O Szkolnictwie
Odnowiłem dawną znajomość. Najpierw wysłałem maila, a potem porozumieliśmy się telefonicznie, i w końcu doszło do spotkania. Dawno nie widziany kolega jest teraz Dziekanem jednego z wydziałów Politechniki Warszawskiej, tego samego na, którym razem zaczynaliśmy naukę w roku 1982.
Zasadniczo chciałem się z Nim spotkać aby zadać jedno pytanie:
"Jak Ty jako człowiek znajdujący się na szczycie piramidy zwanej systemem edukacji oceniasz ten system"?
Zapadło długie niezręczne milczenie i nerwowe stukanie palcami o blat biurka.
Nie będę przytaczał siarczystych zwrotów i epitetów, które następnie padły z obu stron na ten sam temat i pod adresem tych samych ludzi, którzy przez ostatnie kilkadziesiąt lat byli odpowiedzialni za stan edukacji w naszym kraju.
Słowa "zgroza", "dno", "nieodpowiedzialność" tudzież parę innych było wymieniane wielokrotnie i w kontekście wielu działań i wielu osób.
Podam tylko pewne dane i refleksje końcowe.
Jak wiadomo system studiów politechnicznych jest w tej chwili dwuetapowy - pierwszy etap 3-letnie studia inżynierskie (inaczej zwane licencjatem) i drugi etap 2-letnie studia magisterskie.
Kolega Dziekan stwierdził, że ludzie po tych 3-letnich dysponują mniejszą wiedzą matematyczną niż my gdy kończyliśmy liceum (obaj byliśmy w klasach matematyczno-fizycznych w Warszawie ale w różnych liceach).
Obecnie młodzi ludzie nie są w stanie wytrzymać rygoru 20 godzin zajęć tygodniowo - my mieliśmy rutynowo po 40-45 godzin.
Są przyznane specjalne granty z Unii Europejskiej po to aby ludziom, którzy nie nadążają z materiałem z przedmiotów podstawowych (matematyka, fizyka) stworzyć możliwość nadgonienia czyli są to tak zwane komplety wyrównawcze. Coś takiego pamiętam ze swojej kariery ucznia, ale nie studenta. Takie komplety wyrównawcze to były w szkole podstawowej dla zupełnych jołopów. Na studiach jak ktoś sobie nie radził to był to jego osobisty problem.
Wyeliminowano wiele przedmiotów, których zdawalność praktycznie spadła do zera, na przykład Geometrię Wykreślną - znawcy wiedzą co to jest za cymes.
Pomimo istnienia olbrzymiego wsparcia ze strony rozwijających się technik komputerowych wykonanie obecnie przez studenta poprawnego rysunku technicznego graniczy z niemożliwością. Ostatnim, ale chyba nie najmniej ważnym elementem jest kwestia kultury młodych ludzi. To co usłyszałem jako przykłady zachowań, to gdyby opowiedział to ktoś inny to bym najzwyczajniej w świecie nie uwierzył.
Wprowadzono przedmiot o nazwie "savoir vivre", ale dopiero na drugim etapie studiów (magisterskich), gdyż stwierdzono, że na etapie pierwszym (inżynierskie vel licencjat) jest to bez sensu.
Konkluzja (tylko moja)
Studia politechniczne zawsze były studiami ciężkimi, nadmierny egalitaryzm spowodował absolutną deprecjację tychże studiów, a utrzymanie poziomu, który my pamiętamy spowodował by brak studentów na politechnice.
Nastąpiła również znaczna degradacja tego co było poziomem szkoły średniej (liceum).
Na koniec jeszcze jedno zdanie, które wypowiedział kolega Dziekan: "... Jeżeli mam do czynienia z w miarę sensownym i kulturalnym młodym człowiekiem to mam 99% szans na to, że znam rodziców tegoż studenta najdalej przez trzecich znajomych."
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1263 odsłony
Komentarze
Andrzej A.
5 Marca, 2009 - 17:30
moim zdaniem to poszło wszystko jak domino od dołu. Poziom z matematyki spadł - wiadomo dlaczego - bo matura z niej została zniesiona. Z tego, co mi wiadomo, to kiedyś na przykład całki, pochodne, liczby zespolone czy macierze to w liceum była normalka. Teraz to zostało wycofane. Teraz to się o tym dowie człowiek na studiach na kierunku przyrodniczym albo technicznym.
Inna rzecz to reforma edukacji gabinetu AWS-UW, która doprowadziła do wygenerowania się czegoś takiego jak gimnazjum. Pomysł, żeby rozdzielić pewne grupy młodzieży szkolnej, może i nie jest taki głupi, ale w tym gimnazjum nic się konkretnego nie robi. A potem wszystko spada na liceum, gdzie po prostu nie ma czasu, żeby to wszystko przerobić.
Trzeba jeszcze rozważyć kwestię centralnego egzaminowania. Powoduje to dwa zjawiska. Po pierwsze te testy nie wymagają żadnej wiedzy, żadnego pomyślunku, tylko trzeba je umieć robić maszynowo. No i to wystarczy, żeby dostać się na przyzwoite studia. Po drugie poziom wszędzie się robi taki sam. Nauczyciele patrzą tylko, co jest na testach i na to poświęcają najwięcej czasu. Wszystko przy okazji równa do najniższego poziomu. Pojawia się tutaj dodatnie sprzężenie zwrotne, no i w efekcie obniża się wymagania na te centralne egzaminy. Jak to się kończy, to wszyscy wiemy... prowadzący zajęcia na pierwszym roku studiów załamują ręce.
A co do kreski, ja co prawda przyrodnik, ale kreskę miałem - rzut cechowany, rzuty Monge'a, no i jeszcze geometryczne podstawy tektoniki. A najśmieszniejsze jak rzucałem ludziom z "polibudy" taki hasełkami jak odległość między prostymi skośnymi czy przenikanie się wielościanów, to oni nie wiedzieli, co jest grane... Dobre jest to, że ja się takich rzeczy uczyłem po to, żeby móc określić miąższość warstwy przy różnych parametrach stropu i spągu wymierzonych w szurfach, czy żeby stwierdzić, czy z jakim fałdem mam do czynienia i jaką to ma wergencję. Takie przykłady.
Z drugiej strony ilość godzin. Teraz to jest te plus minus 20. Pytanie: co można przy takim wymiarze zrobić?
Inna sprawa, to jeszcze słyszałem o innym wynalazku w postaci małych i dużych wersji przedmiotów, w tym dla danej nauki podstawowych (exemplum Biologia UW). Cóż, konserwatywny to ja jestem i pod tym względem, że dyplom ukończenia studiów, to musi coś znaczyć. Podstawowe dziedziny powinny być w takim samym wymiarze dla wszystkich studentów i to bez gadania, bo inaczej co to jest za wykształcenie.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Re: O Szkolnictwie
5 Marca, 2009 - 23:26
To jest po prostu przerażające i woła o pomstę do Nieba.
Połowinki
6 Marca, 2009 - 20:16
No cóż, z drugiej strony na jednej z renomowanych uczelni krakowskich ostatnio odbyły się połowinki. I nie byłoby w tym nic nadzwyczjnego gdyby nie to, że profesorowie skuli się (bo nie znajduję innego określenia) do nieprzytomności. Jeden chodził obmacywał dziewczyny, wkładal im łapska pod spodnice i sprawdzal, ktora przyszła w majteczkach. Drugi chodził i chwalił się wszem i wobec, że zaliczył większość studentek, takie ma "rwanie" i tak na niego "lecą". Więc proszę nie mówcie tylko o studentach jakie to tłuki i brak im obycia i podstaw kultury. Jaki pan, taki kram. Niestety.