PiS przegra walkoverem?

Obrazek użytkownika Wojciech.Wybranowski
Kraj

 Drużyna, która w arcyważnym meczu Ligii Mistrzów wystawia skład rezerwowy uzupełniony kilkoma emerytowanymi oldboyami, którzy co prawda wśród fanów są rozpoznawalni, ale bramki strzelają wyłącznie na komputerowych symulacjach, daje swoim kibicom czytelny sygnał- nie wierzymy w zwycięstwo.

  Takim niepokojącym sygnałem jest strategia wyborcza zaproponowania władzom PiS przez - jak określił to Ludwik Dorn- domorosłych „imidż mejkerów : Adama Bielana i Michała Kamińskiego.

 
             Jak mówi stare powiedzenie, każdy Polak zna się doskonale na dwóch rzeczach: polityce i piłce nożnej. Nic więc dziwnego, że obie te dyscypliny bywają niekiedy porównywane. I tak, gdyby najważniejsze dla Polaków wybory do parlamentu- używając sportowych analogii nazwać „polityczną ekstraklasą”, w której dziś dwie drużyn PiS i PO niczym w futbolowej rywalizacji Lech i Legia rywalizują o mistrzostwo ( oczywiście, że mistrzem będzie Lech!), to adekwatnie – wybory samorządowe byłyby „Pucharem Polski”, a wybory do Parlamentu Europejskiego- piłkarską „Ligą Mistrzów”. Do tych rozgrywek część polskich drużyn, podobnie jak w pucharze UEFA podchodzi na zasadzie „powalczymy, ale i tak nie mamy szans”. Mam niedobre wrażenie, że za sprawą spin-doktorów odpowiedzialnych za porażkę PiS w kampanii wyborczej w 2007 roku- tak i teraz władze PiS podchodzą do euro wyborów na zasadzie „ zaistnieć, ale bez przesady bo i tak to nie ma znaczenia”. Ale w rzeczywistości wybory do PE mają znaczenie zasadnicze i przekładają się na wynik wyborczy w kolejnych głosowaniach. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Liga Polskich Rodzin,  utrupiona wcześniej działaniami Romana Giertycha i Wojciecha Wierzejskiego, która podpinając się pod Declana Ganleya i jego Libertas próbuje teraz  podnieść się z katafalku i zaistnieć wyborczo, wierząc- że sukces w wyborach do PE przywróci wiarę w to ugrupowanie części dawnych wyborców i przysporzy im głosów w kolejnych wyborach czy to samorządowych czy parlamentarnych.
 
             Czy PiS mimo sondaży, które stawiają go na straconej pozycji może skutecznie rywalizować i wygrać z Platformą Obywatelską w rywalizacji o mandaty do Parlamentu Europejskiego? Nie ulega wątpliwości, że ma potencjał i możliwości by taką rywalizację podjąć, ma też „zawodników”, których wypuszczenie na boisko w pierwszym składzie zagwarantowałoby z jednej strony sympatykom drużyny PiS- emocjonującą walkę( a to przekłada się na poparcie w wyborach parlamentarnych), z drugiej- realną szansę na zdobycie punktów. By jednak tak się stało prezes PiS Jarosław Kaczyński, strateg- co przyznają nawet jego przeciwnicy- nietuzinkowy, musi przestać wierzyć samozwańczym spin-doktorom mającym osobisty interes w tym by lista do PE PiS była delikatnie mówiąc- przeciętna. Jaki interes? Dziś czołówka list wyborczych do PE- na chwilę przed ostatecznymi decyzjami Zarządu Głównego PiS to królik i jego przyjaciele.: Adam Bielan, Michał Kamiński, Ryszard Czarnecki, Tomasz Poręba, Konrad Szymański. Żaden z nich, na politycznym boisku nie jest graczem ekstraklasy. Ale „jedynki” gwarantują im – przy podejściu części wyborców- niemal pewny powrót do PE. A fakt, że zabraknie w nim tak rozpoznawalnych, kreatywnych postaci jak Paweł Kowal, Elżbieta Jakubiak, Jacek Kurski, Arkadiusz Mularczyk czy Karol Karski daje im pewność, że nie tylko nie utracą władzy nad euro-klubem, ale też nikt nie zapyta na przykład o to w jaki sposób dysponowano w kończącej się kadencji środkami przyznawanymi każdemu klubowi. A dziś – zwłaszcza po kompromitacji Bielana związanej z jego przedwczesną reklamówką wyborczą opublikowaną w „Dzienniku” część polityków PiS głośno mówi, że warto by przyjrzeć się jak te środki były wydawane.
 
Nie przypadkiem wspomniałem o „Dzienniku”, w którym to Bielan opublikował swoją reklamówkę.. Otóż od dłuższego czasu na łamach tejże gazety pojawia się cykl publikacji, komentarzy notek, których przesłanie jest jedno- lepiej żeby PiS nie wystawiał posłów w wyborach do PE. I tak na przykład 24 marca redaktor Dorota Gawryluk w tekście, „Europarlament z czystej kalkulacji”  który zasługuje na miano – kuriozalnego- i jest to bardzo delikatne określenie stawia tezę, że chęć kandydowania posłów PiS do PE to „ucieczka”. Co prawda redaktor Gawryluk nie precyzuje przed czym miałby uciekać Kowal, Karski czy Jakubiak lub Mularczyk ( a Ziobro kandydowanie miał obiecane znacznie wcześniej)- ale- obawiam się, że nie chodziło o to by tekst miał jakiekolwiek odniesienie do politycznej rzeczywistości, ale raczej- by stanowił pewnego rodzaju presję na Kaczyńskiego. Znając kuluary funkcjonowania PiS jestem więcej niż pewien, że jeden ze spin-doktorów wkroczył do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego z owym artykułem w „Dzienniku” pod pachą tłumacząc, że „ panie prezesie, jak wystawimy posłów, to media nas zjedzą, już piszą że to ucieczka!”. Nie jest tajemnicą, że Jarosław Kaczyński jak diabeł święconej wody nie znosi, gdy insynuuje mu się tchórzostwo czy też brak odwagi do podjęcia rywalizacji z kimkolwiek. W tym kontekście tekst red Gawryluk na pewno odniósł spodziewany skutek, choć, gdyby tak głębiej mu się przyjrzeć generalnie jest pełen nonsensownych sformułowań. Ot choćby takich- że Zbigniew Ziobro,( jeden z najbardziej rozpoznawalnych PiS, wciąż wysoko w sondażach opinii publicznej) ma szansę na sukces, ale głównie w rodzimym okręgu wyborczym.
 
Tak twierdzi autorka tekstu, która dalej twierdzi, że nie wie czy Jacek Kurski ma szanse osiągnąć sukces wyborczy. No cóż wydawało mi się, że jeśli ktoś czegoś nie wie- to nie powinien się wypowiadać, ale to wszak „Dziennik”, w którym o jakości politycznych tekstów decyduje Mikołaj Wójcik, autor rewelacji o rzekomo mającej zaraz natychmiast powstać partii o. Rydzyka, o powstającym rzekomo ruchu obrony demokracji pod patronatem Aleksandra  Kwaśniewskiego, w którym znaleźć mieli się i Geremek i Mazowiecki, czy wreszcie twórca niezliczonych dymisji Gosiewskiego a wcześniej Kuchcinskiego z funkcji szefa klubu, dymisji, które poza kartami „Dziennika” nie miały miejsca. Można by więc powiedzieć- takie political fiction, więc  nie dziwi nic
 
Ale jednak dziwi. Dziwi wahanie prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który- wiedząc, że wszyscy rywale polityczni w tych zawodach wystawiają podstawowe jedenastki, skłania się ku zamknięciu czołowych graczy PiS w szatni i wystawieniu politycznych trampkarzy. O ile są oni w stanie pozyskać głosy stałego elektoratu PiS to jednak olbrzymia grupa wyborców niezdecydowanych o tym jak głosować zadecyduje w efekcie kampanii wyborczej, kierując się – jak to kibice- tym kto strzela bramki, kto asystuje wreszcie kto „kiwa” przeciwnika. Jakoś nie widzę Bielana dryblującego z piłką pomiędzy Dorotą Huebner i Wojciechem Olejniczakiem, nie widzę Czarneckiego-uważanego w środowisku wyborców PiS za polityczny folklor,  ogrywającego tak cwanego zawodnika jak Janusz Zemke, obawiam się czy Tomasz Poręba będzie w stanie ograć Mariana Krzaklewskiego, a co gorsza- nie widzę Michała Kamińskiego broniącego ostre kąśliwe strzały PO, PSL i SLD. Mecz PiS może wygrać, tylko czy chce? I czy rzeczywiście-  „domorośli imidż mejkerzy” ( cytując za L. Dornem)  chcą i potrafią go poprowadzić do zwycięstwa?

 

Brak głosów