"ORLĄTKO"......znalezione w sieci...CZYN i LEGENDA ORLĄT LWOWSKICH
Wczoraj minęła rocznica
u mnie jeszcze jest dzisiaj.
Więc Poczytajcie O Naszych Orlętach,
Historia Jest Wielka...
Jest Ważna...
i Piękna
Jak POLSKA NASZA,
choć ją niszczy
tuskomoruska dziś klika...
napisany 4 listopada 1918 r. wiersz "Ostatnie liście" Marii Kazeckiej, dedykowany dzieciom-bohaterom z Ogrodu Jezuickiego. Poetka mieszkała przy ulicy Kraszewskiego, przy samym parku.
"Ostatnie liście"
Widzę z okien, jak w mojej padacie ulicy.
W jakichż bolesnych gwiazdach będziemy was chować!
Noc późna, delikatnej pełna tajemnicy.
Lecą liście i zdają się za śmierć dziękować.....
Artur Oppman
"Orlątko" , fragment:
O mamo, otrzyj oczy,
Z uśmiechem do mnie mów -
Ta krew, co z piersi broczy,
Ta krew - to za nasz Lwów!...
Ja biłem się tak samo
Jak starsi - mamo, chwal!...
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal!...
Marian Hemar:
Matka płakała: czyś ty zwariował?
Ojciec się gniewał: czyś ty się wściekł?
Zamknął go w domu. Czapkę mu schował,
Kolega gwizdnął i - chłopiec znikł...
Kto go tak uczył? Kto go tak skusił?
Jaka muzyka? - Do jakich słów?
Kto go opętał? - Kto go przymusił?
Żeby on zginął - za co - za Lwów!!!
Kto mu wyszeptał słowa nadziei,
Że on na zawsze, na wszystkie dni
Do Polskiej Mapy ten Lwów przykleił
Gumą arabską - kropelką krwi!
Czyn i legenda Orląt Lwowskich
Stanisław Sławomir Nicieja
W mitologii narodowej działanie gimnazjalistów i studentów broniących kresowej strażnicy, funkcjonuje podobnie jak obrona Częstochowy przed Szwedami, wiktoria Sobieskiego pod Wiedniem, brawurowa szarża szwoleżerów Kozierulskiego pod Somosierrą albo czyn Legionów Piłsudskiego.
Fenomen legendy Orląt Lwowskich przejawia się choćby w fakcie, iż mimo upływu tylu dziesięcioleci polscy turyści we Lwowie nadal uparcie poszukują Cmentarza Orląt chociaż z reguły mają dość mgliste pojęcie, kiedy i w jakich okolicznościach padli ci, którym wzniesiono tak niezwykły panteon. Legenda przetrwała w rodzinach (nie tylko lwowiaków), głównie dzięki przekazom ustnym. Lwowskie Orlęta - pisał Wojciech Giełżyński - pełniły w międzywojennej Polsce rolę kamieni na szaniec, jaka w ćwierć wieku później przypadła chłopcom z „Zośki” i „Parasola”.
Dziś termin „obrona Lwowa” używany przez Polaków budzi w niektórych kręgach ukraińskich irytację, dlatego wymaga pewnych wyjaśnień. U zarania II Rzeczypospolitej, gdy Lwów był wielkim centrum kultury polskiej ministrowanym przez Polaków, termin „obrona” był oczywisty. Jego sens rozumiało każde dziecko. Sytuacja zmieniła się, gdy na mocy układów jałtańskich i poczdamskich, po ogromnych przemieszczeniach ludności, Lwów przestał być polskim miastem.
Jako Polacy mamy jednak prawo mówić o obronie Lwowa w listopadzie 1918 roku, gdyż nasi rodacy wystąpili wówczas przeciw ukraińskiemu wojskowemu zamachowi stanu. Nie oni zaatakowali; zostali zmuszeni do obrony. Nie sięgali po cudzą własność, lecz bronili swej ojcowizny, swych domów, szkół, fabryk. Powstali do walki na początku wręcz z gołymi rękami: z szablami, strzelbami i pistoletami wyciągniętymi z lamusa, zdobywając z czasem nowoczesną broń maszynową na wojsku przeciwnika. Początkowo bronili się samotnie, bez żadnej pomocy, której Polska, ledwo do życia powstała, dać nie mogła. Zanurzeni w mrokach listopadowych nocy, okrążeni, pozbawieni światła, wody i żywności, wykazywali częstokroć krańcową desperację.
Wśród obrońców byli robotnicy i urzędnicy, księża i baciarzy słynni lwowscy ulicznicy, kobiety, dzieci i starcy oraz ci najbardziej ofiarni - gimnazjaliści i studenci. Im to właśnie nadano dumny przydomek „Orlęta Lwowskie”, w którym jest wiele pieszczotliwości rodzicielskiej. Setki spośród nich padło broniąc ojcowizny i torując drogę odsieczy z głębi Polski. Legli później pospołu na cmentarzu, który był jedną z największych świętości Polski i jedną z osobliwości w świecie. Za ich to czyn m.in. państwo polskie odznaczyło Lwów - jako jedyne miasto polskie - Krzyżem Virtuti Militari. Czyn Lwowskich Orląt stał się sławny, uwieńczono go laurem zwycięstwa i legendy, Wszedł do podręczników szkolnych jako wzorzec postawy patriotycznej. Pobudzał wyobraźnię twórców, skupiał uwagę cudzoziemców. Był argumentem koronnym na rzecz przynależności państwowej miasta.
Jurij Andruchowycz, współczesny pisarz ukraiński ze Stanisławowa, który w swej twórczości dał wiele dowodów, jak głęboko rozumie wielowątkową kulturę Lwowa, napisał: W ulicznych walkach 1918 r. we Lwowie Polacy wygrali z Ukraińcami przede wszystkim dlatego, że było to ich miasto - i to nie w jakimś abstrakcyjno-historycznym wymiarze, ale właśnie w wymiarze konkretnym, osobistym - to były ich bramy, podwórza, zaułki, to oni znali je na pamięć, choćby dlatego, że właśnie tam umawiali się na pierwsze randki ze swoimi pannami. Ukraińcy w znakomitej większości pochodzili ze wsi i słabo orientowali się w obcych sobie warunkach. Wspierała ich jedynie nieco przebrzmiała idea „książęcej świetności naszego Lwowa”.
Czyn Lwowskich Orląt zaczął podlegać narodowej sakralizacji oraz mitologizacji już w pierwszych dniach walk o miasto. 17 listopada 1918 r. w redagowanej przez Artura Schroedera „Pobudce” M. Terlecki w wierszu »Hej, kto Polak na bagnety « po raz pierwszy porównał walczące polskie dzieci do orła lecącego do boju. Kilka dni później A. Cehak-Stodor i J. R. Pieńkowska w swoich wierszach zagrzewających do boju pisali, że z piskląt orły się rodzą. Stopniowo słowo „Orlęta” poczęto we Lwowie kojarzyć jednoznacznie z młodzieżą walczącą o polskość miasta.
26 listopada 1918 r. Wiktor Budzyński, późniejszy twórca słynnej Lwowskiej Fali, napisał w swym dzienniku: Byłem z tatą na pogrzebie Jurka Bitschana. Biedne »Orlątko «. Leżał w trumnie w mundurze piątoklasisty, o dwa lata chodził wyżej ode mnie. Taki leżał dziś blady... Tyle krwi oddał dla Lwowa.
Tuż po zwycięskiej odsieczy, która przyszła od strony Przemyśla i ustąpieniu 22 listopada 1918 r. wojsk ukraińskich ze Lwowa, w porannym wydaniu Kuriera Lwowskiego jego redaktor naczelny Bolesław Wysłouch, pisał:
W chwili powszechnego entuzjazmu wszystkich myśli i uczucia zwracają się z wdzięcznością, ku tym bohaterom, którzy krwią zapisali jedną z najpiękniejszych kart historii Lwowa i Ojczyzny. Było ich nasamprzód 30 młodziutkich szermierzy wolności, zamkniętych w szkole im. Sienkiewicza, potem rosły ich hufce, przeważnie ze studentów gimnazjalnych i niedorostków od warsztatów, zdobywając oręż i wypierając wroga z ulicy w ulicę, a ścieląc gęsto pole walki swymi ciałami, poszarpanymi od pocisków. Wśród huku granatów, poświstów szrapneli, wśród gradu kul karabinowych stał młodzieniaszek polski po parę dni i nocy z rzędu na placówce i o głodzie, i chłodzie walczył za Polskę z męstwem prawdziwie bohaterskim. Wielu z nich wymknęło się z domu bez wiedzy i zezwolenia rodziców. Dla tych młodocianych obrońców Lwowa należałoby założyć złotą księgę ku wiecznej pamięci i chlubie miasta”.
Tak przedstawiała się pierwsza, publicystyczna próba kreacji legendy Orląt Lwowskich. Później przyszły następne, coraz bardziej sugestywne i dojrzałe literacko. Spośród pisarzy, publicystów i historyków największy wpływ na kształtowanie legendy Orląt Lwowskich mieli Kornel Makuszyński, Adam Grzymała- Siedlecki, Jan Parandowski, Aleksander Baumgardten, Adam Próchnik, Wacław Lipiński i Stanisław Łapiński-Nilski.
W kolejne rocznice systematycznie ukazywały się jednodniówki, różnego typu broszury, albumy sławiące czyn Orląt. Przez prasę, nie tylko lwowskich przechodziła fala artykułów okolicznościowych oraz relacji z obchodów „święta obrony Lwowa”. Odbywały się wiece, capstrzyki, msze patriotyczne, na których wygłaszano płomienne przemówienia. Szkołom i ulicom nadawano imię Orląt Lwowskich. Najbardziej spektakularne obchody zorganizowano w listopadzie 1938 r., w dwudziestą rocznicę walk o Lwów.
Specjalną rolę w upowszechnianiu legendy Orląt Lwowskich odegrała poezja. Tematowi obrony miasta wiersze poświęcili m.in. Henryk Zbierzchowski, Adam Cepak Stodor, Maryla Wolska, Witold Bunikiewicz, Ludwik Szczepański, Marian Grzegorczyk, Józefa Rogosz- Pieńkowska, Artur Schroeder, Maria Kazecka, Mieczysław Lisiewicz, Maciej Szukiewicz, Stefania Tatarówna, Janina Mogiła-Stankiewiczówna. Początkowo dominowała poezja przygodna, wiersze-reportaże z linii frontu, bez pretensji do wieczności, jak choćby napisany już 4 listopada 1918 roku utwór „Ostatnie liście” Marii Kazeckiej, dedykowany dzieciom-bohaterom z Ogrodu Jezuickiego.
Jeden z najgłośniejszych wierszy poświęconych Orlętom Lwowskim pt. „Przyśniła się dzieciom Polska” napisał w styczniu 1919 r. Edward Słoński, poeta znany z utworów melodyjnych, prostych w formie, nawiązujących do tradycji piosenki ludowej, żołnierskiej. Z wierszy późniejszych bodaj najpopularniejszy wyszedł spod pióra Mariana Hemara.
W 1919 r. dr Jan Niemiec, znany lwowski pedagog prowadzący wzorową szkołę przy ulicy Pełczyńskiej, napisał sztukę dla młodzieży gimnazjalnej „Obrona Lwowa”, którą wystawił Teatr Wielki. Później utwór ten często wprowadzały do swego repertuaru amatorskie teatrzyki szkolne. Bohaterem sztuki jest 14- -letni Antoś Nieborski, postać fikcyjna, ale kojarząca się wyraźnie z historią życia i śmierci legendarnego Jurka Bitschana, rozsławionego w znanej przed wojną powszechnie balladzie Anny Fischerówny.
Znaczący udział w kreowaniu legendy Lwowskich Orląt mieli malarze, rysownicy, ilustratorzy książek. Bodaj najbardziej znany obraz pt. „Orlęta w walce” namalował Wojciech Kossak. Wykorzystał scenerię cmentarza łyczakowskiego, za którego pomnikami i nagrobkami broni się grupa młodzieży, Obraz ten upowszechniono na tysiącach widokówek.
W roku 1934 prof. Uniwersytetu Jana Kazimierza Stanisław Łempicki wystąpił z propozycją, aby miasto zamówiło u Wojciecha Kossaka Panoramę Orląt Lwowskich i wspólnie z prof. Tadeuszem Obmińskim sugerował, aby umieścić ją w Baszcie Prochowej. Miały to być nowe lwowskie Racławice, ale pomysłu tego nie zrealizowano. W Baszcie Prochowej władze miejskie skłonne były umieścić plastyczną panoramę Lwowa, wykonywaną przez Janusza Witwickiego.
Legenda Orląt Lwowskich rozprzestrzeniła się również poza Polską. W 1937 r. ukazała się na Węgrzech powieść poczytnego pisarza Jenoe Szentivanyi’ego pt. „Lengyel sasfiokak” (Orlęta polskie) osnuta na tle walk lwowskiej młodzieży w listopadzie 1918 r. Jenoe Szentivanyi jako oficer węgierski stacjonował w czasie wojny we Lwowie i był świadkiem polsko-ukraińskich walk o miasto. Bohaterstwo Orląt, które widział z bliska, stało się dla niego tworzywem pozwalającym kontynuować temat ujęty w podobny sposób, jak to uczynił Ferenc Molnar w najgłośniejszej powieści węgierskiej XX w. - „Chłopcach z placu broni”. Jerzy Janicki zauważył jednak, że „o ile Chłopcy z placu broni Molnara byli zabawą w ojczyznę, to Lengyel sasfiokak były już zbeletryzowaną, ale opartą na faktach relacją, przedstawiającą patriotyzm polskiej młodzieży”.
Legenda Orląt Lwowskich, czerpiąca swą siłę z autentyzmu wydarzeń historycznych, miała niezwykłą magnetyzującą moc i znakomicie służyła wychowaniu patriotycznemu nie tylko w mieście, które uchodziło za kresową strażnicę. Ostatniemu pokoleniu zrodzonemu w niewoli marzyły się bohaterskie boje Kmicica, Wołodyjowskiego, Kozietulskiego, Sułkowskiego, Ordona, Sowińskiego. Młodzież kształcona na tych ideałach w chwili gwałtownego, zaskakującego zagrożenia dla polskości Lwowa umiała w naturalny sposób odwołać się do tradycji obrony Częstochowy, Zbaraża, Kamieńca, zmieniła się w żołnierzy sprawy narodowej.
Stanisław Sławomir Nicieja
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3179 odsłon
Komentarze
PRZYŚNIŁA SIĘ....
23 Listopada, 2013 - 06:47
Edward Słoński
PRZYŚNIŁA SIĘ DZIECIOM POLSKA
Przyśniła się dzieciom Polska
Czekana przez tyle lat,
Do której modlił się ojciec
Za którą umierał dziad.
Przyśniła się dzieciom Polska
W purpurze żołnierskiej krwi-
Szła z pola bitym gościńcem,
Szła i pukała do drzwi.
Wybiegły dzieci z komory,
Przypadły Polsce do nóg
I patrzą- w mrokach przyziemnych
Posępny czai się wróg.
Dobywa ostre żelazo
zbójecką podnosi dłoń ...
Więc obudziły się dzieci
i pochwyciły za broń
Na progu Polski idącej
Układły na wieczny sen
Swych oczu modre bławaty
I płowy swych główek len.