Pies i teściowa
Demokracja to (podobno, między innymi) stan permanentnego sporu.
Czy mamy aż tak doskonałą demokrację, jak na to wygląda? Tego nie jestem pewien, ale sporów mamy – że ho, ho! Sąsiadka się spiera z sąsiadką, sąsiad z naprzeciwka z żoną, a przykład idzie z telewizji, gdzie w kółko się tylko kłócą.
Jeśli nie ma kompletu do kłótni, to się obrzucają zaocznie.
Ale to nic, bo potem i tak razem idą na wódkę.
Pyskusje między przeciwnikami i obrońcami krzyża dostarczają niepowtarzalnych wrażeń turystom pod Pałacem Namiestnikowskim. „Nasz Dziennik” leży pod ladą tylko po to, by inne tytuły się na niego nie rzuciły. A i w mediach elektronicznych stanowiska są, że tak powiem, dosadnie spolaryzowane.
Nawet w internecie, gdzie niby tylko swoi czytają swoich i to jedynie w przerwach między piciem pornografii i oglądaniem piwa, zdarzają się artykuły nie dość sążniste i komentarze nie po linii. I na dokładkę te serwery poza granicami III RP! No po prostu koszmar cenzora!
Ze znajomymi albo nie ma co poruszać tematów politycznych, albo nie ma po co. W obu przypadkach tylko się człowiek zdenerwuje.
Jednym słowem, walczą wszyscy ze wszystkimi: jeden z drugim, bułka z masłem, groch z kapustą i lewa z prawą (półkula; wiem, bo widziałem w kolorowym czasopiśmie). A Kościół i Partia Opozycyjna potrafią jątrzyć i dzielić nawet nic nie robiąc, samym swoim istnieniem! Pełny profesjonalizm!
Sytuacja przypomina to, z czym mieliśmy do czynienia ćwierć wieku temu. „Dotychczasowe metody działania i cele przestały być wystarczające. [...] Społeczeństwo jest boleśnie podzielone”, a ten podział idzie przez kolektywy w zakładach pracy i przez rodziny.
W aktualnej karcie dań figurują nawet seanse nienawiści przypominające jako żywo występy ówczesnego rzecznika rządu, Jerzego Urbana. Tyle, że teraz chłopiec do bicia ma rzucającą się do oczu inteligencję i słabość do lateksowych gadżetów.
Żebyż to jeszcze była taka narodowa psychoterapia… „Przyłbice oddajemy na przechowanie w charakteryzatorni, odchudzamy słowniki zostawiając tylko wyrazy jednoznaczne, a potem merytorycznie wywalamy kawę na ławę i w trosce o dobro wspólne, działamy razem.” Nie! Jest natomiast tak, jak z tym sąsiadem i jego żoną: ani im po awanturze lżej, ani żyć sensowniej, tylko koszty rosną bo trzeba nowe talerze kupować.
Moda taka, czy co?..
Co gorsza, społeczny spokój, rozsądek, współpracę i narodową jedność zdekonstruowano, zredefiniowano i ośmieszono hasłem „zgoda buduje”. Majstersztyk!
Pies? Jaki pies?!
W ubiegłym stuleciu słyszałem opowiadaną przez pewną Amerykankę historyjkę o psie wyścigowym. Podejrzewam, że to jedna z tamtejszych popularnych „miejskich legend”, niemniej jednak nawet jej banalność w naszej sytuacji wydaje się olśniewająca.
Otóż w wielu miastach USA na odpowiednio przygotowanych torach organizowane były wyścigi chartów. Psy startowały z bramek podobnych do tych na wyścigach konnych. Wokół ogrodzonego niewysoką bandą toru poruszała się zdalnie kontrolowana makieta królika. Trybuny, kasy, przyjmowanie zakładów itd. Biorące udział w wyścigach psy gończe były oczywiście specjalnie dobierane i od szczeniaka szkolone.
Pies o którym mowa, właściwie suczka, nazywała się Clear Mary (przetłumaczmy sobie jako Bystra). Bystra biegała już od paru sezonów, miała niezłe wyniki i była faworytem gonitwy. Wiele osób postawiło na nią swoje pieniądze.
Start! Charty pędzą. Wyciągnięte w powietrzu ciała, łapy zdają się nie dotykać ziemi. Napięcie na trybunach rośnie. Zbliża się połowa okrążenia. Bystra wychodzi na czoło i… zatrzymuje się! Widownia skonsternowana. Lornetki przy oczach, nerwowe poprawianie ostrości… Bystra tymczasem patrzy na oddalające się psy, na sunącego przed nimi „królika”, na ogrodzenie, znowu na „królika”, zdecydowanym susem przeskakuje ogrodzenie, biegnie jak błyskawica w poprzek toru i BUM! łapie królika.
Wyścig oczywiście unieważniono; dalsze losy Bystrej nie są mi znane. Ale nie o to chodzi. Chodzi o ten moment zwątpienia, jakiego doświadczyła, zanim zdecydowała się zatrzymać. O chwilę dystansu od uwarunkowań, nawyków, emocji, od umysłu zawężonego do „gonić! łapać!”, od presji otoczenia. Być może my na jej miejscu bieglibyśmy dalej. W końcu od wyników gonitwy zależała nasza kariera. Ale mielibyśmy wybór.
A teściowa?
Tekst ten ilustruje grafika demonstrująca złudzenie optyczne. Mózg interpretuje obraz tak, że widzi albo wazon, albo dwa profile. Ten sam mechanizm ujawnia inna znana ilustracja: „Moja żona i moja teściowa”.
Czy ma sens spór o to, czy ilustracja przedstawia żonę czy teściową? Nie mówiąc już o eskalacji takiego sporu. O kłótni, „wychodzeniu z siebie”, szyderstwie, wyzwiskach.
Czy ma sens tłumaczenie czegokolwiek komuś, kto autentycznie „widzi” jedno albo drugie? Można spróbować. Ale czy nie będzie właściwsze dać mu szklankę wody? Efekt taki sam (żaden), a przynajmniej się rodak nie odwodni.
Czy ma sens tłumaczenie czegokolwiek komuś, kto doskonale wie, co jest a co nie jest prawdą, ale cynicznie głosi kłamstwo?
A przede wszystkim, czy w ogóle ma sens zajmowanie się złudzeniami?
Może, wracając od tej ilustracyjnej paraboli do naszej polsko-medialnej rzeczywistości, ciekawsze będzie przyjrzenie się, czemu służy ta ciągła eskalacja napięcia? Jakie ma skutki? Czy przypadkiem nie jest tak, że ludzie okopują się na z góry upatrzonych pozycjach i przestają się nawzajem słuchać? Przestają ze sobą rozmawiać? Bo już tylko albo obdarzają się epitetami – albo nawzajem utwierdzają we własnym zdaniu. Może uda się określić źródła i cel tego podziału? Zamieszania, hałasu, niepokojów, szarpaniny? Pod tym kotłem diabeł pali... Czy Smoleńsk to jeszcze nie koniec?
Ale szersza perspektywa wymaga momentu zwątpienia. Wymaga spojrzenia ponad ogrodzeniem toru wyścigowego, wyswobodzenia się z myślowych nawyków, z partyjnej lub towarzyskiej przynależności.
A zatem, drogi cierpliwy Czytelniku: co widzisz? Dwa zwrócone ku sobie profile – czy wazon? Żonę – czy teściową?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4699 odsłon
Komentarze
Mufti, dycha!
22 Lipca, 2010 - 07:09
Muszę przyznać, że trochę mnie zaskoczyleś. Lekko czarniawy humorek prowadzący do wspaniałej konkluzji. No właśnie, prośby o wyjście poza różnego rodzaju ramki zanoszę już od dawna, ale robię to widocznie niezbyt przejrzyście skoro wielu ludzi, podczas dyskusji, nawet nie rozumiało o czym mówię. A i opowiadali takie rzeczy, że zastanawiałem się kto do cholery temu człowiekowi takie idiotyzmy do pały wcisnął. No bo z wyglądu i z gadki wyglądał na dość rozgarniętego, dopuki nie doszło do rozmowy na tematy polityczne, wówczas z rozumnego człowieka zmieniał się w matoła. Ciekawe.
____________________________________________
"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."
"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."
Dobre, dobre!
22 Lipca, 2010 - 09:14
A najlepsza "Bystra" - wykonała tzw. manewr ominięcia dosępny ponoć tylko wyższym ssakom i ponoć niektórym głowonogom (ale widziałam też ptaka, który radził sobie w ten sposób).
Go, Mufti, go!
A co do dzielenia i jątrzenia przez samo istnienie - Wytrzymajcie proszę nieco osobistej psychoanalizy - Nie wiedziałam, że od dziecka ("z mlekiem matki") byłam takim doskonałym kandydatem an PiS-owca (chyba się do nich zgłoszę) - Twój tekst jako żywo przypomniał mi moje wczesne szkolne lata. Siedziałam grzecznie i NIC nie mówiłam. Nawet nie patrzyłam spojrzeniem groźby karalnej. A i tak co kilka dni wobec całej klasy wysłuchiwałam zarzutów, że "dzielę jedność klasową". Do niedawna naiwnie sądziłam, że chodziło tylko o klasę szkolną (choć jako żywo zadnej dywersji nie uprawiałam), gdy tymczasem to faktycznie chodziło o jedność klasową, w sensie klas społecznych!
Co prawda to nie wiem, jak mogłam rozbijać jedność w społeczeństwie jedno-klasowym, nie wiem też, jak mógł to robić 10-latek, ale to już mniejsza z tym. Na swoim własnym doświadczeniu wypraktykowałam otóż, że możliwym jest "dzielenie i jątrzenie przez samo istnienie".:) I cały czas się zastaanwiam, gdzie by tu tak poistnieć/posiedzieć w milczeniu, żeby może wreszcie faktycznie coś POrozwalać:)
Pozdrawiam "jątrzących przez istnienie".:)
Re: Pies i teściowa
22 Lipca, 2010 - 14:28
W demokracji owszem są spory, ale one są żywe tylko w okresie wyborów. W wyniku wyborów większość wybiera jednego posła i wyborcy się wokół niego jednoczą, przegrani kontrkandydaci nie wchodzą na główną scenę. W Polsce nie ma demokracji tylko jest mafiokracja, z okręgu nie wybiera się jednego posła tylko wielu, wyborcy się nie jednoczą, nawet niewielkie mniejszości mają swoich posłów, którzy działają w ich interesie, najczęściej sprzecznym z interesem wspólnym, ostry spór trwa cały czas.
Pozdrawiam. Bacz
Pozdrawiam. Bacz
Mufti pies i teściow
22 Lipca, 2010 - 16:00
To jedna rodzina .Niech sie kłucą ile wlezie.Tylko po cholere przyszli z tym na moje podwórko.Niech sobie wrzeszcza u siebie. Pozdrawiam
Re: Pies i teściowa
22 Lipca, 2010 - 19:35
Złudzenia optyczne to tylko złudzenia. Trochę trzeba się nakombinować, ale wojny z tego nie będzie. Wojny mają konkretny cel. Może to być królik.
No, a wtedy taktyka, improwizacja, iluminacja, wszystko jest ważne, aby osiągnąć cel.
Ma dlatego
22 Lipca, 2010 - 19:58
Napisałem że to jedna rodzina.Ona sie kłuci dla goji a po kłutni idą na sete koszerną.Jak wiemy żyd nawet nie kłuci się dla kłutni tylko dla kasy. Pozdrawiam
Masz rację
22 Lipca, 2010 - 23:48
W pewnym wieku należy zajmować się polityką, rozumiana jako dbałość o dobro wspólne.
Ale " Znaj proporcje mocium panie ". To tylko część życia, które każdy/ a / z nas prowadzi.
I nie znaczy to że mamy o czymś zapomnieć, albo wybaczyć bez sensu.
Wybieramy jakąś wizję Polski której chcemy bronić.
Ale to politycy muszą walczyć o nas, jeśli chcą istnieć. Muszą wreszcie robić to, czego my chcemy.
Jeśli nie, to ich nie będzie.
mirek603
Mufti
9 Października, 2010 - 23:31
http://spiritolibero.blog.interia.pl/
A myślałem, że już mnie nie zaskoczysz :D)
SpiritoLibero