O Bursztynowej Komnacie i "szafie Lesiaka"

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 

 

 

 

 

Domyślam się, że część czytelników z uwagi na tytuł mojego artykułu pomyśli, że oto niechybnie nadszedł tak zwany sezon ogórkowy i tematy typu potwór z Loch Ness czy odkurzanie sprawy poszukiwań Bursztynowej Komnaty to najlepszy znak, ze wkraczamy w tak zwany okres kanikuły.

Nie wiem czy uda mi się przekonać państwa, że jest inaczej, lecz mimo wszystko spróbuję.

Temat skradzionego przez Niemców z Carskiego Sioła, bursztynowego skarbu wraca w mediach, co jakiś czas, jednak ostatnio jakby z coraz mniejszą częstotliwością.

Pamiętam, że po raz pierwszy szczegóły zaginięcia Bursztynowej Komnaty oraz historię licznych prób jej odnalezienia, czynione tak przez amatorów jak i władze państwowe czy służby specjalne, poznałem z wydanej w 1976 roku książki Ryszarda Badowskiego „Tajemnica Bursztynowej Komnaty”.

Autor był w PRL-u bardzo znaną, szczególnie wśród młodzieży postacią z uwagi na prowadzenie niezwykle popularnego programu „Klub sześciu kontynentów”, w którym to zza żelaznej kurtyny mogliśmy śledzić na ekranie filmowe owoce wypraw różnych podróżników, w tym samego autora, którzy mieli glejt od komunistów umożliwiający im poruszanie się po całym świecie by następnie miejscowej gawiedzi umożliwić lizanie tych smakołyków przez szybę telewizora.

Zarówno w książce Badowskiego jak i wielu innych pracach na ten temat, najbardziej prawdopodobnym miejscem ukrycia bursztynowego arcydzieła był teren Polski, a szczególnie Dolny Śląsk. Sprawa ta była tematem wielu gorących dyskusji wśród moich kolegów i nie raz snuliśmy plany wypraw i oczami wyobraźni widzieliśmy siebie samych w aureoli wielkich odkrywców.

Jak wiadomo ostatnim i niepodważalnym miejscem gdzie widziano Bursztynową Komnatę był Królewiec. Trafiła tam w 1941 roku zaś w 1944 roku w obliczu zbliżającej się do Królewca Armii Czerwonej została spakowana do kilkudziesięciu skrzyń i w oczekiwaniu na wywiezienie w jakieś bezpieczne miejsce umieszczono ją w piwnicach tamtejszego zamku. To są ostatnie pewne informacje.

Jednak od 2003 roku Bursztynową Komnatę znowu można podziwiać w Sankt Petersburgu, w Pałacu Jekateryninskim w Carskim Siole.

Istnieje jednak grupa niedowiarków, która do dziś poddaje w wątpliwość to, aby rosyjskim mistrzom bursztyniarskim udało się tak perfekcyjnie odtworzyć dzieło duńskiego mistrza, który nad zamówionym w 1701 przez Fryderyka I Honenzollerna dziełem pracował niemal 12 lat.

I właśnie w tym miejscu wracamy do Polski AD2012 i przemilczanej nawet przez te najbardziej żądne sensacji media, pewnej relacji człowieka, którego trudno nazwać oszołomem.

Chodzi o historyka sztuki, Mirosława Figla, byłego pełnomocnika wojewody Dolnośląskiego ds. poszukiwania zaginionych dóbr kultury i dzieł sztuki i przez ponad dwadzieścia lat pracownika urzędu konserwatora zabytków we Wrocławiu.

Wszyscy zapewne nie raz byliśmy świadkami, jak różne periodyki zajmujące się poszukiwaniem ukrytych skarbów, liczne filmy, na których grupy poszukiwaczy zaopatrzone w geo-radary pobudzają produkcję naszej adrenaliny, budują napięcie i sugerują, że oto jesteśmy tuż, tuż, już niemal o krok o wielkiego odkrycia.

Niestety przez całe lata nie doszło do ujawnienia żadnej skrytki, z której wydobyto by na światło dzienne jej zawartość i nie chodzi mi tylko dzieła sztuki czy jakieś drogocenne precjoza, ale nawet ukryte przez wycofujących się w panice Niemców, dokumenty.

I teraz czas na ową sensację, która bynajmniej nie jest tematem na nadchodzący sezon ogórkowy.

Pan Mirosław Figiel sądzi, że prezentowana turystom w Carskim Siole Bursztynowa Komnata nie jest wcale żadną kopią czy kunsztowną i perfekcyjną rekonstrukcją, lecz oryginałem wydobytym z jednej z dolnośląskich poniemieckich skrytek i przekazanym potajemnie na przełomie wieków, Rosji Władimira Putina przez ekipę robiącego błyskotliwa karierę na europejskich salonach, Jerzego Buzka.

Mało tego, on twierdzi, że może palcem wskazać, z której to skrytki Bursztynową Komnatę wydobyto.

Dalej, Mirosław Figiel informuje, że jego zespól, który tak naprawdę miał zadania ściśle analityczne i nie dysponował sprzętem specjalistycznym oraz ekipą poszukiwawczą, ustalił i uprawdopodobnił na podstawie badań i dokumentów, miejsca wielu takich skrytek, którymi oczywiście tylko oficjalnie nikt się dzisiaj nie interesuje, a wiadomości o nich pozostają w tajemnicy i nie zostają celowo upublicznione.

Kolejną zagadką jest tak zwana „szafa Lesiaka”.

Wszyscy pamiętają zapewne ostatnią odsłonę z tym tajemniczym meblem w tle.

To w latach 2005-2007, za rządów PiS-u padła obietnica ujawnienia jej zawartości, lecz sprawa szybko została wyciszona, a jej tajemnica skrywana jest do dzisiejszego dnia.

Otóż jej najcenniejszą zawartością nie są według Mirosława Figla teczki i tak zwane haki na polityków.

Zmowę milczenia powoduje zamknięta w „szafie Lesiaka” informacja o miejscu określanym kryptonimem „Szczelina” gdzie do dziś w ukrytym tunelu stoi legendarny „złoty pociąg”, czyli dwanaście wagonów wyładowanych skarbami pochodzącymi z Berlina, Wrocławia, Dolnego Śląska i Prus Wschodnich.

Nie wiadomo, w jakim stopniu ów pociąg w III RP został już spenetrowany, natomiast pewnym jest, że jedno z „sensacyjnie” odnalezionych ostatnio po 90 latach jaj Faberge, pochodzi według Mirosława Figla, właśnie ze „złotego pociągu”.

Dlaczego dzisiejsi namiestnicy zawiadujący III RP utrzymują to wszystko w tajemnicy przed Polakami? Czyżby owe skarby miały zagwarantować im święty spokój i bezkarność tak, jak kiedyś komuchom mikrofilmy z wykazem agentury przekazane za granicę, co całkowicie uniemożliwiło wybicie się naszej ojczyzny na niepodległość w 1989 roku?

A może sprawowanie w Polsce władzy umożliwia tajnie wyrażona zgoda na pełnienie roli swoistych Cerberów, strzegących tajemniczych depozytów do czasu aż „prawowici właściciele” obejma oficjalnie we władanie nadwiślańską krainę?

Choćby nie wiem jak bajkowo to wszystko wyglądało, faktu fizycznego istnienia „złotego pociągu”, który wyruszył zakładów zbrojeniowych w Petersdorfie w listopadzie 1944 roku nie jest w stanie podważyć, żaden poważny historyk.

Myślę, że Pan Mirosław Figiel upubliczniając 12 marca 2012 roku tę niezwykle niebezpieczną wiedzę chciał się w ten sposób zabezpieczyć przed bardzo aktywnym i nieuchwytnym seryjnym samobójcą grasującym za miłościwie panującego nam rządu Donalda Tuska.

Skoro „wiodące” media nie podchwyciły tych sensacyjnych informacji to może Warszawska Gazeta nagłaśniając sprawę nie tylko przekaże czytelnikom tę wiedzę tajemną, ale i zwiększy szanse pana Figla na doczekanie w zdrowiu spokojnej starości.

Mamy także kolejny kamyczek do ogródka, który to ogródek reżyser Grzegorz Braun nazywa „układem wrocławskim”. Jak widać trzyma się on mocno i nie jest go w stanie naruszyć nawet afera hazardowa czy ta z łapówkarką Sawicką.

Dla tych, którzy nadal uważają, że żyją w normalnym, demokratycznym państwie prawa przesyłem krótkie żołnierskie: „Śpijcie dalej”.

Źródło:

http://www.youtube.com/watch?v=9gg5pQSZpmY

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie

Zachęcam do kupna mojej książki:

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Brak głosów

Komentarze

Dlaczego tego wszystkiego nie można znaleźć?
Rozumiem że Niemcy może i dobrze to schowali ale bez przesady, to nie Titanic jest.
Gdyby władza naprawdę chciała to by stworzyła grupę poszukiwawczą, wynagrodziła ich, wyposażyła we wszystko co jest potrzebne, dała kwity i nie widzę opcji żeby tego nie wykopać z ziemi.
Grupa taka musiałby się składać z ludzi absolutnie zaufanych, prześwietlonych, zlustrowanych, zdekomunizowanych. Do tego ochraniałyby tę pracę służby specjalne.
Rozmarzyłem się chyba za bardzo.
Remek.
"Pieniądz jest nerwem wojny"

 

Vote up!
0
Vote down!
0

Remek

#264883

10 lat dla Tuska, na początek.....................................
Art. 129 kodeksu karnego mówi, że kto będąc do tego upełnomocniony w imieniu państwa polskiego, wchodzi w porozumienie z innym państwem na szkodę państwa polskiego, podlega karze pozbawienia wolności od roku do 10 lat. A właśnie ... czytam, że zapadła ostateczne decyzja , by wyprowadzić z Polski, z rezerw walutowych Narodowego Banku Polskiego 6.7 miliardów Euro. To znaczy, oczywiście, sorry, sorry, pożyczyć. Pożyczyc na procent! Super biznes! Dokładnie, na JEDEN procent. Czyli grubo poniżej inflacji. Co za fantastyczny interes! No nic, tylko resztę rezerw też oddać, zebrać banknoty i bilon rozrzucone po kątach sejfu i pod wykładziną, pożyczyć w bankach komercyjnych i oddać, zrobić narodową zbiórke i oddać, wziąć od Owsiaka i Ochojskiej i też oddać, z Kościoła ściągnąć dziesięcinę i też oddać, Hel i Katowice sprzedać i oddać, bo to taki super biznes, że po prostu żal, że tylko te głupie 6.7 miliarda dajemy. Aż wstyd, że nie dajemy więcej. Posada Donalda Tuska w Brukseli byłaby zaklepana, a tak, nadal nie wiadomo. Czemu się zatrzymujemy wpół drogi? Albo robimy świetny interes, a wtedy dajemy wszystko i kasujemy odsetki, aż nam się we łbach zakręci z bogactwa, a od tych cygar i szampana, to aż się porzygamy, albo to kiepski interes i wtedy nie dajemy nic.

I aż dziwne, że nie wpadliśmy na ten pomysł wcześniej. Chociaż, tak naprawdę wpadliśmy wcześniej, konkretnie Andrzej Lepper wpadł. Tyle, że chciał te pieniądze przeznaczyć na rozruszanie polskiej gospodarki, a nie na ratowanie greckich aferzystów i niemieckich i francuskich banków, które musiałyby wykazac stratę w sprawozdaniach rocznych, a zarządy nie dostałyby dywidendy. Do tego, ma się rozumieć nie wolno dopuścić i warto zapłacić każdą cenę, nawet krwi, niemal tak samo, jak za przyjaźń z Rosją Putina, zgodnie z nowa wykładnią polskiej racji stanu według Nałęcza.

Jezu, ale się wtedy działo, jakie spazmy odchodziły w mediach, jakie autorytety od bankowości, finansów, ekonomii, polityki, tańca, śpiewu i grania na gitarze się wypowiadały! Rezerwy!!! Narodowego banku!!! Zabrać!!! Słyszał kto kiedy większe bluźnierstwo? Co za błazen, kretyn, idiota, burak, debil, analfabeta mógł to wymyśleć? A teraz proszę, ci dami ludzie, dokładnie ci sami eksperci od finansów, bankowości, tańca, gry na gitarze i trzymania pudelków przed kamerami mówią, że to nic takiego, takie tam , pare groszy, nawet nie ma co wspominać, nie widzą problemu, wierzyciel pewny, w każdej chwili odda, wystarczy jeden telefon wykonać i zaraz przyniosą z podziękowaniami i w ogóle lepiej się zająć czymś innym, ważniejszym, piłką nożna albo retoryką opozycji. I jest fajnie, hej , zróbmy wszyscy meksykańską falę w studiu!

Wiadomość z tego samego dnia- Polska sprzedała budynek Polskiego Instytutu Kulturalnego w Paryżu. Budynek sprzedano, bibliotekę zlikwidowano, książki wystawiono w kontenerze na śmieci, kto z Polonii wiedział i był w pobliżu, to sobie wziął do domu parę książek. I tyle na temat Polskiego Instytutu Kulturalnego we Francji. Pieniędzy nie ma, wiadomo, trzeba oszczędzać. Nie trzeba nikomu tłumaczyć. Niechęć do bibliotek, to w ogóle jakieś idee fixe Tuska, pamiętamy, że jedna z pierwszych decyzji Tuska, to była likwidacja rządowej biblioteki i zainstalowanie tam centrum propagandy. Dlatego do dzisiaj to centrum propagandy nosi nazwę Biblioteki. Jak na śmiech. To, zdaje się jedyne, co Tusk ma wspólnego z bibioteką i książkami. Aha, sorry, wydał kiedyś książkę, album fotograficzny, za pieniądze Palikota, dla którego to był bilet do polityki i na listy Platformy Obywatelskiej. Reszte kultury załatwia Tuskowi Eurosport. Takie to i rządy prostaków i ciemniaków, pilkarzyków- amatorów i drobnych przekręciarzy.

Inna wiadomość, też w związku z paragrafem 129, przypominam , do 10 lat więzienia. Rząd przegrał sprawę o utajnianie wiadomości, konkretnie o kulisach tajnego porozumienia z Putinem sprzed 2 lat. Mało kto dzisiaj pamięta, że pierwsze działania po katastrofie nie toczyły się, jak się powszechnie uważa, według procedur konwencji chicagowskiej. Przeprowadzano je zgodnie z porozumieniem polsko-rosyjskim z 7 lipca 1993 r., zawartym przez resorty obrony obu państw, określającym warunki współpracy obu krajów w sprawie ruchu samolotów wojskowych i badania katastrof lotniczych. Tak było do połowy kwietnia 2010 r. To znaczy, że do tego czasu działały dwie odrębne komisje wojskowe: rosyjska, pod kierownictwem gen. Siergieja Bajnietowa, szefa zabezpieczenia lotniczego transportu wojskowego Federacji Rosyjskiej, i polska – wojskowa, pod przewodnictwem płk. Mirosława Grochowskiego. Ok. 15 kwietnia 2010 r. pod naciskiem Rosjan premier Donald Tusk zrezygnował ze stosowania dotychczasowej, korzystnej dla Polski umowy z 1993 r. i zawarł tajne porozumienie z premierem Władimirem Putinem. Premierzy Putin i Tusk uzgodnili, że obowiązywać będzie rozporządzenie wydane przez premiera Władimira Putina 13 kwietnia 2010 r. W tym rozporządzeniu badanie katastrofy i koordynowanie działań krajowych i międzynarodowych powierza się Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu Tatiany Anodiny. Rosyjskie zarządzenie premiera Putina było wydane na piśmie, natomiast premier Tusk – jak mówi prof. Marek Żylicz – przyjął to do wiadomości i wyraził zgodę na jego zastosowanie ustnie.

Konstytucja RP wymaga, aby zawarcie międzynarodowego porozumienia zostało zaakceptowane przez Radę Ministrów oraz było przedstawione Sejmowi. Musi być także przekazane do Organizacji Narodów Zjednoczonych, która prowadzi rejestr wszystkich zawartych porozumień międzynarodowych. Tego nie zrobiono. Co więcej, premier Tusk do dzisiaj nie ujawnił, że zawarł takie porozumienie. Utajnione zostały szczegółowe warunki umowy oraz okoliczności i termin jej zawarcia. Procedowanie według porozumienia z 1993 r. dawało nam równoprawność, bo tak stanowi artykuł 11 tego porozumienia, a więc równy dostęp do dokumentów, przesłuchań świadków i władztwo nad dowodami, wspólne sporządzenie raportu etc. Załącznik 13 konwencji chicagowskiej oddaje wszystkie narzędzia w ręce strony rosyjskiej.

Przypomnijmy jeszcze raz, kto będąc do tego upełnomocniony w imieniu państwa polskiego, wchodzi w porozumienie z innym państwem na szkodę państwa polskiego, podlega karze pozbawienia wolności od roku do 10 lat. Jeśli to nie podpada pod paragraf o działaniu na szkodę Polski, to już q.. nie wiem, co więcej mogłby Tusk zrobić, by trafic za kraty. Wyobraźnia się poddaje. I ta kanalia ma czelność w polskim Sejmie obrażać opozycję, odstawiać polskiego patriotę! Transformers w d… kopany, ze zdrajcy drugi Kościuszko i Emilia Plater w jednym. Ale jest i dobra wiadomość dla Tuska, w polskim prawie wyroki się nie sumują. Nie tak, jak w USA,więc dwustu lat nie dostanie. Chociaż może szkoda.

Vote up!
0
Vote down!
0
#264890

Cześć

Bardzo ciekawa notka.

pozdrawiam

--------------------------------------------------------------
http://legionnairepoland.blogspot.com/
--------------------------------------------------------------

Vote up!
0
Vote down!
0
#264898

Znając życie i realia jeśli to prawda,skarby ze "złotego pociągu" skończą jak przedwojenny Fundusz Obrony Narodowej (FON) pamiętajmy też, że sprawa FON to taki komunistyczny FOZZ

Polecam artykuły:
http://gazeta-dobryznak.pl/index.php?art=522
http://trybunalscy.pl/node/1385
--------------------------------------------------------------
http://legionnairepoland.blogspot.com/
--------------------------------------------------------------

Vote up!
0
Vote down!
0
#264904

Jakaś tajemnicza historia. Bez odzyskania Polski nigdy nie poznamy prawdy.

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#264930

Niesamowita sprawa.Muszę to na spokojnie przetrawić.Pozdrawiam z szacunkiem.

Vote up!
0
Vote down!
0
#264908

ściskam prawicę

Vote up!
0
Vote down!
0
#264932

Bursztynowa komnata - kto i po jakiego diabła robiłby z tego faktu tajemnicę ? Przecież to sensacja na cały świat. Szansa zarobienia punktów w rozmaitych konkurencjach, zwłaszcza, że miałaby ona rzekomo trafić do Carskiego Sioła.
Rozumiałbym taką aurę tajemniczości gdyby car Putin chciał wykafelkować nią swój prywatny kibel, ale tak ?

"Złoty pociąg" - podejrzewam, że gdyby takie kwity były we władaniu esbeckim, to ów mityczny "złoty pociąg" już dawno odjechałby w kierunku stacji Pacanowo (tam gdzie kozy kują).
Śladem fantów z operacji "Żelazo" - tam też pociąg odegrał niemałą rolę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#265052