie czterech młodych Rosjan. W owym czasie grożono Polsce wysadzeniem ambasady w Moskwie. Rosja pragnęła wówczas zaostrzenia stosunków dyplomatycznych z Polską w świetle zbliżających się wyborów prezydenckich z faworytem Lechem Kaczyńskim nie ukrywającym swojego antyrosyjskiego stosunku do popełnionych zbrodni stalinowskich.

Ówczesny prezydent Warszawy dał próbkę tego, czego Rosjanie mogli się spodziewać po jego wyborze na prezydenta RP, organizującego rok wcześniej patriotyczne obchody 60 rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Podczas tych obchodów często przypominano działalność Sowietów w 1944 roku, którzy najpierw podburzali ludność Warszawy do powstania, a potem pozwolili wyrżnąć Niemcom chwytających za broń Polaków, świadomie powstrzymując ofensywę, a na dodatek pomoc aliantów – Stalin nie zgodził się na loty samolotów alianckich, które miały powstańcom dostarczyć broni i żywności.

Narastającym konfliktem pomiędzy PO i PIS rządzi rosyjska agentura, która opanowała całkowicie PO.

Czyżby prezes PIS Jarosław Kaczyński tłumacząc się gęsto z zapisu w swojej książce dotyczącego Angeli Merkel nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, gdy w Polsce rządy PO ściśle powiązane z agenturą kremlowską skierowały armaty razwiedki na Polskę i Polaków?
Rządzący przecież w tym podłym teatrzyku to szpicle i kukły Moskwy. Targowica to była przygrywka historii wpisującej się na naszych oczach w trwałe już zniewolenie.

W połowie 2009 roku Rosjanie rozpoczęli kolejną prowokacyjną kampanię związaną z polskimi obchodami 70 rocznicy napaści Niemiec na Polskę. Ponieważ rosyjskie podręczniki historii podają, iż II wojna światowa rozpoczęła się w czerwcu 1941 roku od napaści Niemiec na Rosję, to trzeba było zmarginalizować sojusz Hitlera i Stalina, którzy dokonali rozbioru Polski i Europy Wschodniej w 1939 roku. Głównymi organizatorami kampanii była rosyjska Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR) i Ministerstwo Ochrony Rosji. Przekaz był prosty – w latach trzydziestych Polska paktowała z Hitlerem i razem z Niemcami chciała napaść na ZSRS. W ramach tej kampanii ukazało się mnóstwo artykułów prowokacyjnych dla strony polskiej dotyczących II wojny światowej. Były one prezentowane w czołowych rosyjskich gazetach i w najważniejszych stacjach telewizyjnych. Polska opinia publiczna nie była o tych napaściach informowana, jak też i polskie władze nie reagowały na te rosyjskie zaczepki. Czołowa prasa rosyjska podała iż mord w Katyniu został dokonany przez Niemców, a dziadek Tuska był w Wehrmachcie, chociaż nikt go do tego nie zmuszał. W odpowiedzi Tusk pojechał do Putina i na spotkaniu z nim ustalił termin festiwalu piosenki radzieckiej w Zielonej Górze. Wówczas w Rosji w porozumieniu z Tuskiem postanowiono nasilić akcję dzielenia Polaków na lepszych i gorszych. Z lepszymi, to znaczy z Tuskiem i pozostałymi wspólnie obchodzić zbrodnię ZSRS w Katyniu, ale naturalnie bez prezydenta RP. Propozycja została przez stronę polską przyjęta i tak Tusk stał się dla Kremla odpowiedzialnym serwilistycznym politykiem, z którym Rosja może rozmawiać. Prezydent RP Lech Kaczyński został zignorowany na zasadzie paktu Putin – Tusk, aby po katastrofie smoleńskiej stosunki polsko rosyjskie ocieplić zapowiedzią nowej epoki. Rachunkiem za ów gest była bezprawna decyzja o wyłącznie rosyjskim śledztwie w sprawie przyczyn katastrofy. Podstawą owej decyzji była zgoda polskiego rządu na uznanie lotu za cywilny, chociaż faktycznie był to lot wojskowy. Na oczach milionów Polaków /”Misja Specjalna” Anity Gargas / cięto odpowiednim sprzętem samolot na kawałki, zniszczono – pocięto instalacje, rozbito szyby, ukradziono kokpit, nie zwrócono czarnych skrzynek etc. aby utrudnić, wręcz uniemożliwić odpowiednie ekspertyzy, bez sprzeciwu strony polskiej. Na protesty, iż z terenu katastrofy giną dokumenty, pieniądze, rzeczy osobiste Tusk odpowiedział publicznie – a kogo mam tam posłać – wojsko, policję? Do dzisiaj gnije na lotnisku wrak samolotu, nie wiadomo kto spoczywa w zaplombowanych trumnach, sekcje zwłok się nie zgadzają, ciał rozrzuconych wybuchem nie znaleziono. Ewa Kopacz okłamała naród, iż polscy archeolodzy przekopali teren katastrofy na głębokość 1,0, m, a polscy patomorfolodzy wykonali sekcje zwłok. Profesor Jacek Trznadel zebrał 300 tysięcy podpisów celem powołania komisji międzynarodowej do zbadania katastrofy, a strona polska oświadczyła, iż bardzo dobrze się pracuje z Rosjanami.

Były agent KGB Oleg Gordijewski dla "Dziennika":

"Aktywność rosyjskich agentów w Polsce już teraz jest znacząca - ocenia Gordijewski. Liczbę oficerów wywiadu w Polsce ocenia na 80 osób, ale jego zdaniem o wiele groźniejsza jest ich agentura. Kontakty Rosjan częściowo pochodzą z czasów, gdy wywiad wojskowy PRL pobierał nauki w Moskwie. O tym, jak groźna może być infiltracja rosyjskich szpiegów, może świadczyć przykład Litwy. Jej prezydent Rolandas Paksas w 2003 r. został osaczony przez rosyjskich agentów.
Prowokacja z udziałem najważniejszych osób w państwie - zdaniem Gordijewskiego - w przypadku Polski jak najbardziej wchodzi w rachubę.

Na łamach gazety i portalu Dziennik.pl pojawiła się informacja, z której wynika, że Kreml w odpowiedzi na podpisanie umowy na budowę elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach grozi "asymetryczną odpowiedzią" czyli podobno mają zaatakować Polskę rosyjscy hakerzy.

Jeśli chodzi o ten tym typ ataku to jak podkreśla były agent sowieckiego wywiadu wojskowego GRU Wiktor Suworow - może on być podobny do tego przeprowadzonego na Estonię w 2007 r. i na Litwę w lipcu 2008 r. Ataki cybernetyczne mają bowiem dwie bardzo duże zalety: po pierwsze trudno udowodnić, że organizował je rząd, a po drugie wciąż nie jest to zakazane przez prawo międzynarodowe. Atak hakerów na Estonię sparaliżował choćby możliwość dokonywania przelewów bankowych przez Internet przez wiele dni. W sumie państwo straciło w jego wyniku 750 mln euro, czyli 3 % PKB.

Edward Luttwak, amerykański strateg uważa, że gwałtowne reakcje Rosji zupełnie nie dziwią. "Jakkolwiek byśmy tego państwa nie nazwali - federacją, imperium czy po prostu totalitarnym mocarstwem - jest ono zdolne do bandyckich gestów. Interwencję zbrojną lub nawet przegrupowanie wojsk zagrażające polskiej lub czeskiej granicy wykluczam, bo to Rosji się po prostu nie opłaca. Ale igraszki z zakręceniem kurka z ropą lub gazem, infiltracja wywiadowcza na wielką skalę, czy atak cybernetyczny są jak najbardziej realne."

Oprócz hakerów inne sugerowane przez specjalistów zagrożenia to - militaryzacja Kaliningradu i Morza Bałtyckiego, szpiegostwo na masową skalę, ograniczenie dostaw ropy.

A co na to Rosja? Cóż... "Musimy zmniejszyć do minimum ryzyko dla naszego bezpieczeństwa" - zapewnia gen. Jewgienij Bużyński z rosyjskiego Ministerstwa Obrony i widać nie cofną się przed niczym...

"Polską rządzi Rosja". Polską od ostatnich wyborów rządzi Rosja, zaplecze PO to silne prorosyjskie lobby, a dziennikarze to "cyngle Ubekistanu" - pisze w swoim blogu Jerzy Targalski, wiceprezes Polskiego Radia. O blogu Targalskiego napisała "Gazeta Wyborcza", która przypomina, że jest on od ponad dwóch lat wiceprezesem publicznego radia wyznaczonym na to stanowisko przez PiS.

Blog pod tytułem "Potwór z Radia. Gry wojenne Ubekistanu" Targalski prowadzi od kilku miesięcy. Można go czytać w portalu Niezalezna.pl należącym do przychylnej PiS "Gazety Polskiej".
Dla Targalskiego były premier i szef PiS Jarosław Kaczyński "jest najwybitniejszym polskim politykiem", którego celem jest "wzmocnienie pozycji Polski i jej niepodległości". Według wiceprezesa "historia III RP to dzieje rywalizacji i sojuszy różnych sektorów bezpieki". Rządy PiS w latach 2005-07 były zaś jedynym jasnym okresem po 1989 r. - relacjonuje "Gazeta Wyborcza" to, co jej dziennikarze w blogu wyczytali.

Platforma = Rosja. PO jest dla Targalskiego ekspozyturą rosyjskich interesów. Pisze: "Od czasu, gdy w 2007 r. Rosja wygrała wybory parlamentarne w Polsce, stało się jasne, że stara agentura zakończyła swoją karierę. Teraz jej rolę przejęło zaplecze Platformy powiązane biznesowo z Rosją i jej służbami. To potężne lobby prorosyjskie jest o wiele bardziej nowoczesne i dostosowane do współczesnych wymagań" (wpis z 10 lipca 2011).

Po co w ogóle PO wygrała wybory? Targalski: "Środowisko bezpieczniackie doprowadziło PO do władzy, by przywrócić pełną kontrolę Ubekistanu nad Polską.
A zatem jeśli władza nad Polską środowiska bezpieczniackiego, w tym byłych WSI, została przywrócona, to Tusk może z dumą zameldować, iż wykonał zadanie" (wpis z 25 maja 2011).

Media = bezpieka. W wykonaniu tego zadania Platformie pomagają "media Ubekistanu", które - tak jak i cała demokracja w Polsce - mają zdaniem Targalskiego charakter fasadowy: "Traktując media postkomunistyczne jako czwartą władzę, taką samą jak w demokracji, przyczyniamy się do utwierdzania fikcji. W postkomunizmie nie istnieje żadna czwarta władza, podobnie jak nie ma tu drugiej i trzeciej władzy, tylko ich imitacje. Prawdziwa władza znajduje się w rękach środowiska byłych komunistycznych służb bezpieczeństwa i ich agentur." - czytamy.

I dalej: "Dziennikarze nie stanowią żadnej samodzielnej czwartej władzy czy niezależnej siły, lecz są zwykłymi wykonawcami, cynglami Ubekistanu" (wpis z 10 maja 2011). Targalski nie ma wątpliwości, że "media w Polsce (...) są jednym z gwarantów bezpieczeństwa i pozycji bezpieczniackich i agenturalnych elit".

Agentura się rozwija. Rządy agentów w Polsce przechodzą - według Targalskiego - ewolucję. Wiceszef Polskiego Radia ocenia, że Rosja przestała posługiwać się swoją agenturą ulokowaną w szeregach lewicy i reprezentowaną przez byłe SB.

Teraz przerzuciła się na Platformę Obywatelską związaną z dawnym wywiadem i WSI. "Główną siłą reprezentującą interesy WSI i wywiadu SB stała się PO, w biznesie oba środowiska się przenikają, a w polityce PO przywraca kontrolę WSI nad krajem. Wojskówka i wywiad poprzez swoje wpływy w mediach już doprowadziły do zwycięstwa PO w wyborach parlamentarnych, a w 2010 r. mają zagwarantować zwycięstwo Tuska w wyborach prezydenckich, za co uzyskają parawan dla swoich działań w Polsce" - tłumaczy Targalski.

Ale to nie koniec, bo według wiceprezesa w przyszłości "prawdziwa władza ma należeć do prorosyjskiego lobby i rosyjskiej agentury" (wpis z 29 lipca 2011).

Idzie nowe. W tej sytuacji nic nie jest przypadkowe - konkluduje "GW". "Dziennik" w lipcu publikuje zeznania byłego wiceministra Krzysztofa Baszniaka na temat powiązań środowiska byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z mafią paliwową. Dla Targalskiego jest to dowód na to, że nadchodzą czasy "nowej agentury".

"Kiedy wprowadzamy nowych agentów, spalenie zużytych ma uwierzytelnić i ukryć nowych" - tłumaczy Targalski. "Organ sojuszu niemiecko-rosyjskiego pali ukochanego prezydenta wszystkich Polaków, ujawniając zeznania, według których ludzie prezia nadal inkasują łapówki od operacji naftowych z Rosjanami".

Chcą "ukryć nową agenturę". Podobne zadanie - wyeliminowanie starej agentury w celu ukrycia nowej - ma mieć wyemitowany przez TVN film "Trzech kumpli" o śmierci Stanisława Pyjasa i roli, jaką odegrał w tej sprawie agent SB Lesław Maleszka.

Targalski: "Trzech kumpli" to dodatkowy cios w starą agenturę cywilną plus mała prywata. Pamiętamy wszyscy ambicje telewizyjne »Wybiórczej« więc żeby im się w głowach nie pomieszało, przypomniano, iż takich filmów może być więcej, przecież Maleszka to niejedyny agent w tym środowisku. Przyjdzie czas - pokażą się teczki, zawsze może nadejść świeża dostawa z Moskwy" - podsumowuje wiceszef publicznego radia. Obce narodowi siły wewnętrzne, przy pomocy sił zewnętrznych doprowadziły do utraty narodowej spoistości, aby przestał być wrażliwy na własną tożsamość ukształtowaną przez wiekowe dziedzictwo chrześcijańskie i kulturowe. Te same siły wspomagane przez światową masonerię wspomaganą przez Unię Europejską zawładnęły polskim Kościołem.
W zaistniałej sytuacji pozostanie zapewne tak jak jest, Polską będzie rządzić masoneria i czerezwyczajka, ludzie będą w dalszym ciągu ogłupiani przez media, do których dołączył wczoraj konserwatywny krakowski „Dziennik Polski”. Czarna noc IV rozbioru Polski trwa.
Aleszum

Aleksander Szumański

Brak głosów