Pełzający ornitolog
I znowu musze zrobić cos, czego miałem nie robić. Mianowicie miałem się nie zajmować partią Program Jest Nieważny i jej czołowymi tuzami intelektualnymi najwyższej próby, czyli Poncyliuszem i Migalskim. Najwyższej, bo najwyżsi wzrostem. Przy czym, o ile, co do Poncyliusza wiadomo było od razu i od dawna, ze „ładna buzia” to nie tylko główny, ale wręcz jedyny atut tego mężyka stanu, to, co do Migalskiego mieliśmy, a w każdym razie ja miałem, znacznie większe nadzieje. No, a człowiek zawsze widzi to, co bardzo chce zobaczyć. Miała to być nasza odpowiedź na Palikota i rzeczywiście, świetnie przeczołgał tego drania parę razy w TV.
Przypomniał mi się tutaj strzelec Kiszulko z „Monte Cassino” Wańkowicza, siedział w jakimś zdobycznym czołgu i ostrzeliwał atakujących Niemców, kończyły mu się naboje, wiec chciał oszczędzić, „ ale jak oszczendzisz, kiej lazo”. No, to tyle, dziękujemy strzelcowi, potrzebowałem jedynie cytatu. No, więc, jak tu nie wspominać o ornitologu, nie tyle może latającym, ile, ostatnio, pełzającym, skoro Migalski, jak ten chiłała obszczekuje Jarosława i obsikuje mu nogawki w nadziei, coraz bardziej rozpaczliwej, że ten, jak nie odpowie, to chociaż zauważy. A tu, kuźwa, nic. Cisza odpowiedzią. No to chociaż ja odnotuję kolejne kilka kropel moczu europosła Migalskiego na bucie Jarosława Kaczyńskiego. Tym razem skrytykował go za to, że zaatakował brutalnie kobietę. Ciekawe, jak Migalski skomentował niedawne uwagi Poncyliusza o dewiacji psychicznej Marty Kaczyńskiej. Jakoś mi to umknęło, ale nie mam poczucia dużej straty z tego powodu.
To, co obserwowaliśmy w ciągu ostatnich miesięcy, budziło moje zdziwienie, zaniepokojenie, jeszcze większe zdziwienie, a teraz, to już tylko niesmak. Jak być może niektórzy pamiętają, podejmując pomysł Chłodnego Żółwia z lata tego roku o kontrolowanym podziale PiS, zacząłem rozważać plusy i minusy takiej akcji. W dużym skrócie intelektualnym ( że niby taki intelektualista jestem) chodziło o to, żeby„umiarkowani wstecznicy” przyciągnęliby „centrowych wsteczników” zniesmaczonych rozpaczliwą nieudolnością PO, a „prawicowi wstecznicy” przyciągnęliby „skrajnych wsteczników”, którym z centrowymi nie jest po drodze.
Otóż pisałem swego czasu o perskim młodzieńcu Zapyrosie. Na pewno nikt już nie pamięta, a nawet, jak pamięta, to niech przeczyta jeszcze raz, bo historia ciekawa i pouczająca. Zajrzyjmy zatem do Herodota, ściślej do Kapuścińskiego. Otóż Dariusz oblega Babilon, oblega, oblega, mija już rok, drugi, a końca nie widać. Dariusz jest zniechęcony i nie wie, co robić: wycofać się, to okryć się hańbą, a poza tym – stracić najważniejszą satrapię, ale jednocześnie perspektyw zdobycia miasta też nie widać.Zwątpienia, rozterki, wahania. Widząc króla tak zgnębionego, Zopyros zastanawia się, „w jaki sposób sam mógłby zostać zdobywcą miasta i sam tego dzieła dokonać”.
Jakimś żelaznym czy mosiężnym nożem obcina sobie nos i uszy, strzyże sobie głowę na zero, co jest oznaką zbrodniarzy, i każe się wychłostać. Tak skatowany, poraniony i ociekający krwią staje przed Dariuszem. Plan Zopyrosa wygląda następująco: Zopyros pójdzie do Babilończyków, udając, że uciekł przed prześladowaniami i torturami, które mu zadał Dariusz. Wszak jego rany są tego najlepszym dowodem! Jest pewien, że przekona Babilończyków, zdobędzie ich zaufanie i że ci dadzą mu dowództwo nad wojskiem, a potem, że wpuści do Babilonu Persów.
***
Pewnego dnia stojący na murach Babilonu widzą, jak w stronę ich miasta-twierdzy wlecze się jakaś okrwawiona, w strzępy odziana postać ludzka. Człowiek ten coraz to spogląda do tyłu, czy nie jest ścigany. „Gdy go zobaczyli z wież ci, którzy tam byli ustawieni, zbiegli na dół, uchylili nieco jednego skrzydła bramy i zapytali go, kim jest i w jakim celu przybył. On im odpowiedział, że jest Zopyrosem i przybywa do nich jako zbieg. Słysząc to, zaprowadzili go strażnicy bramy przed radę gminną Babilończyków. On, stanąwszy przed nią, rozwodził się w skargach, twierdząc, że od Dariusza to ucierpiał, i dodał, że nie ujdzie mu to bezkarnie, iż tak haniebnie go okaleczył…”
Rada daje wiarę tym słowom i daje mu wojsko, aby mógł dokonać aktu zemsty. Sława Zopyrosa wśród Babilończyków rośnie, mają go za bohatera i zbawcę. Wdzięczni mianują Zopyrosa swoim naczelnym wodzem i komendantem miasta-twierdzy.
Zopyros posiada już klucze do wszystkich bram. W umówionym dniu Dariusz ze wszystkich stron przypuszcza szturm na Babilon, a Zopyros otwiera bramy. Miasto zostaje zdobyte.
Koniec cytatu.
Czyż nie widać tu jak na dłoni analogii? Czyż Kluzikowcy nie obnosili swych krwawiących ran po wszystkich studiach telewizyjnych, wstrząsani spazmatycznym szlochem nie opowiadali wstrząśniętym widzom o swoich traumatycznych przeżyciach u Olejnik, czy Rymanowskiego, wypróbowanych przyjaciół Prawa i Sprawiedliwości, niczym ów Zapyros pod bramami Babilonu? Czy nie wołali: „patrzcie na nas, okaleczonych, torturowanych, otwórzcie bramy, przyjmijcie nas, otwórzcie szybko, bo siepacze Jarosława są tuż za nami, już widać ich faszystowskie jątrzące pochodnie! Nikt bardziej od nas nie będzie nienawidził Jarosława, przysięgamy!” Czyż nie atakują z szaleńczą odwagą najgroźniejsze postaci w Polsce, czyli wdowy i sieroty po zabitych w Smoleńsku, niczym Zapyros oddziały perskie?
Wszystko gra i buczy, jak mawia mój kolega, ale tylko w teorii. To znaczy zadziałałoby w PO, przy pełnej współpracy wszystkich głównych mediów. W PO nie takie numery wychodzą, w końcu to jest dokładnie to, co oni robią od kilku lat. Taki Gowin, na przykład obsługiwał pewien segment elektoratu, a Palikot – inny, obaj zgodnie wykonując rozkazy jednego centrum decyzyjnego, przy czym na to centrum to pewno nie jest Premier Tusk, ani (muahahahaha!) Prezydent Komorowski. Pan Premier Tusk i pan prezydent Komorowski to żołnierze w okopach, dowództwo, jak zwykle siedzi gdzieś w zadymionym schronie, gdzie pan Premier jest kropką na planszy sytuacyjnej, razem z Palikotem, Kutzem, czy Gowinem. Ale u nich każdy manewr zadziała bez wzbudzenia alarmu w mediach, bo te media to też tylko takie kropki na planszy w sztabie.
Wyobrażacie sobie, że, np. pan Nowak ma jakieś przekonania? A pan Ziobro- owszem i dlatego w PiS taki numer nie ma szans. To może być istotna przeszkoda w takim ewentualnym reżyserowanym podziale. Partia Nowaków i Palikotów może się dzielić i pączkować dwa razy dziennie, nazywać się w dowolny sposób i nikogo to nie zbulwersuje. Palikot może sobie założyć partię, albo i dwie, a i tak będzie wiadomo, że rozkazy płyną z jednego źródła. PiS, stety, czy niestety ma do tego drogę zamkniętą. My NAPRAWDĘ musimy się pokłócić w przypadku takiego podziału. A potem znienawidzieć. Taka jest logika. Zawsze tak było.
W przypadku Zapyrosa impulsem było oźrebienie się mulicy, przypadek, jak wiadomo rzadki, a nawet medycznie niemożliwy z definicji mulicy, zatem, odczytany, jako instrukcja niebios. Nie wiem, czy mulica się oźrebiła się Migalskiemu, czy Poncyliuszowi, a może w ogóle Palikotowi, bo on w tym podziale odegrał rolę co najmniej zagadkową.
Janusz Korwin Mikke w ogóle otwartym tekstem poleciał, że oto WSI rozkazało swoim 15 agenciakom założyć partię, żeby trochę zamieszać i zaszkodzić jednocześnie i Donaldowi Tuskowi i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Kto wie.
Tak naprawdę, to Jarosławowi akurat najmniej zamieszają (na dłuższą metę, bo na krótką, to i owszem), bo osobiście nie znam nikogo, kto miałby ochotę na głosowanie na owych rozłamowców, zatem ewentualny elektorat jest w szeregach PO, a o to właśnie chodzi. Zresztą, jak mi się wydaje, po początkowej euforii w prorządowych mediach owe media zorientowały się, że, co PJN miał zabrać PiSowi, to już zabrał (głównie w posłach i radnych, a nie w elektoracie, zatem niedługa ich radość, do najbliższych wyborów), a teraz będzie odbierał głosy już tylko PO i ta euforia jakby nieco przygasła, w związku, z czym musi być podtrzymywana kolejnymi, coraz to dalej idącymi drańskimi wypowiedziami na temat PiS. To jest, jak przepustka do studia. Nie oplujesz Jarosława, nie wejdziesz.
Podział został dokonany w sposób najbardziej sq…ński z możliwych, wśród wypowiedzi również najbardziej sq….ńskich z możliwych, udzielanych w stacjach znanych z nienawiści do PiS i dziennikarzom nawet w tych stacjach wyróżniających się wyjątkowo zajadłą nienawiścią do PiS. No i stało się to w najstaranniej dobranym momencie, wręcz w trakcie ciszy wyborczej w przeddzień głosowania, by jak najbardziej zaszkodzić PiS w momencie wyborów. W tym momencie dla nas stali się oni zdrajcami, a dla PO i SLD i tak pozostali pisowcami, tylko, co najwyżej w wersji light. Otóż Zapyros kaleczył siebie, a nie Dariusza, czy jego krewnych, może na tym polega różnica.
http://seawolf.nowyekran.pl/
http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/
http://niezalezna.pl/users/seawolf/
http://seawolf.salon24.pl/
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2972 odsłony
Komentarze
....do ludzi to prezes nie ma reki
3 Marca, 2011 - 19:09
on mysli o czym innym a oni ciagle ...o lodach
niestety...
3 Marca, 2011 - 21:56
Ano, nie ma, ani on, ani Lech....
Niestety....
Pozdrawiam ;-)
seawolf
Pozdrawiam ;-) seawolf
@ Seawolf
4 Marca, 2011 - 06:20
Migalski się miga, ale się nie wymiga. Bardzo dobry tekst. A kiedyś podpisywałem list protestacyjny przeciwko szykanowaniu Migalskiego przez uczelnie. Bardzo żałuję.
Muldi
Muldi
Migalski
4 Marca, 2011 - 16:48
już sam się wykolegował gryząc rękę, która go karmiła. Niech spada na drzewo, razem z pozostałymi zdrajcami i chwilowymi lodziarzami (nie przyszło im do głowy, że te ichnie lody to tylko na chwilę, jak to u pożytecznych idiotów). A potem już nikt porządny im ręki nie poda.
krisp