To nie jest kwestia demokracji ale kwestia wolności

Obrazek użytkownika Andrzej.A

Marsze, pochody, marsze, głodówki, te akcje zaczynają przybierać na sile. Żyjemy w bardzo słabej demokracji, wręcz zatrważająco słabej. Ale to nie jest tylko kwestia demokracji, jej jakości lub braku. To kwestia wolności, a mówiąc precyzyjnie WOLNOŚCI DO.I nie ma tu specjalnego znaczenia, że podobne procesy mają miejsce w Niemczech, Francji, Anglii czy USA. Bo co, mamy się upodabniać do tamtych - tak by chciały yelity (czytać jelity z główny akcentem na koniec tej rury, która wiadomo czym się kończy).W Polsce, ale również na Węgrzech mamy podobną sytuację. Czyli przywiezionych na sowieckich bagnetach w 1945 ludzi, którzy dostali od Soso słowo, że teraz oni tu będą rządzić. W pewnym uproszczeniu mówi się o żydokomunie, co oczywiście nie wyczerpuje całości zagadnienia, bo nie wszyscy spośród tych ludzi byli etnicznie ani tym bardziej w sensie religijnym Żydami, ale jako nazwanie problemu jest jak najbardziej adekwatne.I teraz po latach indoktrynacji, straszenia, upokarzania, pedagogiki wstydu, część ludzi w Polsce zaczyna się budzić, zaczyna wykazywać zainteresowanie sprawami publicznymi. Ludzie zaczynają walczyć o rzeczy wspólne - jakość nauczania w szkołach, wolność i prawdomówność mediów.Tu uwaga na marginesie. Uznaje się, że prywatne stacje TV, prywatne gazety mogą wypisywać co chcą, a ostatnio, że mogą co chcą przemilczeć. No mogą, tylko czy prywatny piekarz może w kajzerkach zapiekać drobno zmielone żyletki?I właśnie to przebudzenie społeczeństwa, zwłaszcza, że poprzedzone przykładem Węgier jest tak straszne dla tych yelit.W Polsce od ponad 20 lat trwa wojna kulturowa, która po prostu aktualnie przybrała na sile po przemówieniu D. Tuska w parlamencie w poprzedni piątek.Ale właśnie ta wojna z jednej strony jednej strony jest oznaką słabości yelit, to wpadnięcie w histerię, z drugiej dowodzi dotychczasowej niemrawości społeczeństwa, które jednak się budzi.Ale to wszystko to nie jest właśnie kwestia demokracji, tylko wolności, która poprzez narzucanie specyficznego sposobu dyskursu społecznego jest właśnie poprzez ten dyskurs ograniczana. To, że ktoś nazwał D. Tuska zdrajcą, a nawet i grubym słowem, to nie jest kwestia dla prokuratury, bo to jest czyjaś opinia. Ale właśnie całkiem niedawno mieliśmy jeden wyrok, który jeśliby go potraktować jako wzorzec prawa to właśnie opinii zakazuje - przynajmniej wobec pewnego środowiska. Środowiska dzieci i wnuków członków KPP.Czyli mamy problem z wolnością, na razie z wolnością słowa.Venenosi bufones pellem non mutantAndrzej.A

Brak głosów