ANTOŚ ...I NIEDŹWIEDŹ POD MONTE CASSINO

Obrazek użytkownika poeta
Historia
W tych dniach mija kolejna rocznica Bitwy Pod Monte Cassino. A niedawno minęła 70 rocznica rozpoczęcia ewakuacji armii generała Andersa ze Związku Sowieckiego. Generałowi udało się uratować przed śmiercią blisko 120 tys. Polaków deportowanych na Wschód przez Sowietów w latach 1939 -1941. Wyszli z łagrów, więzień, kołchozów i miejsc zesłania. Warto pamiętać o tych ludziach, ale także o setkach tysięcy Polaków, którzy nie zdołali wówczas dotrzeć do Andersa i pozostali na " nieludzkiej ziemi " na zawsze....... " Antoś....i niedźwiedź pod Monte Cassino " Byłeś Antoś dzielnym żołnierzem.... Kapral Podchorąży Tamtego Września. Drogą przez Węgry na piechotę Doszedłeś Armię Andersa..... A u Bratanków chcieli Cię zatrzymać. Byłeś młody, przystojny. W mundurze. Jedno dziewczę chciało nawet serce dać... Ale Ty....Przecież Byłeś Na Służbie.... Może Dożyłbyś czasów Orbana. Może Polskę Wspierałbyś znad Dunaju. Ale Ty....Miałeś duszę ułana. Chciałeś walczyć ! Bić się Dla Kraju.... Więc od Węgrów całusy na drogę. Znakiem Krzyża Cię tam pożegnali. Antoś Gabryś lubi przygodę. No i Niemcom chce jeszcze przywalić ! Tak przez Francję i Anglię do Włoch. Tak Trafiłeś pod Monte Cassino. Choć pod górkę na ten klasztor się szło. Tryumf Polski tam nie ominął.... Wielu wcześniej zdobywało twierdzę. Dzielni chłopcy - Nawet z Nowej Zelandii. Wszystko na nic ! Wszystkie próby daremne. Tylko Polscy Woje Niemcom dokopali..... Atak zabrał strasznie dużo Polskiej Krwi. Amunicję niedźwiedź Wojtek donosił. Dzielny żołnierz choć miał futro i kły. Ale serce miał do walki jak Nasi...... Czasem dawał wam też dobrze w skórę, Jak był chętny by się chwycić z nim za bary. Wojtek nie był niedźwiedź ponury. To wesołek był i druh taki " stary "..... To był niedźwiedź serdeczny przyjaciel, Który kochał być Polskim Żołnierzem. Powiedziałby, gdyby mówić potrafił.... To Kochane Było Polskie Zwierzę.... Tam pod górą nie lękał się niczego ! Tam huk armat to dla niego muzyka ! Ciężkie skrzynie z pociskami - a on biegiem ! Duch W Nim Walki Był Polskiego Wojownika ! To Był Misio, który pił i który palił.... To Był Misio, który walczył jak lew.... To Był Misio, co nie pękał jak strzelali.... To Był Misio ! POLSKI ŻOŁNIERZ TEŻ !!!...... Pamiętałeś o niedźwiedziu tę historię, Gdy po latach poznałem Ciebie Antoś. Po latach wielu od tamtych wydarzeń. Byłeś Dobrym Przyjacielem, Taki Ktoś, Kto na zawsze w sercu pozostaje....... Ty wciąż żyłeś Tym Monte Cassino..... Ja spędzałem Z Tobą długie godziny. Ty Mówiłeś, ja słuchałem - było wino.... No i single obaj - bez dziewczyny.... Już Cię nie ma Antoni na świecie.... Wróciłeś do Polski by umrzeć wśród Swoich.... Ale ślady są po Tobie wszędzie..... We wspomnieniach są także moich.... I dwa groby są.... Jeden Tam Gdzie Wisła Płynie.... Drugi tutaj - W Polskiej Częstochowie.... Spij W Pokoju Polski Żołnierzu. Pamięć Zachowano O Tobie..... Adam Szeluga 16 Maja 2012, za oceanem ......Jeden z polskich weteranów bitwy pod Monte Cassino, dumny posiadacz odznaki Wojtka, stworzonej dla uczczenia męstwa niedźwiedzia, tak wspomina te wydarzenia sprzed 65 lat: „Po dotarciu na pozycje naszej artylerii, pospiesznie rozładowywaliśmy pociski i zapalniki, a następnie po krótkim odpoczynku, wracaliśmy możliwie jak najszybciej po kolejny ładunek. Pomimo podejmowania przez nas wszelkich środków ostrożności, dochodziło do wielu wypadków, w których ginęli liczni kierowcy ciężarówek, staczających się z wąskich dróg w przepastne czeluście stromych jarów”. Wojtek został wciągnięty w wir opisywanych zdarzeń, stawiając czoła tym samym niebezpieczeństwom, z którymi musieli się zmierzyć otaczający go ludzie. Dla niedźwiedzia był to obcy, niebezpieczny i przerażający świat. Jednak Wojtek szybko się doń przystosował. Znalazłszy się w nowej sytuacji początkowo domagał się uwagi i opieki, odmawiając opuszczenia kwatery z powodu hałasu wybuchających pocisków. Wkrótce jednak pozbył się lęku przed nowymi dlań zjawiskami. Rządny nowych wrażeń, wspinał się na odsłonięte drzewo, które stało nieopodal obozu 22 Kompanii. Z poziomu jego konarów, niedźwiedź wsłuchiwał się w huk wybuchów i spokojnie obserwował tajemnicze błyski eksplozji, pojawiających się na zajmowanym przez Niemców obszarze, który był bombardowany i ostrzeliwany przez ciężką artylerię. W takich właśnie okolicznościach Wojtek zasłużył sobie na status legendarnego bohatera. Niedźwiedź obserwując swych towarzyszy, którzy w bitewnym zgiełku uwijali się pospiesznie rozładowując skrzynki z amunicją artyleryjską, postanowił dołączyć do nich i rozłożywszy na boki swe potężne łapy, dał do zrozumienia krzątającym się wokół żołnierzom, że chce im pomóc w ich wyczerpującej pracy. Wojtek nigdy nie był szkolony do przenoszenia czterdziestopięciokilogramowych skrzyń, w których znajdowały się pociski do dwudziestopięciofuntowych dział, zapalniki do pocisków oraz inne zaopatrzenie artyleryjskie. Rutynowego postępowania z zasobnikami amunicyjnymi nauczył się obserwując krzątających się wokół niego żołnierzy, którym postanowił pomóc z własnej woli, bez słowa zachęty z ich strony. Stojąc na tylnych łapach, rozkładał swe potężne ramiona, w które żołnierze składali ciężkie skrzynie z amunicją, po czym bez wysiłku przenosił je do podręcznych składów amunicyjnych, zlokalizowanych w pobliżu stanowisk ogniowych. Po dostarczeniu ładunku do gniazd artylerii, niedźwiedź wracał do ciężarówki po kolejny ładunek śmiercionośnego zaopatrzenia. Wojtek nigdy nie upuścił ani jednego pocisku, z czego dumna była cała jego kompania. Zaznaczyć jednak należy, że pomagając przy wyładunku amunicji, niedźwiedź czynił to na swych własnych warunkach. Całkowicie samodzielnie decydował o tym kiedy i jak długo ma pracować. Czasami konieczne było zachęcenie go do pomocy. Jeśli niedźwiedź zdecydował się na zrobienie przerwy, aby sobie przez chwilkę poleżeć, zachęcenie go do ponownego włączenia się w wysiłek wojenny wymagało poczęstowania go jednym lub dwoma smakowitymi kąskami. Nagradzano go jedzeniem w chwili wręczenia mu skrzynki lub w chwili gdy odstawiał ją po doniesieniu we właściwe miejsce. Podczas bitwy pod Monte Cassino, kompania Wojtka przewiozła dla wojsk polskich i brytyjskich około 17 300 ton amunicji, 1200 ton paliwa i 1100 ton żywności. 11 maja 1944 r. rozpoczęła się ostatnia bitwa o Monte Cassino. Zanim natarcie ruszyło natarcia, generał Anders zwrócił się do swych żołnierzy z emocjonalnym apelem: „Na czas tej akcji niech w wasze serca wstąpi duch lwa, zachowajcie w nich jednak także miejsce na Boga, honor i Polskę – waszą Ojczyznę”. Generał w swej odezwie nakazywał żołnierzom, aby pomścili wszystkie cierpienia, jakich podczas wojny zaznał naród polski, a także żeby wzięli rewanż za wszystko to, co oni sami wycierpieli w ciągu lat spędzonych w Rosji oraz w okresie długiej rozłąki ze swoimi rodzinami. O godzinie H, czyli o 23.00, ogień otworzyło około 1200 alianckich dział, które rozpoczęły przygotowanie artyleryjskie do natarcia. Skoordynowany ogień artylerii był tak gęsty, że panujące ciemności musiały ustąpić przed jasnością wystrzałów dział i eksplozji pocisków, które noc zamieniły w upiorny dzień. Nawała artyleryjska, mająca wstrząsnąć przeciwnikiem i pozbawić go woli walki, dosłownie wywołała trzęsienie ziemi. Wojtek i jego towarzysze byli jednak niewzruszeni, bez przerwy pracując na rzecz zapewnienia stałych dostaw amunicji na stanowiska artylerii...
Brak głosów

Komentarze

serca wołanie.... Dzięki Poeto.Pozwól ,że dołączę filmik zrealizowany przez Twego Przyjaciela Pana Henryka Zygmunta
Vote up!
0
Vote down!
0

serca wolanie...

#256094

Pozwalam Ci na wszystko.
Bez zastrzeżeń Serce Ty moje.

Vote up!
0
Vote down!
0
#256534