Rosyjski szpieg "Profesor" (Witold Gadowski)
Czy w Polsce działają szpiedzy? Jacy szpiedzy?
Przecież od czasów premiera Mazowieckiego wiemy, że nikt nam nie chce krzywdy zrobić, wszyscy nas kochają – nawet komuniści, pardon - dzisiejsi demokraci.
Od czasu zaginięcia sierżanta Zielonki, mundurowego szyfranta polskiego wywiadu, zwolennicy tej teorii mają pewne, przejściowe, kłopoty, niemniej o istnieniu wrogiej agentury w Polsce rozprawiają tylko „chorzy z nienawiści”.
Czyżby wszystkie archiwa polskiej bezpieki Rosjanie spalili w największym piecu w Magnitogorsku? Ałganow, Gawriłow, Biełyj i ich koledzy byli przecież jedynie ambasadorami dobrych myśli.
No dobrze...a jeśli powiem, że w Polsce do dziś działa zdemaskowany, groźny agent rosyjskiej SWR (Służby Wywiadu Zewnętrznego), to uznacie, że kompletnie sfiksowałem? A jeżeli do tego dodam, że agenta owego zdemaskował Rosjanin - wysoki oficer SWR, to zawołacie siostrę aby zrobiła mi zastrzyk?
Mówię o tym od wielu miesięcy, ale nikt nie reaguje. W końcu straciłem cierpliwość.
Panie premierze, panie Bondaryk, panie Nosek, panie Wojtunik, panie Hunia: Kim jest wrogi agent ukrywający się w rosyjskich archiwach pod pseudonimem „Profesor”?!
Możecie Panowie oczywiście kompletnie zignorować moje pytanie, jednak jakiś tam spec od „białego wywiadu” przyniesie wam mój tekst i choć odrobinę zepsuje samopoczucie przy porannej, pysznej kawusi.
Ten rosyjski agent jest Polakiem!
Szpiega ujawnił w 2007 roku w opublikowanej w Nowym Jorku książce „Camrade J” Siergiej Trietiakow, były oficer KGB i SWR, szef rosyjskiej siatki szpiegowskiej w USA działającej za czasów Borysa Jelcyna i Władimira Putina.
Oto jak Trietiakow charakteryzuje Polaka, rosyjskiego szpiega:
„Polacy, jak się okazało, nie dokonali czystki, nie usunęli komunistów z kręgów władzy (...) „Profesor” wychowywał się jeszcze w komunistycznej Polsce i wciąż miał silne poczucie lojalności wobec Rosji (...) informacje, które przekazywał były tak celne, że szef Siergieja postanowił poznać szpiega osobiście. Uzgodnili, że najlepszą okazją będzie przyjęcie dyplomatyczne, podczas którego Siergiej przedstawi ich sobie, nie wzbudzając niczyich podejrzeń.
- Poszliśmy na przyjęcie i gdy tylko nadarzyła się okazja, podeszliśmy z rezydentem do „Profesora”, żeby się przywitać. Wywarł na nas obu dobre wrażenie.
Gdy służba „Profesora” w Nowym Jorku dobiegła końca i powrócił do Warszawy, Siergiej zastanawiał się, co się z nim dalej działo.
- Był starszym człowiekiem, uznałem więc, że pewnie wrócił do domu, przeszedł na emeryturę i bawi wnuki.
Jednakże w rok po wyjeździe „Profesora” Siergiej otrzymał depeszę z Centrali, zawierającą zaskakujące nowiny. (...) W depeszy napisano, że „Profesor” został przedstawiony (Rosjanom w Warszawie – przyp W.G.) jako zastępca szefa działu informacji w Urzędzie Ochrony Państwa, jak nazywano wówczas polską służbę wywiadowczą. (...) O ile mi wiadomo, nigdy nas nie okłamał. Myślę, że karierę zaczynał w czasach komunistycznych, a gdy stare służby przestały istnieć, nowa władza zatrudniła go ponownie – ale on wciąż chciał pomagać i nam (...) zbierał informacje przeciwko Stanom Zjednoczonym i krajom europejskim, ponieważ chciał pomagać Rosji...”
Pete Earley „Comrade J” 2007 rok, strony 222 i 223
Od 2007 roku te informacje stały się jawne i co? Nic, pies z kulawą nogą się tym nie zajął.
Panowie Generałowie macie teraz trochę czasu, aby sprawę wyjaśnić. Jeśli tego nie zrobicie kilku dociekliwych dziennikarzy ujawni personalia „Profesora” i jego kolegów, oficerów. Będzie bolało...
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1871 odsłon