Na Węgrzech podział jest prosty: albo jesteś prorządowy, albo antyrządowy, a zatem nie masz reklam państwowych i twój pracodawca musi sobie radzić sam bądź też, poprzez naciski właścicielskie, przekształci podmiot antyrządowy w prorządowy

Obrazek użytkownika Andy-aandy
Artykuł

Na Węgrzech podział jest prosty: albo jesteś prorządowy, albo antyrządowy, a zatem nie masz reklam państwowych i twój pracodawca musi sobie radzić sam bądź też, poprzez naciski właścicielskie, przekształci podmiot antyrządowy w prorządowy – mówi Dominik Héjj w rozmowie z Tomaszem Nieśpiałem.

Na stronie kropka.hu przedstawia się Pan tak: politolog, dziennikarz oraz wykładowca akademicki. Czy zatem bardziej czuje się Pan politologiem, ekspertem od polityki węgierskiej, czy jednak dziennikarzem?

Każda z tych, nazwijmy to „profesji” jest wypadkową kolejnej. Najpierw zostałem politologiem, poprzez ukończenie studiów, wykładowcą akademickim, gdy robiłem doktorat i gdy go obroniłem. Z kolei dziennikarzem jestem poprzez wypadkową analiz.

(...)

Odrębnym tematem jest funkcjonowanie mediów na Węgrzech. Jaka jest sytuacja dziennikarzy w tym kraju?

Rynek mediów jest bardzo ograniczony. Największym reklamodawcą jest rząd Węgier. Drugim – jeden z wiodących operatorów telefonii komórkowej, który wydaje na reklamę o połowę mniej pieniędzy. Na Węgrzech nie ma czegoś takiego, jak popieranie Fidesz, połączone z jednoczesną krytyką rządu. Podział jest prosty, znoszący się do konstrukcji „albo jesteś z nami albo przeciwko nam”. Czyli albo jesteś prorządowy albo antyrządowy, a zatem nie masz reklam państwowych i twój pracodawca musi sobie radzić sam bądź też, poprzez naciski właścicielskie, przekształci podmiot antyrządowy w prorządowy. Historia zna takie przypadki. Nie ma czynnika pośredniego. Świat jest czarno-biały, a wszystko tłumaczy się Sorosem i kryzysem migracyjnym. (...)

Rozmawiał Tomasz Nieśpiał

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)