Polska działaczka pro-life przed sądem, bo nie wolno pokazywać ofiar, ale wolno zabijać?

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Notka

W zeszłym roku wytoczono Kindze Małeckiej - Prybyło (naszej koleżance z Fundacji) proces o wywoływanie zgorszenia publicznego, poprzez organizację wystawy, pokazującej zdjęcia abortowanych dzieci. Po godzinnym przesłuchaniu obwinionej w styczniu, rozprawę odroczono z powodu niestawienia się świadków - rzekomych zgorszonych. Dziś kolejna odsłona procesu - pisze Aleksandra Michalczyk z Fundacji Pro - Prawo do Życia.

Na rozprawę w Sądzie Rejonowym dla Warszawy - Mokotowa stawił się 28-latek - młody, wykształcony, z wielkiego miasta. Politolog i prawnik jednocześnie, choć w zawodzie nie pracuje. Zeznał, że zdjęcia dzieci po aborcji były tak "drastyczne i brutalne", że do dziś je pamięta, choć od ujrzenia ich minął rok. Zeznał też, że prawdopodobnie widział zdjęcia z Auschwitz, Ruandy czy Katynia (np. stos ciał), ale dokładnie nie wyryły się w jego pamięci Ponadto dodał, że brał kiedyś udział w sekcji zwłok. Czyżby te obrazy nie były na tyle "drastyczne i brutalne", by mu zapaść w pamięć?

"Zgorszony" stwierdził, że pokazywanie urwanej główki dziecka teoretycznie mogłoby zaszkodzić rozwojowi kilkuletnich dzieci. Ciekawe, że nie pomyślał o tym dziecku, któremu główkę urwano.

Wyroku w sprawie dziś nie wydano. Nie stawił się kolejny świadek, więc rozprawę odroczono do 25 kwietnia. Fundacja po raz kolejny będzie ciągana po sądach przez tych, którzy próbują nam zamknąć usta. Walka o prawdę trwa.

Aleksandra Michalczyk (Fundacja Pro, www.stopaborcji.pl)

http://www.fronda.pl/a/nie-wolno-pokazywac-ofiar-wolno-zabijac-polska-dzialaczka-pro-life-przed-sadem,26659.html

Brak głosów