Kradzione nie tuczy, ale wierszówka leci?
„Rzeczpospolita" dotarła, ustaliła i oczywiście- opublikowała „pierwsza". Takie doniesienia przynosi dzisiejsza publikacja „Rzeczpospolitej" „Donos na Marszałka" autorstwa Grażyny Zawadki. „Rewelacyjne" ustalenia dziennikarki „Rz"- jednak już kilka tygodni temu zostały ujawnione przez inne media: „Nasz Dziennik", „Najwyższy Czas" czy „ TVP1"
Ich tematyką zajmuje się sejmowa spec-komisja i prokuratura, omawiano i komentowano je na blogach. Dotąd z kradzieży opublikowanych tematów i przypisywania sobie „ujawnienia" cudzych informacji słynęła raczej „Gazeta Wyborcza" i „Dziennnik". Teraz „Rzepa" idzie w ich ślady. No cóż, każdy orze jak może.
Co prawda „Gazety Wyborczej" i słynnego już dziennikarskiego śledztwa „GW" w sprawie „pisowskich usprawiedliwień", publikacji- która była niemal dosłownym plagiatem wcześniejszego o dwa tygodnie tekstu, jaki pojawił się na łamach „ND" (powielono nawet komentarz Suskiego) chyba nikt prędko nie pobije. W mało zaszczytnej kategorii kradzieży- bo tak trzeba sprawę nazwać- efektów pracy innych dziennikarzy i innych mediów- bez wątpienia pierwsze miejsce należy się „Gazecie Wyborczej", że wspomnę tylko teksty o rozpadzie „LiS-a" powielane za „ND" i „Dziennikiem" czy artykuł „Jak w rodzinie kasa ginie", który miał przynieść Marcinowi Kąckiemu „grandpressa", a który był powieleniem rok wcześniej ujawnionych na łamach „ND" informacji o mechanizmie wyprowadzania pieniędzy z LPR.
Generalnie mechanizm funkcjonowania takiej dziennikarskiej kradzieży jest bardzo prosty. Trzeba znaleźć ciekawy, kontrowersyjny materiał publikowany na łamach gazety, która albo nie należy albo dystansuje się od dziennikarskiego saloniku, przemilczeć w przeglądach prasy a następnie bez żenady, niemal dosłownie powielić ten tekst na łamach swojej gazety dodając do tego określenia w rodzaju „pierwsi dotarliśmy", „ustaliliśmy", „ujawniliśmy", „nasi informatorzy". Trzeba czasem jednak uważać, żeby nie wyjść na idiotów- jak „Gazeta Wyborcza", która jakiś czas temu donosiła, iż „dotarła do wywiadu z Jarosławem Kaczyńskim". Dotrzeć nie było trudno- dwa dni wcześniej został opublikowany w „ND"
W niechlubne ślady „dziennikarstwa made in GW" , choć w przypadku tej gazety mówiąc o dziennikarstwie nie można nie pisać w cudzysłowie idzie niestety „Rzeczpospolita". A przynajmniej pani redaktor Grażyna Zawadka, redakcyjna koleżanka Małgorzaty Subotić
W opublikowanym dzisiaj na łamach „Rz" tekście- „Donos na Marszałka" ujawnia to, co ujawniono już dawno. Bez żenady też przekonując jak to „Rzeczpospolita" dotarła, zdobyła etc. A w rzeczywistości- przypisując sobie cudze ustalenia okradła innych dziennikarzy, którzy przez szmat czasu nad sprawą pracowali. I podejrzewam, że gdybym bezczelnie poczekał, aż któryś z dziennikarzy „Rzepy" na przykład redaktor Nisztor pracujący nad sprawą mieszkań ABW opublikuje swój tekst, a następnie przepisał go w „ND", jako „własne odkrycie"..."Rzepa" grzmiałaby oburzeniem. Ale jak Kali ukraść to dobrze, nieprawdaż red Zawadka?
Kilka „rzetelnych" wyjątków z publikacji „Donos na marszałka", jaki pojawił się dzisiaj w „Rzeczpospolitej"
- „Afera z aneksem WSI: Wojciech Sumliński zawiadomił prokuraturę, że Bronisław Komorowski mógł złożyć fałszywe zeznania i przekroczyć uprawnienia(...)Jak dowiedziała się „Rz", dwa z tych zarzutów: przekroczenie uprawnień „spowodowane interesem osobistym" i składanie fałszywych zeznań odnoszą się do marszałka Sejmu" - pisze "Rzeczpospolita"
Mam nadzieję, że redaktor Zawadka nie przepracowała się zbytnio przy tym dowiadywaniu się. Kilka dni wcześniej taką informację publicznie podał Wojciech Sumliński w nagraniu emitowanym w „Kwadrans po ósmej" ( 30.10.br), a 31.10. w tekście „Sumliński skarży Komorowskiego" opublikował- powołując się na TVP 1 „Nasz Dziennik". Widać „Rzepa", która w weekend „dotarła" być może do materiału telewizyjnego, być może prasowego uznała temat za ciekawy...ale zabrakło rzetelności by poinformować o źródle.
- „Przypomnijmy: z protokołu przesłuchania Komorowskiego („Rz" ujawniła go pierwsza) wynika, że jeszcze przed rozpoczęciem akcji ABW dotyczącej rzekomej propozycji korupcyjnej L. i Sumlińskiego wobec Tobiasza marszałek spotykał się z L. oraz Tobiaszem.".- pisze dalej red Zawadka
Protokół przesłuchania pierwszy ujawnił całościowo „Najwyższy Czas" w publikacji red Roberta Wyrostkiewicza. Następnie znalazł się on na blogu Aleksandra Ściosa, później informował o tym Onet, a następnie "prasa mainstreamowa"
- „W tle zarzutu fałszywych zeznań - o którym mowa w doniesieniu - są rozbieżności między tym, co w sprawie „afery aneksowej" mówili marszałek Komorowski i Leszek Tobiasz. Były oficer WSI miał zeznać, że spotkał się z marszałkiem na przełomie października i listopada 2007 r. Polityk miał powiedzieć, że pierwsze spotkanie odbyło się 21 listopada 2007 r. - i wtedy dowiedział się o dowodach mających obciążać Komisję Weryfikacyjną. Rozbieżności mogą świadczyć o tym, że ktoś mija się z prawdą."- donosi dalej red Zawadka.
I ani słowa o tym, że ten fakt jako pierwszy ujawnił 13 października br „Nasz Dziennik". A sprawa nie mogła być dziennikarzom „Rzepy" nieznana 14 października- w przeciwieństwie do Zawadki- rzetelnie, powołując się na źródło pisał o tym red Nisztor. Co więcej-rozbieżności w zeznaniach Komorowskiego i Tobiasza są przecież powodem, dla którego marszałka chce „przesłuchać" spec-komisja
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1061 odsłon