Marta - patronka pracoholików.
Niedawno pisałam o nadgorliwości św. Marty.
http://www.niepoprawni.pl/blog/1386/troszczymy-sie-i-niepokoimy-o-wiele-potrzeba-malo-albo-tylko-jednego
Dzisiaj z okazji jej święta chciałabym przybliżyć tę postać.
Marta pochodziła z Betanii, miasteczka położonego na wschodnim zboczu Góry Oliwnej, w pobliżu wioski Betfage, odległego od Jerozolimy ok. 3 km drogi. Była siostrą Marii i Łazarza, których Chrystus darzył swą przyjaźnią. Bardzo wiele razy gościła Go w swoim domu. Pisałam wcześniej o jednej z takich wizyt (Łk 10, 28-42). Z kolei w Ewangelii św. Jan to Martę wyznała wiarę w Jezusa jako Mesjasza i Syna Bożego przed wskrzeszeniem jej brata(J 11, 1-45). Ona też na sześć dni przed wieczerzą paschalną, obsługuje Jezusa podczas wizyty u Łazarza (J 12, 1-11).
Legenda prowansalska głosi, że po Wniebowstąpieniu Jezusa Żydzi wprowadzili Łazarza, Marię i Martę na statek bez steru i tak puścili ich na Morze Śródziemne. Dzięki Opatrzności wszyscy wylądowali szczęśliwie na wybrzeżu Francji, niedaleko Marsylii. Łazarz miał zostać pierwszym biskupem tego miasta, Marta założyła w pobliżu żeński klasztor, a Maria pokutowała w niedalekiej pustelni.
Na Wschodzie cześć naszej św. Marty datuje się od wieku V, na Zachodzie - od wieku VIII. Już w wieku VI istniała w Betanii bazylika na miejscu, gdzie miał stać dom Łazarza i jego sióstr.
Jak jest przedstawiana św. Marta na obrazach? Często widzimy ją w skromnej szacie z pękiem kluczy za pasem, czasami we wspaniałej sukni z koroną na głowie. Często pojawia się na obrazach również z siostrą, św. Marią. Są prezentacje, w których prowadzi smoka na pasku lub kropi go kropidłem. Nawiązują one do legendy, iż pokonała potwora Taraska. Jej atrybutami są: drewniana łyżka, sztućce, księga, naczynie, różaniec.
Marta jest patronką gospodyń domowych, hotelarzy, kucharek, sprzątaczek i właścicieli zajazdów. Można by też ją uznać za patronkę pracoholików, których dziś coraz więcej.
Czy nie przypomina ona współczesnych troszczących się i niepokojących o wiele. W dobie komórek prześladują nas dzwoniące telefony nawet na wakacjach. Niby przeklinamy ten zamęt, a jednocześnie stajemy się od niego uzależnieni. Wołamy, że wszystko na naszej biednej głowie, ale zarazem sami chcemy mieć wszystko pod kontrolą. Kiedy znajdziemy chwilę spokoju na urlopie, nieraz nie wiemy, co z sobą zrobić.
„Marto, Marto... pomóż nam odnajdywać to, co jest naprawdę ważne!”.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4634 odsłony
Komentarze
Marta
29 Lipca, 2010 - 17:41
Ahhhh gotowanie. Jedna z moich pasji, mimo że zawód mam zupełnie inny, jednak pozwala mi się bardzo relaksować. Dzięki za przypomnienie Sgosiu.
Pozdro.
:)
29 Lipca, 2010 - 21:31
aj sgosia - skasowałaś swoją podwójną odpowiedź i mój komentarz tyczył się skasowanej i go już nie ma. W każdym razie powiem tak: Gotowanie to istna szkoła życia, którą uwielbiam. Zapewne to zasługa mojej mamy, który potrafi gotować, ale strasznie się jej nie chce, i postawnowiła nauczyć swego syna gotowania :). Zresztą nie dziwię się jej bo skoro to nie sprawa jej przyjemności to po co ma się kobiecina męczyć, skoro syn czerpie z tego radość.
A dla mnie gotowanie to ucieczka od wielu problemów, pozwala mi zająć myśli innymi rzeczami, i bardzo pomaga. Tak więc gotowanie jest fajnie, tylko że trzeba to lubić.
Edit: Oczywiście gotowanie to tylko przenośnia. Wiele rzeczy, wiele osób robi lepiej niż ja, dlatego jeżeli tylko to im sprawia przyjemność, pozwalam im to za mnie zrobić.(Wszystko w ramach rozsądku). Tak też instalacje gazowe, malowanie ścian, odnawianie mebli pozostawiam w rękach mojej matuli która to uwielbia. Moja matula sprawy finansowe pozostawia w rękach mojego taty, który się za nią tym zajmuje. I tak koło się zamyka, a każdy stara się pomóc każdemu na swój sposób.
Pozdro.
:)
29 Lipca, 2010 - 21:41
Thaer
Nic nie kasowałam, nie było mnie w domu. Poszłam do kościoła uczcić św. Martę.
U nas też każdy ma w rodzinie swoje funkcje.
Do mnie należy podtrzymywanie domowego ogniska i dbanie o nie.
Mąż "poluje" na pieniądze i nimi gospodaruje, a syn uczy się życia i chciał, nie chciał pomaga nam.
Reszta "piskląt" już na swoje gniazdka.
Pozdrawiam
GosiaNowa
Możliwe, że to moja wina
29 Lipca, 2010 - 21:46
Wykasowałem duplikat.
Przepraszam i pozdrawiam.
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
heheh
29 Lipca, 2010 - 22:28
a to twoja wina bratku kochany :D
:) A ja na Sgosie zawodzę :)). hehe. Pozdro. Nic się przecież nie stało. :)
No właśnie
29 Lipca, 2010 - 22:36
Każdy ma swoje role, nawet już kiedy się dzieci usamodzielnią chociaż w drobnym stopniu. Jednak zawsze jak znam swoich rodziców chcą one liczyć na swoje dzieci, bo od tego one są. Po to rodzice je uczą, aby mogli sprostać trudom życia, aby mogły one (te dzieci) zadbać i o siebie oraz o rodziców w trudnych chwilach. A zauważmy co się nam serwuje, jaki to niby "model" rodziny.
Jak wielka jak jest radość rodziców kiedy ich dzieci, potrafią znaleźć choć odrobinę czasu oraz przyjechać do nich, pomagając im w nawet drobnych sprawach. Tu nie chodzi o to że rodzice sobie nie poradzą. Bowiem poradzą sobie doskonale, ale chodzi o to że to właśnie dzieci czują to że muszą być i pomagać, nawet wtedy kiedy tak naprawdę rodzicie tego od nich nie oczkują.
Dobrze, i bardzo cieszy mnie to, że tak wielu z nas nigdy się tej propagandzie nie podda się jej oraz będzie pielęgnować najznakomitsze rodzinne tradycje.
Trudno jest być rodzicem
29 Lipca, 2010 - 22:55
Teraz może łatwiej, bo można znaleźć dobre pomoce w wychowaniu. Podkreślam dobre, bo wiele jest diabła wartych.
Jak już pisałam mam troje dzieci i zawsze z mężem staralismy sie wpoić im zasady. Czy robiliśmy to dobrze? Nie wiem. Wiem, że nie wszystko nam wyszło.
Teraz cieszy mnie każdy ich przyjazd, odruch serca, chociaż czasem są i smutne wydarzenia, ale trudno. Kocham je wszystkie bardzo, wnuki też.
Pozdrawiam
GosiaNowa
sgosia
29 Lipca, 2010 - 21:26
Krzysztof J. Wojtas
Ja tam nie mam nic przeciwko Marcie, byle jej odpowiedniczka przestała mnie nagabywać i maltretować psychicznie: "to niezrobione, tamto nieskończone..." itd
Krzysztof J. Wojtas
Krzysztof J. Wojtas
29 Lipca, 2010 - 21:45
He, he jak ja to znam. Sama tak czasem Martuję. Chociaż staram się dzielić czas między pracę, modlitwę i odpoczynek, np pisząc posty, to czasem musze tupnąć, jak to dzielenie mojemu synowi zupełnie nie wychodzi. Odpoczywanie zajmuje mu tyle czasu, ze brak mu go na obowiązki.
;)
Pozdrawiam
GosiaNowa
Krzysztof J. Wojtas
29 Lipca, 2010 - 21:45
He, he jak ja to znam. Sama tak czasem Martuję. Chociaż staram się dzielić czas między pracę, modlitwę i odpoczynek, np pisząc posty, to czasem musze tupnąć, jak to dzielenie mojemu synowi zupełnie nie wychodzi. Odpoczywanie zajmuje mu tyle czasu, ze brak mu go na obowiązki.
;)
Pozdrawiam
GosiaNowa
Re Patronka pracocholików
29 Lipca, 2010 - 20:01
Gdybyz ci pracocholicy zauważyli,że nie zyją w próżni.
I pozwolili na wykazanie się innym.
Moze zauważyliby,że inni mogą zrobić to lepiej?
I mogliby wtedy nauczyć sie więcej?
Pozdrawiam myślących.
Re: Re Patronka pracocholików
29 Lipca, 2010 - 20:16
I co, mieliby wtedy siedzieć bezczynnie?
Zostaliby wtedy sam na sam ze swoimi myślami... czy to nie straszne? ;-)
@ PP
29 Lipca, 2010 - 20:47
Mogliby służyć radą i pomocą.Ucząc innych i sami się przy tym rozwijając.
Pozdrawiam myślących.
Pracoholik
29 Lipca, 2010 - 21:53
Uważa, że tylko on (ona) wszystko robi najlepiej. najgorzej, że nigdy nie są zadowolony, nie umieje wypoczywać.
Tacy ludzie nie potrafia dzielić się pracą, a jak sie narobią tez są nieszczęśliwi. Maja stale pretensje, że inni robią zbyt mało, ale nie daja szans, zeby im pomóc. Do tego dochadzą tzw powinności, czyli robią coś, bo powinni, bo mają taki wewnętrzny nakaz. Przedłużajacy sie taki stan kończy się nerwicą natręctw.
Pozdrawiam
GosiaNowa
@sgosia
29 Lipca, 2010 - 21:58
To, wg mnie, jeden z najbardziej wynaturzonych -izmów.
Ci ludzie boją się zostać ze soba sam na sam...
Pozdrawiam
@ PP
29 Lipca, 2010 - 22:06
Masz racje. Zauważ, że tacy ludzie nie tylko nie umieja odpoczywac, ale tez boją się ciszy. Zagłuszają ją czymkolwiek co halasuje. Mają również kłopot z samodzielnym myśleniem, wolą mieć wszystko podane jak papkę. Dlatego w końcu muszą się leczyć.
Pozdrawiam
GosiaNowa
Jaka miła rozmowa.
30 Lipca, 2010 - 13:53
Ja kiedyś byłam Martą, a teraz jestem Marią.
To państwo mnie zmęczyło i poraniło. Co probowałam być aktywna, dostawałam w łeb.
Mam dość na razie.
Pozdrawiam wszystkich.
O to chodzi, żeby
30 Lipca, 2010 - 16:15
w pracy dla Panstwa sie nie dawać. Działając dla innych nie można się przepracować i nie należy sie zniechęcać. O to chodzi przeciwnikom, żeby wywołac w nas niecheć do dziaania. Nie poddawaj się. Pozdrawiam
GosiaNowa