Bezgrzeszny żywot Władysława Bartoszewskiego

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

Za sprawą ostrej krytyki, z jaką spotkał się ze strony pani poseł prof. Krystyny Pawłowicz, Władysław Bartoszewski jak zwykle odezwał się wielki chór jego obrońców i co jest już normą, ci obrońcy to najbardziej wymowny przykład tak zwanego porozumienia ponad podziałami.  Oczywiście wytłumaczenie tej spektakularnej jedności łączącej starych komuchów, byłych opozycjonistów, „wiodących dziennikarzy” i dawnych funkcjonariuszy komunistycznych służb specjalnych jest zawsze jedno. Bartoszewskiego trzeba bronić, bo to jest właściciel „najlepszego polskiego życiorysu”.

Ten „najlepszy życiorys”, śledzony nawet tylko przy pomocy powszechnie dostępnych publikacji i biograficznych, bardziej lub mniej rozbudowanych notek, skłaniał mnie zawsze do wniosku, że to nie tyle „najlepszy”, co „najdziwniejszy życiorys” obfitujący w całą masę cudów.

Pamiętam, że kiedy salonowych pismaków i błazna z Biłgoraja, prawica oraz środowiska patriotyczne oskarżyły o to, grzebiąc w życiorysie ojca braci Kaczyńskich, Rajmunda Kaczyńskiego zachowali się jak zwykłe dziennikarskie i polityczne hieny, ci bronili się używając jednego tylko sformułowania brzmiącego: My nie oskarżamy, nie insynuujemy. My tylko pytamy.

Dlatego i ja chciałbym dzisiaj postawić kilka pytań.

Pierwsze z nich dotyczy cudownego zwolnienia Bartoszewskiego z obozu w Auschwitz zaledwie po kilkumiesięcznym pobycie. Jednak czytając raporty rotmistrza Witolda Pileckiego, który trafił do Auschwitz tym samym transportem, co Bartoszewski, dowiadujemy się, że zwłaszcza na samym początku istnienia obozu takie zwolnienia sporadycznie się zdarzały i nie zawsze między takim zwolnieniem, a kolaboracją z okupantem można postawić znak równości. Nie jest tajemnicą, że okupanci dawali się czasem skorumpować, więc przyjmijmy, że taka solidna łapówka mogła uratować Bartoszewskiego. Mówienie o karcie PCK, która Bartoszewskiego, jako wpływowego pracownika tej organizacji pozwoliła wyreklamować to bajka, bo jakimż to wpływowym pracownikiem mógł być 18 letni wówczas Bartoszewski?

Prawdziwe cuda dotyczące „najlepszego polskiego życiorysu” zaczęły się dopiero po wojnie. Otóż skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie za szpiegostwo i na podstawie aktu oskarżenia sporządzonego przez Helenę Wolińską (Fajga Mindla), Bartoszewski zostaje w 1954 roku zwolniony na roczną przerwę w odbywaniu kary w celu podreperowania zdrowia. Później jeszcze przed tak zwaną odwilżą zostaje uznany za niesłusznie skazanego i staje się człowiekiem wolnym.

W tym samym czasie kwatera „Ł” na Powązkach zapełniona już jest niewinnie skazanymi, prawdziwymi najlepszymi polskimi życiorysami zakończonymi katyńskim strzałem w tył głowy. Od 6 już lat leży tam skazany również za szpiegostwo, Witold Pilecki, na którym wyrok wykonał kat Mokotowa, sadysta i analfabeta, sierżant Piotr Śmietański. Co znamienne to właśnie Bartoszewski sprzeciwi się po latach przyznaniu pośmiertnie bohaterskiemu rotmistrzowi Orderu Orła Białego.     

 No, ale ktoś może powiedzieć, że przecież nie wszyscy polscy bohaterowie i patrioci zostali zamordowani przez stalinowską żydokomunę. Wielu z nich jednak udało się przeżyć. Tak to prawda. Skonfiskowano im majątki, torturowano, poniżano, próbowano ich upodlić, ale po 1956 roku wielu z nich opuściło więzienia. Jaki los czekał ich w Polsce Ludowej? Jako „element niepewny” nie mogli znaleźć stałego zatrudnienia, byli w różnym sposób szykanowani, a o jednym musieli zapomnieć na długie lata. Nie mogli nawet marzyć o otrzymaniu paszportu.

Tymczasem Bartoszewski, jako wolny człowiek wraca sobie do działalności publicystycznej, a nawet kieruje redakcją wydawnictw fachowych Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W roku 1963, kiedy komuna zabija ostatniego partyzanta RP, Józefa Franczaka ps „Lalek”, rozpoczynają się jego zagraniczne wojaże poczynając od Austrii przez RFN, Wielką Brytanię, Włochy, Izrael, aż po USA.

Oczywiście we wszelkich encyklopediach te zagraniczne eskapady Bartoszewskiego przeplatane są lakonicznymi wstawkami o tym jak to był przez cały ten czas rozpracowywany przez Wydz. II Dep. III MSW i obejmowany różnymi prokuratorskimi śledztwami. Wygląda to tak jakby służby świadomie spuszczały, co jakiś czas Bartoszewskiego z uwięzi i pozwalały mu jeździć po świecie, a on jak ten bumerang złośliwie powracał. Bardzo mi przykro, ale ja takiej historii nie kupuję. 

No i na koniec przechodzimy do wydarzeń bardzo nam już bliskich, czyli do zrywu „Solidarności” zakończonego wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego. Oczywiście Władysław Bartoszewski zostaje internowany, ale można śmiało stwierdzić, że ciągle jest wielkim farciarzem.

Podczas gdy większość działaczy opozycji trafiało do zakładów karnych i aresztów śledczych „najlepszy polski życiorys” ląduje miękko w malowniczym Jaworzu w woj. kujawsko-pomorskim, w ośrodku internowania mieszczącym się w domu wczasowym należącym do dowództwa wojsk lotniczych.  W pokojach nie ma krat i istnieje swoboda poruszania się gdyż pokoje nie są zamykane nawet na noc.

Na tym tle los internowanego Antoniego Macierewicza można by nazwać tragicznym. Areszt śledczy w Kielcach, więzienie w Rzeszowie i w końcu Zakład Karny w Nowym Łupkowie usytuowany na Przełęczy Łupkowskiej 10 km od Komańczy, z którego to Macierewicz brawurowo ucieka.

Wracając do Jaworza można powiedzieć, że dokonał się tam kolejny do dzisiaj niewyjaśniony cud. Okazuje się, że wiedziony jakimś dodatkowym zmysłem i nieprawdopodobnym wprost instynktem, „człowiek honoru” Czesław Kiszczak sprawił, że w tych komfortowych warunkach umieścił przyszłe „elity” tak zwanej wolnej Polski.

Oprócz Władysława Bartoszewskiego znaleźli się tam:

Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Stefan Niesiołowski, Bronisław Komorowski, Lesław Maleszka (TW „Ketman”), Andrzej Drawicz ( TW „Kowalski”, „Zbigniew”), Andrzej Szczypiorski (TW „Mirek”), Andrzej Celiński, Aleksander Małachowski, Waldemar Kuczyński, Jerzy Holzer ( TW „Jam”), Henryk Karkosza (TW „Monika”).

Władysławowi Bartoszewskiemu życzę jeszcze wielu lat życia w dobrym zdrowiu. Szczęścia mu nie życzę, bo ono jest niejako raz i na zawsze wpisane w jego życiorys. Zazdroszczę „najlepszemu polskiemu życiorysowi” nieskazitelności i tego, że jako święty już za życia nie musi tak jak ja i pozostali zwykli śmiertelnicy wołać za Psalmistą:

Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie, Panie, któż się ostoi?

( Ps 130:3)

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie

Najnowszy numer tygodnika Polska Niepodległa już w kioskach

Zapraszam wzięcia udziału w plebiscycie na Prawego Polaka ostatniego 25-lecia zorganizowanego przez Warszawską Gazetę, Polskę Niepodległą i Zakazaną Historię. Głos można oddać także na Facebooku: ]]>https://www.facebook.com/prawypolak?fref=ts]]>

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (10 głosów)

Komentarze

Oczywiście "przypadek" rządzi światem, ale gdyby  uznać na moment, że przypadków nie ma, to znalezienie się rotmistrza Pileckiego i Bydłoszewskiego w jednym i tym samym transporcie do Auschwitz, należałoby uznać za nieprzypadkowe.  Kto kogo miał pilnować i  obserwować ? Czyżby Bydłoszewski już wtedy  dostał do wykonania zadanie od wszystkowiedzącego wywiadu niemieckiego,  a po jego realizacji  wyszedł na L-4 ?

Bydłoszewski to jeden z tych  filarów, betonowych sku.....ów,  na których opiera się cały ten dzisiejszy załgany układ.

 

 

 

Vote up!
4
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#1425419

Czy był zastosowany jakiś klucz etniczny?

Vote up!
2
Vote down!
0
#1425422

Nasuwa się zapomniane powiedzienie Winstona Churchilla, że "W polityce nie ma przypadków i zbiegów okoliczności, a jeśli są przypadki i zbiegi okoliczności, to doskonale wyreżyserowane..."

 

pozdr...

/benjamin

Vote up!
1
Vote down!
0
#1425425

 

Krytyczne pisanie o Bartmanie to antysyjonizm, a krytyczne oceny o Bydloszewskim to juz HOLOKAUST 

 

 

 

 

Rece ktore lecza

 

 

 

- na kolana goje - na kolana

Krowy, jałówki, cielaki, byki‎ - CZYLI MY BYDLO

 

 

Tak konczy bydlo

 

 

Vote up!
3
Vote down!
0
#1425431

"Oprócz Władysława Bartoszewskiego znaleźli się tam:

Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Stefan Niesiołowski, Bronisław Komorowski, Lesław Maleszka (TW „Ketman”), Andrzej Drawicz ( TW „Kowalski”, „Zbigniew”), Andrzej Szczypiorski (TW „Mirek”), Andrzej Celiński, Aleksander Małachowski, Waldemar Kuczyński, Jerzy Holzer ( TW „Jam”), Henryk Karkosza (TW „Monika”)."

 

---> Proszę zauważyć, że już tyle lat minęło a jeszcze nie zostały opublikowane pseudonimy wszystkich kapusiów i agentów. A wystarczy posłuchać co obecnie wygadują i kogo bronią tacy jak Waldemar Kuczyński czy Andrzej Celiński. Gdyby tam, wśród tych wczasowiczów, był jeden lub dwóch TW, to można by było uznać, że esbecja po prostu chciała wiedzieć o czym myśli opozycja. Ale jak widać najprawdopodobniej, to raczej "Solidarność" wysłała tam jakiegoś jednego lub dwóch swoich, by wiedzieć co szykują kapusie i agenci. A na pewno nie wysłała Bronisława Komorowskiego, bo on był tam bardzo zajęty działaniami prokreacyjnymi. Jego żona a córka ubeków - w przeciwieństwie do innych żon internowanych Prawdziwych Opozycjonistów - miała swobodny do niego dostęp, czego skutkiem były później narodziny kolejnego dziecka!

 

Przypomnę mój dawny komentarz na Twoim blogu w s24:

"Dziwi mnie zawsze, dlaczego akurat oni?"

A mnie to wcale nie dziwi.
Zresztą, o tym obozie w Jaworzu przypominam przy każdej okazji już od kilku lat, podając ten link:

http://obnie.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1188:internowani-jaworze&catid=81:historia&Itemid=27

i cytując ten fragment:

"W chwili przyjazdu do Jaworza nie było wytycznych dotyczących postępowania z internowanymi, zastosowano zatem regulamin ośrodka obowiązujący wczasowiczów podczas turnusu wypoczynkowego.(...) przywieziono 106 paczek Było w nich pełne wyposażenie, a więc: ubrania, kosmetyki, żywność, książki i notatki. Przywieziono również owoce południowe: pomarańcze, banany, cytryny, ananasy.(...)
W czasie wolnym internowani prowadzili wykłady(...)
Słuchaczami wykładów byli internowani oraz żołnierze i milicjanci będący po służbie.

Ponieważ planowano przejście na gospodarkę rynkową, transformację pierwszej komuny w III RP, potrzebne były kadry konstruktywnych opozycjonistów, którym można byłoby przekazać władzę

W tym celu w Jaworzu podlegali procesowi uwiarygodniania zdobywając status pokrzywdzonego m.in.:

Wł.Bartoszewski, A.Małachowski, T. Mazowiecki, B.Geremek, St.Niesiołowski, A. Czuma, B.Komorowski, A. Celiński, A. Drawicz, R.Bugaj, A.Szczypiorski, W.Woroszylski, A.Kijowski, H.Mikołajska, G. Kuroń, J.Jedlicki, J.Holzer, St. Amsterdamski, J. Kusnierek, M.Rayzacher, R.Zimand.'"

 
- - - - - - -
Wymowny - w kontekście obecnych wystąpień medialnych -  jest także ten komentarz:
A kilku innych "farciarzy" cudem uniknęło internowania i prowadziło "podziemną" działalność.
Ot choćby Borusewicz, Lis, Bujak, Frasyniuk czy Borowczak.

pozdrawiam

Z LORNETKĄ WŚRÓD...BLOGERÓW7.12.2011 13:03

- - - - - - -

Patrząc z perspektywy 30 lat kogo internowano w Jaworze można dojść do wniosku, że scenariusz obecnej gangreny Polski, już wtedy był planowany."

A tu przypomniałem różnice w traktowaniu:
koncesjonowanych opozycjonistów

http://forum.gazeta.pl/forum/w,28,120337109,120363885,Mazowiecki_Geremek_Komorowski_wczasy_w_Jaworze.html

"...Ośrodek odosobnienia w Jaworzu, jako jeden z bardzo niewielu w kraju, odpowiadał warunkom internowania zapowiadanym przez władze stanu wojennego: dwa pawilony spełniały standard wczasowy, w pokojach ok. 10 m2, z przedpokojem mieszczącym szafę i umywalkę, mieszkały 3 osoby. Dwa prysznice i cztery kabiny WC na piętrze przypadały na 2030 osób. Czystość w pokojach, na korytarzu i w pomieszczeniach sanitarnych utrzymywali sami internowani. W oknach nie było krat, pokoje były otwarte, panowała swoboda poruszania się po korytarzach i wewnątrz pawilonu. Posiłki, przyrządzane smacznie, podawano do stolików w stołówce.
W obozie istniała doskonała samoorganizacja dla zagospodarowania czasu: działała wszechnica jaworzyńska, której wykłady odbywały się początkowo codziennie później dwa razy w tygodniu, co sobotę odbywały się wieczory PEN-Clubu, a także wieczory poezji, seminaria historyczne i filozoficzne, spotkania okolicznościowe, działały lektoraty językowe."

i prawdziwych opozycjonistów:

"Byłam pracownikiem NSZZ Dolnego Ślaska. Przez przypadek uniknęłam aresztowania owej pamiętnej nocy 13 grudnia. Następnego dnia rano byłam już na strajku okupacyjnym w Pa-Fa-Wagu i stamtąd po pacyfikacji zawieziona zostałam do więzienia na Kleczkach a następnie do ośrodka odosobnienia w Gołdapi. Taki los spotkało wielu z nas. Ja jednak, wbrew temu co mówił wtedy Jerzy Urban, byłam w ciąży. W więzieniu mimo moich protestów prześwietlano mnie starym więziennym aparatem rentgenowskim bez osłony. Prześwietlano nas wszystkie aby stwierdzić czy nie mamy gruźlicy jak i pobierano krew by sprawdzić czy nie jesteśmy nosicielami chorób wenerycznych. Z Gołdapi zwolniono mnie po paru miesiącach na interwencję Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Wielokrotnie w więzieniu na Kleczkach podczas przesłuchań próbowano mnie zmusić do współpracy. Obiecywano pieniądze i mieszkanie (byłam wtedy jeszcze studentką i mieszkałam na stancji). Po zwolnieniu nie rezygnowano z nacisków. Przeszukania w domu, ciągłe zabieranie na przesłuchania. Cyniczne i okrutnie wykorzystywano mój stan aby wymusić współpracę i zdradzić przyjaciół. Próbowano mnie zgwałcić. Po przesłuchaniu w ósmym miesiącu ciąży z gmachu SB odwieziono mnie na sygnale do szpitala. Przy porodzie cudem uniknęłam śmierci. Gdy dziecko się urodziło okazało się, że prześwietlenia dokonano w najgorszym momencie ciąży – wtedy gdy kształtował się centralny układ nerwowy. Dziecko urodziło się z mózgiem na szyji, sercem po prawej stronie, rozszczepieniem podniebienia, było niewidome. Po dwóch tygodniach dziecko zmarło. Był to jednak według funkcjonariuszy SB najlepszy czas aby próbować wymusić współpracę. Na daremnie. Mimo ciężkiego stanu nie chciałam przebywać w szpitalu. Wyszłam na własne żądanie. Szybko miałam wizytę funkcjonariuszy. Ledwo stałam na nogach a rzucono mnie o ścianę. Dwóch rosłych bydlaków przez zaciśnięte zęby wycedziło słowa, które zapamiętałam na zawsze: „Ty k****o, jak tylko piśniesz o tym co się z dzieckiem stało, jak tylko powiedzą o tym w Radio Wolna Europa to tak cię załatwimy, że już żadnego dziecka w życiu nie donosisz”. Nadal jednak przez następnych parę lat, do czasu wyjazdu, prowadziłam działalność w podziemiu."

Pozdrawiam

1NORMALNYCZLOWIEK7.12.2011 15:13

http://kokos.salon24.pl/371066,internowani-farciarze#comment_5403164

 

Vote up!
4
Vote down!
0

1normalnyczlowiek

#1425439

Dopiero od niedawna wychodzi sprawa "ćwiczeń" i obozów wojskowych. Tego rodzaju szykanami nie objęto "humanistów" więc po przewrocie nie miał kto ująć się za tą grupą prześladowanych. Dodatkowo (jak sprawdziliśmy w naszych przypadkach) trzeba dokładnie weryfikować człowieka. Powołanie na trzymiesięczne ćwiczenia /szkolenie , często było przykrywką dla SBckiego przeszkolenia. Przeszkolenia, już nie TW , tylko zwykłego współpracownika "pod przykryciem".

Vote up!
0
Vote down!
0

#1425461